Felietony
2024.10.23 13:51

Między modlitwą a parafrazą

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

 

Żelaznym, a może nawet wilczym prawem publicystyki jest tworzenie uogólnionych i często przerysowanych figur różnorakich zjawisk społecznych, a nawet widzenie w krzywym zwierciadle konkretnych zdarzeń i postaci. Publicyści wybierają przy tym różnorakie środki stylistyczne i perswazyjne, które ułatwiają dotarcie do coraz bardziej wybrednych, nierzadko przytłoczonych i znudzonych tonami treści odbiorców. Jednym z takich środków jest parafraza znaczących dzieł ludzkiej kultury, wśród których znajdują się będące jej immanentną częścią teksty biblijne i modlitwy.

Motywy zastosowania akurat takiego środka mogą być różnorakie, chociaż najczęstszym jest chęć wzmocnienia swojego przekazu, do którego podniosły, nie-codzienny i profetyczny język biblijny i modlitewny nadaje się, jak żaden inny. Trend ten dało się zaobserwować w ostatnich dniach także w ramach wewnątrzkatolickiej debaty za sprawą przypadkowej koincydencji pojawienia się dwóch refleksji. Po pierwsze, opublikowanego przez serwis Katolickiej Agencji Informacyjnej omówienia wystąpienia autorki vloga „Prawię morały” pod wieloznacznym tytułem Współczesna niezgoda młodych na nauczanie moralne Kościoła podczas Ogólnopolskiego Kongresu Nowej Ewangelizacji w Tarnowie, gdzie przedstawiła ona, jak to określiła redakcja, „propozycję nowych ośmiu błogosławieństw”, wśród których szczególnie wyróżniono pierwsze – „Błogosławieni, którzy nie straszą Bogiem”. Po drugie, zamieszczonej kilka dni wcześniej na portalu wiez.pl „Litanii w obronie dzieci” pióra artysty związanego z Piwnicą Pod Baranami, stanowiącej fragment opublikowanej właśnie przez Wydawnictwo Św. Wojciecha książki „Drogi współczucia”, zawierającej kilkanaście wywiadów na temat postaw współczucia, podsumowane komentarzem kardynała i metropolity łódzkiego.

Przyznam, że nie jestem wielkim zwolennikiem publicystycznych parafraz fundamentalnych tekstów biblijnych, liturgicznych lub nawet tych należących do skarbca pobożności powszechnej, jak litanie. Bez wątpienia, polska kultura zna wiele przykładów takiego rodzaju stylistyki, a pierwszym przykładem jaki podsuwa pamięć są Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego wraz z Litanią pielgrzyma Adama Mickiewicza. Można też przypomnieć swoistą, świecką parafrazę Modlitwy Pańskiej i litanijnej w tekście utworu Świecie nasz Marka Grechuty. W końcu, bardziej bezpośrednie przywołanie stylu Księgi Psalmów w Modlitwie zespołu Breakout, napisanej przez Bogdana Loebla i śpiewanej przez Tadeusza Nalepę w manierze doświadczonego kłopotami życia bluesmana, nieco panteistyczne w swojej ogólnej wymowie. Tego rodzaju artystyczne zapożyczenia, będące bliżej lub dalej chrześcijańskiej ortodoksji, stanowiły jednak poruszający wyraz poszukiwań wyższego sensu istnienia człowieka i celowości ludzkiej historii.

Współczesne parafrazy publicystyczne mają z kolei to do siebie, że mimo często obiektywnie słusznych, szlachetnych intencji, takich jak chociażby ochrona dzieci, podobnie jak inne odezwy lub teksty o charakterze interwencyjnym i bieżącym, mają krótkotrwały termin przydatności. Dość szybko giną w zgiełku codziennej debaty, są też w swojej istocie bardziej zorientowane nie ku wymiarowi wertykalnemu, tylko horyzontalnemu. Trudno w dzisiejszym świecie precyzyjnie oddzielić, czy stanowią one rzeczywiście modlitwę skierowaną ku czci Osób Boskich, które stare katechizmy nazywają czcią uwielbienia (latriae), poprzez wstawiennictwo Matki Bożej z czcią wyższego uszanowania (hyperduliae) czy cześć uszanowania świętym (duliae) – czy też są jakiegoś rodzaju elementem piarowym kampanii społecznych lub typowego dla cywilizacji big-techu budowania mobilizującej, moralistycznej narracji. Rzut okiem na Katechizm Katolicki Piotra kard. Gasparriego przypomina, że winniśmy się modlić głównie o chwałę Bożą, o własne i drugich zbawienie wieczne i o środki przydatne i potrzebne do zbawienia wiecznego. Nie oznacza to oczywiście, że modlitwa o dobra doczesne jest niepotrzebna, jednakże tylko w kluczu przyczynienia się do chwały Bożej i zbawienia. Dotyczy to tak samo wymiaru ewangelicznego gestów i słów związanych z ośmioma błogosławieństwami. Nie stanowią one tylko programu i postulatów obiektywnie słusznych zmian społecznych, takich jak wynagrodzenie ubogim i cierpiącym i dostrzeżenie ich losu, ale zapowiedź całkowitej przemiany rzeczywistości, której dokona zrodzony przez Jezusa Chrystusa Jego Kościół.

