Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Można zaryzykować stwierdzenie, że od ponad roku dyskurs kościelny w zakresie liturgii niezwykle dużo uwagi poświęca usui antiquiori, czyli obrządkowi nazywanemu popularnie „trydenckim”. Impulsem do zaistnienia takiej sytuacji był tu list apostolski w formie motu proprio Traditionis Custodes papieża Franciszka (16 lipca 2021), wprowadzający daleko idące ograniczenia wobec tej praktyki liturgicznej. Od tamtego czasu debata (jeśli teraz można ją tak nazwać) między zwolennikami a przeciwnikami starszej formy liturgii rzymskiej na nowo stała się bardziej ożywiona. To ożywienie jest również powodem, dla którego powstał ten artykuł.
Przedmiotem mojego zainteresowania stał się tekst opublikowany niedawno przez ks. dr. hab. Janusza Królikowskiego prof. UPJP2 w Currendzie, piśmie urzędowym diecezji tarnowskiej, pt. Mszał Pawła VI i niektóre aktualne pytania. Numer wspomnianego pisma (171/4) mimo oficjalnej daty publikacji z października 2021 roku był rozpowszechniany z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
Cel powstania opracowania autorstwa ks. Królikowskiego nie jest łatwy do wskazania. Z jednej strony mogłoby nim być ukazanie wspaniałości i rzetelności reformy liturgicznej (przy jednoczesnym wskazaniu na swego rodzaju „niewystarczalność” starego rytu). Z drugiej – daleko idąca krytyka stanowiska tradycjonalistów. Choć sam często mam zastrzeżenia do stanowisk tradycjonalistycznych i byłbym skłonny zgodzić się z niektórymi tezami ks. Królikowskiego, nie może to przesłonić mojego ogólnego zaniepokojenia treścią artykułu. Jest ono spowodowane zarówno formą, jak i stroną merytoryczną tekstu.
Nie zamierzam szczegółowo omawiać interesującego mnie tu tekstu, pozwoliłem sobie jednak spisać kilka uwag na temat niektórych tez postawionych przez autora. Argumenty przytoczone przez ks. Królikowskiego dobrze reprezentują pewne sposoby myślenia stanowiące punkty odniesienia w kościelnym dyskursie.
Myląca nieomylność
Tekst ks. Królikowskiego, co do treści, można podzielić na dwie części: teologiczną oraz historyczno-liturgiczną. Zaznaczam, że w układzie artykułu nie występują one jedna po drugiej. Część teologiczna zawiera w mojej ocenie najpoważniejszy z wytoczonych argumentów.
Nie ulega wątpliwości, że doktryna wiary ma bezpośredni związek z nieomylnym nauczaniem papieży i zatwierdzonych przez nich soborów powszechnych, czyli z decyzjami o charakterze zobowiązującym. Także najwyższe decyzje w dziedzinie dyscyplinarnej i liturgicznej są podejmowane przy asystencji Ducha Świętego, a tym samym są przedmiotem nieomylności papieskiej. Niektórzy kontestatorzy reformy liturgicznej zapominają, że I Sobór Watykański zdefiniował nieomylność papieską jako dotyczącą: fide moribusque. Mores to nie tylko moralność, jak często i zawężająco się uważa, ale to cała dziedzina tego, co tradycyjnie nazywamy „obyczajami Kościoła Katolickiego” (…). Do obyczajów Kościoła należy także sfera przepisów liturgicznych, czy rozporządzeń prawnych.
Autor niestety nie zamieszcza przypisu, który w jakiś sposób uwiarygodniłby podaną przez niego definicję rozumienia “obyczajów” w kontekście dogmatu o nieomylności papieża. Można zatem wnioskować, że formułuje w tej sprawie własną tezę. Warto przyjrzeć się bliżej temu fragmentowi.
Ks. Królikowski stwierdza, że w odniesieniu do nieomylnego nauczania papieskiego „Mores to nie tylko moralność, jak często i zawężająco się uważa”. Zwróćmy jednak uwagę, co w tej sprawie do powiedzenia mieli konkretni autorzy piszący w interesującym nas tu czasie, choćby Johannes Baptist kardynał Franzelin, teolog uczestniczący w I Soborze Watykańskim, na którym sformułowano dogmat o nieomylności. Określa on mores jako doctrina revelata practica, a więc praktyczną stronę objawionej doktryny. Co istotne, jednoznacznie utożsamia tak rozumiane obyczaje z doktryną moralną wynikającą z samej wiary, „aby określać nakazane i zabronione czyny moralne”[1]. Za soborowym teologiem idą także współcześni interpretatorzy, m.in. Umberto Betti[2], a także znamienity polski teolog, ks. prof. Bogdan Ferdek[3].
