Komentarze
2011.02.04 10:21

Jeden Kościół (1997)

Katolicy, co dla jednych bywa skandaliczne, dla innych śmieszne - jak sama wiara - nie tylko należą do Kościoła jako wspólnoty wierzących, ale po prostu wierzą w Kościół. Co niedziela wyznajemy wiarę, że jest "jeden, święty, powszechny i apostolski". Dlatego sądy na temat Kościoła dotyczą nie tylko poczucia tożsamości wspólnoty katolickiej, a więc sfery kultury, ale dotykają samej wiary. Wiara w to, że jest tylko jedna religia wyrażająca Objawienie, że jest tylko jeden Kościół, który Objawienie to wiernie przekazuje, wynika bowiem wprost z wiary w jednego Boga i jednego Zbawiciela ludzi.

Wiara ta wspiera się na słowach samego Chrystusa: "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (Mk 16,16), i na świadectwie Apostoła Piotra, który o Jezusie Chrystusie powiedział, iż "nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4,12). Papież Bonifacy VIII w bulli "Unam sanctam" powtarzał za całą Tradycją, czyli odwiecznym przekazem i rozumieniem Ewangelii, że w Kościele jest "jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest" (Ef 4,5). Jedna przecież była arka Noego podczas potopu, symbolicznie zapowiadająca jeden Kościół. Wymierzona jedną miarą, jednego miała sternika i rządcę: Noego. Poza nią wszystko, co istniało - jak czytamy - zostało zniszczone."

Współczesna kultura, kładąca znacznie większy nacisk na wartości takie jak pluralizm i równość niż ład i uniwersalizm, tworzy bardzo niesprzyjający klimat do mówienia o prawdziwości jednej religii i jednego Kościoła. Stąd też niektórzy teolodzy katoliccy, prowadząc dialog ze światem, czasami bezwiednie przestają głosić tę niewygodną - choć najdosłowniej zbawienną - prawdę. Próba dowartościowania cudzych przekonań religijnych w skrajnej postaci przeradza się w tzw. pluralistyczną teologię religii, którą kardynał Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, wskazał ostatnio jako jedno z głównych kryzysowych zjawisk we współczesnym katolicyzmie (przemówienie w Guadalajara, maj RP1996).

Punktem wyjścia dla tej teorii jest dość oczywiste w katolickiej tradycji intelektualnej stwierdzenie, iż w (niemal) każdej religii przejawia się przyrodzona ludziom cnota pobożności, zaś w (niemal) każdej odłączonej wspólnocie chrześcijańskiej istnieją pierwiastki autentycznego Objawienia, głoszonego przez założony przez Chrystusa Kościół. Kontynuując to przekonanie ostatni Sobór Powszechny stwierdził, że również w odłączonych od jedności Kościoła wspólnotach chrześcijańskich "znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego nakłaniają do jedności katolickiej" (Konstytucja Lumen gentium, p.8), a mówiąc o religiach niechrześcijańskich potwierdził, że "Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte" (deklaracja Nostra aetate, p.2).

Jednak prawda ta jest nie konkluzją, ale jedynie punktem wyjścia dla pluralistycznej teologii religii. Od uznania dla pobożności niechrześcijan i od docenienia pierwiastków autentycznego chrześcijaństwa u wspólnot niekatolickich teoria ta przechodzi do zrelatywizowania wartości samej religii katolickiej.

W formie radykalnej pluralistyczna teologia religii głosi zbędność wyznawania (określonej) wiary do osiągnięcia zbawienia. W formie skrajnej - tezę o tym, iż Bóg życzy sobie wielości religii.

To właśnie ta najbardziej skrajna teza pojawiła się niedawno w opublikowanym na łamach "Rzeczypospolitej" wywiadzie z ojcem Jackiem Bolewskim SJ ("Spotkanie w Duchu Prawdy", "Plus-Minus" 26-27.4.97.). Ojciec Bolewski stanowczo twierdzi jedynie, iż różnorodności nie da się zamknąć w jednej religii, jednak teza o zamierzonej przez Boga wielości religii pojawia się w jego wypowiedzi jako dojrzewające w teologii przekonanie. I wszystko, co mówi dalej ojciec Bolewski, służy w istocie uzasadnieniu tego twierdzenia.

