Reagując na hasło „rozdziału Kościoła od państwa” wielu ludzi wpada w ideologiczną pułapkę, zastawioną przez autorów tego konceptu. Przecież chyba nikt z nas nie chciałby zrostu duchowieństwa z jakąś partią polityczną. Ani nikt nie chce ingerencji władz kościelnych w działalność administracji lub władz „partyjno-państwowych” w redagowanie listów pasterskich, kazań czy choćby sugerowanie „podziękowań” w kościele. To, że tego nie chcemy jest najzupełniej katolickie, patriotyczno-obywatelskie i oparte na naturalnej sprawiedliwości. Jednak nie tego dotyczy „rozdział Kościoła od państwa”. Administracja to organ państwa, duchowieństwo to stan Kościoła, natomiast i Rzeczpospolita, i Kościół Powszechny, i wspólnota Kościoła w Polsce - to w każdym wypadku coś dużo więcej.
Jeśli chodzi o władze Kościoła i Rzeczypospolitej, ich wzajemna autonomia powinna być oczywiście prawnie gwarantowana. To kwestia wolności Kościoła i suwerenności państwa. Ale autonomia, niezależność władz - nie oznacza rozdziału, separacji, wzajemnego wykluczenia wspólnot, które się po prostu przenikają. Nigdy się nie łączą całkowicie, bo przecież Kościół ma również wymiar nadprzyrodzony, ale przenikają się zawsze - tym bardziej, im bardziej kraj jest katolicki.
Przenikają się, bo wszyscy katolicy, począwszy od biskupów, podlegają prawu Rzeczypospolitej i powinnościom społecznym, i wszyscy obywatele-katolicy mają powinności, które dzięki przynależności do Kościoła mogą usłyszeć w swoim sumieniu. Dzięki historii przenikają się tak głęboko, tak naturalnie - że nawet tego nie zauważamy. Narody, tak jak rodziny czy inne wspólnoty, mają w życiu katolickim swoje miejsce. Nie otrzymują chrztu jak osoby, ale otrzymują łaski wynikające z wiary swoich przywódców i społeczeństw, w tym sensie, w jakim życie rodzinne zmienia się pod wpływem członków rodziny (a wiara rodziców ma tu szczególne znaczenie). Wspólnoty społeczne mają więc również szczególne powinności, które ta rzeczywistość rodzi.
Czy warto jednak spierać się o słowa? Na pewno warto pamiętać o ich znaczeniu, o zawartych w nich dyspozycjach i utrwalonych kulturowo intencjach. I nie należy łatwo przechodzić na przykład obok stanowiska bł. Piusa IX zawartego w art. 55 „Syllabusa”. Ale przede wszystkim warto wiedzieć, że od zawsze - we Francji i w Rosji, w Ameryce i w Polsce - koncept „rozdziału” był kodem, który miał uruchomić dechrystianizację społeczeństwa, dechrystianizację konkretnych dziedzin życia społecznego. Bo pojęty literalnie ów „rozdział” oznacza po prostu usunięcie znaków i obecności chrześcijaństwa z życia publicznego narodu.
Marek Jurek
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.