Wobec powyższych dowodów pozostaje postawić pytanie o adekwatność definicji “obyczajów” przyjmowanej przez ks. Królikowskiego. Nieznane są przyczyny, dla których autor postawił w swoim opracowaniu na możliwie najszersze, słownikowe znaczenie słowa mores. Z pewnością jednak przyjęcie takiego założenia definicyjnego ułatwia ks. Królikowskiemu argumentowanie za stawianymi przez niego tezami. Niestety przyjęta definicja nie spełnia wymogu koniecznej w teologicznym podejściu kontekstualizacji, co może prowadzić do nieporozumień i błędnych wniosków.
Nawet gdyby przyjąć szerokie znaczenie mores za adekwatne, wciąż niełatwo byłoby uznać prawo liturgiczne za element nieomylnego nauczania papieskiego. Definicja dogmatu o nieomylności papieża określa dodatkowe kryteria powstawania magisterium nieomylnego. Jedno z nich mówi, że Biskup Rzymu cieszy się nieomylnością wtedy, gdy – zachowując pozostałe warunki – wypowiada się cum omnium Christianorum Pastoris et Doctoris munere fungens – sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan[4]. Nie odnosi się to, co do zasady, do przepisów liturgicznych, ponieważ są one skierowane przeważnie do pewnej grupy Kościołów partykularnych. Tak też, Mszał Rzymski nie jest i być nie musi przedmiotem zainteresowania Ormian, grekokatolików, jak również „wszystkich chrześcijan”.
Rozumowanie przedstawione przez ks. Królikowskiego z jednej strony odbieram jako próbę dogmatyzacji reformy liturgicznej[5], z drugiej zaś jako próbę argumentacji ad baculum, „z użyciem kija”, co jest szczególnie zauważalne, gdy autor używa sformułowania o „stawianiu się poza Kościołem”. Inną rzeczą jest kontestowanie prawowitości reformy (czyli tego, że papież miał prawo wprowadzić nowy obrzęd, a chrześcijanie powinni uznawać go za ważny i godziwy), inną zaś docenianie piękna starszej formy rytu, nawet jeśli łączy się ono z rzeczową krytyką form liturgicznych, tworzących zreformowaną liturgię. Wszak, jak wykazałem, opierając się na uznanych autorytetach teologicznych, krytyka taka nie odnosi się do kwestii zdefiniowanych w Konstytucji Pastor Aeternus jako wchodzące w zakres papieskiej nieomylności.
Reforma soborowa?
Oprócz wspomnianego wątku teologicznego większą część pracy poświęca ks. Królikowski zagadnieniom liturgicznym i dotyczącym historii reformy. Pisze:
Pojawiające się niekiedy przeciwstawienie między nauczaniem soboru i tym, co zrobiono po soborze w ramach komisji, należy mocno zrelatywizować, ponieważ nie ma ono żadnego obiektywnego uzasadnienia, a niejednokrotnie opiera się po prostu na plotkach.
Powyższą opinię trzeba uznać za szczególnie kłopotliwą w sytuacji, gdy autor nie przedstawia pogłębionej merytorycznie argumentacji, która miałaby na celu jednoznaczne uzasadnienie tezy wzmocnionej ogólnym kwantyfikatorem: „nie ma żadnego obiektywnego uzasadnienia”. Abstrahuję od tego, że używanie tak definitywnych określeń w odniesieniu do rzeczywistości historycznej jest co najmniej niebezpieczne, jeżeli celem badacza pozostaje rzetelność naukowa.
Należy raczej stwierdzić, że zauważany rozdźwięk między Konstytucją o Liturgii Świętej Sacrosanctum Concilium a finalnym efektem pracy komisji liturgicznej, to kwestia podlegająca analizie. Za przykład może posłużyć wprowadzenie do liturgii języków narodowych w całości obrzędu Mszy, a nie tylko w miejscach, w których sugerował to Sobór[6] lub zezwolenie na koncelebrę w zakresie znacznie szerszym, niż uznali to za stosowne Ojcowie Soborowi[7]. Istotną okolicznością wskazującą, że biskupi mogli być zaniepokojeni owocem pracy komisji liturgicznej jest wynik głosowania w sprawie przyjęcia ad experimentum tzw. “Mszy normatywnej” podczas Synodu biskupów w 1967 roku: na liczbę 187 głosów – 43 non placet (sprzeciw), 67 iuxta modum (zastrzeżenia), 4 – wstrzymujące[8].
