Kiedy przywódcy wielkich instytucji, wśród nich i redaktorzy koncernów medialnych uznają, iż najlepiej określa ich przymiotnik „niezależny” – wiedz, że coś się dzieje: niezależność stała się jakby cnotą samą w sobie. Cnotą najwidoczniej tak niewymowną, że zamiast ją określać pozytywnie pozostało jej zaprzeczać owemu samemu złu: zależności.
Zależność to jeden ze składników naturalnej kondycji stworzenia, także człowieka. Człowiek jest z natury zależny – od Boga (w istnieniu), od środowiska przyrodniczego (w swej cielesności), od rodziców (w swym człowieczeństwie) i środowiska społecznego (w swej kulturze). Zauważona przez starożytnych zasada całości („każda część jest podporządkowana całości”) oznacza między innymi to, że tylko „bóg lub bestia” może żyć, nawet dobrze i szczęśliwie żyć, bez więzi społecznych: całkowicie niezależnie.
Owszem, był także wśród starożytnych znany ideał życia „niezależnego”: autarkia. Ten ideał stoicki pachnie smakowicie na odległość – a z bliska okazuje się samotnością w lęku o spełnienie choćby minimalnych własnych planów, w metodycznej walce o to, by się nie dać pociągnąć bliskim ludziom i rzeczom; raczej popełnić samobójstwo, niż niezgrabnie się rozkraczyć.
Wiedział zaś Arystoteles, że normalne życie porządnego człowieka prowadzi go nawet i do owego „rozkraczania” – choć może niekoniecznie niezgrabnego – między swoim bezpieczeństwem i ochroną „swoich”; między osobistym rozwojem i publiczną służbą. Pełno w tym życiu zależności, których wyrzeczenie jest komfortem łotrowskim.
Jednak również w świecie, który rozumiał i szanował owe przyrodzone zależności człowieka, niezależność nie była jedynie pokusą. Nie była też cnotą samą w sobie. Ogłoszenie kogoś lub czegoś „niezależnym” mogło być i zwykle było rzuceniem rękawicą w twarz mocarzom i mocarstwom – równało się jednak proklamowaniu jakiejś innej zależności, innych zobowiązań i lojalności. Tak było i przy „deklaracjach niepodległości”, i nawet zupełnie niedawno w przypadku pewnego „niezależnego samorządnego związku zawodowego”.
Proklamowano niezależność od tego lub owego – lecz nie niezależność po prostu i od wszystkiego.
Dzisiaj ten konkretny gest „niezależności od…” nie przelicytuje swego znacznie młodszego krewnego: niezależności jako sposobu bycia.
Niezależny publicysta, niezależny ekspert, niezależny teolog, niezależny kościół, niezależny teatr, niezależna etyka, niezależny doradca, niezależny kandydat – to mimo wszystko ciągle mało: zawsze domyślamy się, jaki konkretnie typ zależności jest tu zaprzeczany. Nie wiemy tylko „po co?” to zaprzeczenie powstaje.
Źródła aktualnego postromantycznego kultu „niezależności” zdają się być niekiedy przynajmniej zrozumiałe, jeśli nie usprawiedliwione: jest to przecież często reakcja na zależności narzucane przez kolektywizm i totalitaryzm lub zależności monstrualnie redefiniowane przez współczesny liberalizm. Tu mieści się fenomen „niezależności” anarcho-konserwatywnej czy liberalno-konserwatywnej. Jednak w walce z – prawdziwym lub urojonym - „socjalizmem” praktykuje się tam wrogość także do elementarnego systemu zależności społecznych. Powtarzając zdanie, że „takie coś jak społeczeństwo nie istnieje”, nasi „partyzanci wolności” zbliżają się do poglądu, że warunkiem wszelkiej zależności jest uprzednie zawarcie kontraktu.
Przy całym zrozumieniu dla tła obecnej gloryfikacji „niezależności” – trzeba rzec, że jest to demon wpędzający dzisiaj dusze do piekieł o różnych nazwach i wielu kręgach. Pierwszy z nich jest mocno zaludniony indywiduami kultywującymi praktyczny solipsyzm swojego istnienia, swojego domu i zwłaszcza swoich zarobków. Za to w kręgu najwyższym przechadzają się ci wciąż dość nieliczni „niezależni myśliciele”, którym udało się uniezależnić swój umysł od rzeczywistości, a swoją opinię od siebie samych.
Kto wie czy prawdziwym spełnieniem ideału absolutnej niezależności nie jest ów Bohater Niezależny, postać z gier fabularnych: nie poruszy go żaden ze zwykłych graczy – za to jest on całkowicie podległy niewidzialnemu Mistrzowi Gry.
Paweł Milcarek
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.