Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
8 kwietnia 2024 r. Dykasteria Nauki Wiary (przed marcem 2022 nazywana „Kongregacją Nauki Wiary”) wydała deklarację Dignitas infinita (Nieskończona godność) poświęconą zagadnieniu godności człowieka. Dokument dotyczy kwestii antropologicznych i etycznych będących przedmiotem gorącego sporu a także dramatycznych decyzji: Jaka jest wartość ludzkiego życia? Gdzie kończy się wolność dysponowania własną osobą? Kto i kiedy ma prawo odebrać człowiekowi życie lub zdrowie? Gdy tylko słyszymy te pytania natychmiast zdajemy sobie sprawę o jakie konkretne sprawy może chodzić: kara śmierci, aborcja, eutanazja, zmiany tożsamości płciowej. Dokument ten wypowiada się na te tematy i dodaje jeszcze kolejne: nędza, wojna, migracje, handel ludźmi, wykorzystywanie seksualne, przemoc wobec kobiet, surogactwo, wykluczenie niepełnosprawnych, teoria gender (sic!) i przemoc cyfrowa.
Dignitas infinita ma dość klarowną strukturę. Dokument składa się z wprowadzenia, zarysu rozwoju idei godności człowieka, przypomnienia podstaw katolickiego nauczania w tej materii, objaśnienia znaczenia pojęcia godności ludzkiej dla praw i obowiązków człowieka, oraz przeglądu najbardziej rażących współczesnych naruszeń godności człowieka.
Lekturze oficjalnego kościelnego dokumentu poświęconego tym zagadnieniom i wydanego za pontyfikatu Ojca Świętego Franciszka nieuchronnie towarzyszy jednak pewne ambiwalentne uczucie. Z jednej strony, dla wielu z tych spraw Kościół posiada jednoznaczną i – z punktu widzenia dominujących współcześnie światopoglądów i ideologii – wysoce kontrowersyjną doktrynę. Aborcja, eutanazja oraz różne formy bioinżynierii były wielokrotnie potępiane przez Kościół, w tym również przez papieża Franciszka. Z drugiej strony, dotychczasowe wypowiedzi papieża Franciszka na tematy blisko powiązane z przedmiotem tego dokumentu – jak homoseksualizm czy kara śmierci – wskazują, że Ojciec Święty chciałby co najmniej zmiany rozłożenia akcentów w faktycznym traktowaniu tych zjawisk przez Kościół. W tym kontekście warto zdać sobie sprawę, że kwestia godności ludzkiej jest polem, na którym doktrynalni progresiści testują możliwość zbliżenia lub jakiejś nie wrogiej rozgrywki z ideologiami współczesności już od dłuższego czasu. Wskazuje na to recepcja takich dokumentów jak Fratelli tutti (do którego Dignitas infinita wprost nawiązuje) czy choćby deklaracji Soboru Watykańskiego II o wolności religijnej Dignitatis humanae.
W rezultacie czytając Dignitas infinita, jeśli zdajemy sobie jasno sprawę ze wspomnianego kontekstu, chcąc nie chcąc spodziewamy się, z jednej strony, przedstawienia i racjonalnej obrony katolickiego stanowiska w tych sprawach, a z drugiej zaś prób jego zmiany. Mówiąc inaczej, świadomy katolik czytając ten dokument po raz kolejny będzie wstrzymywał oddech w oczekiwaniu na jakąś doktrynalną „niespodziankę” wplecioną w potok gładkich i słusznych słów prezentujących nauczanie Kościoła. Szkoda, że obecny pontyfikat nas do tego przyzwyczaił.
Rzeczywiście, Dignitas infinita robi obie z tych rzeczy na raz. Z jednej strony przypomina katolicką naukę na temat godności ludzkiej w ogólności oraz na temat kilku zagadnień szczegółowych (aborcja, eutanazja, etyka płci), a jednocześnie podejmuje próbę przekształcenia stanowiska Kościoła. Przez przekształcanie stanowiska Kościoła rozumiem zarówno bezpośrednią zmianę treści nauczania na sprzeczną z tradycyjną doktryną w sprawach szczegółowych (przede wszystkim na temat etyki wojny oraz kary śmierci), jak i zmianę sposobu prezentacji stanowiska w taki sposób, aby sygnalizować chęć wygaszenia szerokiego frontu sporu z ideologiami współczesności, które w istocie są wrogie Kościołowi.