Oda do reformy
Dalsza część pracy ks. Królikowskiego to w gruncie rzeczy próba ukazania, jak wspaniale reforma uporała się z problemami, które nawarstwiły się w liturgii. Wobec niektórych argumentów trudno przejść obojętnie.
Została usunięta lektura Prologu św. Jana po błogosławieństwie na końcu Mszy. Został on dołączony w późniejszym czasie jako „błogosławieństwo czasu” ze względu na swoje głębokie znaczenie, ale nie należał już bezpośrednio do celebracji mszalnej, ale do dziękczynienia po Mszy. Obiektywnie nie miał on większego znaczenia, ponieważ był zdominowany przez pieśń na zakończenie.
W istocie, wskazanie na późny historycznie czas dodania do rytu Mszy świętej tzw. Ostatniej Ewangelii jest trafne. Jednak twierdzenie, że „nie miała ona większego znaczenia” i wzmacnianie tego sformułowania przysłówkiem „obiektywnie”, można ocenić jako mijanie się z prawdą. Gdyby tak było, Ostatnia Ewangelia po prostu nie stałaby się częścią Ordo (mimo tego, że gdzieniegdzie widać jeszcze charakter modlitwy pomszalnej, np. w rycie dominikańskim[9]). Należy wskazać także, że dawniej (gdy był wprowadzany do Mszy), Prolog Janowy stanowił formę błogosławieństwa i był płynną kontynuacją błogosławieństwa końcowego[10]. Warto także zaznaczyć, że Ostatnia Ewangelia zyskiwała bardzo konkretne znaczenie rytualne w przypadku okurencji (zbieżności) świąt liturgicznych. Wówczas, gdy „przykryte” święto posiadało własną Ewangelię, była ona odczytywana w miejscu Prologu Janowego[11].
Bezzasadny wydaje się zarzut o zdominowaniu tego tekstu przez pieśń na zakończenie. Można uznać, że autor daje w ten sposób wyraz swojej nieznajomości ogólnej logiki obrzędów starszej formy rytu, dla której naturalne jest nakładanie się na siebie czynności, także śpiewu i cichego odczytywania tekstu. Co ciekawe, idąc tokiem rozumowania ks. Królikowskiego, można zastanowić się nad tym, czy z nowego rytu nie należałoby usunąć modlitw przygotowania darów, wszak często wykonuje się w ich trakcie stosowną pieśń. Wskazana wyżej potencjalna niekonsekwencja może świadczyć o tym, że sugerowana przez autora „obiektywność” jest jedynie jego subiektywną projekcją.
Oprócz wątku ostatniej Ewangelii, chciałbym skomentować jeszcze jeden argument ks. Królikowskiego:
[Został usunięty] Psalm 42 przed Confiteor, który był już opuszczany w czasie Mszy żałobnych i w okresie Męki Pańskiej.
Jakkolwiek przywołane zdanie jest jednoznacznie prawdziwe, to niesie ze sobą przekaz wskazujący, jakoby pomijanie modlitw u stopni ołtarza w określonych oficjach miało być racjonalną przyczyną ich całkowitego usunięcia w zreformowanej liturgii. Psalm został usunięty, skoro i tak był już opuszczany - wydaje się, że taką myśl podsuwa czytelnikowi ks. Królikowski.
Powołując się na zmiany zachodzące w porządku Mszy w Mszach za zmarłych i okresu Męki Pańskiej, ks. Królikowski pomija fakt, że wspomniane oficja w starszej formie rytu rzymskiego charakteryzują się właśnie pominięciem niektórych modlitw. Ma to znaczenie dla ogólnej dynamiki roku liturgicznego. Okres Męki Pańskiej oraz Msza Requiem to oficja wyjątkowe ze względu na swoją treść. Ryt rzymski wyróżnia je poprzez szczególną surowość przywołującą starożytność tych obrzędów[12]. Opuszczenie Psalmu 42 to jeden z kilku „wyjątków”, które zauważamy w tych celebracjach. Nabiera ono znaczenia właśnie dlatego, że w pozostałych, zwyczajnie sprawowanych liturgiach, modlitwy u stopni ołtarza się odmawia. Rzeczywiście, zreformowany ryt Mszy nie zna praktyki zróżnicowania określonych oficjów poprzez zmianę Ordo, jednakże w starszej formie jest to praktyka naturalna. Byłoby pożądane, aby autor opracowania zdawał sobie sprawę ze wskazanych zależności, które są ważnym aspektem przedmiotu jego rozważań.