Przede wszystkim warto więc zwrócić uwagę na to, że to dojrzewające rzekomo przekonanie pozostaje w całkowitej sprzeczności z nauką Kościoła, który - otwarty na ciągłe pogłębianie zrozumienia Objawienia - odrzucił jednocześnie takie rozumienie postępu teologicznego, który oznaczałby "ewolucję dogmatów, które z jednego znaczenia przechodziłyby w drugie, różne od tego, jakiego Kościół trzymał się poprzednio" (papież św.Pius X, przysięga antymodernistyczna).

Ważne jest jednak i to, że ojciec Bolewski swoje rozumowanie opiera na opacznie przedstawianej nauce ostatniego Soboru Powszechnego - Watykańskiego II, gdyż to właśnie eklezjologia Vaticanum II miałaby być oparciem dla wieloreligijnej teologii.

Zdanie tego Soboru, iż Kościół Chrystusowy trwa w (subsistit in) Kościele katolickim, ojciec Bolewski interpretuje nie jako wskazanie na tożsamość mistycznego Ciała Chrystusa z widzialnym Kościołem katolickim, ale jako radykalne rozróżnienie tych rzeczywistości. Prowadzi go wręcz do twierdzenia, iż Kościół, którego pragnął Chrystus, nie ogranicza się do Kościoła katolickiego.

A przecież takie rozumienie pojęcia Kościoła odbiega zasadniczo od tego, które zawarte jest we fragmencie Konstytucji Lumen gentium, w którym ojciec Bolewski znalazł określenie, na którym oparł swoje rozważania.

"To jest ten jedyny Kościół Chrystusowy, który wyznajemy w Symbolu wiary jako jeden, święty, katolicki i apostolski, który Zbawiciel nasz po zmartwychwstaniu swoim powierzył do pasienia Piotrowi(J 21,17), zlecając mu i pozostałym Apostołom, aby go krzewili i nim kierowali (por. Mt 28,18nn), i który założył na wieki jako «filar i podwalinę prawdy» (1 Tm 3,15). Kościół ten, ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność, trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie (communio), choć i poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego nakłaniają do jedności katolickiej" (LG 8).

Powyższa doktryna stała się już po Soborze przedmiotem uściślającej deklaracji opracowanej i ogłoszonej przez Kongregację Nauki Wiary, a zatwierdzonej przez papieża Pawła VI.

Deklaracja ta (Mysterium Ecclesiae) mówi, iż katolicy, doceniając dobra rzeczywiście chrześcijańskie obecne we wspólnotach odłączonych, "powinni jednak równocześnie wyznawać, że dzięki darowi Bożego miłosierdzia należą do Kościoła założonego przez Chrystusa i kierowanego przez następców Piotra oraz pozostałych Apostołów, w których trwa, nienaruszona i żywa, pierwotna instytucja wspólnoty apostolskiej oraz nauczanie, stanowiące wieczne dziedzictwo prawdy i świętości tegoż Kościoła."

Charakterystyczne jest to, że Mysterium Ecclesiae odnosi owe pierwiastki uświęcenia i prawdy, o których mówi Konstytucja dogmatyczna o Kościele wyłącznie do wspólnot chrześcijańskich.

Dlaczego jednak Kościół katolicki ma mówić o swym bezpośrednio boskim ustanowieniu, co radykalnie różni go od innych wspólnot religijnych, a co odbierane może być przez niekatolików jako wyraz poczucia wyższości i braku szacunku dla ich wierzeń i poglądów? Otóż dlatego, że stawką wiary nie jest ochrona tych czy innych wartości kulturowych (które zresztą bywają owocem wiary), ale po prostu zbawienie, ocalenie ludzkiej duszy, życie wieczne.

Kościół nie twierdzi, że ludzie, którzy żyjąc sprawiedliwie nie zdołali wejść do widzialnego Kościoła, nie mogą być zbawieni. Gdy mowa o zbawieniu - Jan Paweł II każe zawsze myśleć o miłosierdziu Boga (np. "Przekroczyć próg nadziei", rozdz.28).

