26. stycznia 27. maja 26. września
O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. Zawsze pamięta o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. Każdej zatem chwili wystrzega się błędów i grzechów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała.
Initium sapientiae timor Domini. „Bojaźń Boża początkiem mądrości” (Ps 110(111),10). Strach jest związany z unikaniem tego, co złe; nadzieja zaś z pragnieniem tego, co dobre. Ludzie najczęściej boją się coś stracić: zdrowie, majątek, bezpieczeństwo, dobre imię lub bliskich. Strach przed stratą należy odróżnić od zbawczej bojaźni Bożej. Do tego pierwszego za chwilę powrócę.
Co Pismo Święte i Ojcowie mówią o lęku przed Bogiem? Słusznie jest się bać kary za grzechy. To strach niewolniczy. Niejedną duszę powstrzymał przed rzuceniem się na oślep w otchłań grzechu. Strach taki należy do porządku natury i jako taki jest potrzebny i przydatny. Jednak bojaźń Boża, będąc darem Ducha Świętego, należy do porządku łaski udoskonalającej naturę. Jak wyjaśnia święty Tomasz, odnosi się ona do teologicznej cnoty wiary, do sprawiedliwości – jednej z cnót kardynalnych, a także do cnoty pobożności. Przedmiotem cnoty pobożności jest cześć należna Bogu. Jako że cnota ta wpływa na całe życie benedyktyńskie, nie trudno zrozumieć, czemu Święty Benedykt umieszcza bojaźń Bożą na początku dwunastu stopni pokory.
Słusznym jest bać się urazić Boga, jak dziecko boi się urazić ojca. To strach synowski. Słusznym jest bać się wszystkiego, co może wejść między duszę i Boga, podobnie jak czysta panna młoda nie chce, by cokolwiek skalało jej więź z małżonkiem. To lęk o czystość. Te dwie formy strachu nie znikają, gdy dusza postępuje w Bożej miłości, ale się udoskonalają, ponieważ zarówno strach synowski, jak i lęk o czystość mają za cel zjednoczenie z Bogiem.
My to poznaliśmy i uwierzyliśmy miłości, którą Bóg ma względem nas. Bóg jest miłością i kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg przebywa w nim (1 J 4,16).
Bojaźń Bożą, będącą początkiem mądrości, możemy poznać po tym, że towarzyszy jej pragnienie jedności z Bogiem. Dusza, która mądrze boi się Pana, nie przestaje powtarzać:
Boże, Boże mój, wyczekuję Ciebie od świtania; Ciebie pragnie ma dusza! Jakże pragnie Cię moje ciało w ziemi pustynnej, bez dróg i bez wody! Tak wpatrzyłem się w Ciebie w Twej świątyni, by widzieć Twą moc i chwałę. Bo lepsze jest Twe miłosierdzie nad życie; usta moje chwalić Cię będą (Ps, 2-4).
Dusza, która boi się Boga niemądrze, chce przed Nim uciec, na próżno starając się ukryć się przed Jego wzrokiem:
A gdy mężczyzna i jego żona usłyszeli głos Pana Boga, przechadzającego się po ogrodzie podczas powiewu wiatru, ukryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Zawołał więc Pan Bóg mężczyznę i spytał: „Gdzie jesteś?”. On odrzekł: „Słyszałem Twój głos w ogrodzie, zląkłem się, gdyż jestem nagi, i ukryłem się (Rdz 3,8-10).
Ten rodzaj niemądrego strachu, powszechny wśród potomków Adama, jest tłumiony miłością Boga objawioną w Chrystusie i wlewaną w nasze serca przez Ducha Świętego, zgodnie ze słowami św. Pawła: „A nadzieja nie może zawieść, ponieważ miłość Boga wypełniła nasze serca przez Ducha Świętego, który jest nam dany” (Rz 5,5). Słowa świętego Jana są zbieżne z nauką świętego Pawła, gdy apostoł mówi: „Tam, gdzie jest miłość, nie ma lęku, lecz doskonała miłość odrzuca lęk, ponieważ lęk wiąże się z karą. Kto natomiast się lęka, nie osiągnie doskonałej miłości” (1 J 4,18).