Jednocześnie można zadać pytanie, czy posoborowa modlitwa ministranta przed Mszą świętą (funkcjonująca obecnie powszechnie w Polsce), która zawiera fragment Psalmu 42, nie jest protezą tego tekstu, który został usunięty z porządku Mszy? Tę kwestię pozostawiam bez odpowiedzi.
„Bogactwo nowego mszału”
Takim nagłówkiem ks. Królikowski rozpoczyna kolejny rozdział swojego opracowania, w którym wylicza wielkie, jego zdaniem, dokonania reformy dla liturgii. W superlatywach wypowiada się o wprowadzeniu do Mszy nowych modlitw eucharystycznych, w tym „nowatorskich modlitw z udziałem dzieci”.
Podobnie pisze o nowym lekcjonarzu, który zakłada, rozłożoną na trzy lata, lekturę większego fragmentu Pisma Świętego podczas liturgii Mszy świętej. Na marginesie warto zaznaczyć, że tradycyjne ryty zachodnie, jak i wschodnie, nie znały takiej praktyki. Autor wskazuje, że dzięki jej wprowadzeniu „zostało zrealizowane zalecenie soborowe, aby liturgiczny stół Słowa Bożego pozwalał obficiej korzystać z jego skarbca”. Pomija w tym miejscu jednak informację, że reforma usunęła z Ordo bardzo wiele fragmentów Pisma Świętego, które były odczytywane podczas każdej Mszy świętej. Co ciekawe, sam wcześniej wspominał o niektórych z nich, twierdząc, że ich zniknięcie nie stanowiło istotnej zmiany. Dodatkowo, warto zauważyć pominięty przez autora kontekst tradycyjnej liturgii, jakim jest liturgia brewiarzowa. W istocie Msza oraz święte oficjum to system naczyń połączonych[13]. Próba twierdzenia o zawartości Pisma Świętego w obrzędach sprzed Vaticanum II na podstawie li tylko Mszału stanowi w mojej ocenie poważne uchybienie. Istotnie, w Mszale Piusa V nie znajdziemy cyklu czytań ułożonych, jak w przypadku liturgii Pawła VI, wedle idei lectio continua. Tradycja rytu rzymskiego nie zna takiej praktyki w Mszy, jednakże nie znaczy to, że liturgia jako taka jest jej pozbawiona. Występuje ona w świętym oficjum, a dokładniej – w Matutinum, w którym czyta się odpowiednie księgi, z dnia na dzień, w sposób ciągły.
Co warto zauważyć, nocna godzina brewiarzowa została podczas reformy uszczuplona o bardzo wiele fragmentów Pisma Świętego. Matutinum w dni świąteczne - tych zaś było do reformy Jana XXIII bardzo wiele - co do zasady miało trzy nokturny, a więc dziewięć psalmów i dziewięć lekcji, w tym trzy z Pisma Świętego oraz krótki fragment Ewangelii będący swoistym „preludium” do odpowiednich homilii z Ojców Kościoła. W dni powszednie oficjum zakładało czytanie trzech lekcji, zazwyczaj dwóch z Pisma Świętego oraz fragmentu ewangelicznej perykopy z odpowiednią homilią patrystyczną. Po reformach odpowiednik Matutinum, czyli Godzina Czytań, zawiera tylko dwie lekcje, w tym jeden fragment z Pisma Świętego, w dni świąteczne ad libitum pojawia się dodatkowe czytanie z Ewangelii.
Warto poświęcić więcej uwagi także przemyśleniom ks. Królikowskiego na temat nowych modlitw przygotowania darów, wprowadzonych w miejsce starego offertorium. Można zaryzykować twierdzenie, że należą one do najbardziej krytykowanych elementów nowego rytu. Co ciekawe, kard. Sarah, dawny prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, postulował umożliwienie celebransom korzystania ze starych modlitw zamiast tych nowych[14]. Autor omawianego artykułu wskazuje, że nowe obrzędy „w niczym nie pomniejszają ofiarnego charakteru Mszy świętej”. Nie wiem, jak ma się to do faktu, że ani razu, poza zachowanymi modlitwami In spiritu humilitatis oraz Orate fratres, nie używają one słowa „ofiara” oraz powiązanych z nim terminów, podczas gdy w starym rycie pojawiają się one wielokrotnie. Ks. Królikowski ignoruje historię offertorium w rycie rzymskim, które miało charakter apologetyczny wobec herezji negujących ofiarniczy charakter Mszy, a także służyło wyjaśnianiu i miejscami rozwijaniu, na zasadzie antycypacji, tekstu Kanonu[15].
