13. kwietnia 13. sierpnia 13. grudnia
Rozdział 59. O ofiarowanych przez rodziców synach ludzi możnych lub ludzi ubogich
Jeśli ktoś z możnych ofiaruje swego syna Bogu w klasztorze, a chłopiec jest małoletni, rodzice sami napiszą prośbę, o której wyżej mówiliśmy. Następnie zawiną ten dokument i rękę chłopca razem ze swoim darem w obrus ołtarza i tak go ofiarują. Co zaś tyczy się majątku, to powinni w składanym przez siebie dokumencie zobowiązać się pod przysięgą, że nigdy ani sami, ani przez pośrednika, ani w jakikolwiek inny sposób niczego mu nie podarują ani nie umożliwią posiadania czegokolwiek. Jeśliby zaś nie chcieli tego uczynić, a pragnęli ofiarować jakąś jałmużnę klasztorowi jako wynagrodzenie, niechaj sporządzą na rzecz klasztoru akt prawny darowizny tych rzeczy, jakie zamierzają ofiarować, zatrzymując sobie, jeśli zechcą, prawo użytkowania. Trzeba tak to wszystko urządzić, by zapobiec powstaniu w sercu chłopca jakichś zamysłów, które mogłyby go zwieść i — co nie daj Boże — doprowadzić do zguby. A wiemy z doświadczenia, że to się zdarza. W podobny sposób niech postępują także ludzie ubożsi. Kto zaś w ogóle niczego nie posiada, niech po prostu napisze prośbę i wraz z darem ofiaruje syna w obecności świadków.
Chociaż nikt już współcześnie nie ofiarowuje synów klasztorowi, rozdział ten nadal jest dla nas ciekawy. Obrzęd, poprzez który chłopiec staje się oblatem – czyli dokładnie ofiarą złożoną Bogu – jest podobny do profesji mnicha. Gdy jest już pewne, że rodzice chłopca zrzekli się do niego wszelkich praw i nie będą próbowali, ofiarowując mu spadek, wywabić go z klasztoru z powrotem do świata, chłopiec zostaje podprowadzony do ołtarza w oratorium. Tam mała ręka chłopca zostaje owinięta w bieliznę ołtarzową – obszerny korporał, na którym kładzione są chleb i wino przygotowane do Ofiary Mszy Świętej. Dziecko, razem z ofiarą Mszy, zostaje nieodwołalnie oddane Bogu.
Ryt ten jest niezwykle ważny nie tylko dla wszystkich oblatów, ale też dla mnichów, ponieważ rzuca teologiczne światło na mistyczne znaczenie profesji monastycznej. Gdy człowiek „oddaje się w ofierze Bogu”, składając śluby monastyczne, identyfikuje się z ofiarą chleba i wina, która stanie się, jak czytamy w Kanonie Rzymskim, hostia pura, hostia sancta, hostia immaculata, Hostią czystą, Hostią świętą, Hostią Niepokalaną; stanie się Tym, który ofiaruje siebie samego Ojcu. Kładąc nacisk na ofiarny wymiar życia monastycznego, matka Mechtylda de Bar nie zapoczątkowała, jak niektórzy utrzymują, nowego, marginalnego prądu w siedemnastowiecznej pobożności, ale rozwinęła głęboko zakorzenione w Regule benedyktyńskiej eucharystyczne rozumienie profesji monastycznej. Właśnie na tym polega rzeczywisty udział w Ofierze Mszy Świętej.
Papież Pius XII wyrażał się na ten temat bardzo jasno:
Zaiste, Chrystus jest Kapłanem, ale Kapłanem dla nas, nie dla siebie, gdyż zanosi Ojcu Przedwiecznemu prośby i wyrazy czci religijnej imieniem całego rodu ludzkiego; on jest również Żertwą, lecz dla nas, gdyż w miejsce człowieka obarczonego grzechem siebie samego postawił. Owe słowa Apostoła „to... w sobie czujcie, co i w Chrystusie Jezusie” domagają się od wszystkich chrześcijan, by wzbudzili w sobie - o ile to w mocy człowieka - te uczucia, które przejmowały duszę Boskiego Zbawiciela, gdy składał ofiarę ze Siebie samego, a mianowicie niech odtwarzają pokorne poddanie umysłu i niech Majestatowi Bożemu składają adorację, cześć, uwielbienie i dziękczynienie. Wymagają nadto od nich, by przybrali niejako postawę ofiary, by zaparli się siebie według przykazania Ewangelii, by oddawali się dobrowolnie i chętnie uczynkom pokuty, grzechy swoje znienawidzili i zadość za nie czynili. Wreszcie wymagają one, byśmy ponieśli wraz z Chrystusem śmierć mistyczną na Krzyżu i to tak, iżbyśmy mogli przyswoić sobie hasło Pawłowe: „Z Chrystusem jestem przybity na Krzyżu” (Mediator Dei, 81).
Kto pragnie w każdej chwili żyć w stanie oblacji, czyli ofiarowania, zrozumie, że wszystko w jego życiu łączy się z ołtarzem. Czy dzięki łasce Chrystusa oparłem się pokusie? Czy pokonałem egoistyczny odruch? Czy potrafiłem zamilczeć, zamiast mówić niepotrzebne słowa? Czy pocieszyłem brata uśmiechem? Czy powstrzymałem ciekawość, opanowałem nerwowość lub uciszyłem natrętne myśli? Wszystkie te sprawy muszą zostać przyniesione na ołtarz. Ze wszystkiego można złożyć ofiarę całopalną, nawet z własnych grzechów. Przynośmy na Ofiarę Mszy Świętej, przynośmy przed Świętą Hostię ukrytą w tabernakulum lub wystawioną w monstrancji wszystkie te sprawy, małe i duże, które pojawiły się w naszym życiu, zapisały w pamięci lub zostawiły ślad w wyobraźni.
Posuisti iniquitates nostras in conspectu tuo; sæculum nostrum in illuminatione vultus tui.
Położyłeś przed sobą nasze nieprawości, wiek nasz w jasności Twego oblicza (Ps 89(90),8).
Chrystus naprawi wszystko, co do niego przynosimy. Gdy pojawiamy się przed Najświętszym Sakramentem, Chrystus widzi w nas ślady i odciski wszystkich, którzy dotykali naszego życia, wpłynęli na nas dobrze lub źle, na stałe lub tymczasowo. Podobnie widzi w nas ślady i odciski wszystkich tych, których my dotknęliśmy, wpływając na nich dobrze lub źle, na stałe lub tymczasowo. Dostrzega wszystkich, którzy nas dotknęli i wszystkich, których my dotknęliśmy. Przynosząc nas i nasze historie na ołtarz, poddajemy się pod działanie Chrystusa Wynagrodziciela i stajemy się Jego współpracownikami. Za ileż to ludzkich grzechów udało się wynagrodzić Bogu tylko dlatego, że ktoś stanął przy ołtarzu i ofiarował się Chrystusowi ze wszystkimi osobami i wydarzeniami, które pozostawiły ślad, jakby odcisk, na jego duszy?
Mark Kirby OSB
tłum. Natalia Łajszczak
(1952), przeor klasztoru Silverstream w hrabstwie Meath w Irlandii.