Nie tak dawno na portalu brytyjskiego tygodnika „The Spectator” pojawił się interesujący artykuł „Tragedia brytyjskiej epidemii aborcji” autorstwa Rossa Clarka. Interesujący dlatego, że podnosi problem stale pomijany przez zwolenników mordu prenatalnego w Polsce, chodzi o swoisty niedorozwój liberalnego podejścia do problemów bioetycznych. „The Spectator” jest najstarszym wydawanym nieprzerwanie czasopismem anglojęzycznym i ukazuje się od 1828 roku. Jego profil określa się mianem konserwatywnego. Jednak każdy kto ma wyobrażenie, co dziś w Wielkiej Brytanii oznacza konserwatyzm – a oznacza praktyczną akceptację dla wszystkich elementów cywilizacji śmierci, oznacza dążenie do społecznej stabilizacji poprzez afirmatywne włączanie wszystkich tożsamości jeśli tylko zyskują one publiczną przychylność niezależnie jak bardzo moralnie byłyby odrażające – potraktuje „The Spectator” jako pismo liberalne. Po prostu dziś liberalizm jest często konserwatyzmem, ponieważ stał się utartą już ideologią codzienności i praktyką społeczeństw.
Zresztą autor przywołanego tekstu wprost definiuje swoje poglądy w sposób daleki od postawy katolickiej, czy konserwatywnej w dawnym stylu, gdy pisze prezentując typowo liberalne uzasadnienie aborcji.
Nie oznacza to, że w niektórych przypadkach [aborcja] nie jest uzasadniona. Jeśli ciąża ma zabić matkę lub narazić ją na poważną krzywdę, musi zostać zakończona. Prawa człowieka nigdy nie mogą być absolutne – istnieje wiele przypadków, w których prawo do życia jednej osoby musi być zrównoważone z drugim. Była to podstawa dla legalizacji aborcji w 1967 r. – miała być ona dozwolona ze względu na ochronę matki przed poważną krzywdą lub ze względu na istotne ryzyko narodzin dziecka – mówiąc w języku tego czasu – „poważnie upośledzone”.
To nam wiele wyjaśnia, Ross Clark nie zbliża się nawet do stanowiska katolickiego, co jednak uwiarygadnia ją nieco jako krytyka współczesnego bezrefleksyjnego aborcjonizmu, przynajmniej w oczach tych dla których stanowisko katolickie będzie zbyt „jednostronne”. Ross pisze w swoim artykule o aborcji w Wielkiej Brytanii:
Mamy 200 000 aborcji rocznie, ponieważ skutecznie przeprowadzamy aborcję na żądanie. Jaka była pierwsza rzecz, którą lekarz rodzinny powiedział mojej żonie, kiedy odwiedziła przychodnię, żeby powiedzieć, że uważa, że jest w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem? To było „czy chcesz dziecka?”. Terminacja ciąży jest usługą rutynowo oferowaną w Wielkiej Brytanii [...], jako wybór.
Komentując te dane autor zauważa paradoks, który dla nas katolików jest raczej smutną oczywistością. Większość ludzi najbardziej zaangażowanych w ochronę praw człowieka – jak pisze Clark, zapewne w kontekście brytyjskim – nawet tych, którzy sprzeciwiają się eutanazji odmawia patrzenia na kwestię aborcji inaczej niż przez pryzmat praw matki. W konsekwencji dziecku nie przyznaje się praw ludzkich aż do samego urodzenia. Aż do samego urodzenia dziecko jest tylko rzeczą przynależącą do kobiety. W praktyce oznacza to, że dziecko jest albo „zlepkiem komórek”, albo niewolnikiem. Formalne niewolnictwo jest oczywiście nie do pomyślenia we współczesnej kulturze zachodniej zatem wbrew faktom, nawet w pełni ukształtowane dzieci traktuje się jak „zlepek komórek”. Każdy przytomny człowiek niewyznający skrajnych poglądów utylitarystów, dla których każde zaćmieni świadomości może być pretekstem do eksterminacji osoby jako nieosoby, wie że to fałsz i opcja preferencyjna na rzecz egoizmu jednostek silniejszych. Tym w dużej mierze jest dzisiejszy liberalizm. W innym kontekście pisał o tym nie tak dawno na naszym portalu Piotr Chrzanowski [1][2]. Ross Clark konkluduje:
Sprzeciwianie się aborcji powinno być istotną kwestią liberalną. Powinni być wspierani przez ludzi, którzy chcą, aby dzieci mogły rozwijać się w pełni, równe i wolne od dyskryminacji. Mam wrażenie, że pewnego dnia tak się stanie, z tego prostego powodu, że intelektualnie nie da się utrzymywać, że płód nie jest istotą ludzką.