Ks. Królikowski jako zaletę postrzega nawiązanie w nowych obrzędach „także do żydowskiej tradycji modlitewnej”. Uwaga ta jest jednak w pewien sposób zaskakująca. Omawiany tu autor pomija fakt, że starsza forma posiadała takich odniesień bardzo wiele[16], także w samym offertorium, chodzi m. in. o zestawienie Ofiary Nowego Przymierza ze starozakonną ofiarą kadzenia w modlitwach Offerimus tibi, Per intercessionem, Incensum istud, Dirigatur. Śmiem twierdzić, że w takiej korelacji można znaleźć podwójną korzyść – zarówno dla ukazania ofiarniczego charakteru Mszy, jak i dla nawiązania do tradycji żydowskiej. Stary obrzęd offertorium spełnia obydwa kryteria wskazane przez autora, jednakże idzie dalej, łącząc je ze sobą, czego brak w nowych modlitwach przygotowania darów.
Swoiste podsumowanie tej części artykułu stanowi zdanie:
To wszystko stanowi wielkie bogactwo, które trzeba odkrywać, starać się głębiej rozumieć i wyjaśniać, a nie krytykować lub kontestować.
O ile zgadzam się, że kontestowanie nie doprowadzi nas do poznania prawdy, nie mogę jednak zrozumieć swego rodzaju uciekania od krytyki. Negatywne znaczenie tego słowa - jako wyrazu dezaprobaty - jest przecież wtórne względem tego neutralnego oznaczającego analizę, recenzję czy opinię. Ocena negatywna jest dopiero jednym z możliwych następstw dokonywania konstruktywnych sądów. Criticus to po łacinie m.in. osądzający, zaś osąd pozostaje w związku z kwestią sprawiedliwości, o czym świadczy gr. kritike, oznaczające sztukę myślenia i rozstrzygania[17]. Czy możliwość dojścia do różnych wniosków nie jest konieczna dla rzetelności naukowej i poszukiwania prawdy? Przecież to założenie klasyczne dla chrześcijańskiej cywilizacji, budowanej przez metodę scholastyczną. Gdyby tak nie było, u św. Tomasza nie znaleźlibyśmy najprawdopodobniej licznych questiones, a w kanonicznym procesie małżeńskim zapewne nie pojawiłaby się instytucja obrońcy węzła.
Brak istotnej zmiany?
Ks. Królikowski stawia tezę, że mimo usunięcia tak wielu obrzędów - należy pamiętać, że rzeczy sygnalizowane przez autora to jedynie mały procent reformy - do rytu Mszy nie wprowadzono żadnej istotnej zmiany, ponieważ „podstawowy i tradycyjny schemat Mszy świętej zostaje niezmieniony”. Istotnie, występujące po kolei części Mszy w liturgii reformowanej moglibyśmy przyporządkować ich odpowiednikom w starszej formie. Kwestią przemilczaną przez ks. Królikowskiego jest jednak zmiana dynamiki obrzędów, uszczuplenie jej rytualnego charakteru oraz zaprzeczenie formom liturgicznego wyrazu znanym w tradycji rytu rzymskiego. Mowa tu między innymi o symultanicznym dokonywaniu się czynności liturgicznych na zasadzie zupełnie innej, niż w nowym porządku Mszy (np. jednoczesny śpiew introitu przez scholę i wypowiadanie modlitw u stopni ołtarza przez celebransa, początek kanonu w trakcie śpiewu Sanctus, nakładające się na siebie działanie różnych osób), wyrażające jednoczesne działanie hierarchicznej wspólnoty kościelnej w różnorodności funkcji liturgicznych, czyniące akcję liturgiczną płynną i dynamiczną. Po wtóre, istotną cechą tradycyjnej liturgii rzymskiej - co ciekawe, także rytów wschodnich - jest, co do zasady, brak dowolności. Na pierwszy rzut oka widać, że liturgia zreformowana nie zachowuje tego kryterium, ponieważ nie tylko wprowadza daleko idącą wariantywność, lecz także dopuszcza miejscami kreatywność celebransa, np. dając możliwość wypowiedzenia „komentarza” wprowadzającego w liturgię Mszy świętej czy poprzedzającego nawet samą modlitwę eucharystyczną[18].