Słuszność przedstawionych na kongresie Nowej Ewangelizacji w Tarnowie propozycji „nowych ośmiu błogosławieństw” pozostaje tematem na wręcz oddzielny felieton. Zwracając uwagę na pierwsze nowe błogosławieństwo można jednak zastanawiać się, czy w dzisiejszym standardowym duszpasterstwie parafialnym i specjalistycznym, w katechezie, nie mówiąc już o nauczaniu aktualnego Magisterium, „straszenie Bogiem” ma rzeczywiście aż tak masowy wymiar, który skłaniałby do publicystycznego umieszczenia go jako głównego problemu Kościoła katolickiego i czołowego powodu odrzucenia jego nauczania przez ludzi młodych?

Gdy zaś chodzi o litanie, to warto zauważyć, że konstrukcja większości z nich – zwłaszcza tych zatwierdzonych do publicznego odmawiania przez odpowiednią władzę kościelną – opiera się i koncentruje na fundamencie rozważania cech i przymiotów Bożych lub w pewnych szczególnych przypadkach, jak w nieco zapomnianej dzisiaj Litanii do Najświętszego Imienia Jezus, stanowi gorące wołanie o zachowanie od tego, co może stanowić w dłuższej perspektywie znaczącą przeszkodę w osiągnięciu zbawienia, jak np. zaniedbywanie natchnień Bożych. W „Litanii w obronie dzieci” mamy zaś do czynienia głównie ze zdroworozsądkowymi, wręcz „poradnikowymi” wezwaniami do rodziców i opiekunów, aby z dzieci nie szydzić słuchać je i poświęcać im czas. Zdecydowanie, z dzieci nie należy szydzić i poświęcać im czas, jak również, jak głosi jedno z wezwań „aktywnie działać przeciw ich izolacji” (zwłaszcza w popandemicznej epoce smartfonów i tabletów). Czy w związku z tym właściwym adresatem tej litanii jest Bóg, czy też po prostu dorośli? W tym kontekście znacznie bardziej uporządkowanie wygląda krótka, wschodnia modlitwa za dzieci, którą kilka lat temu znalazłem w jednym z prawosławnych modlitewników wydanych w Mołdawii. W wolnym tłumaczeniu z cerkiewnosłowiańskiego brzmi ona tak:

„Boże i Ojcze, Stwórco i Opiekunie każdego oblicza. Obdarz łaską Ducha Świętego dzieci nasze (podaj imiona). Zachowaj je od wszelkiej napaści, niech nie dotknie ich żadna przemoc, ochroń od cierpień i bólu”.

Jak widać, ma ona wyraźnie teocentryczny charakter, jasno wskazujący, że to Bóg jest gwarantem niepowtarzalnej godności osobowej każdego dziecka, a warunkiem podstawowym, z którego wynika wszelkie bezpieczeństwo dzieci jest obdarzenie ich łaską Ducha Świętego. Nie jest zaś, nawet najbardziej słusznym moralnie apelem do dorosłych, ubranym w kostium modlitwy.

Pozostaje też inny, dużo szerszy kontekst biblijnych parafraz czynionych przez publicystów. Serwis informacyjny KAI być może całkiem nieświadomie użył zwrotu "nowe 8 błogosławieństw". Przeciętny, niekoniecznie wyrobiony teologicznie odbiorca takich metafor, podobnie jak czytając sformułowania "nowa Ewangelia" lub "nowy Kościół" może bowiem odnieść nawet podświadome wrażenie, że usiłujemy je w pewien sposób przeciwstawić "starej" Ewangelii i "starym" błogosławieństwom. Sugerując tym samym, że sama Ewangelia, słowa Chrystusa, nauczanie apostolskie i dogmatyczne Kościoła - pozostają już w jakiś sposób niewystarczające, a współczesny człowiek musi konieczne stworzyć ich rzekomo doskonalszą i ulepszoną wersję. I nawet jeżeli autorzy parafraz będą szczerze (i nie mam podstaw, aby tę szczerość kwestionować) zapewniać, że ich celem nie jest tworzenie czegoś zasadniczo nowego i odmiennego od tego, o czym mówi nam Objawienie, w dobie popularnego przekonania o deaktualizacji nauczania Pisma Św., Ewangelii, soborów powszechnych i Ojców Kościoła, zapowiedzi listy „nowych grzechów”, propozycji „nowych błogosławieństw” lub nawet „nowego spojrzenia na postać Chrystusa” będą niewątpliwym generatorem odsłon i lajków internetowych.

Z publicystycznymi parafrazami najgłębszych i najpiękniejszych tekstów duchowych chrześcijaństwa bywa trochę, jak z polską poezją. Pomimo tego, że w tkwi w nas opisywana przez Adama Asnyka chęć do „brania udziału w wieków dziele” i „podnoszenia przyszłości gmachu”, to jednak warto także zastanowić się, czy już dostatecznie napełniliśmy się nadzieją płynącą ze słów Kazania na Górze. I czy razem z Konstantym I. Gałczyńskim „grzmiąc słowy litanii” rzeczywiście „słuchamy, co mówi Duch Boży”.

Łukasz Kobeszko

 

 

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

 

 

 


Łukasz Kobeszko

(1975) filozof i publicysta, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.