Dochodzimy do najważniejszej kwestii artykułu, w której znajduje się teza jaką postawił mniej więcej rok temu („Czy liberalizm jest okrutny i nierozumny? Przypadek aborcji”), że liberalizm jest typową ideologią XIX wieczną, która nie była w stanie zaabsorbować osiągnięć rewolucji naukowej – w tym wypadku rozwoju badań rzeczywistości mikrokomórkowej i życia prenatalnego – i by zachować swoje społeczne znacznie musi posługiwać się szkodliwym, czy nawet wręcz zbrodniczym fałszem. Fałszem o tym, że człowiek przed chwilą swoje narodzenia nie jest człowiekiem. Rzecz jasna, ci z nas, którzy wciąż posługują się w swoim myśleniu choćby elementami klasycznej metafizyki nie mają wielkiego problemu by temu fałszowi nie ulegać. Liberalizm jednak metafizykę odrzuca, więc i my pozostańmy na płaszczyźnie liberalnej perspektywy. Można powiedzieć, że metafizyką nowoczesności jest współczesna nauka. Rzecz jasna jest ona czymś innym od prawdziwej metafizyki filozoficznej jednak jej odkrycia – poza czysto technicznym wymiarem – mają także czasem bardzo realistyczne znaczenie. Tak jest właśnie w przypadku przyrodoznawczych rozpoznań dotyczących ludzkiego życia od chwili jego poczęcia.
Ross Clark znakomicie wyłapuje ów przednaukowy, przedmetafizyczny – przesądny charakter stanowiska proaborcyjnego, gdy pisze:
Myślę, że wszyscy moglibyśmy zostać nazwani tym eufemizmem – wszyscy, od Donalda Trumpa do Aleksandrii Ocasio-Cortez, jesteśmy w pewnym sensie zlepkami komórek. Ale taki opis dwunastotygodniowego płodu jest tak samo kaleki jak analogiczny opis dorosłego – w tym stadium człowiek ma już rozwijający się mózg, oczy i uszy. Zaprzeczanie, że taka istota jest istotą ludzką, to podporządkowanie się przednaukowym koncepcjom „przyspieszania” – przekonaniu, że płód magicznie ożywa w pewnym momencie ciąży. Oczywiście, jak już wiemy, nie ma takiego zdarzenia – płód rozwija się stopniowo. Jedyną rozsądną definicją początku ludzkiego życia jest poczęcie. Zakończyć ciążę w dowolnym momencie to odebrać ludzkie życie. Mówiąc wprost, zabić człowieka.
Czy doczekamy się takiego dyskursu w liberalnych tekstach w Polsce? Rozważania Rossa Clarka muszą przekroczyć jeszcze niejedną utylitarną linię. Choćby taką, że człowiekiem jest się także człowiekiem w przypadku „poważnego upośledzenia” oraz że ciąża bardzo rzadko jest bezpośrednim zagrożeniem dla życia czy wreszcie, że obumarcie dziecka w wyniku terapii ratującej życie, nie jest „równoważeniem” dwóch żyć. Jest to formuła prawie tak abstrakcyjna i fałszywa jak mówienie o zlepku komórek.
Tomasz Rowiński
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.