szkice
2023.10.13 12:34

Nie apolityczność, ale głoszenie społecznej ewangelii

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Artykuł jest nową i znacznie poszerzoną wersją tekstu, który ukazał się na portalu afirmacja.info 25 sierpnia 2023 roku.

 

Wywiad1 jakiego w sierpniu 2023 roku kard. Grzegorz Ryś udzielił Polskiej Agencji Prasowej należy docenić, nawet jeśli nie wszystkie zawarte w nim wypowiedzi są fortunne. Dlaczego? Ponieważ kwestia obecności w życiu publicznym katolików - świeckich, ale jeszcze bardziej duchownych - wcale nie jest w wystarczającym stopniu dyskutowana. Więcej, coraz bardziej utrwalają się i dogmatyzują ujęcia tego problemu niczym już właściwie nie różniące się od tego, co na temat religii mają do powiedzenia ideologowie liberalizmu czy lewicy. Warto zatem słowa kardynała Rysia potraktować jako punkt odniesienia dla rozważań o charakterze bardziej ogólnym.

 

Tym bardziej, że arcybiskup łódzki, razem z otrzymaną nominacją kardynalską stał się jednym z najważniejszych, a może wręcz najważniejszym hierarchą polskiego Kościoła. Świeże wciąż namaszczenie abp. Rysia na kardynała czyni go kimś w rodzaju bezpośredniego reprezentanta papieskich idei w naszym kraju. W przypadku papieża Franciszka jest bowiem inaczej niż z miało to miejsce za Jana Pawła II czy Benedykta XVI. Poprzedni papieże dobierali sobie kardynałów z różnych kościelnych opcji - nie zawsze takich, którzy z nimi się zgadzali. Papież Franciszek zaś konsekwentnie nominuje ludzi przyjmujących jego linię w kościelnej polityce - na dobre i złe. Pomijając jednak wewnątrzkościelne kontrowersje, jakie powodują rządy samego argentyńskiego biskupa Rzymu, sytuacja ta sprawia, że nowi kardynałowie otrzymują też więcej, niż ich poprzednicy w minionych już latach, papieskiego autorytetu. Również z tego powodu warto zatrzymać się z większym skupieniem nad słowami kardynała Grzegorze Rysia i w jego stronę skierować poniższą garść refleksji.

 

*

Zanim jednak do tego przejdziemy warto spojrzeć na szerszy kontekst. Uwagi wypowiedziane przez kardynała we wspomnianym wywiadzie zostały bardzo szybko politycznie skonsumowane do bieżącej rozgrywki przez media liberalne. Portal natemat.pl zatytułował swój artykuł poświęcony wywiadowi słowami: “Kaczyński będzie wściekły. Kardynał wprost powiedział, że >ambona nie jest od polityki<”2. We wprowadzeniu do tekstu ton jest łagodniejszy i możemy w nim przeczytać już tylko, że “Jarosław Kaczyński nie będzie zadowolony”, a nie wściekły. Rzecz jasna, i nie jest to pewnie dla czytelnika zaskoczenie, że Jarosław Kaczyński nie był w ogóle tematem wypowiedzi kardynała Rysia. Kto dziś jednak czyta, poza nagłówkami, choćby leady tekstów, nie mówiąc już o całych artykułach. Z perspektywy redakcji natemat.pl ważne było, by rozproszny i przebodźcowany medialnie czytelnik zrozumiał, że kard. Ryś “uderza”, jak to się dziś pisze, w polityków, którzy, albo rzeczywiście chcą realizować katolicką agendę społeczną, albo szukają - poprzez instytucję Kościoła - sposobności by poszerzyć swój elektorat. Z kolei portal liberalno-katolickiego pisma “Więź” na tytuł swojego omówienia wybrał jeden z fragmentów wywiadu: “Kard. Ryś: Zdradzanie przez duchownych ich poglądów politycznych jest niedopuszczalne”3. W krótkim leadzie podanym przez redakcję znajdujemy jeszcze jeden - będący dopowiedzeniem - cytat ze słowami kardynała: “Podobnie mówienie wprost: głosujcie na tę czy inną partię – podkreśla kard. Grzegorz Ryś” – czytamy.

 

Oba przykłady medialnych omówień wywiadu z kard. Grzegorzem Rysiem, a można by znaleźć ich więcej, są - tu zgodnie z liberalną, a nie konserwatywną logiką – próbą wykorzystania wypowiedzi hierarchy w politycznej rozgrywce. Mimo, że oba teksty sugerują jakoby odwoływały się do jakiegoś rodzaju idei religijnej bezstronności w sferze publicznej. Jest jasne, że zarówno natemat.pl, jak i “Więź” nie należą do mediów, które sprzyjałyby nie tylko rządzącej Zjednoczonej Prawicy, ale i prawicy w ogóle, czy to religijnej czy bardziej świeckiej. Ich stosunek do Kościoła także ma trwały charakter. Redakcja natemat.pl zdolna jest do dowolnych antykościelnych napaści4, a “Więź” z chęcią podejmuje dyskusje, które w swoich konkluzjach prowadzą do kwestionowania katolickiego nauczania. W roku 2023 była to dyskusja podmywająca jasne stanowisko Kościoła w sprawie etyki seksualnej życia małżeńskiego5, przed dekadą forsowano kwestionowanie katolickiego nauczania odnośnie homoseksualizmu6. Po drodze widzieliśmy także niejednoznaczne stanowisko tego środowiska w sprawie prawnej ochrony życia, która to sprawa należy do sfery katolickich wartości nienegocjowalnych7. Ten rodzaj retoryki, w której liberalne stanowisko ideowe ubiera się w szatę wezwania Kościoła do publicznego niezaangażowania powtarza się zresztą często. Przyjrzyjmy się temu zjawisku zanim przejdziemy do bardziej bezpośredniej analizy słów metropolity łódzkiego.

 

Hasło "ambona nie jest od uprawiania polityki", rzucone przez kard. Rysia i przytoczone przez obie przywołane powyżej redakcje, do pewnego stopnia i we właściwym kontekście jest słuszne. Jednak stało się w podanym nam przekazie, narzędziem służącym osłabieniu głosu Kościoła. I to w sprawach, w których ma on wręcz obowiązek się wypowiadać. Efekt ten zdołano osiągnąć dość łatwo. Wystarczyło pominąć mniej wygodne fragmenty wypowiedzi kardynała Rysia. Szczególnie te, które w istotny sposób niuansowały odpowiedź na pytanie, co to właściwie znaczy, że “ambona nie jest od uprawiania polityki”. Sądząc po tym, jak na temat obecności Kościoła w życiu publicznym piszą libleftowi politycy oraz publicyści, można uznać, że powszechnym w tych kręgach jest przekonanie, wedle którego nikt, kto reprezentuje Kościół instytucjonalny, nie powinien wypowiadać się na temat spraw życia publicznego. A tym bardziej jakichkolwiek rozwiązań dotyczących ustroju społecznego czy politycznego. Taka postawa stanowi jawne wezwanie do dyskryminacji duchowieństwa, ale tę kwestię tu pomińmy.

