Notatki z Reguły
2016.01.14 02:02

Notatka: o uczniach (cd. dnia trzynastego)

Na marginesie fragmentu Reguły, w którym poleca się opatowi nauczać w inny sposób mnichów o różnym charakterze: „niespokojnych”, „posłusznych” i „zbuntowanych” – można dorzucić następujące uwagi:

Święty Ojciec Benedykt pisze swoją Regułę w czasach gdy niektóre klasztory – wciąż prymat ma Wschód – wyglądają jak miasta, pełne ludzi najróżniejszego wieku. Sam wspomina o dzieciach, więc i klasztory Benedyktowe mogły być od początku zamieszkiwane przez osoby w bardzo różnych etapach rozwoju. Trzeba by i o tym pamiętać, kiedy próbujemy domyślać się kogo Autor Reguły miał na myśli sygnalizując odrębne problemy charakterologiczne.

Jednak o wiele ważniejsza od prób czytania tekstu poprzez kontekst historyczny jest lektura szukająca głębszych antropologicznych czy psychologicznych racji dla zinterpretowania zdroworozsądkowego przypomnienia „formuły apostolskiej” przez Regułę. Poszukiwania te mogą iść dwiema drogami, aby zresztą na końcu zbiec się w czymś jednym.

Pierwsza droga to próba powiązania typologii Benedyktowej z powtarzającą się w dziedzictwie filozoficznym „trójcą” ludzkich dyspozycji: do bycia spokojnym obywatelem, do bycia rzutkim rycerzem, do bycia wnikliwym myślicielem. Nawet jeśli nie uwierzymy Platonowi w jego podpowiedź, że chodzi tu o różnice losów zdeterminowane jakby od początku – pozostaje faktem, że wychowawca w mieszaninie osobowości ucznia dostrzeże na ogół jeden z tych tonów jako wzbijający się ponad inne i inne organizujący wokół siebie. Oznaczałoby to, że trzy typy zamarkowane przez Regułę to niekoniecznie po prostu dwóch ludzi złych i jeden dobry – lecz trzy główne typy ludzkie, z których jeden („spokojni, posłuszni, cisi”) wydaje się jakby urodzony dla „rolniczej” cywilizacji benedyktyńskiej, podczas gdy pozostałe nie są z niej wykluczone a priori, lecz z zasady prezentują się jako mniej harmonijnie pasujące (będą to zapewne tzw. trudne powołania). W świetle Reguły jest zresztą jasne, ze postępowanie nauczycielskie opata nie ma zmierzać do szybkiej selekcji „najlepszych” (najbardziej pasujących do podstawowej ramy), lecz należytego zadbania o każdego.

Jest też inna droga, by zrozumieć o co chodzi w typologii Benedyktowej: oparta na przekonaniu, ze tam gdzie powstaje relacja nauczania tam zawsze kontakt osób nawiązuje się między tym, co w jednym jest dojrzałością rodzicielską, a w drugim – dziecięctwem. Dziecięctwem nazywa się tu prostotę złączoną z szukaniem autorytetu – a coś takiego jest nie tyle określoną liczbą lat, ile pewną warstwą, która zapewne we wczesnych latach życia bywa warstwą nośną całego rozwoju; potem pozostaje gdzieś między innymi warstwami, czasami się uaktywnia w relacjach z osobami, wobec których jesteśmy znowu gotowi otworzyć się jako na autorytet. Tak czy inaczej, efekty są różne w zależności od tego czy do dziecka uzyskuje dostęp autorytet będący „czarodziejem” (wprowadzającym w krainy wyobraźni, przeżyć), „ojcem” (rozwijającym zmysł społeczny, odpowiedzialność za innych) czy „ekspertem” (ćwiczącym w analizie i rozumieniu rzeczywistości).

W domu mniszym autorytetem są „ojcowie” – i dlatego najlepiej czują się tam „dzieci posłuszne”, a także najlepiej z nimi czują się klasztorne autorytety. Nie usuwa to wszystkich trudności wychowawczych, ale wiele z nich znosi na wstępie. Inaczej gdy „ojciec” musi radzić sobie z „dziećmi” szukającymi „czarodzieja’ czy „eksperta”: prędzej czy później relacja powinna się ustabilizować na kanale nadawczo-odbiorczym „ojciec-posłuszne dziecko”. To na tej częstotliwości osobowościowej bezpiecznie trwa  komunikacja, dzięki której opat i delegowani przezeń starsi mnisi przynoszą „młodemu” pokarm duchowy niezbędny do jego dojrzewania, czyli „postępowania w dobrym”. Dopóki jednak „młody” szuka nie ojca, lecz eksperta czy maga i tak traktuje ojca duchowego, zawsze okazuje się bądź „niespokojny”, bądź „krnąbrny”.

Docierając do obiecanego na początku zejścia się obu wątków naszej interpretacji, można by wyrazić podejrzenie, że jeśli istnieją – a istnieją przecież – takie powołania mnisze, które w klasztorze benedyktyńskim są odczuwane jako „idealne”, to są to takie powołania nadprzyrodzone, które objęły osoby szukające nie głośnych zderzeń w walce i nie błyskotliwej analizy naukowej, lecz pracy przy tym, co potrzebuje oddania, wierności i stałości, a w relacjach wewnątrz domu przyjmuje posłuszeństwo jako coś naturalnego. Wtedy to ktoś jest „urodzonym benedyktynem”. Rzecz jednak w tym, że – o ile się nie mylimy – powołanie nadprzyrodzone nie zawsze sprowadza do klasztoru jedynie takie „ideały”, przynajmniej w pierwszym etapie najłatwiejsze do przyjęcia i formowania. Stukają do furty także ci, których Pan Bóg przyprowadził tam z „niepokojem” bojowników i „krnąbrnością” myślicieli. Są to powołania niełatwe i dla wspólnoty, i dla samych powołanych. Tajemnicze napięcie między autentycznym powołaniem i problematycznym dla niego charakterem nie zawsze rozwiąże się przez jego przezwyciężenie świętością heroiczną; czasami ceną za realizację takiego powołania będzie zaakceptowane przez wszystkich umiejscowienie go nie w centrum wspólnoty, lecz gdzieś na jej orbicie, czasami już zewnętrznej wobec claustrum. Roztropność nieraz prowadzi tu do rozwiązań, wewnętrznych czy zewnętrznych, które stają się dla wspólnoty dodatkowym błogosławieństwem, zamiast niepotrzebną udręką. Zagrożeniem, które bywa zupełnie realne, jest natomiast uleganie czarowi oryginalności wybitnych jednostek o tak skomplikowanej sytuacji – tak że to one zaczynają nadawać ton i ideał; prawdziwą katastrofą staje się zaś sytuacja gdy uwiedzenie tym czarem prowadzi do wynoszenie takich „wielkich organizatorów” lub „wybitnych uczonych” na urzędy decydujące o charakterze klasztoru.

 

PM 

 

Wszystkie Notatki z Reguły  

 

 

 


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.