Pieter Segart, Zniszczenie Sodomy i Gomory
O antybohaterze ostatnich dni, ks. Krzysztofie Charamsie napisano już bardzo wiele i zapewne sporo jeszcze się napisze. Warto jednak przyjrzeć się – pomijając sytuację samego Charamsy – anturażowi już przemijających wydarzeń. Odsłania on przed nami jak instrumentalnie używa się słów w sytuacji, kiedy chodzi o wygrywanie medialnych potyczek przeciwko Kościołowi.
Ks. Charamsa wystąpił jak dotychczas co najmniej w dwóch rolach – pierwsza to rola rzecznika dyscypliny, druga zaś dysydenta. Choć jest oczywiste, że „Tygodnik Powszechny” brzydzi się wszelkimi formami dyscypliny poza tymi, które narzuciłyby Kościołowi dyscyplinę liberalną, to jednak, gdy chodzi o nauczanie moralne Kościoła, głos publiczny naszych biskupów, czy ks. Oko jest gotów przywrócić instytucję inkwizycji, choćby w wymiarze retorycznym.
Pierwsza informacja na temat artykułu ks. Charamsy przeciwko ks. Oce, jaka do mnie dotarła, mówiła ni mniej ni więcej, że sekretarz Kongregacji Nauki Wiary napisał coś przeciw kontrowersyjnemu kapłanowi i to na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Pomyślałem – sekretarz KNW – to nie przelewki. I pomimo krytycznej uwagi jaką staram się zachować w sprawach kościelnych już miałem ochotę wyprzeć pojawiającą się wątpliwość – nigdzie nie słyszałem, by Polak został sekretarzem KNW. Druga wątpliwość wsparła jednak pierwszą – czy KNW pisze artykuły krytyczne o teologach na łamach kolorowej prasy, czyli choćby „Tygodnika Powszechnego”, zamiast wszcząć sprawę z urzędu? A jednak przekaz był oczywisty i wędrował po Polsce przez kilka dni - najważniejsza Kongregacja Kościoła zajęła się w końcu ks. Dariuszem Oko – solą w oku liberalnych katolików, obrońców etosu “naukowego” wewnątrz Kościoła jako prawdziwej zasady spójności wiary, etc.
Gdy jednak nastąpiło „wyjście z szafy” szybko dotarła do mnie inna już informacja, że ks. Charamsa jest owszem sekretarzem, ale drugim sekretarzem Międzynarodowej Komisji Teologicznej, a tekst który opublikował nie jest krytyką urzędową. Ale wtedy już inkwizytor stał się dysydentem – choć chwilę wcześniej miał pouczać niesfornego konserwatystę mocą autorytetu Kongregacji, co było niczym więcej jak manipulacją. Teraz stał się oskarżycielem nieludzkiej instytucji. Na czym polega ta „nieludzkość”? Chyba na tym, że księża nie mogą mieć dowolnie chłopaków, dziewczyn, żon, czy haremów, a także, że nie uznaje odtrąbionego wszem i wobec przeterminowania potępienia czynów homoseksualnych, które nastąpiło w niektórych redakcjach i środowiska ze względów historyczno-kulturowych. Owszem, wiele elementów kulturowych z dziedzictwa biblijnego nie jest ważna dziś, homoseksualizm jednak występuje zwykle w katalogu innych grzechów, których ważności nie podważamy. Jak to zatem jest? Sądzę, że gdyby nawet nie było tych dosłownych wskazań, grzeszność homoseksualizmu łatwo znajdziemy implicite w antropologii Pisma Świętego. W jakiejś mierze to właśnie pobocznie wynika z katechez Jana Pawła II o małżeństwie.
Cóż, cele zostały osiągnięte – ks. Oko został upomniany w oczach dość szerszej publiczności, a Kościół skompromitowany jako „homofobiczny”. Próbowano przy tym piec jeszcze inne pieczenie – krytyczny komentarz Tomasza Terlikowskiego wobec artykułu ks. Charamsy zaraz został skontrowany taką oto konkluzją, że naczelny TV Republika słucha KNW kiedy chce, choćby gdy w sprawach synodu i rodziny kard. Mueller, prefekt Kongregacji, wybija wszystkim z głowy pseudoreformatorskie pomysły, ale jak Kongregacja krytykuje ks. Oko to już jej słuchać nie chce. Oczywiście sami liberałowie nie zamierzają nawet troszeczkę posłuchać Kongregacji w żadnej ze spraw, która nie jest – jako to zaznaczyłem – zgodna z liberalną dyscypliną.
Coś się jednak popsuło, ostatecznie, gdy okazało się, że ks. Charamsa podparł swoją akcję dezinformacjami wobec redakcji zainteresowanych jego głosem obiecując ekskluzywne wywiady. Cała sprawa, godna tabloidów, jest zwyczajnie kompromitująca dla „Tygodnika Powszechnego”, który wypromował człowieka nieodpowiedzialnego, emocjonalnie i moralnie niestabilnego. Czy takiego Kościoła chce krakowska redakcja?
Kompromitacja, co ciekawe, spowodowała usztywnienie się stanowiska liberałów i pobudziła nową retorykę wedle, której kondycja ks. Charamsy nie ma znaczenia dla kwestii słuszności artykułu. Sprawa jest o tyle godna zauważenia, że zwyczajowo liberałowie występują z pozycji “obrony autentyczności” jako koniecznego warunku pouczania innych. Tym razem jednak wybrali drogę, którą wedle ich własnych kategorii można określić mianem “obrony hipokryzji”.
Klamrą niech będzie pewien fakt. „Kariera” księdza Oko nie zaczęła się od jego krytykowanych wypowiedzi o ideologii gender, ale od wyważonego i solidnego tekstu na temat homolobby w Kościele publikowanego we “Frondzie”. Tłumaczenia tego artykułu obiegły wtedy liczne sekcje Radia Watykańskiego i zapewne dotarły też na biurka urzędników KNW. Może zatem wcale nie chodzi o rzetelność jego późniejszych ryzykownych retorycznie wystąpień ks. Oki, ale delikatną konstrukcję emocjonalną niektórych czytelników jego wcześniejszych, spokojnych, ale trafiających w sedno analiz.
Tomasz Rowiński
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.