 

Konsekwencją tak prowadzonego przekazu medialnego jest nagminnie powtarzająca się sytuacja, w której duchowni przypominający np. o obowiązku sprzeciwu każdego katolika wobec postulatów legalizacji i rozszerzenia dostępności mordu prenatalnego, przez wielu odbiorców są traktowani jako polityczni agitatorzy prawicy. Choć stanowi to ewidentne nadużycie logiczne, widać że ten rodzaj myślenia jest podtrzymywany w społecznym przekazie. Stanowi on bowiem narzędzie skutecznej presji skierowanej w stronę katolików, dla których postawa liberalna - zresztą słusznie - nie może być akceptowana. Równocześnie, gdy jakiś duchowny przypomina, że “Kościół nie powinien mieszać się do polityki”, jest to dointerpretowywane jako zgoda Kościoła by każdy, także każdy wierzący, mógł głosować i wyrażać swoje opinie polityczne nie zważając co w różnych ważnych sprawach mówi społeczne i etyczne nauczanie katolickie. Pojawianie się tego rodzaju retorycznego mechanizmu nie powinno dziwić, ponieważ jest on zgodny z liberalnym ujęciem religii chrześcijańskiej. W spłaszczonej i upowszechnionej wersji kultury liberalnej, w której pobrzmiewają jeszcze postchrześcijańskie echa, Chrystus był po prostu miłym dla wszystkich pocieszycielem, który niczego od nikogo nie wymagał. Podobnie liberalne chrześcijaństwo ogranicza się do akcji charytatywno-humanitarnych. Nie znaczy to, że w tym schemacie nie jest ukryte określone stanowisko polityczne - owszem, jest. Nieco dziwi zatem, gdy takiemu ujęciu chrześcijaństwa ulegają katolicy. Jednocześnie doświadczenia zebrane z lat lektury i debaty wydatnie to zdziwienie zmniejszają.

 

Wspomnianą powyżej procedurę intelektualną da się zauważyć w omówieniu wypowiedzi kard. Rysia przygotowanym przez redakcję wiez.pl. Przytoczono w niej tylko te słowa metropolity łódzkiego, które można pogodzić z liberalno-lewicowymi narracjami politycznymi. Te zaś mają na celu takie uformowanie społecznej wyobraźni w odniesieniu do roli religii, by - z zasady - głos Kościoła w sprawach społecznych był lekceważony, jako nieprawomocny. Chyba, że akurat ten czy inny hierarcha uzna za ważne by przyklasnąć, któreś ze spraw ważnych dla laickiej agendy. Wtedy staje się on, prosze wybaczyć ironię, nauczycielem prawdziwego chrześcijaństwa. Dokładnie to się dzieje w tekście opublikowanym na portalu wiez.pl. Kardynał w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej dość konsekwentnie rozróżnia sprawy. Owszem, mówi, że księża nie mogą agitować na rzecz konkretnych partii, ale dodaje też, że to właśnie ambona jest miejscem by dokonywać moralnej oceny określonych postulatów politycznych. “Jeśli w trakcie kampanii wyborczej duchowni przypominają nauczanie Kościoła w kwestii aborcji, to nie jest mieszanie się w politykę” - mówił kardynał. “Są pewne kryteria, które się przypomina, ale ostatecznie człowiek sam to rozważa w swoim sumieniu, sam podejmuje decyzję, sam oddaje głos” - dodawał metropolita łódzki.

 

Jednak nawet ta dość miękka opinia kardynała - czy bowiem rzeczywiście w sprawie oceny legalności mordu prenatalnego katolik ma “wolność sumienia”? - nie przeszła przez, jak widać mocno upolityczniony filtr redakcyjny portalu wiez.pl i nie została uwzględniona. Należałoby zastanowić się czy ten filtr jest wciąż katolicki? Byłbym też ciekawy, co sądzi o takich wycinankach z wypowiedzi kardynała asystent kościelny pisma. Zapewne nic. Zapewne on sam filtruje głoszoną w Kościele społeczną ewangelię przez sito poglądów, którejś z grup liberalnych, a może i lewicowych polityków. Może dla kogoś będzie to zaskoczeniem, ale oprócz prawicowej, o której wciąż słyszymy, istnieje także liberalna czy nawet lewicowa instrumentalizacja Kościoła. W tekście opublikowanym na wiez.pl zdołano wszak umieścić wzmiankę o tym, że właściwym jest, by duchowni upominali polityków z pozycji proimigranckich, a zatem - tego można się domyślić - by także krytykowali politykę bezpieczeństwa, jaką polskie państwo prowadzi choćby na granicy z Białorusią. Zdaniem redakcji portalu wiez.pl nie jest to jedna angażowanie słów kard. Rysia w politykę, ale “właściwy rodzaj moralnego upominania”. Tymczasem wzmianka o sprzeciwie kardynała wobec mordu prenatalnego oznaczałaby w tej perspektywie zapewne wsparcie niewłaściwego zaangażowania duchownego po stronie prawicowej polityki. Jakie wynikają wnioski z opublikowanego na wiez.pl omówienia poglądów kard. Rysia na temat relacji Kościoła i spraw publicznych? Po pierwsze, że imigranci to samo dobro, kwestia najważniejsza społecznie dla katolików. Trzeba przyjąć takie założenie skoro została jako jedyna wspomniana. Po drugie, że stosunek do nich to niezakłócony żadnym kontekstem politycznym sprawdzian z wierności chrześcijańskiej etyce. Po trzecie, że suwerenność państwa w zakresie bezpieczeństwa granic, co wiąże się z problemem migracji, to zło, któremu po prostu trzeba stawić opór. Wreszcie po czwarte, że o ochronie życia lepiej nie mówić, ponieważ jest to, albo kwestia brudnej polityki, albo sprawa prywatna kobiet - jak kto woli. Zastosowane w artykule narzędzia są zrozumiałe. W przypadku migracji zawęża się fałszywie problem do personalistycznej i abstrakcyjnej etyki pomagania lub nie pomagania, ukrywając dylematy polityczne, aspekty prawne czy kontekst życiowy samych migrantów. A temat ochrony życia, którego bezwzględnie etyczny charakter, dotyczący istnienia lub okrutnej śmierci niewinnych, zwykle przykrywa się niemającymi końca warstwami trudności i obiekcji8, tym razem po prostu przemilczano. Tak upolityczniony skrót tez kardynała Grzegorza Rysia zawartych w wywiadzie dla PAP otrzymali, moim zdaniem, czytelnicy portalu “Więź”.

