Dzień Żołnierzy Wyklętych przyciąga i będzie przyciągał coraz mocniej rozmaite opinie, choćby dlatego, że staje na przeszkodzie tym, którzy w sposób mniej lub bardziej świadomy są dziedzicami czerwonej rewolucji jaka miała miejsce w Polsce po roku 1945. Należą do nich ci, którzy żywią jakiegoś rodzaju antypolskie resentymenty, ale także ci którzy chcieliby bezrefleksyjnie utrzymywać prostą narrację o ciągłość polskich dziejów niezależną od moralnej legitymizacji władz naszego kraju lub jej braku. Niezależną także od powołania jakie mamy będąc narodem chrześcijańskim. Historia żołnierzy niezłomnych wpisuje się nie tylko w prosty spór polityczny jaki toczy się w Polsce, ale w znacznie szerszy i słabiej rozpoznawany - moim zdaniem - przez prawicę spór o rozumienie i sens historii.
Nieczęsto zdarza się by opinie o żołnierzach niezłomnych dało się przyjmować w sposób jednoznaczny. Gdybym u lewicowego publicysty przeczytał, że niektóre formy pamięci o niezłomnych wydają się być elementem politycznego kultu dziś rządzącego obozu - który pewnie niesłusznie nazwałby prawicowym - ze względu na prawdę trzeba by było przyznać mu rację. Podobnie krytycznie odniósłbym się do subkultury rekonstrukcyjnej i bricolage’u jakiemu poddawana jest ornamentyka patriotyczno-militarna. Kiedy jednak, jak Jakub Majmurek z Krytyki Politycznej ktoś pisze, że każdy inteligentniejszy człowiek na prawicy wie, że wobec rzeczywistych procesów epoki żołnierze niezłomni stanowią margines bez znaczenia, trzeba się przeciwstawić, ponieważ jest to próba - przez przymilanie się - narzucenia nam jedynie materialistycznej i deterministycznej wizji historii.
Zresztą w komentarzu Jakuba Majmurka stoją obok rzeczy całkiem niesłusznych zupełnie słuszne. Pisać trzeba jednak o tych drugich ponieważ rzutują na całość i zatruwają pozostałe.
Pomieszanie dobrego ze złym widać choćby we fragmencie, w którym czytamy, że “młodzież w bluzach ‘śmierć wrogom ojczyzny’ gówno na ogół o tym wszystkim wie i krzycząc ‘chwała bohaterom’ gówno rozumie z historii Polski. Tej najbliższej, kształtującej także ich. Prawica cynicznie wychwala ich ignorancję wychowując sobie fanatycznych wyznawców, robiąc przy tym krzywdę i tej młodzieży i całej wspólnocie, która mając tak spaczone pojęcie historii, nie jest w stanie prowadzić sensownej demokratycznej polityki.”
Nie sposób gloryfikować poziom wiedzy historycznej młodego pokolenia - nawet tej jego części, które jest usposobione patriotycznie, nie sposób zaprzeczyć, że PiS chciałby uczynić z historii ideologię swojej władzy - jednak atak Majmurka, który stawia się w pozycji “tego, który wie”, nie wynika, jak się zdaje, ze zwykłego oburzenia ignorancją. Nie podejrzewam lewicowej młodzieży o głębokie studia nad historią. Majmurek po prostu jest apologetą pewnej wersji historii stworzonej w PRL i odrzuca wagę moralnego wymiaru historii, czyli tego jej aspektu, który nie jest historią przemocy władzy i dążenia do dominacji, ale rozpoznaniem tego co słuszne nie tylko w kluczu emancypacji czy walki o uznanie. Majmurek w gruncie rzeczy myśli tak jak PiS tylko na wspak - chce “swojej historii”, dominacji w niej własnych ideologicznych partykularyzmów nad dobrem wspólnym, które jednak nie są obrazem rzeczywistych dziejów Polski, ani nie wyznaczają jej celów, powołania i dobra.
