Wczorajszy zamach na redakcję "Charlie Hebdo" odsłonił wielką dezorientację. Szczególnie uderzające są reakcje czytelników blogów i forów katolickich. O ile nietrafność komentarzy użytkowników polskich mediów prawicowych jest zrozumiała z racji odległości, to komentarze ich francuskich odpowiedników są niepokojące. Znany ze swego zaangażowania w obronę "cywilizacji życia", ale ostatnio bardzo propagandowy "Le Salon Beige", chętnie wchodzi w antyislamską retorykę Frontu Narodowego, przedstawiając islamistyczny atak terrorystyczny jako konsekwencję polityki francuskiej lewicy, która od 40 lat zezwala na łatwe osiadanie się ludności krajów muzułmańskich we Francji. Krytyka tej polityki jest słuszna, ale sympatycy tego medium ostro potępiają akceptowane przez ogół Francuzów rozróżnienie na "islam" i "islamizm". Mówiąc w skrócie, według nich, wszystko co muzułmańskie jest złe.
Taka reakcja jest niebezpieczna, ponieważ skierowuje niekontrolowane rozumem emocje przeciwko dużej części społeczeństwa francuskiego, jaką stanowią muzułmanie. Przypomina to niechęć społeczeństw europejskich do Żydów przed II wojną światową, którzy - podobnie jak "Arabowie" - są wspólnotą o przeciwstawnej chrześcijaństwu silnej tożsamości religijnej i etnicznej. Obraz, jaki powstaje w mediach katolicko-prawicowych jest taki: zagrożeniem dla Francji jest każdy "Arab", ponieważ nie ma różnicy między muzułmaninem a islamskim terrorystą.
O sile tego zideologizowania świadczą m.in. komentarze czytelników "Salonu" do krótkiego wywiadu, jakiego tygodnikowi "Famille chrétienne" udzielił wczoraj Alain Chouet, były szef jednego z wydziałów francuskiej agencji wywiadu wojskowego i strategicznego DGSF. W swej ostrożnej ocenie zasugerował on, że sprawcami zamachu może być grupa terrorystów inna od Al-Kaidy i Państwa Islamskiego, bo ta ostatnia w celu sporowokowania Francji wybrałaby cel bardziej symboliczny niż redakcję niewiele znaczącej gazety. Przypuszcza on, że sprawcą może być podmiot, próbujący nadać sobie polityczne istnienie i zdobyć przychylność bogatych sponsorów, prowadzących obecną wojnę o kalifat islamski.
Jak napisał Tomasz Rowiński, bardzo ważne jest poznanie tożsamości wszystkich postaci dramatu. Tożsamość ofiary znamy: to marginalne pisemko lewicowo-anarchistyczne, walczące z każdym "religijnym obskurantyzmem" przy pomocy prymitywnej satyry. O tożsamości agresorów nic nie wiemy. Oficjalna narracja podaje, że są nimi urodzeni w Paryżu dwaj bracia-Algierczycy o przestępczej przeszłości, którzy "zapomnieli" dowodu osobistego w samochodzie.
Element montażu? Moim zdaniem - tak. Sprawa ma bowiem najwyższą rangę międzynarodową i nie da się jej sprowadzić do wewnętrznego problemu imigracji we Francji. Alain Chouet w publikacjach, które udostępnia swojej na stronie http://alain.chouet.free.fr/index.htm opisuje całą złożoność sytuacji społecznej krajów islamskich, niejednoznaczny charakter zjawiska islamizmu, jego geopolityczne źródła, udział państw zachodnich w jego powstaniu, a także rolę tajnych służb w zarządzaniu konfliktem, który ma charakter ewidentnie polityczny (w sensie: "obóz chrześcijański" vs "kraje arabskie") i międzynarodowy (starcia wewnątrz "obozu chrześcijańskiego" a starcia wewnątrz "obozu islamskiego"). Stawia więc problem na innym planie niż proste podziały samozwańczych "dobrych katolików", którzy, dla utrwalania swojej mitologii, i wykluczając jakąkolwiek swoją odpowiedzialność za zło, często nie cofają się przed atakowaniem papieży, przestrzegających przed nienawiścią na tle religijnym.
Monika Grądzka-Holvoote
(1970), romanistka, tłumaczka. Członek redakcji "Christianitas". Mieszka we Francji.