 

Co więcej, to redakcja natemat.pl okazała się bardziej rzetelna pisząc: “Według kard. Rysia wyjątkiem od reguły [apolityczności - przyp. TR] są tylko i wyłącznie sytuacje, gdy Kościół zabiera głos w sprawach obejmujących zakres nauczania. To kwestie takie jak migracja czy aborcja”. Dziennikarz dodał też do swojej parafrazy wypowiedzi hierarchy cytat ze słowami kardynała: “Przykładem takiej wypowiedzi było stanowisko arcybiskupa Canterbury, który otwarcie skrytykował decyzję brytyjskiego rządu wobec migrantów. Uznał, że te działania są niemoralne. To nie jest uprawianie polityki, tylko ocena moralna politycznych działań”. Dodać w tym miejscu warto, że być może, owszem, publiczne upominanie władz świeckich w zakresie etycznej oceny ich działań nie jest “uprawianiem polityki”, ale jest jak najbardziej aktywnością o charakterze politycznym. Polityka to działanie w sferze publicznej dążące do osiągnięcia celów, które tak czy inaczej mają charakter moralny9. Niestety dziś wielu katolików, a tym bardziej duchownych, panicznie boi się takiego przyporządkowania swoich wypowiedzi i rzeczywiście unika zaangażowania. Dzięki opisanemu wyżej mechanizmowi wyparcia polityczności, redaktorzy portalu “Więź”, wyciszając niektóre słowa kard. Rysia, mogliby broniąc się powiedzieć, że ich działania nie miały wcale charakteru politycznego, tylko, że chcieli oni uchronić “dobrego biskupa” przed “nieporozumieniem”. A czy może być działanie bardziej “moralne” niż obrona wypowiedzi metropolity, który ma opinię hierarchy “otwartego”, przed niepotrzebną krytyką ze strony liberalnych i lewicowych czytelników? Niewątpliwie bowiem kard. Ryś, jasno wyrażając katolickie stanowisko w sprawie uśmiercania dzieci nienarodzonych, z perspektywy laickiej, przekroczył granice zakreślane przez liberalno-lewicową formę polityki. Właśnie po stronie tej formy opowiedział anonimowy sprawozdawca z portalu wiez.pl. Problem polega na tym, że takie semantyczno taktyczne zabiegi ukryte pod płaszczem moralizowania to właśnie czysta polityka, w dodatku niezbyt uczciwa.

 

*

Przybliżmy się teraz bardziej do słów kardynała. W pewnym sensie wpada on w pułapki, które sam na siebie zastawia, ponieważ z pułapek, które rozstawiają liberałowie, czasem z trudem, ale można się wywinąć. Chyba, że po prostu w taki sposób kardynał modelował swoją wypowiedź - na wzór papieża Franciszka10 - by medialni reprezentanci politycznych sporów mogli sobie wyciąć z jego słów wygodne dla nich fragmenty. Nie zamierzam jednak zakładać złej woli. Jeśli mamy zatem do czynienia z auto-pułapką, to jej działanie związane jest bezpośrednio na promowaniem przez łódzkiego hierarchę jednego ze współczesnych - w gruncie rzeczy politycznych i laickich - dogmatów mówiących o tym, że celem religii, jeśli w ogóle ma ona być uznana za sensowną, jest prowadzenie ludzi do jedności. “Gdyby zatrzymać na ulicy przeciętnego Polaka i zapytać go, czy widzi Kościół jako sakrament jedności, to wyniki takiej sondy mogłyby nie być dla nas optymistyczne” – mówił kardynał w wywiadzie. O jaką jednak jedność tu może chodzić? O taką, która prowadzi do “wiecznego pokoju”11 oświeceniowych, ale także i dzisiejszych, utopii? Jeśli faktycznie miałoby chodzić o tego rodzaju regulatywną jedność, to portal “Więź” dobrze zrobił wyciszając tę część opinii kardynała, które mogłyby wzbudzić niepokój wśród wielu, kwestionujących katolickie nauczanie, czytelników tego portalu. By się przekonać, że taki problem występuje wystarczy przejrzeć komentarze jakie zostawiają oni w mediach społecznościowych. Metodę instrumentalizowania symboli religijnych w swoich akcjach politycznych “Więź” już wyćwiczyła w przeszłości posługując się liturgicznym znakiem pokoju dla promowania bratania się katolików z organizacjami politycznego ruchu homoseksualnego. W warunkach nowoczesnej cywilizacji liberalnej owo “bratanie się” trzeba uznać za gotowość do rozpłynięcia się w laickości lub nieokreślonej postchrześcijańskiej religijności. Bardzo podobnie wykorzystywane jest słowo “jedność”.

 

Wydaje się, że nie o taką jedność chodziło kardynałowi, skoro chwile wcześniej przywołał fragment Konstytucji dogmatycznej o Kościele “Lumen gentium” Soboru Watykańskiego II, mówiąc że “Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”12. Redakcja portalu wiez.pl odnotowała jedynie, że kardynał “przypomniał, że Kościół – w myśl nauczania Soboru Watykańskiego II – ma być narzędziem budowania jedności, nie powinien zatem tworzyć podziałów ani zaostrzać istniejące”. Jest to zwykła - laicka i liberalna - narracja wskazująca, że sedno katolickiego nauczania leży w “nie tworzeniu podziałów”. Chciałbym jednak zapytać kardynała: czy jedność - podkreślmy: w Chrystusie - możemy zbadać za pomocą abstrakcyjnego pytania postawionego w sondzie ulicznej? Jak te opinie o jedności odnoszą się do zjednoczenia w Bogu, którego szukają - lepiej lub gorzej - wierzący? Czy jedność jakiej szuka świat, jest tą samą, którą daje Chrystus? Czy nie ma różnicy pomiędzy tymi, którzy chcą budować pokój społeczny w oparciu o ewangelię życia, a tymi, którzy szukając pokoju biorą w nawias miliony ciał dzieci zabitych w łonach matek? “Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy” - mówi Chrystus w dziesiątym rozdziale Ewangelii według świętego Mateusza. Ten współczesny hiper-dogmat jedności, który można spotkać w tak wielu miejscach kościelnej struktury i kościelnego głoszenia, często jest niczym więcej jak wezwaniem do zachowywania instytucjonalnej spójności i pilnowaniem konformistycznej linii kościelnych liderów wobec możnych tego świata i ich ideologii. Należą do nich zarówno politycy, jak i korporacje, instytucje międzynarodowe, ale i zrewoltowane moralnie mieszczaństwo świata zachodniego. Zbyt często, gdy biskupi mówią o jedności, słyszymy jakby prosili: “nie mówmy teraz o tych trudnych tematach”. Gdy przedstawiciele tzw. katolicyzmu otwartego czy postępowego mówią o jedności, zwykle przekonują nas, że liberalizm jest lepszą od katolickości, formą rozumienia Ewangelii13.

 

Kościół, owszem, można nazwać “sakramentem jedności”, ale tylko w Panu, który daje mu życie. W imię jedności z Chrystusem zaś wymaga się od nas, by nie osłaniać i nie promować czynów wewnętrznie złych, takich jak choćby aborcja. Wydaje się, że skandale obyczajowe we wspólnocie katolickiej czegoś nas w tej sprawie nauczyły. A może wcale nie? Dlaczego radykalizm w sprawie nadużyć seksualnych obserwowany w wielu środowiskach katolickich, nie pociąga za sobą umocnienia się ich postaw sprzeciwu wobec niegodziwości toczących społeczności świeckie? Moralnym celem działania politycznego jest przeciwstawianie się niesprawiedliwości, a nie pozorowana jedność, dążenie do której łatwo przekształca się w lekceważenie losu słabszych - bardzo różnych słabszych - dla jakiegoś rzekomo wyższego dobra. Czy nie tego rodzaju praktyki, jak stawianie instytucji kościelnych ponad godnością jednostki, uważa się dziś za praktykę szczególnie gorszącą? A jednak powraca w katolickim myśleniu jakiś rodzaj podwójnych standardów. Ponieważ jednak kardynał Grzegorz Ryś wysłał - wśród różnych sygnałów i taki sugerujący, że preferuje wyższość sondażowej jedności nad jednością nadprzyrodzoną, zostało to potraktowane przez media jako rodzaj wycofania się i wykorzystane.