Należy przy tym podkreślić, że Dignitas infinita jest ewidentnie jednym z mniej „wywrotowych” dokumentów wydanych za obecnego pontyfikatu. Nie stanowi on tak wygodnej podstawy dla unieszkodliwiania magisterium jak np. wydana przez tę samą dykasterię deklaracja Fiducia supplicans (sankcjonująca obyczaj błogosławienia par jednopłciowych)czy akt dyscyplinarnego gwałtu wobec tradycji liturgicznej popartego pozornym uzasadnieniem jakim jest motu proprio Traditionis custodes. Bliżej mu do takich dokumentów jak encyklika Laudato si’, której trudno zarzucić odejście od wcześniejszego nauczania, nawet jeśli jej tematyka (ekologia) oraz styl własny Ojca Świętego mogą skłaniać niektórych interpretatorów do przeciwstawiania jej wcześniejszemu nauczaniu w tych sprawach. Nie zmienia to faktu, że, jak wspomniałem, w kilku szczegółowych sprawach Dignitas infinita wydaje się podważać tradycyjne nauczanie Kościoła.
Przyjrzymy się bliżej wybranym aspektom Dignitas infinita, aby lepiej uzasadnić tę ogólną ocenę.
Przede wszystkim sam tytuł. Wrażliwe ucho antymodernisty usłyszy w nim antropocentryzm i źle pojęty, w gruncie rzeczy antykatolicki humanizm. Wprawdzie matematyka poucza nas, że nieskończoność nieskończoności nierówna, ale ciężko uniknąć nasuwającego się wniosku, że skoro człowiekowi przysługuje godność nieskończona, to być może jest ona w stanie zagrozić najwyższej, nieskończonej godności samego Boga. Samo wyrażenie „godność nieskończona” nie jest jednak inwencją obecnej Dykasterii. Użył go św. Jan Paweł II podczas rozważania na Anioł Pański w Osnabrück 16 listopada 1980. Powiedział wtedy: „Bóg okazał nam w Jezusie Chrystusie, w sposób niemożliwy do przewyższenia, jak kocha każdego człowieka i tym samym obdarza go nieskończoną godnością” (unendliche Würde, dignità infinita). W prezentacji Dignitas infinita kard. Fernandez objaśnia, że „nieskończony” charakter godności jest rozumiany jako niemożliwość ograniczenia godności przez żadne zewnętrzne okoliczności, w których osoba nią obdarzona może się znaleźć. Ponadto, Dinignitas infinita, podobnie jak św. Jan Paweł II, zwraca uwagę na to, że nieskończony charakter godności wynika z nieskończonej miłości, jaką Bóg obdarza człowieka w Chrystusie. A więc, że godność ta nie przynależy człowiekowi z natury, a dzięki łasce Boga, który zechciał połączyć, bez zmieszania, Swoją naturę z naturą ludzką w osobie Jezusa Chrystusa. Prowadzi to do wniosku, że nieskończona godność ludzka, choć w pewnym sensie niezbywalna, przysługuje mu dzięki partycypacji w Bożej doskonałości.
Jak widzimy Dignitas infinita, już w swoim tytule, zawiera głęboką i prawdziwą myśl oraz dostarcza środków niezbędnych do tego, aby czytelnik mógł, po pewnej refleksji, zrozumieć ją w pełni. A jednak – i na tym polega ta charakterystyczna ambiwalencja tego i innych dokumentów wychodzących za obecnego pontyfikatu – zawiera też i elementy sugerujące inne odczytanie, które mniej czujnego czytelnika mogą pchnąć w zgoła innym kierunku.
Na przykład zaraz na wstępie znajdujemy dość zaskakujące stwierdzenie, że głoszona przez Kościół niezbywalna i – jak zostaje podkreślone w dokumencie – ontologiczna (a więc fundamentalna i głębsza niż li tylko społeczna czy psychologiczna) godność człowieka, „została autorytatywnie potwierdzona w Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka, wydanej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 10 grudnia 1948 r.” (Dignitas infinita, nr 2). Deklaracja z 1948 r. jest niewątpliwie ważnym dokumentem, wolnym – głównie z racji epoki, w której powstała – od błędów nowszych dokumentów ONZ, takich jak uznanie dostępu do bezpiecznej aborcji za prawo człowieka w deklaracji Komitetu ONZ do Spraw Walki ze Wszelkimi Formami Dyskryminacji przeciwko Kobietom. Swoją drogą, wydaje się, że autorzy Dignitas infinita powinni bardziej powściągliwie obdarzać autorytetem w sprawie godności człowieka instytucję, o której wiadomo, że całkiem niedawno zaliczyła do praw człowieka aborcję inkryminowaną przez Dignitas infinita jako jedno z najpoważniejszych wykroczeń przeciwko tejże godności (Dignitas infinita, nr. 47).
