Komentarze
2014.06.06 09:30

Na marginesie lekarskiej "Deklaracji wiary"

męczeństwo katolików

Nie będę hipsterska, tak sobie pogaworzę o tym, co do tej pory gaworzyli o tym wszyscy. A skojarzyło mi się coś takiego:

W lutym tego roku w jednym z ultratolerancyjnych krajów ktoś stracił pracę z powodu zdecydowanego stanięcia po stronie życia – tym razem w Szwecji odmówiono prawa do wykonywania zawodu położnej, Ellinor Grimmark. Stało się tak, ponieważ zadeklarowała, że nie będzie uczestniczyć w wykonywaniu aborcji, ponieważ jest przekonana, że ludzkie życie zaczyna się już w momencie poczęcia. Jednak to dopiero skromny początek fabuły godnej pióra co najmniej Bułhakowa.

Ponieważ nie jest ona jedyną osobą w tym kraju w podobnej sytuacji, European Federation of Catholic Familiy Associations złożyła w jej i pozostałych imieniu przeciwko Szwecji grupową skargę do Europejskiego Komitetu Praw Społecznych. Miało to miejsce w marcu.

W odpowiedzi na te zarzuty powstał dokument, tzw. Written Observations, w którym podano w paragrafie 93 szwedzką definicję bycia żywym i zdolnym do rozwoju („viable”). Otóż fakt, że dziecko urodzone w wyniku aborcji dokonanej w późnej ciąży oddycha czy wykonuje ruchy (na przykład ruchy obronne), nie oznacza jeszcze, że jest żywe. Nie wiem, jakie jest, ale wszystkim paniom w zagrożonej ciąży, a przebywającym na terenie Szwecji, radziłabym szybką ewakuację. Istnieje po prostu ryzyko, że jeśli urodzą we wcześniejszym terminie, ich dziecko zostanie uznane za niezdolne do życia. W końcu oddychanie, i to samodzielne, jeszcze o byciu żywym nie świadczy. Odruchy samoobronne też.

A nie, przepraszam, wróć – jeśli dziecko jest chciane, to już oddychanie i ruchy świadczą o życiu. To tylko, jeśli mowa o późnej aborcji, to nie świadczą. Fascynująca logika oraz spójność stanowiska. A jakie zgodne z wiedzą i praktyką medyczną – aj, waj!

Poznęcawszy się nad szwedzkim podejściem do definiowania życia i jemu podobnych, warto wrócić jeszcze do Ellinor Grimmark, od której przypadku zaczęliśmy tę historię. Zapewne pamiętają państwo Mistrza i Małgorzatę oraz to, gdzie trafia poeta, Iwan, po tym, jak zaczyna twierdzić, że widział Poncjusza Piłata? I jak w wyniku pobytu na tym zamkniętym oddziale ma wyrzec się swoich twierdzeń? Otóż podobną, choć nieco łagodniejszą metodę zastosowano wobec rzeczonej położnej: obiecano jej powrót do pracy, ale pod jednym warunkiem. Mianowicie miałaby wziąć udział w psychoterapii, która „pomogłaby” jej przyjąć prawdę, że aborcja jest prawem kobiety.

Muszę przyznać, że to mój ulubiony aspekt tej historii. Wisienka na torcie absurdu, brak tylko Behemota w tużurku, sklepu z żółtymi firankami i Wolanda na ławeczce w parku. I tylko jakiś gorzki ten śmiech i zamiera w gardle, kiedy przyjdzie sobie uświadomić, że Szwedzi tak na poważnie…

Lekarzom u nich też kiedyś wmówiono, że sprzeciw sumienia nie obejmuje sumień chrześcijańskich.

 

Elżbieta Wiater

 

P.S.
Żeby było jasne – wolę lekarza, który praktykuje etycznie, od tego, który tylko deklaruje takie praktykowanie. Ale jeśli łączy w sobie jedno i drugie, też nie pogardzę.


Elżbieta Wiater

(1976), doktor teologii i historyk, publicystka, autorka książek (m.in. Filotea 2.1, Hildegarda z Bingen. Mistyczka z charakterem, C.S. Lewis. Pielgrzym radości). Mieszka w Krakowie.