 

Tymczasem Kościół, przypominając o obowiązku ochrony życia ludzkiego w każdej jego fazie, o obowiązku godziwej zapłaty dla pracownika - prawie w ogóle nie można o tym usłyszeć z ambony! - czy także o niegodziwości jaką jest dyskurs dehumanizacyjny wobec migrantów, a tym bardziej uchodźców, znacznie łatwiej uzyskałby niezależność od polityki, niż robi to milcząc. Program każdej ze znaczący partii w Polsce ma braki, które należałoby konsekwentnie pokazywać14, zapewne bez wytykania palcami konkretnych politycznych szyldów. Dotyczy to, choć w różnej skali, zarówno prawicy, jak i lewicy. Milczenie czy ograniczanie katolickiego programu społecznego, już nawet nie do kwestii ochrony życia, ale dość bezrefleksyjnego imigracjonizmu promowanego przez papieża Franciszka, utwierdza wielu ludzi w przekonaniu, że Kościół niczego od nich nie wymaga w zakresie doktryny społecznej i moralnej. W ten sposób wiara w sercach rzesz katolickich odrywa się od rozumu i staje się czymś zawieszonym w powietrzu, folklorem.

 

Należy postawić pytanie, czy w sytuacji ostrego kryzysu politycznego, w którym mogą ważyć się sprawy fundamentalne z perspektywy ludzkiej godności, ale i sprawiedliwości, Kościół unikając zaangażowania w bezpośrednie działania polityczne, nie powinien zachować zdolności i wolności poparcia konkretnych rozwiązań prawnych. Nawet jeśli miałoby się to dziać w kontrze wobec konkretnych partii i ich elektoratów postulujących antyludzkie prawa15. Problem polega na tym, że Kościół - tu mam na myśli biskupów - musiałby działać bardziej proaktywnie w sferze publicznej, wypracować metodę permanentnej obecności przy ważnych społecznie sprawach. Także powtarzać własne stanowisko w zasadniczych tematach: od ochrony życia, przez kwestie praw pracowniczych i sprawiedliwości społecznej, aż po wątki dotyczące bezpieczeństwa narodowego i nabrzmiewającego losu uchodźców i migrantów. Każda z tych kwestii zawiera w sobie komponent moralnej oceny, która jest nierozłączna z działaniem politycznym. Katolickie nauczanie społeczne może zaoferować przejrzysty sposób zrozumienia relacji pomiędzy polityczną taktyką a negocjowalnością lub też nienegocjowalnością określonych zasad o charakterze moralno-etycznym. Zaangażowanie w sprawy publiczne ma swoje różne wymiary. Warto zapytać o to dlaczego księża prawie nigdy nie pojawiają przy grupach strajkujących i domagających się godnego życia. Sporadycznie można ich spotkać podczas akcji na rzecz ochrony życia, ale wynika to raczej z osobistego zaangażowania konkretnych duchownych niż kościelne strategii obecności w sferze publicznej. Skoro jednak Kościół jest prawie nieobecny w debacie publicznej, pojedyncze i incydentalne głosy - tu na pewno trzeba pozytywnie wspomnieć dość aktywnego metropolity poznańskiego abp. Stanisława Gądeckiego - zaraz są detonowane jako “mieszanie się Kościoła do polityki”. Jako wystąpienia za lub przeciw polityce jakiejś partii, a nie głos z wnętrza katolickiego rozumienia rzeczywistości. Wbrew temu co nam się może wydawać Kościół nauczył nas, także katolików, że jest wielkim nieobecnym sfery spraw publicznych16.

 

Gdyby głoszenie Kościoła w sprawach społecznych miało charakter stały i skierowany do różnych stron debaty publicznej, znacznie trudniej byłoby głosy pojedynczych hierarchów wmanewrowywać w polityczne narożniki, jak to stało się z wywiadem, którego udzielił kard. Ryś. Na dziś bardzo brakuje katolickiego głosu przeciwko patologiom ustroju kapitalistycznego w Polsce, co sprawia, że obszar ten w znacznej mierze został zagospodarowany ideowo przez skrajną lewicę, która równocześnie kwestionuje wiele elementów ładu naturalnego i wspiera jego zniszczenie. Słaby jest też odzew Kościoła na kryzys antropologiczny, który dotyczy ideologii transseksualizmu. Głosu Kościoła brakuje też jako tego, który upomina rządzących zarówno w sprawach niepodlegających z katolickiej perspektywy dyskusji, jak i niektórych przynajmniej kwestiach roztropnościowych. Czy Kościół nie powinien mieć więcej odwagi w przypominaniu o problemie praworządności, który choć uwikłany dziś w różne polityczne cele, istnieje jako poważna dysfunkcja systemu sprawiedliwości?17 Jak widać nie chodzi tu o jakiś rodzaj rekonkwisty, ale pokazanie, że katolicka doktryna społeczna jest “wielonarzędziowa” i nie sprowadza się do kulturowej “wojny z lewakiem”, ale umożliwia w konkretnych sprawach współpracę z różnymi ośrodkami społecznego oddziaływania na rzecz dobra wspólnego. Zatem: tam gdzie konieczny jest spór, Kościół powinien wieść spór, a tam gdzie jest możliwość wsparcia dobrych postulatów społecznych, powinien je wspierać bez względu na to kto je proponuje zachowując ostrożność strategiczną wobec partii politycznych. Tyle, że tego rodzaju niezależność trzeba sobie wypracować. Mimo pewnych zastrzeżeń wywiad z kard. Grzegorzem Rysiem mógł stać się początkiem odważniejszego głoszenia przez Kościół w Polsce ewangelii społecznej. Jednak do niczego takiego jak się zdaje nie doszło.

 

*

Jak na razie jesteśmy świadkami trwającej od lat bezradności, która ma przynajmniej dwa zazębiające się objawy. Po pierwsze, chęć wywikłania się części biskupów z zależności partyjnych, jak na razie często kończy się ich ucieczką od odpowiedzialności za etyczny wymiar polityki. Po drugie niezdolność do trzymania się wypracowanych przez samych biskupów reguł dystansu z “realną polityką”, jak mówił kard. Ryś, w połączeniu z porzuceniem odpowiedzialności, prowadzi do oddania katolickiej formacji politycznej, ale i katolickiej agendy, w ręce tej czy innej partii manipulującej nią według własnych celów. Oczywiście różni biskupi, często bardziej domyślnie niż świadomie, oddają te sprawy w ręce różnych sił. Choć przeważnie jest to prawica, czasem są to też liberałowie. W każdym z tych przypadków wynika to z różnych form bierności. W ten sposób partie polityczne wchodzą w rolę ugrupowań patronalnych kościelnych frakcji wymuszając na nim milczenie na temat określonych spraw lub przewartościowywanie innych, bliskich im postulatów. “Jeśli ktoś w Kościele ogląda się na władzę polityczną, by szukać poczucia bezpieczeństwa, to głęboko się myli” – powiedział kard. Ryś w innym wywiadzie, którego udzielił Marcinowi Przeciszewskiemu, redaktorowi naczelnemu Katolickiej Agencji Informacyjnej18. Uwaga całkowicie słuszna, jednak by wyjść z tej wasalnej roli trzeba mieć odwagę i coś do powiedzenia. “Jeśli do polityków zwracamy się, by nas nie wciągali w polityczną wojnę, to potem ich nie zapraszajmy do tego, aby swe poglądy polityczne wypowiadali podczas uroczystości religijnych. Na to nie ma przestrzeni w Kościele” - dodał kardynał. Tę drugą opinię należy także uznać za jak najbardziej właściwą, jednak ta poprzednia wymaga pewnego wzmocnienia. Zdanie kardynała należałoby rozumieć w ten sposób, że doczesnym celem Kościoła nie powinna apolityczność, ale odważne promowanie takiego rozwoju społecznego, który jest zgodny z katolickim wykładem etyki społecznej. Każde głoszenie Ewangelii jednak wymaga podjęcia wysiłku wielostronnego nonkonformizmu, który nie będzie jednak ani abnegacją, ani - wspomnianą już - ucieczką od odpowiedzialności19.

