Gdy przychodzi właściwy moment, to człowiek sędziwy najlepiej trafi do serc ludzi młodych. Tak było z Janem Pawłem II, z Benedyktem – i tak samo jest teraz z Franciszkiem. Dookoła jest pełno sporów i emocji, prób używania autorytetu Papieża do tego czy owego, „za” a nawet „przeciw” – ale kiedy starzec w białej sutannie staje wobec młodzieży, nie daje jej przecież kamienia polemik. Daje chleb na drogę.
Wieczorne rozważanie Franciszka na Campus Misericordiae było jak dobra rozgrzewka: zerwijcie się z kanap, biegnijcie szybko w butach dobrego biegacza. Nie marnujcie impetu, który otrzymaliście „na początku”, od Tego, który stworzył i odkupił; który jest waszym „kibicem”, czeka na kolejne strony naszego życia.
Po co ten bieg? Homilia z Brzegów powiedziała to mocno: aby przebić – jak Zacheusz – wszystkie sieci diabelskie, rozstawione w nas i wokół nas; aby – jak Zacheusz – przyjąć tę łaskę, która działa „dzisiaj”, gdy Jezus zamierzy „zatrzymać się w twoim domu”.
Myśl Franciszka nie zatrzymuje się na dobrej chwili, lecz domaga się, aby człowiek, który doznał łaski „dzisiaj”, przeżywał ją „w domu”, czyli stale. Światowe Dni Młodzieży to „iwent” – cóż by znaczyły, gdyby nie uczyniły ich uczestników innymi, bardziej Bożymi w ich pędzie życia?
„Nie zatrzymujcie się na powierzchni rzeczy i nie ufajcie światowym liturgiom pozorów”. Z tym wezwaniem Papieża koresponduje niesłychanie celne określenie przez niego alternatywy, która dzisiaj uderza w cały świat chrześcijański: „Wyobcowujące oszołomienie, czy moc łaski?”
Paweł Milcarek
Komentarze Pawła Milcarka ukazują się na łamach Przewodnika Katolickiego.
Łaskawy czytelnik raczy zobaczyć także inne wpisy na ŚDM 2016.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.