Komentarze
2010.11.24 12:23

Milcarek: Seks i antykoncepcja

Jeszcze zanim trafiła do czytelników, książka-wywiad Benedykta XVI pt. Światłość świata wywołała trzęsienie ziemi w mediach. Na czołówkach pojawiły się wykrzykniki, że Papież zmienia stosunek Kościoła do prezerwatyw. Sensacja umarła już po jednym dniu, gdy tylko można było zapoznać się z odpowiednim fragmentem wypowiedzi Ojca Świętego – z której jasno widać, że żadna zmiana nie nastąpiła. Nastąpiło jedynie nieporozumienie: zdanie, w którym Papież mówi o konieczności uwzględnienia intencji, uznano za zmianę oceny czynu. Jednak ocena czynu się nie zmieniła: zarówno stosunki seksualne poza małżeństwem, jak i antykoncepcja są grzechem, tak jak były zawsze. Może się natomiast zdarzyć, że ktoś obiektywnie grzesząc, kieruje się przy tym jakąś dobrą intencją (np. zarażony wirusem HIV stosuje prezerwatywy, żeby nikogo nie zarazić). To jasne, że wtedy owa dobra intencja – wola, żeby nie szkodzić – może być podstawą nawrócenia, pierwszym krokiem w humanizacji zachowań seksualnych.

Przy okazji tego zamieszania wróciliśmy jeszcze raz do dyskusji nad powodami katolickich sprzeciwów wobec tego, co tzw. dzisiejszy świat uznaje od dawna za „normalne”.

W świetle klasycznych sformułowań świętego Tomasza z Akwinu głównym powodem niedopuszczalności seksu pozamałżeńskiego jest dobro dziecka, które może być jego owocem. Doktor Anielski wypowiadał się w czasach, w których taka konsekwencja – związek między pożyciem i poczęciem – była dla wszystkich oczywista, jak każda rzecz naturalna pod słońcem. Zdecydowany zakaz seksu bez ślubu mógł być i bywał motywowany obawą przed rozpasaniem namiętności – lecz dla świętego Tomasza był przede wszystkim zabezpieczeniem dobra potomka: ma on prawo począć się i urodzić „po ludzku”, a więc w pełnej rodzinie, którą zapoczątkowuje małżeństwo, akt społeczny i sakramentalny.

Wiele wody upłynęło od tamtych rozważań. Ułatwienie i umasowienie sztucznej antykoncepcji spowodowało, że naturalny związek między współżyciem i poczęciem zaciera się w myśleniu wielu ludzi – zupełnie jak u prymitywnych plemion, lecz z zupełnie innych powodów. Zaistniało poczucie panowania nad naturą: antykoncepcja jest jednym z najsilniejszych jego przejawów, ale czyż także inne formy „świadomego rodzicielstwa” nie są dotknięte pokusą „zaplanowania” swego życia tak, aby błogosławieństwem było raczej „budowanie związku” niż rodzenie i wychowywanie (licznego) potomstwa, wtedy „gdy Bóg da”? Problemem są bowiem nie tylko sytuacje, gdy używa się sztucznych środków antykoncepcyjnych – ale i takie, w których środki naturalne zostają użyte w tym samym lub bardzo podobnym celu.

Z wyjątków robi się dziś regułę, niestety także w środowiskach katolickich. Dopuszczane przez Kościół „w uzasadnionych przypadkach” unikanie poczęcia – oczywiście jedynie z pomocą naturalnych rytmów płodności – nie może przekształcać się, tak jak się przekształca, w przyzwolenie na coś w rodzaju „katolickiej antykoncepcji”. Regułą dla małżeństwa jest gotowość do przyjęcia dziecka, uznanie w tym racji swego bytu – a nie uczenie się permanentnego celebrowania technik, które de facto sprowadza do związku tę samą mentalność antykoncepcyjną, tyle że zaprawioną przekonaniem, iż się jest w porządku, o ile kiedyś, kiedyś „zdecydujemy się na dziecko”.

Powinniśmy sobie zdawać sprawę, że chrześcijańską odpowiedzią na obecnego „ducha tego świata” nie może być proponowanie faryzejskich „prawie-sprzeciwów” wobec jego nacisku – lecz pełna swoboda życia dawaną nam łaską. W przypadku antykoncepcji taką odpowiedzią nie jest duma, że się nie używa prezerwatyw i nie zażywa pigułek – lecz zgoda na płodność, praktyczna lekcja, że dzieci są błogosławieństwem.

Paweł Milcarek


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.

