Z kapitularza
2020.03.12 17:21

Napisane jest. Czytanie Reguły (dzień siedemdziesiąty drugi)

12. marca 12. lipca 11. listopada

Rozdział 34. Czy wszyscy w równej mierze powinni otrzymać to, co niezbędne

Napisane jest: Każdemu rozdzielano według potrzeby (Dz 4,35). Nie chcemy przez to powiedzieć, że należy mieć wzgląd na osoby, co nie daj, Boże!, lecz że trzeba brać pod uwagę słabości ludzi. Ten, kto mniej potrzebuje, niechaj dziękuje Bogu i niech się nie smuci. Ten zaś, kto ma większe potrzeby, niech się upokorzy z powodu swej słabości, a nie wynosi z racji okazywanego mu miłosierdzia. I w ten sposób wszyscy będą w pokoju. Przede wszystkim niech nigdzie i z żadnego powodu nie dochodzi do głosu to zło, którym jest szemranie, w jakiejkolwiek formie, czy to w słowie, czy to w jakimś znaku. Gdyby ktoś został na tym schwytany, powinien ponieść szczególnie surową karę.

Tak jak w rodzinie każde dziecko jest inne, tak samo i w klasztorze każdy mnich jest inny. Święty Benedykt chce, by mnisi byli traktowani indywidualnie. W życiu benedyktyńskim nie ma miejsca na bezmyślny reżim, na próby dopasowania każdego człowieka do tej samej formy czy też na wymaganie, by wszyscy zadowalali się takimi samymi rzeczami, w tej samej ilości i tym samym czasie. Jeden z apoftegmatów ojców pustyni jest dobrą tego ilustracją:

Pewien myśliwy, polujący na pustyni na dzikie zwierzęta zobaczył, jak abba Antoni żartuje z braćmi, i bardzo się zgorszył. Starzec więc, pragnąć go przekonać, że z braćmi trzeba postępować łagodnie, powiedział mu: „Załóż strzałę i napnij łuk” – a on tak zrobił. Starzec rzekł: „Napnij mocniej” – i on usłuchał. Starzec powtórzył: „Mocniej!” Myśliwy na to: „Jeśli napnę nad miarę, to mi łuk pęknie”. I rzekł starzec: „Tak jest i z pracą wewnętrzną. Jeśli ją ponad miarę napniemy, bracia się szybko załamią. Trzeba więc z nimi postępować łagodnie”. Myśliwy, gdy to usłyszał, skruszył się i odszedł bardzo zbudowany postawą starca, a bracia, umocnieni, rozeszli się do siebie („Apoftegmaty ojców pustyni”, red. ks. Marek Starowieyski, t. 1, s. 133).

Autor Reguły chce, by mnisi mieli wzgląd na ludzkie słabości. Są one bowiem wołaniem do opata i braci o miłość i wyrozumiałość oraz do Naszego Pana Jezusa Chrystusa o łaskę. Święty nawiązuje w tym do słów św. Pawła:

Ażebym zaś nie wynosił się dla wielkości objawień, dany mi jest bodziec ciała mego, anioł szatana, który by mnie policzkował. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby ode mnie odstąpił. I rzekł mi: Wystarczy ci łaska moja, gdyż moc w słabości się doskonali. Chętnie więc będę się chlubił ze słabości moich, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach moich, w potwarzach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem gdy słaby jestem, wtedy jestem silny (2 Kor 12,7-10).

Jest też inna opowieść z życia ojców pustyni, która ilustruje mądrość zawartą w tym rozdziale Reguły:

Opowiadano o abba Arseniuszu, że kiedy raz chorował w Sketis, kapłan przyszedł i przyprowadził go do kościoła, a tam ułożył go na macie i dał mu poduszkę pod głowę. Otóż pewien starzec, który właśnie przybył, żeby go zobaczyć, ujrzawszy go leżącego na macie i z głową opartą na poduszce, zgorszył się i powiedział: „Więc to ma być abba Arseniusz? To on tak sobie leży?” Kapłan odprowadził tego starca na bok i zapytał go: „Czym zajmowałeś się w świecie?” On odrzekł: „Byłem pasterzem”. – „Jak więc – pyta kapłan – wyglądało twoje życie?” On na to: „Było bardzo ciężkie!” Kapłan znów zapytał: „A teraz jak ci się żyje w celi?” A on rzekł: „O wiele lżej”. Wtedy rzekł kapłan: „Widzisz tego oto abba Arseniusza? On w świecie dla cesarzy był jak ojciec: służyły mu tysiące niewolników, wszyscy w jedwabnych szatach, złotych pasach i w klejnotach, a spoczywał na bezcennych posłaniach. Ty jako pasterz nie miałeś w świecie tak dobrze, jak tu masz teraz: on zaś nie ma już tutaj takich wygód, w jakich żył w świecie. I tak ty doznałeś ulgi, a on utrapienia”. Gdy starzec to usłyszał, przejął się skruchą i powiedział, padłszy mu do nóg: „Wybacz mi, abba, zgrzeszyłem: to jest prawda niewątpliwie, że on tu przyszedł na uniżenie, a ja na polepszenie losu”. I odszedł zbudowany („Apoftegmaty ojców pustyni”, red. ks. Marek Starowieyski, t. 1, s. 153).

