Historię trzeba napisać od nowa.
prof. Paweł Wieczorkiewicz
Pięćdziesiąt lat od rozpoczęcia Vaticanum II ciągle przychodzi stawiać nam pytania dotyczące zaróno samej natury Soboru, jak i jego postanowień. Jednym z nich jest: Dlaczego biskupi, którzy przybyli do Rzymu, chcąc zwrócić się do świata językiem współczesnego człowieka, by na nowo ukazać mu piękno Kościoła oraz aktualność jego przesłania, nie zabrali głosu w kwestii najbardziej palącej dla setek milionów wiernych, a mianowicie, w sprawie komunizmu? Jak to możliwe, że Sobór, który za swój cel obrał odczytanie "znaków czasu" oraz zmierzenie się z "problemami nowej epoki" nie chciał dostrzec tragedii setek milionów chrześcijan, katolików i innowierców, żyjących pod jarzmem dyktatury czerwonej gwiazdy i zdecydował się nie wspomnieć o tej bezbożnej ideologii ani słowem, nawet w Konstytucji pastoralnej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes?
Stanowisko Kościoła wobec komunizmu zostało jasno wyrażone w licznych dokumentach katolickiego Magistrium. Już Pius IX w 1846 r., w encyklice Qui pluribus, mówił o nim jako "ohydnej i samemu prawu naturalnemu przeciwnej nauce, która, gdyby została przyjęta, stałaby się przyczyną całkowitej ruiny wszystkich praw, instytucji i własności, a nawet samego społeczeństwa". Tym samym tonem wtórował mu Leon XIII w encyklice Quod apostolici muneris, określając komunizm jako "śmiertelną zarazę, przenikającą do najgłębszych komórek społeczeństwa i narażającą je na pewną zgubę".
Na ćwierć wieku przed Vaticanum II, Pius XI, znając dobrze z czasów swego pobytu w Polsce ogrom zbrodni, dokonywanych w imię "walki klas" i "tryumfu mas robotniczo-chłopskich", ukazał w encyklice Divini Redemptoris nie tylko opłakane następstwa podążania za tą ideologią, ale wytkął też manipulacje światowej prasy, która milczała na temat komunistycznych okrucieństw, mających miejsce w Rosji, Meksyku i Hiszpanii. Za pontyfikatu Piusa XII, 28 czerwca 1949 r., został wydany Decretum contra Communismum, w którym Święte Oficjum w ten oto sposób odpowiedziało na cztery postawione mu pytania:
1. Czy godzi się zostać członkiem partii komunistycznej lub wspierać taką partię?
Negatywnie. Komunizm cechuje materializm i antychrystianizm; sami przywódcy komunistów, nawet jeśli twierdzą, iż nie są przeciwko religii, jasno świadczą słowami i czynami o swojej postawie przeciwko Bogu, prawdziwej religii i Kościołowi Chrystusa.
2. Czy godzi się wydawać, propagować lub czytać książki, czasopisma lub ulotki, które szerzą doktryny komunistyczne lub w nich publikować swoje teksty?
Negatywnie. Jest to zabronione mocą samego prawa.
3. Czy wierni chrześcijanie, którzy dokonują aktów opisanych w pytaniach 1 lub 2 mogą być dopuszczani do sakramentów?
Negatywnie. Ponieważ zasady udzielania sakramentów nie dopuszczają do nich tych, którzy nie są w odpowiedniej dyspozycji.
4. Czy wierni chrześcijanie, wyznający materialistyczną i antychrześcijańską doktrynę komunistyczną, a przede wszystkim ci, którzy bronią jej lub ją propagują, za te czyny mocą samego prawa zaciągają na siebie ekskomunikę zarezerwowaną Stolicy Apostolskiej?
Pozytywnie".
Ostatni raz w podobnym tonie Święte Oficjum zabrało głos w marcu 1959 r., a więc już za pontyfikatu Jana XXIII, zabraniając katolikom głosowania w wyborach na tych kandydatów, którzy nawet sami nie będąc członkami partii komunistycznej, zamierzali z nią politycznie współpracować.
Nauczanie Jana XXIII zawarte w społecznej encyklice Mater et Magistra krytykowało jeszcze, czy to wprost, czy pośrednio, ustrój komunistyczny. W paragrafie 34, przywołując nauczanie swych poprzedników "Dobry Papież" potwierdzał, że "tezy tak zwanych komunistów pozostają w skrajnej sprzeczności z nauką chrześcijańską. Nie mogą też katolicy popierać w jakikolwiek sposób twierdzeń socjalistów, mimo że głoszą oni bardziej umiarkowane poglądy". Co prawda pośrednio, ale współgrają z powyższym stwierdzeniem słowa z paragrafu 216, w którym czytamy:
Wszystkim doskonale wiadomo, że w wielu krajach, z których niejedne posiadają starą kulturę chrześcijańską, tylu Naszych braci i synów, szczególnie nam z tej racji drogich, cierpi od wielu już lat bardzo srogie prześladowania. Ukazuje to wszystkim wyraźnie z jednej strony wspaniałą godność prześladowanych, z drugiej zaś wyrafinowane okrucieństwo prześladowców; a chociaż nie doprowadziło to jeszcze do nawrócenia tych ostatnich, skłania jednak wielu ludzi do przemyślenia tej sprawy.