 

Komentatorom życia publicznego łatwo przychodzi oddawanie krytycznych salw w kierunku partii Jarosława Kaczyńskiego, która - przynajmniej w zakresie spraw docenianych przez duchowieństwo - jest bliższa Kościołowi. Jednak także programowo, w kwestii ochrony prawa do życia czy sprawiedliwości społecznej, PiS jest ugrupowaniem, które znajduje porozumienie z prawowiernymi katolikami na bazie nauki społecznej Kościoła. Choć oczywiście z bardzo poważnymi zastrzeżeniami20, które często bywają konformistycznie pomijane. Równocześnie politycy PiS chętnie korzystają z różnych form wsparcia jakie mogą otrzymać od duchownych. Np. latem 2023 roku, tuż przed rozpoczęciem kampanii do wyborów parlamentarnych, część polityków PiS promowała się na Jasnej Górze21. W przeszłości liderzy tej partii, łącznie z rządem i premierem, uczestniczyli także w hucznych rocznicach powstania Radia Maryja, a znani duchowni wspierali agitki PiS mające politycznie mobilizować religijny elektorat. Nigdy jednak ze strony Kościoła nie pojawiały w tych kontekstach wezwania do tego by politycy zaczęli realizować nawet podstawowe postulaty z katolickiej agendy. Świetnym przykładem takiego politycznego wydarzenia pod katolickim płaszczykiem był choćby zorganizowany przed laty, przez eks-posła Prawa i Sprawiedliwości Andrzeja Jaworskiego, Kongres katolików “STOP ateizacji”22. Podobny charakter podpinania się pod katolickie emocje miały, puste w gruncie rzeczy, słowa premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że marzy mu się rechrystianizacja Europy23, czy twierdzenie byłej już rzeczniczki PiS Beaty Mazurek, że ugrupowanie to jest po prostu katolickie24. Czy ta opinia oznaczała, że PiS kieruje się katolickim nauczaniem społecznym czy raczej, że w polityce to PiS reprezentuje katolicyzm i lepiej by biskupi tego nie kwestionowali?

 

Jednak upolitycznienie religii nie ma tylko prawicowej twarzy. Liberalny odcień upolitycznienia jest po prostu zwykle trudniej uchwytny, co już powyżej opisałem. Niezapomnianym przykładem politycznego życia liberalnego katolicyzmu była swego rodzaju “beatyfikacja” jakiej dokonali niektórzy duchowni podczas pogrzebu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Przypomnijmy, że wobec Adamowicza zarzuty wysuwała wtedy prokuratura25 i dystansowali się od niego nawet jego polityczni koledzy z Platformy Obywatelskiej. Co jednak ważniejsze, był to polityk jawnie kwestionujący nauczanie moralne Kościoła i dający się fotografować z flagą politycznego ruchu homoseksualnego. Mimo tego, w Gdańsku w 2019 roku mieliśmy do czynienia z niezwykłym precedensem - ustami duchownego, dominikanina o. Ludwika Wiśniewskiego uczyniono z Adamowicza ikonę politycznej cnoty26. To tylko jeden z przykładów liberalno-lewicowego uwiedzenia części katolików. Warto tu wspomnieć też o wsparciu udzielonym przez niektórych duchownych27, a także redakcję “Tygodnika Powszechnego” rozruchom proaborcyjnym, które miały miejsce na jesieni 2020 roku28, czy o poręczeniu, jakiego księża Alfred Wierzbicki i Adam Boniecki, latem tego samego roku, udzielili tęczowemu zadymiarzowi, Michałowi Szutowiczowi, znanemu pod pseudonimem Margot. Szutowicz zaatakował kierowcę i furgonetkę fundacji “Pro-prawo do życia”, za co został wiosną 2023 rok skazany na karę ograniczenia wolności29. Przemilczenie kwestii ochrony życia w omówieniu wywiadu z kard. Rysiem na portalu “Więzi”, na swój sposób, konwerguje z zachowaniem wspomnianych kapłanów. Czy możemy coś powiedzieć o możliwych skutkach milczenia lub - co jeszcze gorsze - ideologicznego uwiedzenia ludzi powołanych do tego by duszpasterzować innym? Przyjrzyjmy się i tej kwestii.

 

*

Polskę, ze względów historycznych i religijnych, często porównywano do Irlandii. Irlandia zaś w ostatnich kilkunastu latach zaliczyła bardzo gwałtowny upadek w zakresie prawodawstwa strzegącego naturalnego ładu publicznego - wprowadzono tam małżeństwa homoseksualne, aborcję i to wszystko pod widniejącym w konstytucji wyznaniem wiary w Trójjedynego Boga. Jest jasne, że splot relacji państwa i Kościoła w Irlandii był - i w sumie wciąż jest - znacznie głębszy niż ma to miejsce w Polsce. W naszym kraju rozdział tych dwóch rzeczywistości nie budzi wątpliwości, a powracające postulaty, by wreszcie doprowadzić do takiego podziału są zwykle słabo kamuflowaną próbą wykluczenia Kościoła ze sfery publicznej. Żeby w końcu nie mieszał się do polityki.

 

Jednak z pewnych względów przykład Irlandii warto wciąż przywoływać. Przywołajmy go zatem także w kontekście podniesionego przez kardynała Grzegorza Rysia problemu bezpieczeństwa politycznego, którego mogą poszukiwać katolicy, szczególnie duchowni. W Irlandii Kościół30 także - jak w Polsce - jest weteranem zmagań o niepodległość, także stanowił rodzaj zastępczego państwa, gdy państwa realnego nie było. I także, w pewnym momencie, gdy politycy - deklarujący się jako katolicy, a prawie wszyscy politycy w Irlandii tak o sobie mówią nawet dziś - zaczęli odchodzi od katolickich zasad, Kościół postawił na trwanie w sferze finansowej i prestiżowej ochrony ze strony państwa. Nie pouczał i nie głosił. Przymykał oczy na politykę, którą promowano w sferze publicznej pod katolickimi szyldami. W efekcie, gdy w 2015 roku doszło do referendum w sprawie małżeństw homoseksualnych, nie było już prawie komu powiedzieć “nie” tzw. postępowi. Księża homolobbyści brylowali w mediach, a świeccy w większości nie widzieli w postulowanych zmianach żadnego problemu. Zgorszenie dokonało się po cichu w czasach, gdy wydawało się, że sprawy wciąż idą dobrze, po staremu. Trzeba zapytać czy i w Polsce nie ma miejsca właśnie, w formie poważnych debat w katolickich pismach, tego rodzaju rewolucja. Ile wysiłku Kościół w Polsce włożył choćby w przypomnienie nauczania zawartego w atakowanej dziś encyklice Jana Pawła II “Veritatis Splendor”?31 Wspomniane debaty toczą się w cieniu przynajmniej częściowej religijnej ignorancji zaangażowanych w nie autorów, ale mają niestety przełożenie na świadomość moralną polskiego katolicyzmu.