Wracając jednak do mojej głównej myśli, zastanawiam się, w jakim sensie Dignitas infinita uznaje Deklarację ONZ za „autorytatywną”. Gdy ONZ wydawało swoją Deklarację, nie była ona źródłem prawa międzynarodowego, a jedynie rezolucją bez szczególnej mocy wiążącej. Ponadto, nawet gdyby miała już wówczas status prawa (choćby zwyczajowego), to wciąż pozostaje pytanie czy Kościół powinien w swoich oficjalnych dokumentach dotyczących własnego nauczania, którego głoszenie co do zasady ma charakter urzędowy, a Papieżowi głoszącemu je ex cathedra przysługuje ostateczny i nieomylny autorytet w sprawie wiary i moralności, tak łatwo rozpoznawać „autorytatywność” świeckich rozstrzygnięć. Oczywiście, zapewne literalny sens sformułowania z Dignitas infinita sprowadza się do tego, że Dykasteria docenia znaczenie Deklaracji z 1948 r., chce okazać swoją dobrą wolę wobec tego świeckiego osiągnięcia, a także – być może – rejestruje fakt, że z czasem Deklaracja Praw Człowieka stała się podstawą międzynarodowego porządku prawnego (którego stabilność i obowiązywanie, nota bene, też nie jest czymś oczywistym). Niemniej twierdzę, że świadomie lub nie, powołanie się w deklaracji Dykasterii Nauki Wiary na Deklarację Praw Człowieka jako „autorytatywne” potwierdzenie prawd będących też przedmiotem nauczania Kościoła, zaburza hierarchię istotności dokumentów, która powinna obowiązywać Dykasterię Nauki Wiary.
Kościół jest instytucją teologiczno-polityczną ponieważ realizuje politykę Królestwa Bożego. Wszystkie akty Kościoła, w tym akty nauczania i wyjaśniania, służą ostatecznie tej sprawie. Kościół ma w tej materii monopol i supremację: żadna inna instytucja, religijna czy świecka, nie posiada takiej władzy i nie może prowadzić tej polityki, chyba, że w tym sensie, że stanowi ona – ta instytucja – narzędzie Kościoła. Rozpoznanie rangi takich dokumentów jak Deklaracja Praw Człowieka powinno odzwierciedlać tę asymetrię autorytetu między Kościołem a światem.
Ktoś powie być może, że się dzielę włos na czworo. Być może będzie również skłonny zbagatelizować fakt, że w Dignitas infinita wprost stwierdza się (nr. 2), że dokument ten powstał jako odpowiedź Kościoła na 75. rocznicę ogłoszenia oenzetowskiej Deklaracji Praw Człowieka. Wydaje mi się, że Dykasteria powinna zostawić obchody tej rocznicy ONZ, a zamiast tego wspomnieć o wywyższeniu ludzkiej natury w kontekście przeniesionej na dzień ogłoszenia Dignitas infinita uroczystości Zwiastowania Pańskiego. Zgadzam się, że braku takiego wspomnienia i skupienie się na roli ONZ nie należy przeceniać, zwłaszcza, że w dokumencie znajdziemy kilka cennych sprostowań błędów dotyczących rozumienia praw i godności człowieka, w tym tych towarzyszących działalności ONZ. Niemniej będę się upierał, że wspomniane mankamenty dokumentu zachęcają do interpretacji, która zmierza w stronę przeciwną niż ortodoksyjna i zdrowa katolicka interpretacja pojęcia godności, którą przecież też znajdziemy w Dignitas infinita.
