W roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości publikujemy kolejne rozdziały książki Pawła Milcarka "Polska chrześcijańska. Kamienie milowe". Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa Dębogóra.
Przez pierwszych siedem wieków chrześcijańska Polska jedynie przyjmowała pomoc zakonów, które zakładano w innych krajach: do naszego kraju przybywały kolejne fale benedyktynów i benedyktynek, cystersów i cysterek, norbertanów i norbertanek, dominikanów i dominikanek, klarysek i rozmaitych wspólnot franciszkańskich, karmelitów i karmelitanek, jezuitów, wizytek, księży misjonarzy, pijarów… Zdarzało się – jak na przykład z czasem w przypadku paulinów – że zakon przeszczepiony z jakiegoś kraju stawał się w Polsce silniejszy niż gdziekolwiek indziej i że Polakom zawdzięczał swoje trwanie, dalszy rozwój w świecie. Jednak dość długo nie wychodził z Polski żaden zakon nowy, założony przez Polaka.
To zmieniło się pod koniec XVII wieku – zatem wcale nie w dniach szczególnie dobrych dla Polski i polskiego chrześcijaństwa, raczej w okresie powolnego zmierzchu, z groźnymi proroctwami księdza Skargi o bliskim upadku Rzeczypospolitej w tle.
W roku 1673 – roku zwycięstwa hetmana Jana Sobieskiego pod Chocimiem – pierwsze kościelne zatwierdzenie otrzymało niedawno zapoczątkowane Zgromadzenie Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, wówczas mające postać kilkuosobowej wspólnoty w Puszczy Korabiewskiej (obecnie: Mariańskiej) koło Żyrardowa. Zatwierdzenie papieskie Innocentego XII przyszło ćwierć wieku później, w 1699.
Założył marianów były pijar, ksiądz Stanisław Papczyński (1631-1701), który zniechęcony brakiem gorliwości wśród zakonników poprosił o dymisję ze swego zgromadzenia i przystąpił do zakładania nowego, typu eremickiego. To nowe dzieło – według ułożonej przez założyciela Norma vitae – miało
szerzyć cześć Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Bogurodzicy Dziewicy na miarę waszych sił oraz z najwyższym wysiłkiem, pobożnością i zapałem wspomagać modlitwą dusze wiernych zmarłych poddanych karom czyśćcowym, zwłaszcza żołnierzy i zmarłych wskutek zarazy.[1]
Punkt ten opisuje charyzmat zgromadzenia marianów, ale równocześnie jest po prostu mocno związany z rzeczywistością wielkiej wspólnoty, w której ono powstawało.
Wysunięcie na czoło sprawy Niepokalanego Poczęcia – na bardzo długo przed przyjęciem go dogmatycznie przez Kościół w roku 1854 – wynikło z instynktu duchowego błogosławionego Stanisława, ale i należało do duchowego instynktu pobożności polskiej, bardzo maryjnej (na znak uczczenia Niepokalanej marianie nosili wówczas białe habity). Z kolei „wspomaganie dusz czyśćcowych” to z jednej strony potrzeba spostrzegana wyraźniej w czasach toczących się wojen (nie tylko z wrogami zewnętrznymi, ale także w związku z rokoszami domowymi), ale i element związany z niezwykle mocno zarysowanym wątkiem funeralnym pobożności sarmackiej, w której pełno świadomości rzeczy ostatecznych.
Na tych dwóch sprawach nie koniec. W mariańskiej Regule życia nie wykluczano też, w razie potrzeby, pracy duszpasterskiej, gdyż założyciel nie chciał wprowadzać do swego zgromadzenia „surowego życia kontemplacyjnego”. W sformułowanych później konstytucjach zakonnych skonkretyzowano potrzebę duszpasterską: „w Królestwie Polskim żyje ogromna liczba prostych ludzi nie znających prawd wiary”.
Marianie mieli być zatem zakonem spieszącym z pomocą nie tylko zmarłym - ale i proboszczom oraz ich wiernym. W praktyce marianie rozwijali intensywne prace duszpasterskie, zwłaszcza związane z troską o religijne wykształcenie ludu. Podjęcie przez marianów troski o edukację chrześcijańską ludu zgadza się z wrażliwością założyciela – chłopskiego syna z gór – a także mówi nam coś o potrzebach w tym względzie.