Żołnierze niezłomni i ich dzieje, także ich odrodzenie podważają moralną legitymizację dziedzictwa intelektualnego, które wyznają dzisiaj neokomuniści. Kiedy publicysta “Krytyki Politycznej” pisze o prawicowej niezdolności do prowadzenia “sensownej demokratycznej polityki” w prosty sposób wskazuje, że “sensowna demokratyczna polityka” jest po prostu lewicowa. To retoryczny powrót do antypolitycznych koncepcji liberałów z Gazety Wyborczej w latach 90. pacyfikujących - w imię demokracji - wszelką polityczną różnorodność. Takie totalitarne skłonności są zwykłą tendencją nowoczesności, w której “sensowna demokracja” nie jest chyba w ogóle możliwa, ponieważ tylko maskuje praktyki wykluczenia politycznego. Np. opinii katolickiej ze sfery publicznej. To akurat wykluczanie jest w agendzie zarówno lewicy jak i tzw. prawicy z PiS, która, jak prawie całe polityczne spektrum jest mentalnie lewicowa. To znaczy odrzuca zasadniczy sens moralnego, racjonalnego i nadprzyrodzonego wymiaru dziejów, jak i znaczenie prawa, a ponad to stawia osiąganie politycznej mocy. Można było wyraźnie obejrzeć te dynamikę podczas, “czarnych marszy”, gdy lewica atakowała jawnie dorobek prawny Rzeczpospolitej - choćby w postaci orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego uznającego zabójstwo prenatalne za sprzeczne z polską Konstytucją i demokratycznym ładem. Z tej perspektywy trwająca “obrona TK” jako instytucji jest tak samo wiarygodna jak “ustawy naprawcze PiS”. Brak sprzeciwu PiS wobec tej sytuacji z pozycji filozoficznych i prawnych (po rozmontowywaniu TK trudno by o to było) potwierdza wykorzeniony charakter “demokratycznych polityk” lewicy i PiS oraz niezdolność tych obozów do prowadzenia “sensownej demokratycznej polityki”.
Historyczna marginalizacja przedstawicieli pewnego pokolenia, z którego wyszli żołnierze niezłomni - razem z ich formacją i dziedzictwem jakie podejmowali - nie wynikała z procesów historycznych, wobec których “obiektywności” ludzie ci byli nic nie znaczącą grupą, ale z bandyckiej rewolucji czerwonych, którzy przyszli tu z orkami Stalina. Zatem mieliśmy w ich wypadku do czynienia z działaniem suwerennym, nieoportunistycznym, często motywowanym polską formą jaką jest rzymskie chrześcijaństwo. Jakaś forma przywrócenia pamięci ich "obywatelskiego nieposłuszeństwa" trwającego, aż do krwi jest potrzebna, ponieważ był znakiem długiego trwania Polski chrześcijańskiej. Podkreślanie marginalnego charakteru ich oporu jest tylko powtarzaniem przez neokomunistów czerwonej narracji. Tymczasem w sensie sakramentalnym i moralnym, który jest ważnym aspektem polskich dziejów, większość z niezłomnych - przy wszystkich blaskach i cieniach własnego człowieczeństwa - przeciwstawiła się "konieczności procesów" wymuszanej za pomocą zbrodni i miała w tym rację. Ich poczucie wolności, które opierało się - świadomie lub nie - na innym od komunistycznego rozumieniu historii jest ważnym "kairosem" najnowszych naszych losów skłaniających nas nieustannie ku wypełnianiu powołania idącego od chrztu Mieszka - budowaniu królestwa suwerennego, sprawiedliwego będącego częścią cywilizacji chrześcijańskiej.
By jednak zachować pewną harmonię i proporcje w oglądzie historii oraz przez tę historię spojrzeć z innej strony ku dzisiejszej Polsce i właśnie wstydliwemu brakowi sprawiedliwości w naszym kraju w licznych obszarach jego funkcjonowania, na koniec chciałbym przywołać słowa prezydenta Andrzeja Dudy na temat Kazimierza Pużaka, patrioty, socjalisty i katolika (komunistycznym sędziom powiedział w roku 1948: “Jestem rzymskim katolikiem narodowości polskiej. Więcej nic nie mam panom do powiedzenia.”), które wygłosił dzień przed Dniem Żołnierzy Wyklętych:
"Wyjątkowo trudny dla komunistów człowiek, dlatego go zabili. Bo on wprawdzie zmarł, jak mówią świadkowie, ale tak naprawdę został zabity, bo był poniżany i katowany przez komunistycznych oprawców. Wiecie dlaczego? Bo był bardzo niewygodny. Był często dużo bardziej niewygodny niż ci Żołnierze Niezłomni, którzy walczyli z bronią w ręku. Był bardzo niewygodny, bo był politykiem polskiej lewicy, był socjalistą, razem z Józefem Piłsudskim zakładał PPS-Frakcję Rewolucyjną w 1906 roku. Walczył o niepodległą Polskę i walczył o tę niepodległą Polskę do samego końca ‒ także wtedy, po II wojnie światowej, dalej walczył o niepodległą Polskę. Mówił do swoich współwięźniów katowany, poniżany, bity, gdy wracał do celi: „Tylko się nie dajcie sprzedać! Służcie niepodległej Polsce!”. Mimo że teoretycznie przyszli komuniści, a więc niby-lewica, to on nie takiej socjalistycznej Polski chciał. On chciał Polski wolnej, niepodległej, suwerennej, sprawiedliwej, uczciwej".
Nurt Polski sprawiedliwej ma liczne swoje strumyki, które ciągną się w historii aż chrzcielnych początków, trzeba je doceniać, oczyszczać i nie stawiać zbyt śmiało jednych ponad drugie. Taka marginalizacja przez przeciwstawianie, bez roztropnego sądu będzie tylko ideologią.
Tomasz Rowiński
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.