Stosunek różnych środowisk w Polsce do programu Rodzina 500+ jest bardzo rozmaity. Są takie, które od samego początku doceniały jego wagę nawet jeśli widziały jego niedoskonałości i potrafiły przyznać, że to decyzja państwowa pierwszej wagi. Nawet jeśli niekoniecznie idą dzisiaj w polityce jednym frontem z PiSem. Co więcej jest też środowisko - dzisiaj skupione wokół Prawicy Rzeczypospolitej Marka Jurka - które już dziesięć lat temu proponowało Jarosławowi Kaczyńskiemu podobne rozwiązanie, ale wtedy lider PiS się na nie zdecydował. Mówi się - choć to jest zupełnie nie do sprawdzenia, a nie możemy opierać się tylko na czysto matematycznych modelach - że gdyby program Rodzina 500+ uruchomiono w czasach poprzednich rządów PiS (2005-2007) urodziłoby się do dzisiaj około miliona dzieci więcej. Ktoś może powiedzieć - cóż to w sumie za różnica -wtedy czy teraz - dobrze, że ten program już jest! A Platforma Obywatelska nic nie zrobiła! Niestety trudno zrzucić odpowiedzialność za własny imposybilizm na innych - to w kwestii drugiego zarzutu. Jednak pierwszy z możliwych argumentów jest znacznie bardziej poważny, ale i poważniej jeszcze chybiony. Przez dziesięć lat pokolenie wyżu demograficznego z przełomu lat 70. i 80. po prostu zdążyło się nieco zestarzeć. W roku 2005 miało 25-30 lat, dzisiaj ma 35-40 i jest już w znacznie słabszej formie jeśli chodzi o skłonność do wydawania na świat dzieci. Młodsze roczniki (chodzi o dzisiejszych 25-30 latków) to już postępujący niż późnych lat 80 i 90. A w kolejnych latach będzie jeszcze gorzej, ponieważ w wiek reprodukcyjny wchodzą roczniki demograficznego nie tyle niżu, co załamania.
Mimo to część środowisk nie godzi się nawet z tak ograniczoną polityką prorodzinną jak program Rodzina 500+. Jedni uważają, że to “socjalizm”, a to przecież żaden socjalizm, ale słuszny udział w dobru wspólnym rodzin, które wkładają wysiłek w urodzenie, utrzymanie i wychowanie kolejnych pokoleń obywateli. Inni w jakimś “klasowym” i liberalnym amoku wciąż powtarzali, że Polacy - w domyśle ci biedniejsi - pieniądze przepiją i w inne niecne sposoby przepuszczą środki z powszechnego programu demograficznego. Zupełnie na marginesie trzeba dodać, że nie zauważali ci krytycy tego co wyliczyli co bardziej bystrzy - nawet wśród liberałów - że większość pieniędzy z 500+ wróci do budżetu państwa w postaci podatków. Dziś wiemy, że Polacy nie przepili tych pieniędzy natomiast prawie zlikwidowany został problem spirali permanentnego zadłużenia polskich rodzin na niewielkie kwoty. Zadłużenie to powstaje tam gdzie nie starcza od pierwszego do pierwszego na potrzeby podstawowe. Na niespotykaną skalę ograniczone zostało też skrajne ubóstwo. Jakkolwiek byśmy oceniali całokształt rządów PiS państwo polskie naprawdę zatroszczyło się w tym programie o swoich mniej zamożnych obywateli i pozwoliło im odetchnąć.
Zajmijmy się chwilę liberałami a jeszcze bardziej lewicą, która głosem reprezentujących ją publicznie przedstawicieli - intelektualistów i polityków - krytykowała bez pamięci program 500+ jakby niemogąc się zdecydować, czy bardziej są lewicą czy “antypisem”. Skoro zaś bardziej okazała się “antypisem” niewiele w niej było widać lewicy rozumianej jako duch troski o biednych. Odruch antyrodzinny (ale też odruch niechęci wobec uboższych i mniej mieszczańskich rodaków) jest bowiem w Polsce, ale nie tylko przede wszystkim odruchem zamożnych mieszczan. Zaczęły się jednak w pewnym momencie pojawiać głosy doceniające program Rodzina 500+ także wśród publicystów reprezentujących radykalnie mieszczańskie środowiska. W pierwszym odruchu na pewno chciałoby się docenić takie opinie, które wydają się być wyrazem osobistej uczciwości ich autorów - także wbrew złości politycznej własnych kręgów wobec władzy Jarosława Kaczyńskiego. Rzeczywiście część z tych głosów należy docenić jako szczere i odważne - szczególnie w intencje nie zamierzam tu wnikać. Im jednak więcej czytam takich opinii po lewej stronie tym częściej dostrzegam, że pobrzmiewają w nich fałszywe tony. Szczególnie wtedy, gdy analizy zaczynają się sprowadzać do strategii spod znaku hasła “nie wygramy z PiS atakując 500+”
To pytanie musi paść - dlaczego, skoro część tych mieszczańskich autorów, którzy odkryli w sobie jednak żyłkę prawdziwej lewicowej wrażliwości, nie poprą oni po prostu PiS. Ta partia jest dzisiaj prawdziwą lewicą w stylu tradycji dawnego PPS. Jest patriotyczna, socjalna i dość emancypacyjna - dzięki socjlanemu programowi wpisuje się w logikę emancypacji Polaków jako narodu, a szczególnie jego biedniejszych członków. Sprzeciw PiS wobec pełnej ochrony życia także wskazuje tu bardziej na działanie lewicowej logiki emancypacji, która zawsze premiuje tylko wybrane partykularne grupy społeczne, a nie pełny horyzont dobra wspólnego. Lewica mieszczańska nie poprze PiS dlatego, że nie chodzi jej wcale o tych biednych czy dzietnych Polaków, nie chodzi jej o wzmocnienie demografii, ale o “światową rewolucję (neo)komunistyczną”, której głównymi postulatami jest demontaż społeczeństw, rewolucja obyczajowa i depopulacja. Za tymi tematami - przynajmniej na razie - lewica patriotyczna dziś nie pójdzie. Zatem docenianie i podziw dla programu PiS jest tylko podziwem dla czegoś co uznaje się za znakomitą strategię przejęcia władzy, która jest przecież fundamentem skuteczności każdej rewolucji. PiS swoją rewolucję robi dość nieudolnie.
Te fałszywe nuty odsłaniają lepiej lub gorzej skrywany mieszczański resentyment, spory o sposoby działania skrajnej lewicy, a także rzeczywiste cele polityczne, do których należą “prawa reprodukcyjne”, czyli nieograniczony dostęp do dzieciobójstwa prenatalnego, prawa mniejszości seksualnych i demontaż rodziny - szczególnie tej licznej. Ona jest przecież znakiem sprzeciwu mieszczańskiej rewolucji neokomunistycznej, która ogarnęła świat, a której Polska nie chce się tak zupełnie poddać.
Tomasz Rowiński
Felietony Tomasza Rowińskiego ukazują się w Tygodniku Bydgoskim.
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.