Czy nauka Kościoła Katolickiego dotycząca małżeństwa, z włączeniem w to nierozerwalności małżeństwa, jest ideałem czy normą? Chociaż takie pytanie może brzmieć abstrakcyjnie, a nawet tajemniczo, ma ono natychmiastowe, praktyczne konsekwencje. Podziwiać nauczanie Kościoła jako ideał - znaczy podważać je, intencjonalnie lub nie, w akcie podziwu.
To właśnie jest klucz do zrozumienia konfliktu, który uwidocznił się podczas ostatniego Synodu nt. rodziny i najprawdopodobniej będzie kontynuowany podczas synodu najbliższej jesieni.
Oczywiście ten konflikt ma swoje źródła w odpowiednim podejściu do ludzi w “nieregularnych związkach” – konkubentów, par jednopłciowych oraz rozwiedzionych katolików w ponownych związkach cywilnych. W szczególności chodzi o to: czy niektóre z tych osób mogłyby przystępować do Komunii św. czy nie?
To jest miejsce, w którym pytanie o normy i ideały staje się pytaniem rozstrzygającym. Żeby zobaczyć dlaczego, konieczne będzie przytoczenie pewnych definicji.
Zacznijmy od nauczania Kościoła Katolickiego nt. małżeństwa. Małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety, którego główne cechy to trwałość (nierozdzielność), wierność i otwartość na potomstwo.
Jeśli chodzi o “ideał” – pierwsze znaczenie, które podaje słownik to “koncepcja lub rzecz w swojej absolutnej doskonałości” (SJP: „coś absolutnie doskonałego”).
A “norma”? Znowu według słownika: “standard, model lub wzór uważany za typowy dla specyficznej grupy” (SJP: „ustalona, ogólnie przyjęta zasada”).
Cóż jest więc złego w nazywaniu małżeństwa, tak jak je Kościół pojmuje, ideałem? Spójrzmy ponownie na definicję. Ideał to „absolutna doskonałość”. Jak często ludzie osiągają absolutną doskonałość w małżeństwie, czy gdziekolwiek indziej? Ludzie nigdy nie dorównują ideałom. Tak więc, w przypadku małżeństwa, powstaje pytanie dlaczego by nie zapraszać do powrotu osób w ponownych związkach cywilnych, bez stwierdzonej nieważności małżeństwa, którym „nie powiodło się” w pierwszym małżeństwie, i proponować Komunię tym wszystkim spośród nich, którzy tego chcą?
Pogląd, że katolicka nauka nt. małżeństwa jest ideałem, jest najwyraźniej szeroko rozpowszechniony. Całkiem niedawno, bez większego wysiłku, znalazłem właśnie takie użycie tego terminu w artykułach dwóch kardynałów, którzy zaznaczyli swój udział w czasie ostatniego synodu. Nie są oni jedynymi, którzy mówią w ten sposób.
Opisywanie doktryny jako ideału (czy używając innych synonimów np. „wizja” „wyobrażenie”) nie ogranicza się tylko do małżeństwa. Nauczanie dotyczące antykoncepcji często traktowane jest w podobny sposób. Część nauczycieli czy duchownych twierdzących, że akceptują doktrynę, traktuje to jednak jako wygodny sposób rozgrzeszenia tych katolików, którzy stosują antykoncepcję. „Nie mam żadnego problemu z nauczaniem” - mówią. „Myślę, że to piękny ideał”.
Kiedy jednak pojmujemy nauczanie moralne jako zbiór norm oznacza to, że dostrzegamy rzeczywiste zobowiązanie do przestrzegania tych norm. Z pewnością zdarzą się upadki, być może wielokrotne, ale Pan Bóg jest miłosierny, Kościół również. Przebaczenia zawsze dostępują ci, którzy żałują/pokutują i starają się żyć według norm.
Ludzie, którzy starają się ulżyć tym, których małżeństwa rozpadły się, bez wątpienia chcą dobrze. Ponowne rozważenie kryteriów stwierdzania nieważności małżeństwa i skrócenie samego procesu mogłyby być pomocne. Ale traktowanie nierozerwalności małżeństwa jako niezobowiązującego ideału jest błędne.
Niemniej jednak – czy to nauczanie rzeczywiście jest normą? Kiedy Pan Jezus mówił swoim uczniom o nierozerwalności małżeństwa (zero rozwodów) odpowiedzieli mu, że w takim razie małżeństwo nie jest korzystne. 19 rozdział Ewangelii wg. św. Mateusza opisuje tę wymianę zdań. Nie ma tam żadnej wzmianki o tym, że Pan Jezus odpowiedział im: „nie martwcie się – to tylko ideał”. Powiedział za to: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. Czy to jest właśnie „ideał”?
Słowa są ważne. Nieprawidłowe ich użycie, nawet nieświadome, może zdziałać dużo szkody. Miejmy nadzieję, że najbliższy Synod nie popełni tego błędu.
Russell Shaw
tłum. Teofila Bepko