archiwum FrondaLUX
Artykuł jest nieznacznie poprawioną wersją tekstu, który ukazał się w internetowym piśmie FrondaLUX, nr 5-6(2018).
Czy mitologizacja Jana Pawła II w polskiej kulturze utrudnia, a nawet uniemożliwia, słuchanie tego, co miał nam do powiedzenia? Myślę, że powodów naszych trudności z dotarciem do nauczania św. Jana Pawła II jest bardzo wiele. I nie jestem pewny, czy to właśnie mitologizacja jest głównym problemem w tej sytuacji. Trzeba by zacząć od tego, że tekst pisany, który jest dziś głównym środkiem przekazu papieskich słów, przestał być podstawowym narzędziem komunikowania. A jednocześnie przekaz wizualny obecny na ekranach smartfonów zupełnie nie jest koherentny z zarejestrowanymi homiliami Papieża, monotonnymi dla nas w formie. Mam w domu przynajmniej jeden album z płytą CD, zawierającą przemówienia Jana Pawła II, być może była ona odtworzona raz. A i to dawno temu.
Inna przyczyna narzuca się równie silnie i jest, powiedzielibyśmy, naturalną koleją rzeczy. Przeszłość im dalsza, tym zazwyczaj słabiej do nas przemawia, a św. Jan Paweł II staje się coraz dalszą przeszłością z każdą chwilą naszego życia. Coraz więcej Polaków w ogóle już go nie pamięta lub pamięć ta jest mglista, ponieważ gdy umierał, byli małymi dziećmi. Bez wątpienia siła polskiego doświadczenia, które nazywa się “Jan Paweł II”, była związana z żywą obecnością Karola Wojtyły wśród nas. Moim zdaniem znacznie bardziej niż z jego nauczaniem, to bowiem w znacznej mierze stanowiło po prostu przekazywanie wiary Kościoła. Sądzę, że tylko pojedyncze teksty Jana Pawła II przedarły się do masowej świadomości: homilia na Placu Zwycięstwa, być może przemówienie w Kielcach z roku 1991 i idąca za nim świadomość wymagań moralnych Papieża i Kościoła wobec Polaków. Można pewnie jeszcze dodać kazanie na Westerplatte ze słowami o konieczności wymagania od siebie.
Jednocześnie, na tyle, na ile przeszłość jeszcze do nas mówi, recepcja wspomnianej papieskiej pielgrzymki z roku 1991 wciąż trwa. To podczas niej Jan Paweł II zaproponował metapolityczny – czy też etyczny – program budowy państwa katolickiego. Można powiedzieć, że rok 1991 pozostaje punktem odniesienia w myśleniu o polityce przynajmniej części katolickich elit w Polsce.
Ówczesne orędzie Jana Pawła II było zarazem elementem katolickiego mówienia o sprawach społecznych, jego oryginalność natomiast wynikała z tego, że zostało ono wypowiedziane językiem tradycji polsko-rzymskiej. Ponieważ zaś jego ramy historyczne stają się nam stopniowo coraz bardziej obce, może się nam wydawać, iż zostało ono zapomniane. Zasady zaś upodabniają się do katolickiego tła naszej kultury i jej myślenia. Można jednak zachować przekonanie, że dla samego Papieża ważniejsze było raczej to, by przetrwały jego zasady niż pamięć o nim samym. Zasady należą bowiem do wszystkich, którzy je wyznają i którym wyznaczają reguły życia.
Badania socjologiczne nad religijnością Polaków, jakie prowadzono szczególnie intensywnie w pierwszych latach po śmierci Papieża, wskazywały jednoznacznie na duży wpływ Jana Pawła II na nasze poglądy moralne i społeczne. A przecież większość z nas przeczytała bardzo niewiele z papieskich tekstów, może nawet nic. W badaniach Centrum Myśli Jana Pawła II blisko 90 proc. Polaków uważało, że nauczanie Jana Pawła II powinno być wykorzystywane do rozwiązywania problemów społecznych. Wskazywano na te jego elementy, które wynikały z nauczania społecznego Kościoła, i które Papież-Polak intensywnie rozwijał, zwłaszcza kwestie bezrobocia i biedy. Znów blisko 70 proc. badanych miało to samo zdanie w sprawie wskazówek na temat życia prywatnego (K. Koseła, Opinie o pontyfikacie Jana Pawła II, w: T. Żukowski (red.), Wartości Polaków a dziedzictwo Jana Pawła II, Warszawa 2009).