 

Jakie były konsekwencje braku zaangażowania irlandzkiego Kościoła w sprawy publiczne poza demontażem państwa chrześcijańskiego? Zobaczmy. Decyzja referendalna w sprawie homomałżeństw pociągnęła za sobą konieczność aplikacji tzw. polityki równościowej do rozmaitych obszarów życia. Także do poradnictwa małżeńskiego. Organizacjom, które nie chciałyby się dopasować do nowego modelu społecznego, zapowiedziano obcięcie funduszy. Odezwały się głosy ‒ słusznie zresztą argumentujące ‒ że rzeczywisty pluralizm wymaga, by katolickim instytucjom pozwolić działać zgodnie z ich własnym etosem. Tymczasem Accord, największa z katolickich organizacji zajmujących się poradnictwem małżeńskim, powołana przez Konferencję Episkopatu Irlandii, po krótkim oporze uległa groźbie utraty 1,6 miliona euro dotacji, przyjęła państwowe warunki i zaczęła doradzać tzw. homo-małżeństwom.

 

Do jeszcze bardziej symptomatycznej sytuacji doszło w diecezji Cork i Ross. Poradnia diecezjalna pierwotnie podjęła decyzję o odstąpieniu od współpracy z państwem w związku z polityką narzucania nowego modelu małżeństwa. Decyzja ta jednak okazała się nieskuteczna, ponieważ zbuntowani świeccy pracownicy instytucji użyli argumentu, wedle którego cała sprawa nie była z nimi konsultowana. W rzeczywistości chodziło jednak o to, że większość irlandzkich katolików porzuciła już nauczanie społeczne i etyczne Kościoła, którego im nie głoszono. W konsekwencji dominującą perspektywą z jakiej katolicy w tym kraju nauczyli się patrzeć na kwestię ładu publicznego okazało się to czy zachowają lub utracą państwowe pieniądze.

 

Warto przywołać jeszcze jeden irlandzki przykład tego, w jaki sposób zaniedbania hierarchów w obszarze nauczania dotyczącego szeroko rozumianych spraw publicznych mogą prowadzić do uformowania się mentalności postkatolickiej. W jednej z irlandzkich diecezji w 2018 roku odbył się synod, który poprzedził proces “wsłuchiwania się w głos wiernych”. Efekty można było już wtedy uznać za wstrząsające - 85 proc. ankietowanych było za zniesieniem celibatu, 81 proc. za przywróceniem do posługi księży, którzy odeszli z posługi z powodu założenia rodziny, 80 proc. opowiedziało się za wprowadzeniem diakonatu kobiet, a 69 proc. za kapłaństwem kobiet. Ponad 50 proc. opowiedziało się za tym by liturgii wspólnie przewodzili księża i świeccy, a w razie konieczności, by świeccy mogli to robić sami. Równocześnie zaledwie kilkanaście procent widziało potrzebę by zachęcać wiernych do wspólnej modlitwy, np. różańcowej. Na pytanie “co powinniśmy robić” tylko 7 proc. uznało, że konieczna jest modlitwa. To jednak tylko tło dla interesujących nas tu zagadnień i poparcia - na poziomie aż 91 proc. - jakie uzyskała całkowita akceptacja osób LGBT. Chodzi o aktywnych i politycznie uświadomionych homoseksualistów, biseksualistów, transseksualistów kwestionujących nauczanie Kościoła i chętnych by demontować Kościół, w miarę możliwości od środka, przynajmniej na poziomie zasad moralnych. I nie, nie chodziło o osoby z określonymi, przeciwnymi naturze skłonnościami, ale trwające jednak przy nauczaniu Kościoła. Przyjęcie takich osób jest zwykłą normą katechizmową. Ciekawe jak Ci diecezjanie odpowiedzieliby na pytanie o dopuszczalność aborcji, ale go nie postawiono.

 

Rozkład katolickiej religijności może mieć zapewne różne przyczyny. Nie wolno jednak lekceważyć zgorszenia jakie wywołuje sytuacja, w której biskup, czy inny duchowny obdarzony autorytetem, wygłasza uświęcającą laudację politykowi jeszcze niedawno paradującemu z tęczową flagą i lekceważącemu problem legalności praktyk aborcyjnych. Także polscy biskupi, którym dziś często brakuje odwagi w byciu aktywnym znakiem sprzeciwu wobec świata polityki, którzy milczą lub w pewien sposób adaptują się do partyjnych linii, mogą niedługo ze zdziwieniem stwierdzić, że zostali niemal zupełnie sami, bez ludu. Inni duchowni, tu często księża-celebryci, którym smakują liberlane ideologie, będą zapewne jeszcze długo oszukiwać się, że poszukują zaginionych owiec, zanim zorientują się, że sami podążają za stadem, którego już nic nie obchodzą.

 

Możliwa jest jeszcze jedna konsekwencja kapitulacji Kościoła z życia publicznego. To politycy okażą się tymi, którzy przejmą rolę księży, w mówieniu społeczeństwu czym jest katolickie zaangażowanie w sferę publiczną, co jest dobre i złe, co jest etyczne, a co nie etyczne. Tak stało się w wielu krajach świata. W Polsce częściowo robił to PiS, gdy deklarował, że jest partią katolicką. Jednak ten najgroźniejszy rodzaj sekularyzacji najbardziej widoczny jest w naszym kraju w zaangażowaniu wielu nominalnych katolików na rzecz promocji aborcji, instytucjonalizacji związków homoseksualnych, a szerzej kolejnych fal rewolucji obyczajowej. Widzieliśmy tych katolików na czarnych marszach, widzieliśmy w redakcjach wciąż katolickich czasopism. Złe procesy zostały uruchomione. Być może mają już i duchowego lidera.

 

“Nie znam tego dokumentu, ale świadczy on o jednym. Część hierarchii kościelnych jest z oczywistych względów mocno zaangażowana po stronie partii rządzącej. Ja jestem katolikiem. Na całym świecie chrześcijańscy demokraci u władzy akceptują liberalne prawo aborcyjne, związki partnerskie, małżeństwa osób tej samej płci”32 – powiedział Donald Tusk w reakcji na opublikowane pod koniec września 2023 roku przez polski episkopat “Vademecum wyborcze katolika”. Mamy biskupów, objawił się i nowoczesny chadecki antybiskup, od których roi się od dziesięcioleci w europejskiej polityce.

