Kilka tygodni temu pisałem tu o księdzu Jacku Międlarze – bez pobłażania dla „narodowo-radykalnych” manowców, ale z poczuciem, że nie wolno wylać księdza Międlara z kąpielą, tylko dlatego żeby mieć spokój. Pisałem, że jest takie pole pracy duszpasterskiej, którym jest młodzież z Marszu Niepodległości, i że nie należy pochopnie uderzać w duszpasterza, któremu ta młodzież ufa. O ile ten duszpasterz – chociaż kontrowersyjny dla wielu patrzących „z zewnątrz” – w praktyce przesuwa myślenie i postawy swych owieczek w stronę Ewangelii.
Teraz powiem: pomyliłem się co do księdza Międlara. Jego reakcje na polecenia kościelne (odmówienie posłuszeństwa, wyzywające sformułowania, lekceważenie dla własnych przełożonych) są objawami słabości wewnętrznych, które pokazują, że ten ksiądz nie powinien być drogowskazem i przewodnikiem dla środowiska pełnego „twardych karków”.
Szkoda, bardzo szkoda. Ksiądz Międlar idzie drogą, którą kiedyś, w latach 50. poszła większość tzw. księży-robotników we Francji: po przyjęciu stylu życia swych podopiecznych z robotniczych dzielnic szybko okazali się bardziej solidarni z popularną tam partią komunistyczną niż z Ewangelią i Kościołem. Teraz nasz „kapelan narodowo-radykalny” powtarza po swojemu ten schemat. Paradoksalnie, pokazuje to całe ryzyko tkwiące w powtarzanym haśle Franciszkowym o „duszpasterzu pachnącym swoimi owcami”. Ksiądz Międlar na pewno tak pachnie. Widocznie gdzieś jest poważniejszym problem niż utożsamienie duszpasterza z owcami: utożsamienie duszpasterza z Ewangelią nauczaną przez Kościół.
Pomyliłem się co do osoby, ale podtrzymuję apel, żeby problemu nie „rozwiązywać” przez jedynie wyrzekanie na nacjonalizm i wypychanie ONR-owców z Kościoła. Owszem, nacjonalizm to jedna z ideologii nowoczesności, które trudno poddają się chrystianizacji, tak jak liberalizm czy socjalizm (chociaż przykładów narodowców prawdziwie chrześcijańskich nie brak w historii, nawet w dowództwie dawnego ONR-u, sprzed wojny i z czasu wojny). Zgoda, że trzeba być tutaj bardzo wrażliwym na to, by katolicyzm dla ludzi tej formacji nie stał się jedynie nazwą ideologii. Potrzeba by więc kogoś na miarę „Ojca Pawła”, o. Józefa Warszawskiego SJ, który w czasie wojny swych podopiecznych-nacjonalistów nie oduczał żarliwości patriotycznej, ale otwierał na chrześcijański uniwersalizm.
Ale powtórzmy: nie wystarczy „być blisko” i „towarzyszyć”; trzeba być mądrym i wymagającym przewodnikiem. Nauka mocno przekraczająca sprawę kapelana narodowców.
Paweł Milcarek
Komentarze Pawła Milcarka ukazują się w "Przewodniku Katolickim".
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.