Można zatem twierdzić, że oddziaływanie Papieża na Polaków miało faktycznie miejsce, zaś utyskiwania na Polaków którzy klaszczą, ale go nie słuchają, było nieco na wyrost. Co więcej, wydaje się, że to praktyczne „nie słuchanie” było efektem skierowanej przeciw Papieżowi propagandy takich środowisk, jak “Gazeta Wyborcza”. Rok 1991 i ówczesna pielgrzymka do Ojczyzny pozostaną na zawsze najbardziej wyrazistym tego przykładem. Antykatolickie nastroje, jakie wtedy wytworzono, trudno porównać z czymkolwiek w latach późniejszych. I Polacy wtedy wycofali się, wystraszyli liberalnych nacisków. Do dziś ponosimy tego konsekwencje w życiu publicznym i prywatnym.
Oddziaływanie Papieża wiązało się zatem – takie jest moje zdanie – z łaską urzędu jaki sprawował, ale i tym, że był Polakiem. Myślę, że dość dobrze wyczuł tę dynamikę Dariusz Karłowicz, kiedy pisał o Janie Pawle II jako królu Polski. A przecież bycie królem ma właśnie też wymiar religijny i wymiar łaski.
“Zadania Jego Królewskiej Mości są dość dobrze znane. Polegają na tworzeniu zasadniczych ram metapolitycznego dyskursu. […] Wobec całkowitej kapitulacji polityków w sferze edukacji patriotycznej, wobec ich niechęci do aksjologii i strachu z powodu przeszłości, paradoksalnie tylko biskup Rzymu odważa się powracać do kwestii polskiej tożsamości i historii. Zwalczający się księgowi i prawnicy, zwani dziś politykami, nikogo nie nauczą kochać ojczyzny. PKB nie zastąpi historii, a jednopunktowa inflacja nie pomoże lepiej zrozumieć tego, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.” (D. Karłowicz, Papież jako król Polski, w: tenże, Koniec snu Konstantyna, Kraków 2004, s.220)
Czy można bardziej mitologizować Papieża niż wtedy, gdy mówi się, że za jego pontyfikatu Polska przez moment była katolicką monarchią? Wiemy przecież, że nie była i bardzo wiele jej do tego brakowało, a jednak żyliśmy w łasce, która pozwalała nam dobrze rozumieć, co mówi do nas Papież i nawet staraliśmy się wedle tej łaski żyć – każdy według własnych możliwości, jeśli tylko nie odrzucał jej zupełnie.
Czy zatem mitologizacja jest tym naszym głównym problem? Nie jest to najlepsze słowo, bo też nie chodzi o mit – rozumiany jako słuszne kłamstwo. Obecność św. Jana Pawła II wśród nas była łaską. Sądzę, że problemem jest przybierająca różne formy banalizacja. Odwoływanie się w homiliach przy lada okazji do wyrywanych z kontekstu słów Papieża. Stawiane mu paskudne pomniki. Uczynienie go bohaterem swoistej cepeliady, która przybrałą na sile po jego śmierci. Stracił powagę, wyparował z jego obrazu Logos. Podawano go nam za mocno i za dużo, a przynajmniej zbyt często w zbyt złym stylu. I ten lukrowany, kiczowaty wizerunek Świętego przesłonił nam współczesnego herosa którym, Jan Paweł II był nawet bez mitu…
Czy te tendencje można odwrócić? Pytanie brzmi, czy koniecznie trzeba. Zadanie, które miał Jan Paweł II wobec Polski i Kościoła w Polsce już się wypełniło. Z czasem, gdy kicz się rozsypie, Karol Wojtyła zajmie właściwe sobie miejsce w panteonie naszej historii, ale to, co ważnego miał nam do powiedzenia, muszą już przekazywać dalej inni. Zasady bowiem należą do tych, którzy je wyznają i nimi żyją. Może po prostu chodzi o nas?
Tomasz Rowiński
-----
Drodzy Czytelnicy, w prenumeracie zapłacicie za "Christianitas" 17 złotych mniej niż w zamkniętych do odwołania salonach prasowych. Zamówcie ją, wesprzecie pracę redakcji w czasie epidemii. Do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Szczegóły pod linkiem.
http://christianitas.org/static/w-prenumeracie-taniej/
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.