Ileż to razy słyszałam w swoim życiu ten gorzki wyrzut młodych ateistów i agnostyków, wypowiadany z kpiną, a czasem zaciśniętymi zębami- „Wasz Bóg jest okrutny, bo posłał na śmierć krzyżową własnego Syna”. Odparcie tego zarzutu bywa trudne, wymaga własnej refleksji, a czasami osobistego przejścia przez górę Moria. Jednakże Kościół chce nam to ułatwić i w swojej mądrości podaje w II niedzielę Wielkiego Postu podczas liturgii w zwyczajnej formie rytu rzymskiego czytania, stanowiące odpowiedź na ten zarzut i pokazujące jego absurdalność. Zestawienie czytania o ofierze z Izaaka oraz słów św. Pawła na temat miłości Boga Ojca do ludzi, nie jest przypadkowe. Właśnie w tym kluczu, można najłatwiej i najtrafniej pokazać, że Bóg Ojciec nie jest okrutnikiem, ale cierpiącym wraz z Synem. Tak często widzimy cierpienie Syna, ale kompletnie zapominamy o tym, że Ten, który składa ofiarę z Syna również cierpi (nie w znaczeniu cierpienia jako braku, który mógłby ujmować doskonałości Bożej naturze, ale w znaczeniu nieprzekładalnym na nasze ludzkie kategorie pojęciowe).
W II czytaniu św. Paweł zadaje retoryczne pytanie (Rz 8, 32): „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby nam wraz z Nim i wszystkiego nie darować”? Wcześniej przedstawiona została scena, w której Abraham ofiaruje Bogu swojego jedynego syna Izaaka. Abraham jest ojcem- dobrym, kochającym swoje dziecko, a jednak gotowym poświęcić je na ofiarę, po ludzku patrząc całkowicie bezsensowną, w imię posłuszeństwa Bogu. Mówiąc ogólniej, stanowi on przykład człowieka, który oddaje coś najcenniejszego, co posiada, w imię wartości jeszcze cenniejszej, którą pragnie zdobyć. I tak miłość do dziecka jest mniej warta niż chwała Boga i posłuszeństwo Jemu. Tyle Abraham. Gdy jednak za chwilę uczestnik liturgii usłyszy pytanie św. Pawła, może wówczas zrozumieć, że oto Bóg Ojciec oddaje na ofiarę Jezusa na górze Golgocie, podobnie jak Abraham swojego syna Izaaka na górze Moria. I jeśli serce Abrahama rozdziera ból, to o ileż bardziej w sposób nieskończony (jako że Bóg jest ze swej natury nieskończony) cierpi Ojciec, gdy z miłości do człowieka i pragnienia Jego zbawienia, które są Jego szaleństwem (i tylko z własnej woli uznał je On za godne największego cierpienia), wydaje na ofiarę swojego jedynego Syna.
W tym kontekście mówienie, że Ojciec jest okrutnikiem, miałoby sens jedynie wówczas, gdybyśmy założyli, że Bóg nie ma uczuć. Wiemy jednak z całego Objawienia, jak bardzo zależało Mu na tym, aby pokazać nam, że nie jest ich pozbawiony (znów w przypadku Boga Ojca nie mam tu na myśli zmiennych uczuć ludzkich odczuwanych za pośrednictwem zmysłów, tylko kategorię wymykającą się naszemu językowi, a jednak ukazywaną wielokrotnie przez Boga na kartach Biblii za pośrednictwem przemawiających do nas obrazów, czy antropomorfizacji- np. miłości ojca do dziecka itp.). Już w samym fakcie Wcielenia, będącego najpełniejszym objawieniem Boga, widzimy tak wiele wyrazów Jego uczuć. Są to Jezusowe łzy, lęk, drżenie, krwawy pot, ale też czułość, z jaką brał na ręce dzieci albo wzruszenie nad grobem Łazarza, tak przecież jednoznacznie odebrane przez otaczających Go ludzi (por. J 11, 36). Co więcej, Bóg nie tylko ma uczucia, ale pragnie, aby człowiek zrozumiał, że je posiada. Ostatecznie i krzyż jest przemówieniem do naszego intelektu, ale i naszych uczuć. Jest bowiem moment, w którym przed tajemnicą krzyża, rozum musi skapitulować. Jest moment, o którym śpiewamy w Gorzkich Żalach, nazywając go „wchodzeniem w przepaść męki”, gdy rozum nie potrafi odpowiedzieć „dlaczego”. Ojciec nie musiał oddawać na ofiarę swojego jedynego Syna. Tenże Syn mógł zbawić nas w inny sposób. Ojciec jednak z bólem serca wybiera taką drogę, która przemówi do upadłej natury człowieka. Drogę dla Niego i Jego Syna bardzo bolesną, ale wybraną nie z okrucieństwa, lecz z miłości. Bo czyż zbawienie nas przez sam akt woli Boga, poruszyłoby jakiekolwiek serce i rozum na tej ziemi, na której nawet krew, która woła głośniej niż krew Abla (Hbr 12, 24) dla tak wielu jest obojętna?
Nie bójmy się odpowiedzieć na zarzut o bezduszność i okrucieństwo Boga Ojca w sposób prosty i prawdziwy: „Nie, mój Bóg nie jest okrutny. Mój Bóg, Bóg Ojciec wydając na śmierć Jezusa, cierpiał podobnie, jak cierpiał Abraham na górze Moria i jak wielu rodziców, którzy wysyłali dzieci na wojnę w obronie ojczyzny i podobnie jak Ty, bracie, cierpiałbyś oddając na śmierć swoje jedyne dziecko”.
Monika Chomątowska
(1989), doktorantka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, publikuje w Christianitas i Frondzie. Mieszka w Krakowie