Niestety, znajdziemy też w nim fragmenty bardzo trudne do pogodzenia z tradycyjnym nauczaniem. Dotyczą one bezwzględnego potępienia, jako inherentnie niezgodnych z godnością ludzką, kary śmierci oraz wojny. Ewolucja, bez rewolucji, nauczania w tej pierwszej sprawie została zwięźle i wyczerpująco opisana na naszych łamach przez Michała Barcikowskiego. Mówiąc krótko: jest nieprawdą, czy też było nieprawdą przed pontyfikatem papieża Franciszka, aby z ust osób sprawujących magisterium w Kościele padło jednoznaczne potępienie kary śmierci per se. Wręcz przeciwnie. Tradycyjne stanowisko dotyczące godności ludzkiej w kontekście kary śmierci było co najmniej do pogodzenia z opinią wyrażoną przez św. Tomasza w Sumie Teologii:
… człowiek grzesząc odchodzi od porządku rozumu; tym samym odchodzi on od godności ludzkiej w takim stopniu, w jakim z natury wolny i istniejący dla samego siebie popada niejako w niewolę właściwą zwierzętom (...) A zatem, choć jest czynem z istoty złym zabicie człowieka postępującego stosownie do swojej godności, niemniej może być dobre zabicie grzesznika, tak jak zabicie zwierzęcia, skoro, jak powiada Filozof w Polityce, zły człowiek gorszy jest od zwierzęcia i wyrządza więcej zła. (S. th. II-II, q. 64, a. 2).
Tymczasem to tradycyjne stanowisko teologiczne jest po prostu sprzeczne z jednoznacznym potępieniem kary śmierci, która zostaje umieszczona w Dignitas infinita (nr. 34) obok aborcji czy handlu ludźmi. Rzecz jasna, zdanie św. Tomasza to jedynie opinia teologiczna, choć wyrażona przez doktora Kościoła. Czytelnika zainteresowanego odzwierciedleniem tej opinii w nauczaniu i dokumentach Kościoła odsyłam jeszcze raz do tekstu Michała Barcikowskiego. Oczywiście, św. Tomasz roztropnie mówi, że zabicie grzesznika może być dobre, a nie, że jest (zawsze) dobre. Ponadto bardzo świadomie mówi o popadnięciu niejako w niewolę właściwą zwierzętom, a nie o literalnym zezwierzęceniu, które całkowicie odbiera godność. Grzesznik nosi w sobie obraz Boga, choć podobieństwo jest zatarte. Tradycyjne nauczanie nie jest, wbrew temu, co być może niektórzy skłonni byliby sugerować, ideologią czasów powszechnej akceptacji przemocy, którą to ideologię dziś mogą wyznawać tylko psychopaci. Nie: Bóg nie chce śmierci grzesznika, jeśli możliwa do uniknięcia bez uszczerbku dla sprawiedliwości. Chodzi jedynie o to, jak formułujemy zasady moralne: czy zrywamy z dotychczasowym nauczaniem czyniąc z pozbawienia życia winnego czyn wewnętrznie zły, czy też, chcąc uniknąć zabijania winnych tak długo jak się da, dopuszczamy taką możliwość w pewnych, być może rzadkich, sytuacjach jako sprawiedliwą.
Uprzedzając pojawiający się często w tym kontekście zarzut: wyrażone tu stanowisko nie poddaje się argumentacji opartej na analogii z aborcją. Argument ten sprowadza się do stwierdzenia, że skoro relatywizujemy zakaz zabijania przez dopuszczenie kary śmierci, to nie możemy powoływać się na bezwzględność normy moralnej zakazującej zabijania nienarodzonych. Owszem, są określone warunki, które, gdy są spełnione, pozwalają bez zaciągania winy zabić człowieka. Tradycyjne nauczenie w sprawie kary śmierci (czy wojny) definiuje takie warunki. Rzecz tym, że do istoty aborcji należy, że te warunki te w jej przypadku nie mogą zostać spełnione. Pamiętajmy, że zgodnie z wypowiedzią Piusa XII, „jeśli na przykład ratowanie życia przyszłej matki, niezależnie od tego, że jest ona w stanie ciąży, wymagałoby pilnie operacji chirurgicznej czy innego zabiegu terapeutycznego, który miałby jako uboczny skutek, bynajmniej nie chciany ani nie zamierzony, jednak nieunikniony, śmierć płodu, to takiego aktu nie można by nazwać bezpośrednim zamachem na niewinne życie”. Dlatego Kongregacja Nauki wiary w 2009 r. w ogóle nie uznała takiego przypadku za aborcję.