 

*

By jednak, wspomniana wcześniej, droga katolickiego nonkonformizmu mogła być podjęta przez Kościół w Polsce zapewne konieczne byłoby najpierw regularne przypominanie zakresu “wartości nienegocjowalnych”. Godność człowieka, małżeństwo, życie ludzkie w całym jego przebiegu oraz prawo rodziców do wychowania swoich dzieci - swego czasu przypominał o tych wartościach, w kontekście słów papieża Benedykta XVI, kard. Kazimierz Nycz33. Do tego należałoby dodać wspomniane już kwestie dotyczące ludzkiej antropologii, godziwej zapłaty, praw pracowniczych, praw narodów do samostanowienia i godziwej obrony, praw uchodźców i migrantów, wolności politycznych, ładu prawnego oraz napiętnowania ideologii. Papież Benedykt XVI w przemówieniu do kardynałów, pracowników Kurii Rzymskiej oraz Gubernatoratu z grudnia 2012 roku zarysował warty uwagi model umiejscowienia głosu Kościoła w debacie publicznej. Przemówienie to niestety w ogóle nie przebiło się nie tylko do świadomości katolickich duchownych oraz wiernych, ale nawet przez moment nie zaiskrzyło w mediach. “W dialogu z państwem i społeczeństwem Kościół z pewnością nie ma gotowych rozwiązań poszczególnych zagadnień. Wraz z innymi siłami społecznymi będzie walczył o odpowiedzi najstosowniejsze do miary istoty ludzkiej. Tego, co określił on jako podstawowe, konstytutywne, nienegocjowalne wartości ludzkiego życia, musi bronić z największą wyrazistością. Musi robić wszystko, co możliwe, aby kształtować przekonanie, które później mogłoby się przełożyć na działania polityczne”34 - mówił Benedykt XVI. Czy Kościół dziś robi właśnie to, co postulował wybitny papież-teolog? Wydaje się raczej, że podążył zupełnie inną drogą, którą można by określić mianem cywilizacyjnego konformizmu. Z jednej strony często milczy o sprawach podstawowych, ponieważ nie chce skonfrontować się z liderami politycznymi, ale także z tymi wiernymi, którym nie dość wytrwale głosił swoje nauczanie. Ci stali się na nie niejednokrotnie obojętni lub mu nawet wrodzy. Z drugiej strony podpina się pod modne w świecie agendy polityczne, tak jakby chciał się przypodobać siłom, w gruncie rzeczy, co do zasady, odrzucającym go i dążącym do jego marginalizacji. Kto jednak tylko podpina się pod głos innych, daje do zrozumienia, że nie ma nic do dodania od siebie.

 

Mimo to, wbrew defetystycznym opiniom, które są w naszym czasie szerzone - bez zrozumienia, że zły stan Kościoła wynika także z nietrafionych diagnoz dotyczących jego zadań w świecie - nic jeszcze nie jest przegrane. Nie ma powodu do ostatecznego zniechęcenia, a wybór drogi, którą podąży Kościół, także Kościół w Polsce, wciąż jest otwarty. Do uratowania pozostało zarówno wiele dusz, jak i potrzebna każdemu z nas godność. Potrzeba nam odważnych świeckich, odważnych księży i biskupów, ale i odważnych kardynałów. Czy możemy liczyć na choć jednego?

Tomasz Rowiński

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

1 M. Orłowski, Morawiecki: "Mam marzenie: zrechrystianizować Europę. Europie brak zasad i wartości", wyborcza.pl, 9 grudnia 2017.

2 I. Kard. Grzegorz Ryś: Ambona nie jest od uprawiania polityki, pap.pl, 13 sierpnia 2023.

3 A. Wysocki, Kaczyński będzie wściekły. Kardynał wprost powiedział, że "ambona nie jest od polityki", natemat.pl, 13 sierpnia 2023.

4Kard. Ryś: Zdradzanie przez duchownych ich poglądów politycznych jest niedopuszczalne, wiez.pl, 15 sierpnia 2023.

5 Np. A. J. Dudek, Jan Paweł II nie zasłużył na świętość – pisze "New York Times", natemat.pl, 24 kwietnia 2014.

6 Mam na myśli debatę, która toczyła się na portalu wiez.pl po tym jak redakcja tego medium opublikowała esej Marcina Kędzierskiego Katolicka etyka seksualna: przed drugim etapem rewolucji relacyjnej, wiez.pl, 23 czerwca 2023.

7 Chodzi o akcję “Przekażcie sobie znak pokoju”, Z. Nosowski, “Przekażcie sobie znak pokoju”. Bez warunków wstępnych, więź.pl, 6 września 2016. Katoliccy uczestnicy tej akcji zostali upomniani przez władze kościelne. “Wyrażamy przekonanie, że katolicy nie powinni brać udziału w kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”, gdyż rozmywa ona jednoznaczne wymagania Ewangelii” - można było przeczytać w oświadczeniu Prezydium Konferencji Episkopatu Polski.

8 To tradycyjne stanowisko klasycznej filozofii politycznej. Zob. J. Madiran, Filozofia polityczna św. Tomasza z Akwinu, w: J. Madiran, Dwie demokracje. Wybór pism, Dębogóra 2020, s. 185-232, P. Milcarek, Czy polska filozofia potrafi być ancilla theologiae politicae?, “Christianitas”, nr 89, 2022, s. 106-116. Na przykład moralnym celem państwa jest ochrona obywateli przed zewnętrznym zagrożeniem. O politycznym i moralnym aspekcie sytuacji na granicy polsko-białoruskiej po kryzysie z roku 2021: T. Rowiński, Kryzys na granicy. Polityka i moralność, “Christianitas”, nr 86, 2021, s. 11-16.

9 Ten styl działania papieża Franciszka opisał choćby R. Douthat w książce Zmienić Kościół. Papież Franciszek i przyszłość katolicyzmu, Kraków 2019, ale także P. Grad, Unieszkodliwianie Magisterium. Studium dyskusji o “Amoris Laetitia”, 305, “Christianitas”, nr 65, 2016, s.41-84.

10 I. Kant, O wiecznym pokoju. Zarys filozoficzny, Wrocław 1995.

11 “Ponieważ Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego, pragnie, podejmując naukę poprzednich soborów, dokładniej wyjaśnić swoim wiernym i całemu światu swoją naturę i powszechne posłannictwo” - piszą ojcowie Soboru Watykańskiego II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele “Lumen gentium”, 1.

12 Zupełnie ostatnio przypomniał o tym, a także wskazał jak to robić, Marek Jurek w swojej książce Prawica na rozdrożu. Notatki przedwyborcze, Dębogóra 2023.

13 Tylko biorąc pod uwagę kwestię ochrony życia nienarodzonych sytuacja wygląda źle - Lewica przyjęła na swoje listy aktywistkę publicznie głoszącą postulat dostępności aborcji do samego urodzenia dziecka, Platforma Obywatelska opowiada się za aborcją do 12 tygodnia ciąży, a Donald Tusk zapowiedział, że na listach wyborczych partii nie znajdzie się nikt kto ma jednoznacznie opowiada się za życiem. W ten sposób na listach wyborczych partii nie znalazł się wieloletni polityk tego ugrupowania, a także działacz antykomunistyczny Bogusław Sonik. Dodatkowo minister Adam Niedzielski niedługo przed swoim odejściem powołał zespół mający na nowo zdefiniować przesłanki aborcyjne. Jak donosił portal afirmacja.info: “Składzie powołanego w czerwcu przez min. Niedzielskiego zespołu, który ma nowo określić przesłanki do wyłączenia karalności aborcji, nie znalazła się ani jedna osoba związana z działalnością na rzecz ochrony życia poczętego. Znalazło się w nim za to miejsce dla osób praktykujących aborcję”, Ministerstwo Zdrowia o składzie zespołu ds. określenia przesłanek do aborcji, artykuł z 1 września 2023.

