Komentarze
2010.11.02 11:49

Czy leci z nami papież?

Felieton przygotowany do stałej rubryki Pawła Milcarka w Niedzieli. Tekst nie ukazał się decyzją redakcji tygodnika.

Parę dni temu wróciłem z Jasnej Góry, gdzie odbyła się kolejna, już siódma, pielgrzymka wiernych przywiązanych do łacińskiej tradycji liturgicznej. Przed Cudownym Obrazem odprawione zostały dwie Msze „trydenckie” (zdjęcia i multimedia można obejrzeć na internetowej stronie Jasnej Góry), były też wykłady – o muzyce w liturgii, o nowoczesnej apologetyce, o aktualnej sytuacji „ruchu tradycji łacińskiej”.

Mam z tego miłego spotkania trzy żywe wspomnienia, dość pouczające. Po pierwsze – świadectwo jednego z celebransów, ks. Romana Kneblewskiego, proboszcza z Bydgoszczy. Odkrył starą Mszę łacińską dzięki namowom ludzi świeckich – a gdy odkrył, to się zachwycił. Teraz Msza „trydencka” jest jedną z dwóch głównych Mszy niedzielnych w jego parafii: sąsiadują z sobą dwie Msze uroczyste. Doskonała ilustracja tego, czego chce Benedykt XVI, gdy mówi o współistnieniu dwóch sposobów celebrowania.

Druga pamiątka to książeczka, którą sprzedawano w czasie pielgrzymki: ks. Guido Marini, „Sługa Liturgii” (wydawca: Instytut Summorum Pontificum). Można się z niej dowiedzieć co nieco o jednym z najbliższych współpracowników Ojca Świętego, skromnym księdzu, który czuwa obecnie nad liturgiami papieskimi. Ks. Guido Marini (nie mylić z jego poprzednikiem, abp. Piero Marinim!) jest wykonawcą życzeń Papieża, który chce swoim przykładem obudzić w Kościele pragnienie modlitwy bardziej skupionej, adoracyjnej, z wyraźnymi gestami szacunku wobec Jezusa w Eucharystii. W wywiadach zebranych w książeczce ks. Marini wyjaśnia, jaki sens ma ustawienie krucyfiksu na środku ołtarza, udzielanie przez Papieża Komunii tylko na klęcząco i bezpośrednio do ust, używanie również starych paramentów liturgicznych itp. Warto po tę pozycję sięgnąć, tym bardziej że nawet ludzie kompetentni wypowiadają na ten temat nie zawsze przemyślane opinie.

A trzecie wspomnienie? Nie jest miłe. Zanim wyjechałem z Częstochowy, trafiłem jeszcze na liturgię, w czasie której śpiewy były wypisz wymaluj chrześcijańską kopią disco polo, zaś czcigodny celebrans odegrał kilka popularnych utworów… na organkach, przy akompaniamencie bum-bum z bębnów młodzieżowej kapeli… Czy to zgorszenie, profanacja? O tym nie mnie sądzić. „Występowi” towarzyszył coraz mniej nieśmiały aplauz: najwyraźniej ludzie nie spodziewali się, że „tak można” – teraz już wiedzą, że „można”, ucieszyli się…

Czy jednak faktycznie jeśli nawet „można”, to trzeba? Jeśli nawet „można” zrobić wrażenie i stać się choć na chwilę kumplem, czy warto?

Za czasów mojej młodości, upływającej pod Janem Pawłem II, mówiono mi wiele razy: zobacz, jak odprawia Ojciec Święty. Teraz tego napomnienia nie słyszę. Czy jest z nami ktoś kto chce odprawiać „po Benedyktowemu”? Albo inaczej, trochę jak w tytule jakiegoś filmu: czy leci z nami Papież?

Paweł Milcarek


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.

Komentarze

PK, : W "Gościu" zauważyli powrót w seminariach do śpiewu gregoriańskiego (w ostatnim wydaniu, a w zeszłym bodaj roku dodali płytkę). Oczywiście to nadal bardzo skromonie (mało powiedziane). (2010.11.24 11:22)

 

Tomasz, : Witam! Mam krewnego, najprawdopodobniej przyszłego profesora wiodącej w Polsce (przynajmniej z imienia patrona)uczelni katolickiej, którego próbowałem zagadnąć o jego stosunek do tradycjonalimu liturgicznego obecnego papieża. Co zatem usłyszałem? "A BO TO CZŁOWIEK STARSZY". Zwykli księża są bardziej dosadni "WKRÓTCE I TAK NOWE KONKLAWE" (zasłyszane). Mam tylko nadzieję, że nie myśli tak większość polskiego duchowieństwa. Pozdrawiam. (2010.11.07 16:45)