W opisie dwunastego stopnia pokory, święty Benedykt powie:
Przeszedłszy wszystkie owe stopnie pokory, mnich dojdzie wkrótce do tej miłości Boga, która, jako doskonała, usuwa precz lęk (1 J 4,18). I co poprzednio tylko z obawy wypełniał, tego wszystkiego będzie teraz przestrzegał bez żadnego trudu, z przyzwyczajenia, niejako w sposób naturalny, już nie ze strachu przed piekłem, lecz z miłości do Chrystusa, bo nawykł już do dobrego i znajduje radość w cnocie. Oto, co przez Ducha Świętego zechce Pan objawić łaskawie w słudze swoim oczyszczonym z błędów i grzechów.
Lęk usunięty przez udoskonalającą miłość Boga, to strach niewolniczy, strach przed cierpieniem i stratą. Święty Paweł mówi nam, że miłość Boga w Chrystusie uwalnia nas przed nim:
Kto nas oddzieli od miłości Chrystusa? Nieszczęście czy ucisk, prześladowanie czy głód, nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. A w tym wszystkim odnosimy wielkie zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Jestem pewny, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani władze, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani wysokości, ani głębie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas oddzielić od miłości Boga, objawionej w Chrystusie Jezusie, naszym Panu (Rz 8,35-39).
Bojaźń Boża, którą święty Benedykt wiąże z pierwszym stopniem pokory, jest udoskonalana przez miłość Chrystusa. To właśnie jej doświadczył Mojżesz na górze Horeb:
Nagle anioł Pana pojawił się przed nim w płomieniu buchającym z krzewu. Mojżesz widział, jak ogień płonął wśród cierni, lecz ich nie spalał. Pomyślał więc: „Podejdę bliżej i zobaczę to niezwykłe zjawisko. Dlaczego krzew nie obraca się w popiół?”. Gdy Pan zobaczył, że zaciekawiony Mojżesz podchodzi, zawołał do niego z krzewu: „Mojżeszu, Mojżeszu!”. On odrzekł: „Jestem!”. „Nie podchodź tu! Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. I dodał: „Ja jestem Bogiem twojego ojca, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Mojżesz zakrył twarz, gdyż lękał się patrzeć na Boga (Wj 3,2-6).
Taki sam święty strach ogarnął Izajasza w świątyni:
Ujrzałem mojego Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie. Kraj Jego szaty wypełniał świątynię. Nad Nim unosiły się serafiny. Każdy miał po sześć skrzydeł: dwoma zasłaniał sobie twarz, dwoma zasłaniał swoje nogi, a dwoma unosił się w górze. I wołał jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty Pan, Bóg Zastępów! Cała ziemia jest pełna Jego chwały!”. Fundamenty zadrżały od wołającego głosu, a świątynia napełniła się dymem. Wtedy rzekłem: Biada mi! Jestem zgubiony, bo jestem człowiekiem o nieczystych wargach i mieszkam wśród ludu o nieczystych wargach, a Króla, Pana Zastępów, widziały moje oczy (Iz 6,1-5).
Przenikający wszystko, mądry lęk przed Panem, będący darem Ducha Świętego, wypływa dla nas mnichów ze świętej liturgii. Szkołą bojaźni Bożej jest w szczególności liturgia godzin. Liturgia święta to miejsce, w którym cnota wiary i cnota pobożności pojawiają się w najczystszej postaci, doskonaląc bojaźń Bożą. W życiu benedyktyńskim nie ma sprzeczności między lękiem przed Bogiem, a gorącym pragnieniem jedności z Chrystusem. Benedyktyńska świętość wspaniale łączy cnotę pobożności z żarliwym pragnieniem synowskiej czy ślubnej jedności z Panem.
Mark Kirby OSB
tłum. Natalia Łajszczak
(1952), przeor klasztoru Silverstream w hrabstwie Meath w Irlandii.