19. kwietnia 19. sierpnia 19. grudnia
Rozdział 63. O kolejności miejsc we wspólnocie
Niech zatem młodsi starszych szanują, a starsi niechaj kochają młodszych. Zwracając się do drugiego, nikomu nie wolno posłużyć się samym tylko imieniem, lecz starsi powinni mówić do młodszych „bracia”, młodsi zaś do starszych nonni, co oznacza „czcigodni ojcowie”. Opata natomiast, ponieważ wiara widzi w nim zastępcę Chrystusa, należy nazywać panem i opatem [dominus i abbas], nie jakoby on tego dla siebie żądał, lecz jako wyraz czci i miłości dla Chrystusa. Opat też sam musi o tym pamiętać i tak postępować, by okazać się godnym tej czci. Gdziekolwiek by się bracia spotkali, niechaj młodszy prosi starszego o błogosławieństwo. Jeśli starszy przechodzi, młodszy powinien wstać i ustąpić mu miejsca siedzącego. Nie godzi się też młodszemu usiąść ponownie, zanim go starszy nie zaprosi. W ten sposób wypełniamy zalecenie Pisma Świętego: W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie (Rz 12,10). Mali chłopcy i młodsi niech w oratorium i przy stole zajmują swoje miejsca w porządku. Na zewnątrz zaś, gdziekolwiek by się znaleźli, należy ich pilnować i utrzymywać w karności, aż dojdą do wieku dojrzałości umysłowej.
Życie benedyktyńskie ma wymiar inkarnacyjny i sakramentalny – święty Benedykt pragnął, by mnisi poprzez to, co widzialne, wstępowali ku temu, co niewidzialne. Życie benedyktyńskie w jego najdrobniejszych szczegółach, odnosi się do ekonomii Wcielenia, o której śpiewamy w prefacji na uroczystość Bożego Narodzenia i podczas Mszy o Najświętszym Sakramencie.
Albowiem przez tajemnicę wcielonego Słowa zajaśniał oczom naszej duszy nowy blask Twojej światłości, abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych.
Każdy członek wspólnoty, czy to młody czy stary, jest ikoną Chrystusa. Szacunek okazywany bratu dociera do samego Chrystusa, zgodnie ze słowami świętego Jana Damasceńskiego: „Cześć oddana obrazowi przechodzi na jego prototyp”. Cześć dla Chrystusa przekłada się tym samym na szacunek, który charakteryzuje nasze relacje z innymi. Bez szacunku i miłości - święty Benedykt mówi o czci i miłości - nasze wspólne życie popadłoby w prostactwo, ordynarność i nonszalancję, które tak się rozprzestrzeniły we współczesnym świecie.
Gdy zwracamy się do siebie „bracie”, podkreślamy naszą wzajemną relację, która dzięki łasce łączy synów jednego Ojca. Kto uznaje swojego brata, wyraża tym samym cześć dla Ojca. Za praktyką nazywania siebie nawzajem braćmi, stoi nauczanie św. Pawła: „A ponieważ jesteście synami, posłał Bóg Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze” (Ga 4,6). Mówimy o sobie „bracia”, bowiem mieszkający w nas Duch Święty skłania nas, by do Boga zwracać się „Ojcze”. Święty Benedykt nadaje tytuł „brata” młodszym członkom wspólnoty. Wyraża on miłość i szacunek, jest znakiem więzów łączących nas z Chrystusem poprzez osobę opata i poprzez tych, którzy mają udział w jego ojcowskiej władzy, zaś przez Chrystusa, z Ojcem. Zgodnie z tym, co jest zapisane w naszych statutach, tytuł „brata” otrzymują u nas wszyscy nowicjusze, nawet ci, którzy są już kapłanami.
Tytuł „Wielebny Ojciec”, tradycyjnie nadawany starszym we wspólnocie, jest znakiem uznania ich udziału w duchowym ojcostwie opata oraz ich roli jako pośredników w przekazywaniu ojcowskiej miłości i życia dla wspólnoty. Klasztor bez ojców nie może przetrwać. W tradycji monastycznej łaska duchowej płodności była zawsze istotna. Tam, gdzie łaska ta jest traktowana obojętnie lub z niedostatecznym szacunkiem, zaczyna dominować duchowa bezpłodność. Według naszych statutów także mistrz nowicjatu powinien być nazywany ojcem przez wszystkich, którzy są lub byli pod jego opieką. Taki sam tytuł przysługuje szafarzowi. Wszyscy pozostali mnisi po ślubach czasowych noszą tytuł „Dom”.
