Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl.
Z góry dziękujemy.
Pisanie książek o Kościele instytucjonalnym jest bardzo trudnym zadaniem, albowiem z jednej strony mamy do czynienia ze strukturą złożoną z ludzi, na dodatek hierarchiczną, zatem narażoną na kryzysy organizacyjne, oraz zdolną do przyczynienia się do zła.
Z drugiej strony z instytucją religijną, której członkowie (duchowni i świeccy) żyją w głębokim przekonaniu, że zawiera się w niej element transcendentny, przekraczający fizyczny i społeczny wymiar tego świata. O ile sam Kościół i jego ludzie opanowali sztukę pisania o sobie, to próby dokonania opisu lub analizy „z zewnątrz” zbyt często kończą się niepowodzeniem. I nie da się ukryć, że przyczyny owych niepowodzeń są czasami bardzo trudne do odkrycia. Mowa bowiem o książkach, które piszą autorzy mający więcej niż podstawową wiedzę o strukturach i mechanizmach zachodzących wewnątrz tej instytucji.
Obecnie dodatkową trudność stanowi fakt, że Kościół ma w ostatnim okresie wyjątkowo złą prasę, i nie da się ukryć, że bardzo często zasłużenie. Liczne skandale i afery spowodowały, że o wiele łatwiej pisać krytycznie, wynajdywać ciemne sprawki i złe strony życia kościelnego. Można wręcz pokusić się o diagnozę, że takie są „oczekiwania rynku”, że nie tylko decydenci w wydawnictwach, ale także czytelnicy oczekują kolejnych krytycznych i „porażających” publikacji. Pada jednak pytanie, czy warto owym oczekiwaniom i trendom wydawniczym ulegać? Czy to przyniesie cokolwiek więcej niż medialne pięć minut?
W 2021 roku ukazało się kilka książek, które budzą coś więcej niż tylko zainteresowanie. Po ich lekturze nie sposób nie zadać sobie pytania, czy jest to najwłaściwszy sposób pisania o Kościele, czy lektura tych książek przyniesie korzyść czytelnikom?
Każda z trzech omawianych prac ma zupełnie inny charakter. Książka Roberta Samborskiego jest osobistym rozliczeniem z czasem pobytu w seminarium. Czasem, który nie zakończył się święceniami kapłańskimi, lecz przeciwnie, utratą wiary i poczuciem ogromnej krzywdy. Nie ma żadnego znaczenia, czy targające autorem uczucia są słuszne, czy nie, emocje można jakoś uporządkować, ale nikt nie ma wpływu na ich subiektywizm. Jednakże w najmniejszym stopniu nie zmienia to faktu, że książka wypełniona została nie tylko wspomnieniami prawdziwych i domniemanych krzywd, lecz także złośliwości, a czasami nawet wypowiedzi na poziomie ulicznej pyskówki.
„Bardzo wielu młodych ludzi, którzy idą do seminarium, jest zwyczajnie brzydkich, z wadami lub dziwactwami fizjonomii. Ludzie, widząc kleryków czy księży, często wołają: »Taki ładny chłopak, a poszedł do seminarium!« – nie mają jednak racji. Ten »ładny chłopak«, kiedy wstępował do seminarium najczęściej taki ładny nie był”.
Problem z Sakramentem obłudy polega na tym, że takie dehumanizujące wypowiedzi zastępują u autora obiektywną i uczciwą ocenę. Zaś rozładowywanie frustracji i negatywnych emocji, realizowane za pomocą zestawu złośliwych anegdotek, nie jest tożsame z analizą instytucji. Zapewne autor mógłby opowiedzieć sporo (i bardzo krytycznie) o instytucji seminarium czy Kościoła. Niestety wybrał stylistykę plotkarskiego portalu.
Inaczej rzecz się ma w przypadku zbioru reportaży Mariusza Sepioły. Tu nie powinno być miejsca na subiektywizm i plotkarstwo, tym bardziej że książka zgodnie z blurbową zapowiedzią ma przedstawiać „całą prawdę o codzienności za murami seminariów”. I o ile nie zaprzeczam (bo nie ma do tego podstaw), że teksty przedstawiają prawdę, to o całej prawdzie nie ma mowy. Autor wprowadza czytelników w świat skryty za seminaryjną bramą. Każde takie ukryte uniwersum pociąga, jak każda tajemnica, a tutaj mamy próbę oprowadzenia po nim i ukazania jak działa, jakie mechanizmy nim żądzą. I robi to bardzo udatnie, Klerycy to dzieło autora o sprawnym warsztacie pisarskim. Niemniej czegoś w tej książce brakuje. Podam jedynie dwa przykłady z wielu.
