
Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Spotkałem się ostatnio z wieloma krytycznymi komentarzami do niedawnej decyzji Dykasterii Nauki Wiary o zakazie używania tytułu “Współodkupicielki” oraz pewnego rodzaju ograniczeniach dla tytułu “Wszechpośredniczki”. Wiele z nich przypisywało tej decyzji, że jest jakiegoś rodzaju ukłonem w stronę protestantyzmu, bądź że powiela protestancką retorykę i przypisuje katolickiej mariologii popadanie w przesadę, która nie miała miejsca.
Od czasu lektury Pełni Modlitwy o. Jacka Woronieckiego OP, skądinąd wspaniałej i bardzo pożytecznej pozycji, nie jestem taki przekonany, że taki problem w ogóle nie występuje. Wspomniana książka zawiera znakomity rozdział o modlitwie w życiu Jezusa [1], który podsuwa myśl, że Jezus jest nam bardzo bliski i podobny do nas. Po nim następuje rozdział o modlitwie Maryi przedstawiający Matkę Bożą jako tak idealną, że aż zupełnie do nas niepodobną.
Nie mówimy tu rzecz jasna o książce ściśle mariologicznej, więc powyższe odwołania nie muszą stanowić silnego argumentu. Jednak skądś się taka charakterystyka Maryi u o. Woronieckiego wzięła. Może to był zabieg dydaktyczny, którego sens nie do końca jest dla mnie dziś jasny. Nie wiem.
Jednak ten kontekst sprawia, że jestem daleki od przekonania o istnieniu jakiegoś protestanckiego zapachu w Mater Populi fidelis. Trzeba uważać z takimi oskarżeniami. Wielu katolików wierzy po pelagiańsku tylko dlatego, że bardzo nie chcą wierzyć po protestancku. To pokazuje, że kierunek myślenia wedle zasady: "przeciwnie do protestantyzmu" nie jest zawsze dobry. Można po drodze z rozpędu ominąć stanowisko rzeczywiście katolickie.
Jest to dość paradoksalne, gdy pomyślimy o perspektywie Chestertona na protestantyzm – w swoim eseju “Czemu jestem katolikiem” [3] zauważał on, że protestantyzm jest w dużej mierze stworzony na sprzeciwie wobec katolicyzmu, który to katolicyzm według jego oceny zawsze stał po stronie słuszności. Nie ma potrzeby odwracać tego porządku i dostosowywać doktryny katolickiej, aby mocniej odróżniała się od protestanckiej. Katolicyzm istniał na długo przed protestantyzmem i nie powodu by odwoływać do niego w celu zdefiniowania własnego stanowiska. To prawda, że pozycje protestanckie niekiedy inspirowały Kościół do jaśniejszego zajęcia się określonymi kwestiami i wyłożenia swojej doktryny w sposób podkreślający sprzeczność ze stanowiskiem protestanckim. Jednakże to nie odruchowy sprzeciw wobec protestantów determinował tego rodzaju działania. Jest zjawiskiem dość niebezpiecznym, gdy taki, obcy logice doktrynalnej proces zachodzić będzie w umysłach wiernych.
Nieco inną, komplementarną perspektywę Chesterton przedstawiał w eseju “Czy humanizm jest religią”, gdzie przypisywał protestantom i innym heretykom, że wybrawszy “jedną mistyczną ideę spośród pozostających w równowadze mistycznych idei Kościoła” [4] następnie za jej pomocą walczą z innymi ideami. Takiej sytuacji co do zasady nie mieliśmy w wypadku zakwestionowanych tytułów maryjnych. Według mojej obserwacji mieliśmy jednak do czynienia z szeroko rozpowszechnionymi trudnościami z ich poprawnym rozumieniem, a w związku z tym także z akceptacją.