 

Grzegorz, : Panie Pawle! Laudetur Iesus Christus! Nie dziwię się, że ten tekst "nie przeszedł" w Niedzieli mimo, że powołał się Pan w końcówce na Jana Pawła II. Niedziela może jest i pismem konserwatywnym, ale nie w sensie katolickim. Zresztą Pan o tym wie pewnie lepiej i więcej ode mnie. Ani Niedziela ani Gość Niedzielny nie zdecyduje się na "mącenie w głowach" eksperymentem Tradycji wiernym, wbrew wyraźnej woli biskupa miejsca, a za nim jego żołnierzy, czyli proboszczów. Obawiam się też, że Ojciec Święty Benedykt XVI ma bardzo niewielki wpływ na kierunek, w jakim podąża ten samolot, którym lecimy, byc może nie siedzi nawet w kokpicie. Obrazem tego może być fakt, który też pewnie Pana uwagi nie umyka, że podczas gdy Ojciec Święty udziela komunii św. na kolanach i do ust, to w tej samej świątyni inni kapłani udzielają jej w sposób niegodny- na stojąco i do "łapy". Jeżeli więc możliwy jest taki dysonans w Jego obecności, to świadczy albo o buncie "pałacowym", albo marginalizacji następcy Św.Piotra w Kościele Rzymskim. To boli- autentycznie. Jednocześnie wskazuje nam miejsce Tradycji w Kościele posoborowym i nie pozwala się dziwić temu, co dzieje się w Polsce. Mam wielki szacunek dla Pana za popularyzowanie wiedzy o Kościele i Mszy Wszechczasów. Zachowuję ciągle pierwszy numer Christianitas z 1999 roku. Ale po tych jedenastu latach, które minęły, mam wrażenie, że utknęliśmy w ruchomym piasku. Owszem- jest postęp, jest wzrastająca liczba mszy w KRR i wiernych, którzy poznają jej smak i piękno, ale to za mało. Właściwie odbyło się tylko "uporządkowanie" tych, którzy już wcześniej mieli wątpliwości, czy nawa łodzi Piotrowej podąża w prawidłowym kierunku. Biskupi wyrażają zgodę na kolejne celebracje, czasem wyrażają votum separatum, a proboszczowie się temu podporządkowują. Zwykli kapłani, którzy chcieliby celebrować w KRR czasem są ubezwłasnowalniani. Gdzie tutaj duch Summorum Pontificum? Laikat w większości nie jest w ogóle zainteresowany powrotem do Tradycji. We własnym gronie nie udało mi się przekonać na stałe ani jednej osoby, choć na jednorazowe uczestnictwo w "starej" mszy kilkoro namówiłem. Obecnie nie mam złudzeń, że tu się gra na przeczekanie Benedykta XVI i cichy sabotaż Jego poleceń jest tego bardzo wymownym dowodem. Ma to oczywiste przełożenie na treści i propagandę w mediach katolickich. Propagandy Tradycji nie ma i nie będzie, popularyzacji chorału gregoriańskiego takoż. A nuż spodobało by się owieczkom i zachciało we własnej parafii? (2010.11.05 19:44)

 

Andrzej, : Witam, Przykro mówić, ale w większej części naszego duchowieństwa "papież nie leci". Z kolei większa część z tej części w ogóle nie wiele wie o "starej mszy". Ktoś wspomina o hobby starego Ratzingera. Największym moim szokiem było, gdy zorientowałem się, że, przepraszam za wyrażenie, wycierając sobie buzię Soborem Watykańskim II, znakomita większość nie zna treści konstytucji o liturgii, lecz jedynie "jedynie właściwe" omówienia tejże konstytucji. Może tak ten etap musi wyglądać, ale ręce opadają. Dwoję się i troję propagując te treści i oczywiście jestem uważany za "lefebrystę". Większość wzrusza ramionami, ponieważ absolutnie nie ma pojęcia, że taki temat w ogóle istnieje. Na początku roku będę tłumaczył teksty z mającego się niedługo odbyć seminarium w Kolonii. Piszę teksty i nie daję spokoju oazowiczom i księżom, których znam, oczywiście niczego agresywnie nie kontrastując. Póki temat nie zawita na poziomie biskupów i mediów katolickich plus sensowna katecheza, to jeszcze długo potrwa ta szamotanina. Czasem ciężko na sercu. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno ten ryt był powszechny... Pozdrawiam Panie Pawle! Andrzej Fronc (2010.11.02 22:27)