Rzecz bowiem nie polega na tym, iżby Bóg, który zbawia chciał czyjegokolwiek potępienia, ale że człowiek dla zbawienia potrzebuje Zbawiciela i środków, których pełnię powierzył Chrystus Kościołowi katolickiemu.

Jak pisał bowiem w encyklice Mystici corporis papież Pius XII - chrześcijanie oddzieleni od jedności Kościoła znajdują się w stanie "w którym pewności o swym własnym zbawieniu wiecznym mieć nie mogą" (102). Papież Pius IX mówił, iż "za pewne należy uważać, że ci, co są w nieznajomości prawdziwej religii, nieznajomości nie do przezwyciężenia, żadnej nie ponoszą z tego powodu winy w oczach Pana. Lecz któż - wobec różnorodnej natury narodów, krajów, umysłów oraz wielu innych okoliczności - miałby tyle odwagi, by określić granice tej niewiedzy? Owszem, gdy uwolnieni z więzów ciała zobaczymy Boga, jakim jest (1 J 3,2), zrozumiemy z pewnością, jak ścisłym i wspaniałym związkiem łączą się miłosierdzie i sprawiedliwość Boże. Lecz jak długo przebywamy na ziemi przytłoczeni ciężarem materii, która przytępia duszę, wierzymy najusilniej według nauki katolickiej, że jest «jeden Bóg, jedna wiara, jeden chrzest» (Ef 4,5). Nie godzi się posuwać dalej naszych dociekań" (allokucja "Singulari quadam").

Dlatego to właśnie w deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich ostatni Sobór wielokrotnie powtarza, że prowadząc z nimi zmierzający do wzajemnego poznania dialog, podejmując współpracę na rzecz dobra społecznego, należy "dając świadectwo wiary i życia chrześcijańskiego"(NA 2) "głosić bez przerwy Chrystusa" (NA 2), "głosić krzyż Chrystusowy" (NA 4).

Rozwinięcie tej nauki znaleźć można w encyklice misyjnej Jana Pawła II, Redemptoris missio, gdzie Ojciec święty odrzuca przeciwstawienie dialogu i misji: "dialog nie przeciwstawia się misji ad gentes, ale przeciwnie, jest z nią w szczególny sposób powiązany i stanowi jej wyraz" (RM 55). Jednocześnie Papież pisze, że "te specyficzne misje wśród narodów wydają się być zahamowane, co z pewnością nie odpowiada wskazaniom Soboru i posoborowego Magisterium. Trudności wewnętrzne i zewnętrzne osłabiły gorliwość misyjną Kościoła względem niechrześcijan i fakt ten musi niepokoić wierzących w Chrystusa. W dziejach Kościoła bowiem rozmach misyjny był zawsze oznaką żywotności, tak jak jego osłabienie jest oznaką kryzysu wiary" (RM 2).

Dlatego tak smutno brzmi zdanie ojca Bolewskiego, wybite przez autorów publikacji jako kwintesencja wywiadu: Nie oczekujmy, że wszyscy się nawrócą na chrześcijaństwo...

Katolicyzm był religią niewolników i arystokratów, rycerzy i żebraków, pustelników i artystów. I dziś jest w nim miejsce dla wszystkich.

To prawda, że trudno w dzisiejszym świecie urzędowego pluralizmu wierzyć w możliwość nawrócenia całej ludzkości. Jednak właśnie do istoty wiary należy przekonanie, że dla Boga nie ma nic niemożliwego (Łk 1,37).

Kościół nigdy nie żywił przekonania, że misja rozesłana do wszystkich narodów będzie łatwa i przyniesie natychmiastowe owoce. Zielone Świątki były nadzwyczajnym wydarzeniem dla Apostołów i świadków wydarzeń, które wtedy nastąpiły, dla "historii" wydarzenie to pozostało błahe. Tymczasem, jak uczy nas nasz Papież - "nikt wierzący w Chrystusa, żadna instytucja Kościoła nie może uchylić się od tego najpoważniejszego obowiązku: głoszenia Chrystusa wszystkim ludom" (RM 3).

Marek Jurek


Skrócona wersja tego artykułu ukazała się w Rzeczypospolitej (Plus-Minus) z 24-25 maja 1997


Marek Jurek

(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.