Można zadać pytanie, czy są to zmiany istotne. Z pewnego punktu widzenia – nie; zachowano bowiem słowa przeistoczenia, choć i dookoła nich pewne elementy zmieniono. Z innej perspektywy – jak najbardziej. Efektem reformy jest liturgia zachowująca konstrukcję szkieletową tradycji rzymskiej, jednak poza tym zmieniona w dużym stopniu co do treści i form, charakteryzująca się odmienną dynamiką i logiką obrzędów.
Tezę o „nieistotności” zmian ks. Królikowski próbuje podeprzeć niebagatelnym autorytetem:
Święci z różnych epok mieliby wrażenie, że zmieniło się niewiele między oficjum z ich czasów i nowym, jeśli chodzi o tekst łaciński.
Argument ten warto przeanalizować pod kątem zarówno materialnym, jak i formalnym. Co do treści można powiedzieć, że autor sam zbija swój argument, przytaczając przykłady wielu modlitwy usuniętych z rytu Mszy świętej w związku z reformą. Oprócz tego warto wskazać zmiany, których dokonano w materiale Proprium, czyli tekstów zmiennych. Interesującą i obszerną analizę tekstów oracji mszalnych opublikowano swego czasu na portalu „New Liturgical Movement”. Wedle zawartych tam ustaleń, zreformowana liturgia w niezmienionej formie zachowała jedynie 13 proc. starych oracji, znaczna część uległa przeredagowaniu lub połączeniu z innymi modlitwami, a aż 52 proc. znich zostało usunięte[19]. Warto wobec tego zastanowić się nad adekwatnością stwierdzenia, że „zmieniło się niewiele”, tym bardziej że autor nie przedstawia go jako swojej opinii, lecz twierdzi, że takie wrażenie mieliby „święci z różnych epok”.
Z tego względu należy także przeanalizować formalną stronę argumentu ks. Królikowskiego. Nie przedstawia on bowiem żadnego przypisu na potwierdzenie swojego stanowiska dotyczącego potencjalnej opinii świętych o dwudziestowiecznych zmianach w rycie Mszy świętej. Rzetelność domagałaby się przedłożenia odpowiedniego źródła – np. ankiety, wywiadu lub innej wiarygodnej wypowiedzi; o taką trudno w odniesieniu do osób, które już nie żyją, a objawienia prywatne, tym bardziej nieudokumentowane, nie przedstawiają żadnej wartości źródłowej. Wobec tego powinno się wypowiedź tę potraktować jako spekulacje o żartobliwym charakterze. Niestety autor nie ucieka się do sformułowań, które mogłyby sygnalizować, że chodzi tu być może o jego przypuszczenia. Ogólna metodologia nauk zna określenia takie jak „prawdopodobnie” czy „być może”. Tymczasem ks. Królikowski prezentuje owe domysły z zaskakującą pewnością siebie.
Antagonizmy
Pisze ks. Królikowski:
Już w starożytności kierowano się zasadą, że nie należy stawiać jednego ołtarza przeciw drugiemu – quis contra altare altare erexerit (…). Powinni o tych znaczących faktach z przeszłości pamiętać ci wszyscy, którzy dzisiaj z ołtarza czynią miejsce sporów w Kościele, niejednokrotnie w sensie dosłownym budując „ołtarz przeciw ołtarzowi”, ponieważ tym samym z Mszy, która powinna być znakiem jedności, czynią znak podziału.
Odnoszę wrażenie, że zarzut o „budowanie ołtarza przeciw ołtarzowi” został źle zaadresowany. Wszak to po reformie liturgicznej doszło do sytuacji, w której budowano nowe ołtarze w prezbiteriach, w których ołtarz już się znajdował. Co ciekawe, Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów dostrzegała w tym zagrożenie dla jedności znaku ołtarza. W Notitiae, a więc biuletynie tej dykasterii, w jednym z numerów z 1993 roku możemy przeczytać, że „zasada jedności ołtarza jest teologicznie ważniejsza, niż praktyka celebracji versus populum”[20].
Co zaś tyczy się kwestii czynienia znaku podziału z liturgii mszalnej, należy wspomnieć troskę Benedykta XVI, wyrażoną m.in. w liście do biskupów z okazji publikacji motu proprio Summorum Pontificum. Były Papież pisze w nim o pozytywnym powodzie wydania wspomnianego dokumentu, jakim jest wewnętrzne pojednanie na łonie Kościoła[21]. Skoro drogą do tego było funkcjonowanie tzw. starego rytu w kościelnej praktyce liturgicznej, nie mogło zatem stanowić to przeszkody dla tej jedności, byłaby to oczywista sprzeczność.