Mnich, któremu wystarcza mniej – mniej jedzenia, picia, snu, wygód czy czasu na wykonanie pracy – musi uważać, by nie stać się samowystarczalny i przepełniony pychą. Łatwo bowiem może ulec pokusie, by stanąć przed Bogiem i modlić się w ten sposób: „Dziękuję Ci, Panie, że nie jestem jak wielu innych mnichów, którym trzeba więcej odpoczynku, przekąsek w ciągu dnia, dodatkowych ubrań i wielu innych ustępstw na rzecz ludzkiej słabości. Zjawiam się w chórze na każdej modlitwie, poszczę częściej niż inni, surowiej przestrzegam reguły milczenia, radzę sobie bez wielu udogodnień i służę za przykład dla innych”. Bóg mu wtedy odpowie: „Świetnie, mój doskonały mały mnichu; nie trzeba ci w takim razie miłosierdzia, nie masz wad i żadnych skaz na swoim pancerzu. Nie potrzebujesz ani lekarza, ani pasterza, ani nauczyciela. Ominę cię zatem i udam się do innych, tych nieidealnych dusz, które potrzebują mnie bardziej niż ty”. Silny mnich, czyli taki, któremu przestrzeganie obserwancji zakonnej przychodzi z łatwością, musi uważać, aby Bóg nie okazał mu surowego miłosierdzia, pozwalając mu upaść, zsyłając na niego ogłupiającą chorobę czy też sprowadzając go do stanu, w którym będzie całkowicie zależny od innych. Silny mnich musi stać się dwa razy bardziej pokorny niż słabsi bracia i nie może nigdy przestać dziękować Bogu i Ojcu Naszego Pana Jezusa Chrystusa, że tak szczodrze obdarza go zdrowiem, energią, siłą fizyczną, zdolnościami intelektualnymi czy wszelkimi innymi darami. Silni muszą się przed Bogiem umniejszać.

Mnich, któremu potrzeba więcej – więcej jedzenia, picia, odpoczynku, uwagi, ciszy, rozmowy, docenienia, czasu na pracę czy inne działania – także musi być bardzo pokorny i zauważać, że Bóg się o niego troszczy w szczególny sposób. Dlatego ma zawsze i wszędzie okazywać wdzięczność. Słaby mnich musi nauczyć się modlić: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Jestem wzorem słabości. Mam więcej wad i słabości niż ktokolwiek w klasztorze. Zawsze potrzebuję więcej niż inni. Dziękuję Ci, że nie ma dnia, a czasem nawet i godziny, gdy nie upadam, nie zaniedbuję czegoś lub w inny sposób nie potrzebuję pilnie Twojego wsparcia. Jeśli nie mogę być niczym innym, pozwól bym był przykładem tego, co Twoja łaska może uczynić dla słabości, a Twoje miłosierdzie dla nędzy. Potrzebuję cię bardziej niż inni, bowiem jestem najsłabszy z całej wspólnoty, najbiedniejszy i stale zostaję w tyle. Za wszystko to Ci dziękuję, ponieważ, gdybym był silniejszy, zacząłbym sądzić, że jestem sam do czegoś zdolny. Wolę zaś wiedzieć w każdym momencie, że bez Ciebie nic nie mogę uczynić”.

Zatem pokora i wdzięczność. Wtedy, jak mówi święty Benedykt „wszyscy będą w pokoju”. Klasztor, w którym silni są pokorni, a słabi wdzięczni, będzie domem miłości. Między braćmi będzie panować jedność, wzajemny szacunek i wielka wewnętrzna wolność ducha.

To, co może zaburzyć spokój klasztoru, to szemranie. Szemranie jest toksyczne. Zatruwa umysły tych, którzy się mu oddają i tych, którzy są słuchaczami. Szemrać można nie tylko w słowach. Narzekać, burzyć, umniejszać i siać nasiona zwątpienia, podejrzliwości i nieposłuszeństwa można też postawą i milczącymi sugestiami. Ten kto szemra, niszczy pax benedictina. „Albowiem Bóg nie jest Bogiem niezgody, ale pokoju; jak i we wszystkich kościołach świętych nauczam” - mówi święty Paweł (1 Kor 14,33).

Mark Kirby OSB

tłum. Natalia Łajszczak

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----


Dom Mark Daniel Kirby OSB

(1952), przeor klasztoru Silverstream w hrabstwie Meath w Irlandii.