Przez wiele wieków po świętym Benedykcie, zgodnie z nakazem Reguły, do starszych mnichów w łacińskich klasztorach zwracano się nonni. Łacińskie słowo Nonnus byłoby odpowiednikiem greckiego καλόγερος, oznaczającego dobrego czy pięknego starca i będącego tradycyjnym określeniem mnicha. Bernard z Monte Cassino, pisząc w XIII wieku, używał właśnie określenia Nonnus (Nonnus Remigius, Nonnus Iacobus). Określenie to nadal używane jest przez cystersów, choć jedynie w łacińskiej formule ogłoszenia śmierci mnicha. Starożytny tytuł Nonnus został zastąpiony przez czarnych mnichów i kartuzów słowem Domnus. Opat Oswald Hunter-Blair uważał w ogóle, że łacińskie słowo Domnus jest po prostu nowszą formą słowa Nonnus. Określenie „Dom”, które obecnie niektórzy odrzucają jako zbyt sztywne i anachroniczne, ma tę zaletę, że zawiera w sobie ów ton przepełnionego miłością szacunku, o którym święty Benedykt napisał w rozdziale 63.
Gdy Dom Damasus Winzen zakładał w roku 1951 klasztor Mount Saviour, chciał, by zgodnie z Regułą, wszyscy mnisi po ślubach wieczystych, nawet ci, którzy nie byli księżmi, byli nazywani ojcami. Rozwiązanie to nawiązywało też do monastycyzmu wschodniego, w którym takie tytułowanie jest praktykowane. Po kilku latach mnisi z Mount Saviour zdecydowali się jednak porzucić ów zwyczaj, ponieważ wprowadzał on zamieszanie wśród odwiedzających klasztor świeckich, przyzwyczajonych, by ojcami nazywać jedynie księży.
Można by pomyśleć o pójściu w ślady Dom Damasusa Winzena, gdyby nie to, że tu w Irlandii, podobnie jak w Ameryce, od ponad stu lat księża diecezjalni są przez wiernych tytułowani ojcami. Gdybyśmy dokładnie zastosowali się do tego, by każdy mnich po ślubach nosił tytuł ojca, jak zalecał to święty Benedykt, musielibyśmy na każdym kroku tłumaczyć odwiedzającym nas gościom, skąd wziął się taki dziwny dla nich zwyczaj. Dlatego przyjęło się u nas określenie „Dom”. Oznacza ono szacunek, cześć i miłość. Jednocześnie nie sugeruje, że mnich, który nie jest kapłanem, jest pod jakimś względem niepełnowartościowy. Tytuł ten jest wyrazem wspólnej łaski monastycznej, która jednoczy wszystkich członków naszej wspólnoty, którzy złożyli śluby, w miłości, odpowiedzialności za siebie nawzajem, we wzajemnym szacunku i czystym przywiązaniu.
W naszych statutach zawarte są zasady, jak należy zwracać się do ojca przeora, zachowując tradycyjną postawę szacunku:
Bracia nazywają przeora „Przewielebnym Ojcem” lub „Ojcem Przeorem”, on zaś zwraca się do nich jako do „synów”. Przeora należy witać i żegnać się z nim głębokim pokłonem.
Podczas rozmowy z ojcem przeorem i z innymi przełożonymi, należy unikać tonu, który jest zbyt swobodny lub pozbawiony szacunku. Odpowiedzi jednosylabowe uchodzą za niegrzeczne czy niewłaściwe. Chociaż nie trzeba za każdym razem używać formalnego określenia „Przewielebny Ojciec”, zwyczajowa benedyktyńska kurtuazja nakazuje powiedzieć przynajmniej: „Tak, Ojcze Przeorze” lub „Nie, Ojcze Przeorze” i nigdy nie pozwalać sobie na poufałość, która rodzi pogardę. Podobnie uprzejme, choć nie sztywne czy sformalizowane, mają być nasze rozmowy z innymi braćmi. Grzeczność jest wspaniałym wyrazem miłości, która pozwala nam śpiewać w prawdzie: Ecce quam bonum et quam jucundum, habitare fratres in unum! „Oto cóż lepszego i przyjemniejszego niż wspólne mieszkanie braci?” (Ps 132(133),1).
Mark Kirby OSB
tłum. Natalia Łajszczak
(1952), przeor klasztoru Silverstream w hrabstwie Meath w Irlandii.