Wzmianka o czynieniu liturgii znakiem podziału w omawianym tekście to jedna z wielu prób zbudowania antagonizmu między tradycjonalistami a „zwolennikami autentycznej tradycji kościelnej”. Pozostaje pytanie, kogo autor nazywa „tak zwanymi tradycjonalistami”. Można by wnioskować, że pod pojęciem tym rozumie swego rodzaju konglomerat, składający się zarówno z osób negujących prawowitość reformy, czyli odrzucających nową liturgię całkowicie jako nieważną lub co prawda ważną, lecz niegodziwą, jak i osób uczęszczających regularnie na starą liturgię, które poddają krytyce pewne formy rytualne tej nowej, nie uznając jej jednocześnie za niegodziwą, skoro w swoim opracowaniu próbuje uzasadnić pewne posunięcia reformatorów, o czym pisałem wcześniej. Jeśli rzeczywiście tak definiowałby autor pojęcie „tradycjonalistów” używane w tym tekście, dopuszczałby się niemałej generalizacji.
Ferowanie wyroków
Swoje opracowanie kończy ks. Królikowski następującym zdaniem:
Łatwo jest ferować wyroki na poziomie publicystycznym, pisząc to, co czytelnik chciałby czytać, a potem czynić z nich kryterium ortodoksji.
Podsumowanie takie to rzecz chwalebna, jednakże w bardzo wielu miejscach swojego własnego tekstu komentowany tu autor się do tej własnej zasady nie stosuje. Warto cofnąć się o kilka akapitów i zwrócić uwagę na następujące cytaty:
Pojawiające się niekiedy przeciwstawienie między nauczaniem soboru i tym, co zrobiono po soborze w ramach komisji, należy mocno zrelatywizować, ponieważ nie ma ono żadnego obiektywnego uzasadnienia (…).
Do sprawy reformy liturgicznej (…) została wykonana praca na najwyższym poziomie merytorycznym, opierająca się na solidnych studiach historyczno-teologicznych, uwzględnianiu ducha kościelno-soborowego i służebnej roli względem papieża, a więc na kryteriach, których wyraźnie brakuje wielu dzisiejszym konserwatystom liturgicznym.
Odnowione ordo missae nie powinno sprawiać trudności zwolennikom autentycznej Tradycji Kościoła, którymi na pewno nie są tak zwani tradycjonaliści.
Ktokolwiek analizuje tę modlitwę, na pewno nie tylko może się w niej odnaleźć, ale może poczuć się włączony osobiście w dzieje zbawienia.
Na ogół nie mają oni pojęcia[22] o tym, czym jest żywa Tradycja Kościoła.
Analiza formy artykułu ks. Królikowskiego prowadzi do spostrzeżenia, że używa on dość często ogólnych kwantyfikatorów, takich jak „żaden”, „na pewno”, „ktokolwiek”, co już samo w sobie jest rzadko spotykane w ogólnej metodologii nauk. Nic dziwnego: aby bowiem w sposób rzetelny posłużyć się kwantyfikatorem ogólnym, należy mieć pewność - i zasygnalizować ją odpowiednimi źródłami - że w rzeczywistości nie występuje choćby jeden przypadek, który stanowiłby wyjątek od stawianej tezy. Gdyby taki się pojawił, niweczyłby ją w całości. Czytając jednak omawiany artykuł, można odnieść wrażenie, że źródłem takiej pewności są dla autora jego subiektywne odczucia, ponieważ niejednokrotnie nie przedstawia on żadnych wyników badań, w które potwierdzałyby prawdziwość kwantyfikatora. W jednym wypadku stosuje wręcz autocytowanie na potwierdzenie argumentu domagającego się pogłębionego dowodu.
Dodatkowo warto zwrócić uwagę na budowanie przez ks. Królikowskiego definitywnych tez, dotyczących np. stanu wiedzy innych ludzi. Można postawić pytanie na temat narzędzi i kryteriów, którymi posłużył się on do jego zbadania. Zakładam bowiem, że uczynił to, zanim użył takich, a nie innych sformułowań. W przeciwnym wypadku moglibyśmy mówić nie o argumentacji, a raczej stosowaniu chwytów erystycznych i formułowaniu zwyczajnych osądów.