W reportażach Sepioły brakuje rozmów z bardzo ważnymi postaciami, czyli ojcami duchowymi, odpowiedzialnymi za kształtowanie postaw duchowych i moralnych kleryków. Występują, ale raczej w tle, i zazwyczaj jako wyjątkowo negatywne osobistości. To pominięcie wydaje się co najmniej zdumiewające.
Drugi brak, jaki należy wskazać, to brak odniesienia do wiary. Jak się okazuje, najistotniejszy motyw pragnienia zastania księdzem jest w niej prawie zupełnie nieobecny. Wyjaśnień takiego stanu rzeczy można wymienić kilka. Pierwsze może być obecne w samym autorze: kwestie wiary i relacji z Bogiem są dla niego na tyle nieistotne, że najzwyczajniej ich nie zauważa. Budzi się także podejrzenie, że nie zyskał u swych rozmówcach na tyle silnego zaufania, by chcieli z nim rozmawiać o tak osobistych sprawach. Może to też być świadome nakierowanie na określoną grupę czytelników. Ci szczególnie krytycznie nastawiani do Kościoła jako instytucji nie są zainteresowani kwestiami wiary i duchowości kleryków. Powodów może być wiele, lepiej jednak, aby Mariusz Sepioło pisał o górach, a nie o seminariach duchownych.
Trzecia książka, Gomora (tytuł nawiązuje do bestsellerowej Sodomy, opisującej zepsucie w Watykanie) ma inne ambicje niż dwie poprzednie publikacje. Autorzy nie tylko prezentują poszczególne przypadki korupcji, nadużycia władzy czy seksualnych ekscesów, ale wyraźnie chcą napisać pracę analityczną, tłumaczącą czytelnikowi źródła owych wynaturzeń. Jako główną przyczynę znajdują patriarchalny charakter Kościoła. Władza oddana jedynie w ręce mężczyzn, celibat i feudalna struktura są przyczynami braku empatii oraz niechęci do samooczyszczenia. Warto jednak zauważyć, że diagnozy Nowaka i Obirka w gruncie rzeczy nie wykraczają poza katalog opinii powtarzanych od końca XVIII wieku. A zapewne i wcześniej…
Z jednej strony może to świadczyć o niezmienności struktur zła w Kościele, i zapewne tak to odbiera wielu czytelników Gomory. Ale z drugiej książka jest raczej zbiorem subiektywnych opinii niż rezultatem głębszych analiz i zrozumienia zasad, jakimi kierują się katolicy. Trzeba przyznać, że to wielka szkoda, ponieważ wiele krytycznych spostrzeżeń jest bardzo słusznych. I mogłoby być podstawą do przemyśleń i pozytywnych zmian.
Ale nie ma takiej możliwości, ponieważ autorzy jako podstawowe założenie przyjęli, że piszą o instytucji, która jest „nie do naprawiania”, zatem ważniejsze jest wytykanie czarnych punktów niż próba zrozumienia.
W tym miejscu dotykamy kluczowego problemu. Niewątpliwie wspólną cechą wszystkich trzech omawianych książek jest resentyment. Francuskie słowo ressentiment, dosłownie tłumaczone jako „sentyment odwrotny”, oznacza silną i trwałą niechęć najczęściej wynikającą z urazu (lub urazy). Autorzy z całą pewnością kierują się taką niechęcią. I mają do tego prawo, ponieważ nigdy nie kreują się ani na obrońców, ani na admiratorów nielubianej przez siebie instytucji. Z drugiej strony czytelnik ma prawo się zastanowić, czy uprzedzenia są najlepszą drogą do poznania i oceny czegokolwiek; czy jest to najlepsza droga do opisywania rzeczywistości. Warto zadać sobie pytanie: jak najlepiej pisać o Kościele?
Być może czasami lepiej nie pisać…
Juliusz Gałkowski
Tekst pierwotnie został opublikowany w miesięczniku „Nowe Książki nr 2, 2022 r.
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
(1967) historyk sztuki, teolog, filozof, publicysta, bloger. Stały publicysta miesięczników: Egzorcysta i List. Współpracuje z portalami areopag21.pl, rebelya.pl, historykon.pl, teologia polityczna.pl. Ponadto pisuje w wielu innych miejscach. Mieszka w Warszawie.