Recenzje
2025.02.21 11:54

Ojciec Pierre'a Legendre'a

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

"Powrót taty" - ostatnia teka Pressji - przypomina Pierre'a Legendre'a, psychoanalityka i historyka prawa (rozmowa Boryszewskiego z profesorem Rymkiewiczem). Poszłam za tym tropem i po przeczytaniu "Zbrodni kaprala Lortiego", sięgnęłam jeszcze po "Montaż człowieka" - znakomity numer KRONOS kwartalnik sprzed 15 lat, który mieści w sobie obok dwóch innych tekstów Legendre'a, kilka dobrych omówień jego koncepcji. Niestety po polsku nie ma wiele więcej. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości, ktoś odważy się przełożyć i wydać coś jeszcze. Piszę: "odważy", bo jest tu potencjał wywrotowy, sądzę, że zarówno dla myślenia konserwatywnego jak i liberalnego.

To trochę historia o tym, jak studiując pewne idee można w nich samych odnaleźć antidotum na ich pierwotną recepcję, która nie dla wszystkich okazała się przekonująca. Psychoanaliza Lacana przeczytana przez Legendre'a jest wołaniem o powrót autorytetu jako warunku kształtowania człowieczeństwa. Tylko autorytet, będąc znakiem zakazu i odsyłając do jego źródła, jest zdolny pomóc podmiotowi wyodbrębnić się ze świata i umożliwić wewnętrze ustrukturyzowanie. Bardzo klasycznie wybrzmiewa ta myśl, gdy styka się z pytaniem o wolność: nie ten jest wolny, kto jest nieograniczony, ale ten, kto nad sobą panuje. Brak ograniczeń skutkuje szaleństwem i dezintegracją.

Celowo piszę o autorytecie, chociaż Legendre najczęściej posługuje się terminem ojcostwo. Jest ono tu potraktowane nie na sposób biologiczny, lecz jako zasada. W tym sensie ojcostwo nie musi być z konieczności związane z męskością, o czym Legendre sam pisze.
I tu odsłania się ścieżka, którą po konserwatywnej stronie raczej się nie chadza. Historia kaprala Lortiego, w głowie którego rząd Quebecu stał się reprezentacją jego ojca i na który Lortie zaplanował zamach, pokazuje, że automatyzm w przypisywaniu autorytetu, który miałby być uznany jedynie na podstawie nagiego biologicznego czy prawnego faktu, w rzeczywistości nie działa. Potrzeba jeszcze, by podmiot, który wymaga od innych uznania własnego autorytetu, niezależnie od tego, czy jest to człowiek, czy instytucja, sam przeszedł proces ograniczania i uwewnętrznił podstawowe zakazy.
Jeśli przypadek Lortiego można czytać jako psychotyczny zamach na zróżnicowanie wynikający z tego, że przez brak prawdziwego odniesienia jego człowieczeństwo nie mogło się bez przeszkód rozwijać, to czy nie można tego przyłożyć do dzisiejszych wojen z różnicą? Byłyby one reakcją na pozostawanie pod władzą wypaczonego autorytetu. Wojownicy/czki z pierwszych linii chętnie przyklaskują takiemu widzeniu sprawy. Trudniej jest przełknąć, to co Legendre podkreśla z całą mocą, że chęć uwolnienia się od wszystkich autorytetów jest w istocie samobójstwem. Nie rozstrzygając teraz, czy stare autorytety były wypaczone, czy wszystkie, jak bardzo, itd., można intelektualnie konfrontować się z taką myślą. Ale to wymaga kolejnych, maksymalnie uczciwych analiz założeń, które wciąż są w konserwatywnym myśleniu obecne i - zgodnie z formułą: mały błąd na początku, wielki na końcu - czasem pchają to myślenie, moim zdaniem, w koleiny.
Dwa przykłady z dyskusji na temat społecznych ról płci.
Seweryn Górczak we wspomnianym numerze Pressji kończy swój tekst "Dekonstrukcja pojęcia patriarchatu" w taki sposób:
"Jeżeli tendencje do pewnych zachowań i preferencji wśród płci mają swoje korzenie w początkach naszego gatunku, a kultura może je tylko wzmacniać lub tłumić, to marzenie o obaleniu tych struktur i zastąpienie ich idealną równością jest w najlepszym razie utopijną mrzonką, a w najgorszym wyparciem się naszego człowieczeństwa".
To wariant powtarzanego co jakiś czas argumentu: patrzcie, patrzcie, w państwach skandynawskich jest taka równość, a kobiety częściej wybierają zawody tradycyjnie kobiece. Nigdy nie zrozumiem, jakie to może mieć znaczenie dla dziewczyny, która np. studiuje robotykę - ale nie chce tu teraz rozkładać na czynniki pierwsze tego argumentu. Chodzi mi jedynie o styl wzmacniania takich haseł poprzez stawianie sprawy na ostrzu noża (wypieranie się człowieczeństwa) lub poprzez odwoływanie się do dość specyficznie interpretowanych badań. W tym samym tekście pada argument, że kobiety wolą wiązać się z więcej od nich zarabiającymi mężczyznami, bo ryzyko rozpadu małżeństwa, gdzie to kobieta zarabia więcej, wzrasta o 50%. Ten argument też ma wiele odsłon i jeszcze nie widziałam, żeby towarzyszyło mu pytanie, czy to przypadkiem nie jest tak, że to mężczyźni wolą się wiązać z kobietami o niższym statusie.
Drugi przykład to ciekawy fragment z bardzo złej książki "Męskość" Mansfielda, w której kobiecość jest zdefiniowana w taki sposób, że nie rymują się z nią ani jakieś wybitniejsze walory intelektualne, ani np. odwaga. Gdy autor dochodzi do arystotelesowskiej definicji człowieka jako zwierzęcia politycznego, sam się niejako upewnia, że Arystoteles naprawdę napisał, że to chodzi o człowieka w ogóle, czyli kobietę też.
Dwa słowa jeszcze o koncepcji Legendre'a. Robi wrażenie i uwodzi. Może być bardzo pociągająca dla kogoś, kto myśli w kluczu chrześcijańskim. Tekst z przywołanego numeru Kronosa "Synowie pisma, synowie gniewu: Pierre'a Legendre'a krytyka racjonalnego prawodawstwa" Shütza trochę jednak otrzeźwia. Jest tam Legendre zestawiony ze św. Pawłem. Gdy pierwszy widzi początek podmiotu w irracjonalnym, nieopanowanym akcie, który skrywa się w mroku i stanowi determinantę, tak Paweł mówi o innym rodzaju dziecięctwa wobec Boga-Logosu, w które każdy, jeśli tylko pragnie, może zostać włączony.
Alicja Straszecka
 

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.


Alicja Straszecka

(1985), polonistka i filozof, na co dzień programistka.