Komentarze

Pawel Milcarek, http://www.facebook.com/pawel.milcarek: @MS Tak, zgadzamy się co do każdej kropki. Pozdrawiam serdecznie. (2010.11.25 22:18)

 

Marcin S., http://miniaturybiologiczne.blogspot.com: Miło mi, że Pan odpisał. Ja też się w pełni zgadzam, że w praktyce zazwyczaj chodzi o "eksplorację szarej strefy" i rozumiem, że tekst był przeciwko takiej mentalności wymierzony. Co gorsza, często takie podejście jest uważane za zupełnie normalne i właściwe, nawet wśród oddanego Bogu i Kościołowi pokolenia "animatorów nowych ruchów" - z rozmów z przyjaciółmi wiem, że na niektórych rekolekcjach i kursach przedmałżeńskich naturalne metody są zachwalane jako "skuteczniejsze od antykoncepcji, a przy tym etyczne". Jak gdyby sam fizyczny brak środków antykoncepcyjnych rozwiązywał całą sprawę. Papież w jakimś sensie w swojej wypowiedzi wywraca tę mentalność do góry nogami: pytacie mnie o prezerwatywę, o materialny aspekt antykoncepcji, a ja, choć oczywiście podtrzymuję naukę, że jej użycie jest niemoralne, zwracam uwagę na stronę duchową, w tym na intencje. To trochę tak jak w słowach Naszego Pana: "I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym (...). Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa (...)." (2010.11.25 20:57)

 

Pawel Milcarek, http://www.facebook.com/pawel.milcarek: @MS Pełna zgoda. Problem, którym zająłem się w artykule, polega jednak na czym innym: na tym, że materialne przestrzeganie katolickiego odrzucenia antykoncepcji wcale nie prowadzi, w wielu wypadkach, do większej gotowości przekazywania życia. Gdyby oznaczało to masowe pogłębienie duchowe małżeństw przez budzenie się w nich realnych tęsknot za poświęceniem Bogu choćby części swoich małżeńskich radości - byłaby to inna kwestia i inna jakość. Jednak śmiem twierdzić, że chodzi tu raczej o eksplorację szarej strefy między odrzuconą antykoncepcją i odsuwaną prokreacją. (2010.11.25 17:57)

 

Marcin S., http://miniaturybiologiczne.blogspot.com: W pełni się zgadzam, ale jednej kwestii, wydaje mi się, jeszcze brakuje. Kościół mówi, że rady ewangeliczne (czystości, ubóstwa i posłuszeństwa) są dla każdego, że choćby ktoś nie ślubował ich przestrzegania w sensie absolutnym, musi posiadać ich ducha. I żyjąc w małżeństwie, trzeba więc mieć ducha czystości. Św. Paweł zresztą o tym pisze w rozdz. 7. Pierwszego Listu do Kor.: kto się żeni nie grzeszy, ale "czas jest krótki", "[t]rzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci". Oczywiście to nie znaczy, że trzeba zachowywać czystość (choć przecież w średiowiecznej Europie było wiele świętych białych małżeństw, a jeszcze w naszych czasach w takim żyli np. Maritainowie), ale może oznaczać, że w przypadkach niektórych małżeństw - może nawet większości - jest to czasowo wskazane. I o tym zdaje się pisać św. Paweł: "Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie". Ale, co zresztą widać u św. Pawła, który mówi o "oddaniu się modlitwie", nie ma to nic wspólnego z zamknięciem się na życie - jak Pan pisze, (w porządku naturalnym) racją bytu małżeństwa jest gotowość na przyjęcie dzieci - tylko raczej otwarcie się na życie w jego pełni, "życie w obfitości", na Tego, który jest "Drogą, Prawdą i Życiem". (Podobnie zresztą jak celibat księży i czystość zakonna, dla większości żydów do dziś nie do pogodzenia z Prawem, nie jest zamknięciem się na życie, tylko właśnie otwarciem się na "życie w obfitości".) "Katolicka antykoncepcja" jest niebezpiecznym zjawiskiem, które Pan słusznie obnaża. Ale bezwarunkowy powrót do starotestamentalnego "bądźcie płodni i rozmnażajcie się", jak gdyby nie było potem całej Ewangelii i rozlania się pełni Bożej Łaski w naszej historii, zwłaszcza w życiu świętych - też wydaje mi się bolączką naszych czasów, wkraczaniem ducha - może nie świata (rozumianego jako rzeczywistości wrogo nastawiona do Ewangelii), ale natury (która, choć dobra, musi być często przezwyciężana, bo nasze powołanie jest ponadnaturalne) - w życie Kościoła. Dla nas wzorem jest oczywiście i Abraham, i inni święci patrarchowie, i te wszystkie święte anonimowe małżeństwa posiadające liczne potomstwo i jemu bardzo oddane, ale także św. Brygida Szwedzka (która w pewnym momencie życia wraz z mężem przyjęła regułę zakonną i żyła od tego momentu - przez krótki co prawda czas, do jego śmierci - jednocześnie w małżeństwie i całkowitej czystości), święte księżniczki średniowieczne żyjące w białych małżeństwach, święci rodzice Małej Tereski (którzy oczywiście mieli liczne potomstwo, ale było to jakby "równolegle" do życia oddanego Bogu, a nie - o czym mówi św. Paweł jako następstwie małżeństwa, pozornie je krytykując - jedynie zachciankom małżonka) itd. Trzeba być otwartym jednocześnie na życie i na Pana. "Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał." (1 Kor) - choć oczywiście, powołująch do małżeństwa, powołuje do bezwarunkowej otwartości na życie. (2010.11.25 09:00)