Wniosek płynący z akcji #metoo / #jateż jest bardzo prosty: należy odwrócić skutki rewolucji seksualnej. Na pytanie, czym właściwie jest „molestowanie seksualne”, uczestnicy akcji często odpowiadają powołując się na definicję z portalu ponton.org.pl i Wikipedii: „to każde nieakceptowane zachowanie, którego celem jest poniżenie lub naruszenie godności drugiej osoby odnoszące się do jej płci lub mające charakter seksualny”, a więc również wywieszanie plakatów z nagimi kobietami w warsztacie samochodowym. Przy tak szerokim rozumieniu molestowania seksualnego w jego zakres wchodzą wszystkie akty nadające – bez ostrzeżenia i wbrew woli innych – sytuacjom codziennym charakter seksualny.
Skoro tak, to akcja wymierzona w tak rozumiane molestowanie jest wymierzona po prostu w seksualizację sfery publicznej. A więc również przeciwko obcesowym strojom uczestników rozmaitych parad, przeciwko reklamom bielizny, które – niczym na erotycznej ścieżce zdrowia – przechodnie są zmuszeni mijać w przejściach podziemnych; dalej – przeciwko miękkiej pornografii w teatrze, kinie i telewizji, przeciwko edukacji seksualnej wtajemniczającej dorastające dzieci w tajniki masturbacji i techniki „zapobiegania ciąży”. Mam nadzieję, że wszyscy uczestnicy akcji zgodzą się ze mną, że zjawiska te są w pewien istotny sposób powiązane z problemem gwałtów oraz przełożonych obmacujących swoje podwładne w pracy.
Przemoc seksualna, zwłaszcza wobec kobiet, jest poważnym problemem. Być może uczestnicy akcji #metoo rozmieniają na drobne jej potencjał, dołączając się do niej dlatego, że usłyszeli za sobą gwizdanie na ulicy lub zobaczyli niestosowny plakat u mechanika. Jeśli to nazywa się „molestowaniem seksualnym”, to ja też, to my wszyscy jesteśmy „seksualnie molestowani”. Niemniej, choć takie użycie słowa „molestować” może wydawać się nadużyciem, akcja ta pokazuje coś istotnego: seksualizacja życia codziennego nie jest jedynie jakimś wstydliwym elementem życia kobiet. Jest ona atmosferą i powietrzem, którym wszyscy oddychamy. Gwałty i prawdziwe molestowanie seksualne są być może jednymi z najgorszych skutków tego stanu rzeczy. Jeśli chcemy je usunąć, zabierzmy się do sprawy kompleksowo.
Paweł Grad
(1991), członek redakcji „Christianitas”, dr filozofii, adiunkt na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki O pojęciu tradycji. Studium krytyczne kultury pamięci (Warszawa 2017). Żonaty, mieszka w Warszawie.