Wszystko to prowadzi do wniosku, że wedle tradycyjnego stanowiska nie zachodzi (rzekomi przeoczona przez tradycję) analogia między karą śmierci a aborcją. Można próbować ją odtworzyć tylko postulując włączenie pewnych okoliczności (np. choroba dziecka, gwałt, zdrowie psychiczne matki) do tychże warunków. Należy jednak pamiętać, że włączenie tych okoliczności nie jest częścią tradycyjnego nauczania w sprawie kary śmierci oraz wartości ludzkiego życia w ogóle. Dlatego wszelkie próby przyłapania tradycyjnego nauczania Kościoła na niekonsekwencji są po prostu z gruntu nieskuteczne. Jeśli ktoś rozumiał obiektywny charakter prawa moralnego w ten sposób, że pozbawienie życia człowieka, niezależnie od jego stanu i okoliczności w jakich się on postawił, jest niedozwolone, to znaczy, że tę rozumiał obiektywność rozumiał źle.
Podobnie jest z wojną. Jest rzeczą oczywistą, że wojna niesie z sobą w sposób nieuchronny przemoc, a niejednokrotnie i gwałt, które sprzeciwiają się godności ludzkiej. Pod tym względem czasy dzisiejsze nie różnią się od wieków poprzednich. A jednak wypracowana w tychże wiekach doktryna wojny sprawiedliwej zostaje w Dignitas infinita podważona. Wprawdzie przypomina się o prawie do samoobrony, ale za chwilę ta trzeźwa uwaga zostaje zrównoważona cytatem z papieża Franciszka: „Nie możemy dłużej myśleć o wojnie jako rozwiązaniu, ponieważ związane z nią ryzyko jest zawsze większe od ewentualnych strat. W świetle tego, jest dziś bardzo trudno powoływać się na racjonalne kryteria opracowane w poprzednich wiekach i mówić o możliwości «wojny sprawiedliwej»” (Dignitas infinita, nr 39). Doktryna, która została opracowana właśnie po to, aby zaspokoić słuszne pragnienie natury ludzkiej do odnalezienia się w nieludzkich, z ludzkiej winy, warunkach wojny, zostaje tutaj odwołana.
Trudno powiedzieć, co Dignitas infinita oferuje w zamian ludziom toczącym wojnę obronną przed zniewoleniem i podeptaniem własnej godności. Być może zostawia im się prawo do obrony, ale jednocześnie obarcza ich sumienie świadomością, że robią coś złego, choć koniecznego. Wtedy jednak mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której katolicka doktryna moralna jasno wskazująca kierunek wyjścia z trudnego moralnie położenia zostałaby zastąpiona tragiczną wizją, w której człowiek jest skazany na czynienie zła. Dodajmy jeszcze, że trudno nie czytać potępienia wojny w tym dokumencie w kontekście niedawnych wypowiedzi papieża Franciszka na temat wojny na Ukrainie, w których to wzywał Ukraińców (nie Rosjan) do wywieszenia białej flagi i przyjęcia rozejmu. Nie jest winą Papieża Franciszka, że Władimir Putin również deklaruje umiłowanie pokoju i przywiązanie do hasła „nigdy więcej wojny” (przywoływanego w Dignitas infnita). Jednak twierdzę, że bez doktryny wojny sprawiedliwej trudno odróżnić cytowane przed chwilą słowa Papieża od przemocowej propagandy sprawców wojny.
Podsumowując, Dignitas Infinita dostarcza bardzo potrzebnego dziś przypomnienia zdrowej katolickiej nauki na temat natury ludzkiej i płynącej z niej wymagań etycznych, ale zarazem, obok tej nauki, zawiera również treści, które z tradycyjnym katolickim nauczaniem pogodzić jest bardzo trudno. Wydaje mi się też, że dokument w nieumiejętny, tj. osłabiający stanowisko Kościoła sposób, nawiązuje dialog ze współczesnymi poglądami na naturę i prawa człowieka. Pod tym względem Dignitas infinita ten stanowi kolejny, choć nie najbardziej dobitny, przykład osłabiania i unieszkodliwiania Magisterium, który śledziliśmy na naszych łamach już wielokrotnie (np. tu, tu, tu i tu). Naprawdę szkoda, bo tracą na tym te cenne prawdy, które skądinąd znajdziemy w nowej deklaracji Dykasterii Nauki Wiary.
Paweł Grad
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.