14Kard. Ryś: chodzi mi o Kościół, który istnieje dla ewangelizacji i jest znakiem i instrumentem budowania jedności, ekai.pl, 18 lipca 2023.

15 O katolickim nonkonformizmie katolickim w środowisku “Christianitas” pisaliśmy wielokrotnie: P. Milcarek, Problemy nonkonformizmu, christianitas.org, 20 kwietnia 2017, T. Rowiński, Nonkonformizm katolicki albo śmierć, w: T. Rowiński, Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu, Dębogóra 2022, s. 95-101, P. Milcarek, Papieska teologia Benedykta XVI, “Christianitas”, nr 91-92, 2023, P. Beyga, Być niezależnym w Kościele. Lekcja Benedykta XVI, “Christianitas”, nr 91-92, 2023. Warto także wspomnieć książkę którą przygotowaliśmy razem z Pawłem Milcarkiem i gronem ekspertów pt. Non Possumus. Niezgoda, której uczy Kościół, Warszawa 2021.

16 Odnosiłem się do tego wydarzenia na bieżąco: T. Rowiński, Polityka zamiast ewangelizacji, christianitas.org, 19 czerwca 2013; T. Rowiński, PiS i “Tygodnik Niedziela nie zapewnią katolickości “Kongresowi katolików”, christianitas 17 czerwca 2013.

17 Pisałem na ten temat w różnych miejscach: T. Rowiński, Filozofia publiczna radykalnej centroprawicy, “Christianitas”, nr 71-72, 2018, s. 6-20, także w książce Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych, Kraków 2018; wielokrotnie zastrzeżenia wobec PiS z katolickiej perspektywy zapisywał w swoich książkach Marek Jurek, Dysydent w państwie POPiS, Dębogóra 2008, 100 godzin samotności, czyli rewolucja październikowa nad Wisłą, Dębogóra 2021, czy eseju Wartości nienegocjowalne, “Christianitas”, nr 45-46, 2010, s. 78-95

18 Omawiany w tym tekście liberalny sposób komunikowania się z katolikami zaprezentował po wydarzeniu w Częstochowie historycznie katolicki “Tygodnik Powszechny” piórem Tomasza Terlikowskiego, Jasna Góra i polityczne bałwochwalstwo, tygodnikpowszechny.pl, 22 lipca 2023. Jednocześnie redaktorzy tego pisma nie mieli problemu, by jesienią 2020 roku, pod swoim wciąż kościelnym szyldem, wspierać proaborcyjne rozruchy, które wybuchły po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego podważającym eugeniczną przesłankę aborcyjną zawartą w polskiej ustawie o ochronie życia. Stanowiska redakcji nie zmienił także fakt, że w czasie rozruchów doszło do bezprecedensowych naszym kraju atakowów na kościoły.

19Beata Mazurek: Jesteśmy partią katolicką, rp.pl, 29 marca 2018, T. Rowiński, Dlaczego PiS nie jest partią katolicką, rp.pl, 12 lipca 2018.

20 P. Olejarczyk, Czy kolejne zarzuty prokuratorskie "pogrążą" prezydenta Adamowicza? Politycy kreślą różne scenariusze, onet.pl, 5 kwietnia 2018.

21 T. Rowiński, Kościół sam siebie pacyfikuje. Uwagi po pogrzebie prezydenta Adamowicza, “Christianitas”, nr 75, 2019, s. 81-82, tekst dostępny także na stronie christianitas.org.

22„Apel zwykłych księży” na progu nowego czasu, ekai.pl, 30 października 2020.

2312 „osób godnych zaufania” poręcza za Margot. Wśród nich ks. Boniecki, Komorowska, ks. Wierzbicki, Bortnowska i Schudrich, wiez.pl, 21 sierpnia 2020.

24 Rzecz staje się oczywista dla każdego, kto podjąłby się lektury tekstów z “Tygodnika Powszechnego” z czasu proaborcyjnej rewolucji październikowej roku 2020.

25 Fragmenty poświęcone Kościołowi w Irlandii w znacznej mierze powtarzam za swoim tekstem Kim jest świecki według adhortacji Christifideles laici? Uwagi na czas kryzysu, “Christianitas”, nr 78, 2019, s.92-105.

26 J. Halcewicz-Pleskaczewski, Porozmawiajmy o aborcji, wiez.pl, 20 lutego 2022, M. Krzyżanowska-Mierzejewska, Czy aborcja jest prawem człowieka, czy nim nie jest? Nie w tym rzecz,

wiez.pl, 21 lutego 2022, Z. Nosowski, Pryncypialność już bez elastyczności, wiez.pl, 8 stycznia 2021.

27 I. Żurek, P. Dembowski, Kard. Nycz: Wartości nienegocjowalne w konstytucji to m.in. godność człowieka, małżeństwo, pap.pl, 3 maja 2018.

28 Benedykt XVI, Przemówienie Benedykta XVI podczas spotkania z kardynałami oraz pracownikami Kurii Rzymskiej i Gubernatoratu, vatican.va, 21 grudnia 2012 r.

29 Z. Nosowski, Pryncypialność już bez elastyczności

30 Wprost tę ideę wyraził Tomasz Sawczuk w tekście Liberalizm jako lepsze chrześcijaństwo, “Kultura Liberalna”, nr 37/ 2020, 31 sierpnia 2020. Artykuł ten był jednym z głosów jakie pojawiły się w debacie wokół eseju Marcina Kędzierskiego „Przemija bowiem postać tego świata”. LGBT, Ordo Iuris i rozpad katolickiego imaginarium, klubjagiellonski.pl, 8 sierpnia, 2020.

31 Dokładnie to stało się gdy 21 września 2023 roku Rada ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski opublikowała “Vademecum wyborcze katolika”. Na ten dokument jednoznacznie zareagował lider największej opozycyjnej partii Donald Tusk: “Nie znam tego dokumentu, ale świadczy on o jednym. Część hierarchii kościelnych jest z oczywistych względów mocno zaangażowana po stronie partii rządzącej”, “Pamiętam czasy, gdy Kościół stał po stronie słabszych”, za: A. Miastowska, Donald Tusk o “Vademecum wyborczym katolika”, natemat.pl, 22 września 2023. Z wypowiedzi Tuska można by wyciągnąć absurdalny wniosek, że Kościół jest przeciwko aborcji, ponieważ popiera partię Kaczyńskiego. To dobry przykład jak niedostateczna aktywność Kościoła w sferze publicznego pozwala kreować jego publiczny obraz według fałszywych kryteriów.

32 Takie głosy były, ale nieliczne Abp Gądecki: Kościół wspiera dialog w sprawie praworządności, vacitannews.va, 31 stycznia 2020; o złożoności problemu praworządności S. Sękowski, T. Pułról, Upadła praworządność. Jak ją podnieść, Warszawa 2021.

33 Słyszałem o tylko jednej konferencji w Polsce odbytej z okazji 30 lat “Veritatis splendor”, ale zorganizowanej przez świecką uczelnię Collegium Intermarium, “Przywrócić ‘Veritatis splendor’. Najważniejsze wyzwanie naszych czasów”, 12-13 września 2023.

34 Za: A. Miastowska, Donald Tusk o “Vademecum wyborczym katolika”...


Tomasz Rowiński

(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.