Zakończenie
Tekst ks. Królikowskiego adresowany jest najprawdopodobniej wyłącznie do diecezjalnego kleru, który regularnie otrzymuje Currendę. Mimo tego, że zasięg, jaki osiągnie omawiany artykuł, ograniczy się w większości do tej grupy odbiorców, jestem osobiście zaniepokojony charakterem tez w nim zawartych. Tym bardziej, że trafią one do księży, którzy czasem będą współuczestniczyli w podejmowaniu decyzji o udzielaniu dostępu do tradycyjnej liturgii wiernym. Choć trudno nie zgodzić się z pewnymi obawami autora, chciałbym, aby dyskurs, również w kwestii tzw. Mszy trydenckiej oraz reformy liturgicznej nie był naznaczony podziałami i antagonizmami. Niestety artykuł, który starałem się w niewielkiej części omówić, pozostawia wrażenie, że jego autor dąży do dogmatyzacji reformy liturgicznej i wyciszenia wszelkich prób krytyki. To właśnie taką postawę uważam raczej za sprzyjającą podziałom. Mam nadzieję, że wrażenie które wyniosłem z tekstu ks. Królikowskiego jest mylne.
Piotr Ulrich
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
[1] G.B. Franzelin, Theses de ecclesia Christi: opus posthumum: brevi praemisso de eiusdem vita commentario, Roma 1887, s. 54-55.
[2] U. Betti, La Constituzione Dommatica “Pastor Aeternus” del Concilio Vaticano I, Roma 1970, s. 640.
[3] B. Ferdek, Spór o nieomylność papieża - od “Haec sancta” do “Pastor aeternus”, “Poznańskie Studia Teologiczne” 29 (2015), s. 190.
[4] Pius IX, Constitutio Dogmatica «Pastor Aeternus», Cap. IV.
[5] P. Ulrich, M. Hejwowski, Rok w uniwersum “Traditionis Custodes” [ROZMOWA], adeste.org [dostęp: 22.09.2022].
[6] Sobór Watykański II, Konstytucja o Liturgii Świętej „Sacrosanctum Concilium”, pkt. 36;
[7] Tamże, pkt. 57.
[8] A. Ottaviani, A. Bacci, Krótka analiza krytyczna Novus Ordo Missae, vademecumliturgiczne.pl [dostęp:28.09.2022].
[9] A. Thompson, The Last Gospel in the Dominican Rite, newliturgicalmovement.org [dostęp: 28.09.2022].
[10] J. A. Jungmann, The Mass of the Roman Rite: its origins and development, NewYork 1950, s. 447-451.
[11]Oczywiście wskazana zasada to pewne uproszczenie stworzone na potrzeby tego tekstu. Szczegółowy opis znajdziemy w Mszale Rzymskim: Missale Romanum ex decreto Sanctosancti Concilii Tridentini restitutum, Editio VI iuxta typicam Vaticanam amplificata III, Nowy Jork 1947, s. xliviii
[12]J. A. Jungmann, dz. cyt.,, s. 329.
[13] Na rzecz tego świadczy tradycyjna praktyka sprawowania Mszy po jednej z godzin mniejszych – tercji, sekście lub nonie – Tamże, str. 248-252.
[14] Cardinal Sarah praises ad orientem worship, suggests appendix to Roman Missal, catholicculture.org [dostęp: 29.09.2022].
[15] G. DiPippo, The Theology of the Offertory - Part 5: What the Offertory Really Means, newliturgicalmovement.org [dostęp: 28.09.2022].
[16] P. Ulrich, Kultu Starego Przymierza - reminiscencje w rycie rzymskim, christianitas.org [dostęp: 18.09.2022]
[17] Por. Krytyka, w: Wielki Słownik Języka Polskiego PAN, wsjp.pl, [dostęp: 28.09.2022].
[18]Wskazania Episkopatu Polski po ogłoszeniu nowego wydania Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego, pkt. 30, vademecumliturgiczne.pl [dostęp: 10.10.2022]
[19] M. Hazell, “All the Elements of the Roman Rite”? Mythbusting, Part II, newliturgicalmovement.org [dostęp: 18.09.2022]
[20] Congregatio pro Cultu Divino et Disciplina Sacramentorum, Notitiae, 332 Vol. 29 (1993) – Num. 5, s. 249.
[21] List papieża Benedykta XVI do biskupów z okazji publikacji motu proprio „Summorum Pontificium” z 2007 r., vademecumliturgiczne.pl [dostęp: 18.09.2022].
[22] Pochylenia dodane przez autora tego tekstu.
(2000) kantor i organista, lider Scholi Cantorum Beati Vladislai, która posługuje śpiewem m.in. podczas liturgii trydenckich w kościele środowisk twórczych przy Placu Teatralnym w Warszawie. Prezes Fundacji Błogosławionego Władysława z Gielniowa. Publicysta miesięcznika "Adeste".