Jednakże w nowej, pisanej po kryzysie kubańskim encyklice Jana XXIII Pacem in terris, komunizm nie został już napiętnowany. Co więcej, papież Roncalli przedstawił w niej teorię, która każe rozgraniczyć niezmienne doktryny filozoficzne od inspirujących się nimi ruchów historycznych. Te ostatnie, będąc w dużym stopniu podatnymi na różne zmiany zachodzące w społeczeństwie, same ewoluują i czynią możliwym współpracę, która jeszcze do niedawna uchodziła za niemożliwą (por. §§ 159 i 160). Innymi więc słowy: komunizm, inspirujący się niezmienną doktryną marksistowską należy potępić. Dopuszczalną jednak staje się współpraca z partiami komunistycznymi (podlegającymi przemianom), jeśli może ona "przynieść rzeczywiste korzyści", polegające na spełnieniu "słusznych dążeń ludzkich".
Takie właśnie przedstawienie komunizmu pozwoliło wielu ojcom soborowym nie widzieć w nim już nieprzejednanego wroga, lecz raczej partnera w dyskusji nad tematami społeczno-politycznymi. Pytanie jednak pozostało. Co skłoniło Jana XXIII do zmiany stanowiska względem ideologii, która na swoich rękach miała krew dziesiątek milionów ludzkich istnień? Według Jeana Madirana, współczesnego historyka, badającego to zagadnienie, u podstaw tej epokowej zmiany legło porozumienie zawarte pomiędzy przedstawicielami Watykanu i Patriarchatu Moskiewskiego (czyt. Kremla), kard. Tisseranta i metropolity Nikodema, które miało miejsce latem 1962 r. we francuskim mieście Metz.
Nim postaramy się zrekonstruować chronologię wydarzeń, które doprowadziły do niepotępienia komunizmu przez Sobór Watykański II, na podstawie kilku tekstów chciałbym ukazać to, co sami ideolodzy tego światopoglądu mówili o religii, a później podać kilka przykładów praktycznego zastosowania tychże nauk.
Włodzimierz Iljicz Uljanow, znany lepiej światu jako Włodzimierz Iljicz Lenin, w referacie o stosunku partii robotniczej do religii, wygłoszonym podczas debaty w 1909 r., tak oto przedstawiał zamiary rewolucji względem religii:
Cały swój światopogląd opiera socjaldemokracja na socjalizmie naukowym, tj. na marksizmie. (...) Marksizm to materializm. Jako taki jest on tak samo nieubłaganie wrogi religii, jak materializm encyklopedystów XVIII wieku lub materializm Feuerbacha. To nie ulega wątpliwości. Ale materializm dialektyczny Marksa i Engelsa idzie dalej niż encyklopedyści i Feuerbach i rozciąga filozofię materialistyczną na dziedzinę historii, na dziedzinę nauk społecznych.
Powinniśmy walczyć z religią. Jest to abecadło całego materializmu, a więc również marksizmu. Ale marksizm nie jest materializmem, który zatrzymał się na abecadle. Marksizm idzie dalej. Mówi on: należy umieć walczyć z religią, w tym zaś celu trzeba materialistycznie wyjaśnić źródła wiary i religii wśród mas. Walki z religią nie wolno ograniczać jedynie do abstrakcyjno-ideologicznej propagandy (...); walkę tę należy powiązać z konkretną praktyką ruchu klasowego, który zmierza do usunięcia społecznych korzeni religii. Dlaczego religia utrzymuje się wśród zacofanych warstw proletariatu miejskiego, wśród szerokich warstw półproletariatu, a także wśród mas chłopstwa? Wskutek ciemnoty ludu, odpowiada burżuazyjny postępowiec, radykał albo burżuazyjny materialista. A więc precz z religią, niech żyje ateizm, naszym głównym zadaniem jest rozpowszechnianie poglądów ateistycznych. (W. Lenin, Dzieła wszystkie, t.17)
Owo teoretyczne "nieubłaganie wrogie stanowisko" od Rewolucji październikowej do domniemanego upadku komunizmu w 1989 r., wyraziło się w praktyce pozbawieniem życia dziesiątek milionów "elementów kontrrewolucyjnych", głównie wyznawców Chrystusa, ale również i przedstawicieli innych religii.
