Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Nie jestem i nigdy nie byłem entuzjastą ruchu oazowego w Kościele. Nie żebym jakoś ten ruch negował z powodów pryncypialnych, teologicznych, albo żebym mu zarzucał jakieś herezje. To po prostu nie mój styl, nie moja bajka, nie moja duchowość, czyli nie mój sposób przeżywania wiary katolickiej. Niemniej jednak jakoś się w życiu o ten ruch otarłem, jakieś związki z nim miałem, a nawet mam do dziś.
Ogłoszono właśnie nowe informacje o śmierci księdza Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu Światło-Życie. Mam nadzieję, że — wbrew niektórym zarzutom — zostało to zbadane rzetelnie i niezależnie od wszelkich nacisków, z którejkolwiek strony by pochodziły. Z ust jednego z kolegów dziennikarzy zajmujących się tą sprawą usłyszałem, że jest wielce prawdopodobne, że w otoczeniu Blachnickiego było znacznie więcej komunistycznych agentów niż ta para, o której już usłyszeliśmy.
Można też oczywiście działalność samego księdza Blachnickiego różnie oceniać. Brał on intensywny udział w reformie liturgicznej i wydaje się, że był jednym z tych, którzy popchnęli tę reformę w stronę, której jako umiarkowany nawet tradycjonalista nie oceniam zbyt wysoko. Prowadzony przez niego Biuletyn Odnowy Liturgii jest źródłem, którego zbadanie byłoby tematem na szerszą pracę. Na pewno był rzecznikiem takiego odczytania reform Soboru Watykańskiego II i po nim następujących, które było — mówiąc językiem Benedykta XVI — bliższe hermeneutyce zerwania niż hermeneutyce ciągłości.
A jednak sprawiedliwość każe oddać mu hołd za zasługi, które niewątpliwie oddał Kościołowi i Polsce. Jedną z nich jest zainicjowanie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Ruch ten wcześniej był założony jako Krucjata Trzeźwości i Krucjata Wstrzemięźliwości, z powodów trudności organizacyjnych stwarzanych przez komunistyczną policję polityczną zmieniał nazwę i formę. I znów — piszę to jako człowiek, który do tej krucjaty nigdy się nie przyłączył. Jestem miłośnikiem wina i powstrzymuję się od niego jedynie w Wielkim Poście i Adwencie. Zawsze przy tym przypominam, że wino pił również nasz Pan, a nawet użył tego napoju jako materii ustanowionego przez siebie Najświętszego Sakramentu. A jednak składam tu ukłon dla ważności i wielkości wyrzeczenia przez tę Krucjatę propagowanego i praktykowanego.
W latach PRL-u zarówno sam Blachnicki jak i bł. Stefan kardynał Wyszyński widzieli bardzo jasno, jakie spustoszenie moralne i organizacyjne w Polsce przynosi nadużywanie alkoholu. Zresztą nie tylko oni to dostrzegali. Miłosz pisał w Traktacie moralnym:
Zjawisko wódki jest ciekawe,Warto poświęcić mu rozprawę,
Ze wszystkich trunków ona jedna
Dymom zagłady jest pokrewna.
W niej miast płonących widać migot,
Przez cienkie szkło skazańcy idą,
A kiedy w nocy domy syczą
I w oknach pożar jest źrenicą,
Nad litrem z osowiałą twarzą
Zasiedli bracia Karamazow.
Jak nad mrowiskiem w letnim cieple
Zapach mrówczego kwasu krzepnie,
Tak odór nad nieszczęsnym krajem
Z dala podróżnym sygnał daje:
»Cywilizacja krwi i łez
La civilisation des punaises«”.
Blachnicki założył — chyba słusznie — że ani słowa potępienia, ani prawne ograniczenia sprzedaży, ani wtrącanie do więzień bimbrowników nie przyniesie skutku. Potrzebne jest świadectwo i wyrzeczenie. Być może uznał, że to jest ten rodzaj złego ducha, którego wypędza się modlitwą i postem i zaproponował ten właśnie specyficzny post.
Krucjata działa do dziś i chyba nikt przytomny nie neguje jej społecznego, ale też nadprzyrodzonego oddziaływania. Jednak w tym miejscu chciałbym zaproponować pewną dalej idącą analogię. Jeśli wyrzeczenie i wstrzemięźliwość jest tym, co okazuje się celne w walce ze społeczną plagą pijaństwa, to warto zauważyć, że plagą początku XXI wieku, analogiczną do tamtej, jest wszechobecna rozwiązłość seksualna. I nie mówię tego z pozycji jakiejś wyższości moralnej: „Przeto kto mniema, że stoi, niech uważa, aby nie upadł” — przestrzegał św. Paweł (1 Kor. 10,12), a psalmista woła „Pobłądziłem jak owca zagubiona; szukaj sługi swego, bo Twych nakazów nie zapomniałem!” (Ps. 118/119, 176). Jednak trudno udawać że problemu nie ma — dopada nas to niemal na każdym kroku — wylewa się z billboardów, kina, telewizora, smartfona.
Więc wydaje się, że w tej sprawie, rolę krucjaty odegrać może i powinien… celibat. Celibat, który jest tak dziś atakowany, że wielu dobrych katolików jest przekonanych o konieczności jego zniesienia. Tymczasem celibatu bronili i jego rolę postrzegali w książce „Z głębi naszych serc” Benedykt XVI i kard. Sarah i jak się zdaje postrzegali go podobnie jak ks. Blachnicki Krucjatę. Światu, który przyjmuje niczym świecki dogmat, że tym pożądaniom trzeba ulec i temu demonowi oddać pokłon, przeciwstawiają świadectwo, że panowanie nad sobą jest z pomocą Bożą możliwe. Świadectwo i wyrzeczenie. To jest przecież ta sama droga. Dlatego ks. Blachnicki mógłby zostać patronem kapłańskiego celibatu. Takiego patrona bardzo potrzebujemy.
Michał Jędryka
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1965), z wykształcenia fizyk. Był nauczycielem, dziennikarzem radiowym i publicystą niezależnym. Jest ojcem czwórki dzieci. Mieszka w Bydgoszczy.