
Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
„Nie ma pokoju Chrystusowego bez panowania Chrystusa” – pisał już Pius XI w Ubi Arcano, opierając swoje nauczanie na nauce swoich poprzedników: św. Piusa X i Leona XIII. W Quas Primas wracał wprost do tej kwestii, tak istotnej dla ludzi i społeczeństw, z tym samym zamiarem pracy na rzecz pokoju i łatwiejszego ustanowienia panowania Chrystusa przez wprowadzenie święta na Jego cześć.
Od stulecia prawda ta została jedynie bardziej potwierdzona, a dzisiejszy paroksyzm wojen czyni tym pilniejszym odwołanie się nie tylko do modlitwy, ale również do realnego ustanowienia tego „królestwa prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju”. A jednak nie słyszy się już, by Magisterium Kościoła wzywało z taką samą stanowczością do społecznego panowania Chrystusa Króla. Nadal podkreśla się, że Pan jest Królem, że ma nim być w sercach wszystkich, lecz sprowadza się to panowanie jedynie do wymiaru duchowego, opierając się głównie na słowach Jezusa do Piłata: „Królestwo moje nie jest z tego świata”.
Pius XI mówił jednak wyraźnie: „Byłoby grubym błędem odmawiać Chrystusowi-Człowiekowi suwerenności nad rzeczami doczesnymi, jakiekolwiek by one były”, a całe przesłanie jego encyklik zmierzało właśnie do ustanowienia tego panowania nad społeczeństwami, jako gwarancji osiągnięcia pokoju.
Nie jest bezużyteczne zapytać, jak mogło dojść do praktycznego porzucenia tego stanowiska doktrynalnego. Pius XI wskazuje nam drogę, potępiając laicyzm już działający w jego epoce – „Zarazą naszych czasów jest laicyzm” – lecz wówczas był on zjawiskiem zewnętrznym wobec Kościoła, reprezentującym stanowisko jego przeciwników.
Tymczasem „piąta kolumna” tej „zarazy” istniała już w Kościele w postaci liberalizmu katolickiego, który narodził się w XIX w. i rozwijał się mimo potępień papieskich. Uznając wolność za wartość absolutną i pokładając w niej nadzieję na triumf prawdy, dochodzono niemal do stanowiska przeciwników Kościoła, domagając się „wolnego Kościoła w wolnym państwie”. Tymczasem Jezus nigdy nie powiedział: „Wolność uczyni was prawdziwymi”, lecz: „Prawda was wyzwoli”.
Ten czynnik, połączony z rozwojem ducha demokratycznego i stopniowym zanikiem państw wyraźnie chrześcijańskich, prowadził nawet wielkich myślicieli katolickich do praktycznego zwątpienia w możliwość powrotu do jedności wiary, jaką znało średniowiecze, i do oparcia się – w duchu liberalnym – na jedynie moralnej wartości świadectwa chrześcijańskiego w społeczeństwach pluralistycznych.
Tak oto Maritain został doprowadzony do stwierdzenia: „Trzeba zrezygnować z poszukiwania w wspólnym wyznaniu wiary źródła i zasady jedności społecznej”. Uczynił to na końcu zbyt redukcyjnej refleksji nad cywilizacją chrześcijańską, którą widział głównie w postaci „idei Świętego Cesarstwa jako ideału historycznego średniowiecza… mit siły służącej Bogu”. Tymczasem – jak trafnie zauważył Gustave Thibon – christianitas rodzi się i karmi „nieustanną osmozą tego, co świeckie i święte, tak że nic nie pozostaje obce religii”.
Maritain wolał ostatecznie polegać na duchowej energii i promieniowaniu osób chrześcijan, aby tworzyć społeczeństwo chrześcijańskie. Czy nie było to w praktyce zaprzeczeniem pragnienia Piusa XI zaledwie dziesięć lat po jego encyklice?
Powszechnie wiadomo, jak ogromny wpływ wywarł Maritain na Sobór Watykański II. Deklaracja Dignitatis humanae o wolności religijnej nie zanegowała jednak tradycyjnej doktryny, a wbrew temu, co się często twierdzi:
– zachowuje doktrynę tradycyjną o obowiązkach państw wobec religii,
– przewiduje możliwość istnienia państw oficjalnie katolickich.
Wiemy, że św. Jan Paweł II – z powodów zrozumiałych w jego walce z komunizmem – szeroko rozwinął temat wolności religijnej jako fundamentalnego prawa osoby. A jednak z wielką mocą oświadczył, w komunistycznej jeszcze Polsce: „Nie można wyłączyć Chrystusa z historii człowieka, z jakiejkolwiek części globu… Wyłączenie Chrystusa z historii człowieka jest aktem przeciwko człowiekowi”. To było wierne linii św. Piusa X i Piusa XI.
Św. Jan Paweł II był niejako zmuszony do podkreślania wartości demokracji w walce z totalitaryzmem. Potrafił jednak później wskazywać jej ograniczenia. Maritain z kolei – choć dostrzegał zasadniczą różnicę między demokracją jako ustrojem politycznym a „zasadą duchową nowoczesnej demokracji, całkowicie sprzeciwiającą się prawu chrześcijańskiemu, według którego suwerenność pochodzi od Boga jako swego pierwszego źródła” – nieświadomie przyczynił się do wzmacniania tej nowoczesnej demokracji opartej na przekonaniu, że władza pochodzi od ludu.
Pius XI, za Leonem XIII, pisał już w Ubi Arcano:
„Gdy Bóg i Jezus Chrystus zostali wyłączeni z ustawodawstwa i spraw publicznych, a władza nie czerpie już swego pochodzenia od Boga, lecz od ludzi, doszło do… obalenia samych podstaw władzy…”
Tymczasem niestety trzeba stwierdzić, że ten błąd – uznający lud za źródło władzy – przeniknął dziś aż do Kompendium nauki społecznej Kościoła, gdzie czytamy, że „podmiotem władzy politycznej jest lud jako całość, posiadający suwerenność”.
Trzeba więc dokonać pewnej korekty – zarówno doktrynalnej, jak i praktycznej.
Paradoksalnie, przynajmniej pozornie, to świeccy mają najgłębsze poczucie tej potrzeby: zapewne dlatego, że stykają się z realiami społecznymi i widzą to, na co wskazywał już Pius XII: „Od formy nadanej społeczeństwu, zgodnej lub niezgodnej z prawami Bożymi, zależy dobro lub zło dusz”.
To oni wiedzą, jak wysoką cenę ma ustanowienie Panowania Chrystusa Króla.
Niech się jednak nie zniechęcają, bo Magisterium nadal obfituje w prawdy zmierzające ku temu celowi – zarówno nauczanie św. Jana Pawła II, jak i Benedykta XVI – które wystarczy na nowo przypomnieć i wcielić w życie. Papież Franciszek z kolei mocniej niż kiedykolwiek zachęca świeckich do zaangażowania politycznego, a w swojej ostatniej encyklice cytuje Centesimus annus, nawiązując do słów Piusa XII, i dodaje:
„To nie tylko norma moralna skłania nas do sprzeciwienia się tym wyobcowanym strukturom społecznym… jest to sama ‘konwersja serca’, która ‘narzuca obowiązek’ odnowienia tych struktur. Taka jest nasza odpowiedź na kochające Serce Jezusa Chrystusa, które uczy nas miłości”.
Mnich z Fontgombault
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcia pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co więcej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.