Pragnąc zobrazować ogrom i bestialstwo komunistycznych zbrodni chciałbym przywołać książkę Hugh Thomasa The Spanish Civil War (Hiszpańska wojna domowa). Brytyjski historyk opisał w niej barbarzyńskie ekscesy wymierzone w Kościół katolicki, jakie miały miejsce w latach 1936-1939 w tym europejskim kraju. W toku drobiazgowo zaplanowanej i skrupulatnie przeprowadzonej polityki ateizacji władze republikańskie nakazały zamknięcie i skonfiskowanie wszystkich świątyń oraz całkowicie zakazały wszelkiej posługi kapłańskiej. Na terenach zajmowanych przez komunistów dochodziło do niszczenia kościołów i klasztorów, będących często prawdziwymi perłami architektury. W samej tylko Barcelonie spalono 58 z 59 świątyń. Ocalała jedynie miejscowa katedra. W Cuenca komuniści spalili 10 000 tomów bezcennych ksiąg i dokumentów przechowywanych w tamtejszej katedrze. Organizowano spektakle antyreligijne, profanacje cmentarzy, zwłok oraz publiczne palenie krzyży i świętych obrazów. Szacuje się, że ofiarą rewolucji w Hiszpanii padło ponad 20 000 świątyń, czyli blisko 50 % kościołów!
Równie wielkie były ofiary ludzkie. Na terenie całej strefy opanowanej przez rewolucjonistów od egzekucji i tortur zginęło razem 7937 duchownych: 12 biskupów, 5255 księży, 2492 zakonników, 283 zakonnice, 249 osób odbywających nowicjat oraz dziesiątki tysięcy wiernych świeckich. Zachowały się rozliczne świadectwa, opisujące tortury, jakim poddawano tych, którzy nie chcieli wyprzeć się wiary. I tak, matkę dwóch jezuickich księży uduszono wpychając jej krucyfiks do gardła. Proboszczowi z Navolorales, nim go zastrzelono, nie oszczędzono żadnej z chrystusowych mąk, a ojca Jose de la Cora z miasteczka El Saucejo ukrzyżowano do góry nogami na drzwiach kościoła. Żywych katolików wiązano razem ze zwłokami zmarłych i wystawiano ich na słońce, aby zgnili. Księży rozrywano bykami, topiono, obdzierano ze skóry, palono żywcem i kamieniowano. Jednak przy całym tym okrucieństwie, przy tym iście opętańczym działaniu rewolucjonistów zdumiewający jest fakt, że źródła historyczne nie podają ani jednego przypadku apostazji, ani jednego odejścia od wiary.
Do roku 1962, czyli do rozpoczęcia obrad Soboru Watykańskiego II komunizm pociągnął za sobą dziesiątki milionów ofiar w Związku Radzieckim, Polsce, Węgrzech, Czechosłowacji, krajach nadbałtyckich, Rumunii, Bułgarii, Finlandii, Wschodnich Niemczech, Jugosławii, Albanii, Włoszech (prawie zupełnie nieznana historia Triangolo della morte w północnych prowincjach kraju), dalej w Chinach, Korei i Wietnamie. Komuniści z zimną krwią eksterminowali całe grupy społeczne i etniczne: miliony nieakceptujących nowego porządku rosyjskich robotników i chłopów (szacuje się, że w samym tylko 1922 r. na wskutek głodu zmarło 5 milionów Rosjan), co najmniej 6 milinów Ukraińców zostało pozbawionych życia w czasie Голодоморy, wymordowano lub deportowano miliony Kozaków dońskich, Mołdawian, mieszkańców Besarabii, Niemców nadwołżańskich, Polaków, którzy nie znaleźli się w granicach II Rzeczpospolitej, a następnie tych, którzy po 1939 r. trafili do strefy okupowanej przez ZSRR; dalej Tatarów krymskich, Czeczenów, Inguszy, Tybetańczyków i wielu innych. Już niebawem komunizm miał zebrać równie krwawe żniwo w Laosie, Kambodży, Etiopii, Mozambiku, w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, a na Zachodzie Europy miał zatruć swą bezbożną ideologią myśl filozoficzno-polityczno-społeczną.
Oto czym jest komunizmu w teorii i w praktyce. Sam więc pomysł niektórych hierarchów Kościoła katolickiego rozpoczęcia pertraktacji z przedstawicielami całkowicie podporządkowanej sowieckim służbom Cerkwi Moskiewskiej (patriarcha Aleksy nazywał Józefa Stalina "opiekunem Kościoła Prawosławnego" oraz "nadzieją całej ludzkości"), pertraktacji w sprawie udziału rosyjskich obserwatorów w obradach Soboru Watykańskiego II był w rzeczywistości niczym innym, jak tylko bardzo niebezpieczną grą oraz siadaniem do stołu rozmów z samym diabłem.
Mater Ecclesiae - ora pro nobis!
ks. Krzysztof Irek
(1978), pochodzący z diecezji sandomierskiej ksiądz katolicki, absolwent prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim, pracownik Sądu Biskupiego w Sandomierzu, katecheta w Ponadgimnazjalnym Zespole Szkół Ekonomicznych, opiekun Diecezjalnego Ośrodka Katechumenatu.