Bardzo mnie przekonuje spojrzenie na katolicką wiarę jako na harmonię, w której nnie ma elementu, który przeważałby jednostronnie wszystkie inne. Co nie znaczy, że nie ma elementu najważniejszego. Wskazuje na niego abp Robert Barron we wstępie do swojej niedawno przetłumaczonej na język polski książki Katolicyzm. Powołując się na kard. Newmana twierdzi on, że to Wcielenie jest najważniejszą zasadą katolicyzmu. Faktycznie Wcielenie jest wydarzeniem kluczowym dla chrześcijaństwa jako takiego, bo bez niego nie byłoby osoby Jezusa Chrystusa. Jest wydarzeniem, w którym w największym stopniu uwidacznia się nie tyle równowaga, ale właśnie harmonia katolickiej doktryny. Poczynając od tego, że Jezus jest prawdziwie Bogiem i prawdziwie człowiekiem, aż po jego Zmartwychwstanie, do którego Wcielenie prowadziło jako pierwszy krok na długiej ścieżce. W tym kontekście można rozumieć wiele rzeczy różniących katolików od większości protestantów, takich jak maryjność czy przywiązanie do obrazów, które były zakazane w Starym Testamencie dla Izraelitów (Pwt 4, 15nn).
Ta szczególna harmonia i katolickość jest moim zdaniem uosobiona właśnie w Maryi. Nic dziwnego, że Maryi przypisywano bycie niszczycielką herezji. Bardzo trudno być heretykiem, a w szczególności cokolwiek błędnego twierdzić o Jezusie, gdy Maryja samym swoim istnieniem i życiem przypomina nam o Wcieleniu oraz wszystkich jego owocach. O Jezusie jako będącym prawdziwie Bogiem, ale też prawdziwie człowiekiem. Trudno jest błędnie rozumieć Wcielenie – na przykład jako jedynie poczęcie i narodzenie się wyjątkowego człowieka lub jako narodziny Boga pozornie tylko przyjmującego człowieczeństwo – patrząc na Maryję. Jeśli bowiem nie byłaby rodzicielką Boga – co wymaga, aby Jezus był prawdziwie Bogiem i prawdziwie człowiekiem – nie byłoby uzasadnione i możliwe wywyższenie, jakiego doznała, będąc zarazem podobnie jak my, człowiekiem, daleką potomkinią Adama.
Może jednak jest pewne niebezpieczeństwo, jeśli ten akcent wagi i znaczenia troszeczkę przesuniemy z Wcielenia bezpośrednio na Maryję. Jak mogłaby ona być strażniczką prawdy o Wcieleniu, o tym, że Bóg naprawdę stał się człowiekiem, jeśli jej własne człowieczeństwo schowałoby się nam sprzed oczu? Moim zdaniem trzeba przyznać, że jest wiele dawnych tekstów mariologicznych, które trudno dziś czytać inaczej niż jako hiperbole.
W dokumencie Mater Populi fidelis nie widzę żadnego zerwania. Tytułów przypisywanych Maryi nie uznano za heretyckie, a doceniono przekaz, który próbowano nimi oddać. Moim zdaniem mamy do czynienia z próbą jaśniejszego ukazania wspomnianej wyżej harmonii, która zawsze cechowała katolicyzm. Nadzieję budzi jedno ze zdań, które padło w tym powodującym kontrowersje dokumencie. Życzę sobie i nam wszystkim, aby stało się ono hasłem dalszej działalności Dykasterii, które doprowadzi do klaryfikacji kwestii, które wielu z nas leżą na sercu: „Gdy jakieś wyrażenie wymaga licznych i nieustannych objaśnień, by nie zostało błędnie zrozumiane, nie służy wierze Ludu Bożego i staje się niestosowne”.
Grzegorz Pietrzak
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcia pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co więcej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
[1] Jacek Woroniecki OP, Pełnia Modlitwy – Pierwsze Pełne Wydanie, Warszawa 2018, od strony 207.
[2] Tamże od strony 219.
[3] “Czemu jestem katolikiem” w G. K. Chesterton, “Dla Sprawy”, Fronda PL, Warszawa 2018, od strony 91
[4] “Czy humanizm jest religią” w G. K. Chesterton, “Dla Sprawy”, Fronda PL, Warszawa 2018, str. 21
(1992), programista, od lat zainteresowany sprawami teologii, filozofii i psychologii. Szczególnie bliska jest mu etyka cnót Tomasza z Akwinu oraz kontekstualne nauki o zachowaniu.