Nie piszemy tu historii marianów, lecz trzeba wspomnieć, że to pierwsze polskie zgromadzenie zakonne nie miało łatwej drogi. Na początku, jeszcze za życia założyciela, z trudem zyskiwało nowych członków – trochę z powodu mocnej konkurencji innych zakonów, ale trochę też z powodu surowej selekcji. Sytuacja polepszyła się na krótko po 1723, gdy marianie zostali zatwierdzeni definitywnie. Zakładali wówczas swe placówki nie tylko w Polsce, ale i na Litwie, w Rzymie i w Portugalii. Potem polski zakon dzielił los polski oraz los Kościoła w Polsce i Europie: począwszy od schyłku XVIII wieku i z coraz mocniejszymi akcentami w pierwszej połowie wieku XIX zaczęło się zamykanie klasztorów mariańskich lub ich nowicjatów (przez Napoleona, przez władze portugalskie, przez zaborców rosyjskich). Ostatni marianin dotrzymał w litewskim Mariampolu do roku 1904. Wówczas zakon otrzymuje jakby nowy początek – nowe konstytucje, nowy habit… - gdy jego kontynuacją zajmuje się błogosławiony ksiądz Jerzy Matulewicz-Matulaitis. W tej nowej formie marianie odzyskali wcześniejsze pozycje i stali się ważną instytucją zakonną.
Tymczasem po marianach powstawały następne zgromadzenia zakonne powoływane przez Polaków i Polki – na niwie Wielkiej Emigracji i w kraju. Od połowy lat 30. wieku XIX w Paryżu Bohdan Jański, świecki, inicjował wraz z Adamem Mickiewiczem dzieło, które miało po jego śmierci rozkwitnąć jako zgromadzenie zmartwywchwstańców, kierowane przez osoby tak wybitne jak księża: Piotr Semenenko i Hieronim Kajsiewicz; zatwierdzone w roku 1860 i posiadające gałąź żeńską od 1891. W połowie XIX zaczęła się historia niepokalanek, założonych w Rzymie przez błogosławioną Marcelinę Darowską i Józefę Karską. W tymże czasie błogosławiony Edmund Bojanowski, człowiek świecki, zakładał w znajdującej się pod zaborem pruskim Wielkopolsce zgromadzenie służebniczek. W zaborze rosyjskim niezwykłą działalność „zakonodawczą” rozwijał błogosławiony kapucyn Honorat Koźmiński: po zainspirowaniu w latach 50. założenia zgromadzenia felicjanek zdecydował się w nowych, trudniejszych warunkach po powstaniu styczniowym na tworzenie żeńskich zgromadzeń bezhabitowych, funkcjonujących w konspiracji wobec zakazów zaborcy (w sumie założył ich kilkanaście).
To tylko przykłady spośród wielu późniejszych. Polska emigracyjna, Polska zaborowa, a potem Polska niepodległa po 1918, zapełniły się instytutami życia konsekrowanego mającymi polskich założycieli czy założycielki.
W tym długim etapie tworzenia „polskich zgromadzeń” w dobie porozbiorowej, na emigracji lub w kraju, ogromne wrażenie robi twórcza praca kobiet. Z racji społecznych i politycznych sytuacja Polek odkrywających swe powołanie zakonne była bez porównania gorsza niż przed rozbiorami i pod odzyskaniu niepodległości. Pozbawiane prostej możliwości wstępowania do istniejących zakonów – lub dostrzegające konieczność tworzenia nowych form – stawały w miejscu, które ówczesny świat rezerwował dla kobiet w sytuacji dwuznacznej społecznie czy moralnie: ani zakonnice, ani matrony, niekiedy dosłownie tułały się ze swą nieutuloną Bożą tęsknotą po rozmaitych kątach. To, co było trudne dla mężczyzn – zwłaszcza dla świeckich, jak Jański czy Bojanowski – to było jeszcze trudniejsze dla kobiet, bezbronnych wobec poczucia wyższości innych pań, o ustalonej pozycji, i wobec męskiego mizoginizmu, pleniącego się z łatwością w środowisku także kościelnym. Nasze dzielne zakonodawczynie przebijały się zarówno przez „konserwatywne” limity wyobraźni społecznej, jak i przez pierwsze pomruki opinii „kobiet wyzwolonych”.
Paweł Milcarek
[1] Reguła życia, I, 2 (tłum. K. Krzyżanowski), w: Stanisław Papczyński, Pisma zebrane, ss. 46n.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.