W Święto Wniebowstąpienia Pańskiego muzyka liturgiczna od pierwszej frazy introitu spogląda w górę. Szybko wznoszącą się niemal do szczytu melodycznego całej kompozycji fraza w tonie VII – tonie Dobrej Nowiny, zwanym angelicus, czyli anielskim – zdaje się wołać z mężami w białych szatach wspominanymi przez Dzieje Apostolskie: Mężowie galilejscy, czemu stoicie zapatrzeni w niebo? (Dz 1, 11) To wołanie jest konkretne, dwójkowe grupy rytmiczne trzeźwo zmierzają od inicjalnego sol do re, zahaczając o wysokie mi. Szybkie przejście od finalis do dominanty ma w sobie coś bardzo radosnego, a jednocześnie ożywczego. Można wyobrazić sobie, że na te słowa zapatrzeni w niebo Apostołowie musieli zaskoczeni odwrócić wzrok i – mówiąc obrazowo – zejść, czy może lepiej spaść na ziemię. Dalszy ciąg melodii utrzymuje się jeszcze stale na wysokim pułapie, gdy z Aniołami jakby dalej relacjonuje to, co widzą Niebiescy Posłańcy: quid admirámini aspiciéntes in cœlum (czemu stoicie zapatrzeni w niebo) – zamyśleni mężczyźni z głowami zadartymi w górę, przesłaniający dłońmi oczy, które usilnie próbują dostrzec zarys znikającej postaci Chrystusa. Fraza aspiciéntes in cœlum skacze z dominanty re na finalis sol, by wznieść się o kwartę wyżej na do i tam zawisnąć na pięknym torculusie podkreślającym akcent w cœlum (niebo) i stawiającym elegancki znak zapytania. W tym ponownym geście dół-góra możemy spojrzeć razem z Apostołami po raz ostatni w górę, dalej melodię sprowadza na dół zmierzające ku finalis pełne szlachetności alleluia, a Aniołowie sprowadzają Apostołów na ziemię, by móc przekazać to, co mają do powiedzenia.
Nie ma się co dziwić Apostołom, uporczywości (Dz 1, 10) z jaką wpatrują się w Niebo, która jakby znajduje oddźwięk w początkowych frazach introitu. Gdy już poznali swojego Mistrza, gdy Go umiłowali i uwierzyli, że wyszedł od Boga (J 16, 27), a potem stracili z oczu uciekając w mroku Getsemani, gdy Go wreszcie odzyskali, z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu (Dz 10, 41), czy nie mogli spodziewać się, że już zaraz zakończy się szczęśliwie na ich oczach historia zbawienia, a Pan bez zwłoki przywróci królestwo Izraela (Dz 1, 6)? Z pewnością kolejna scena tej historii – Wniebowstąpienie – musiała być dla nich zadziwiającym, ale i zaskakującym zjawiskiem. Czasownik admiror użyty w Wulgacie oznacza także być zaskoczonym, patrzeć z zadziwieniem, podziwiać.
Z pewnością Apostołowie, gdyby mogli, sercem wznieśliby się za ich umiłowanym Mistrzem w górę, tam gdzie odszedł. Złapaliby Pana choćby za nogę wystającą jeszcze z chmury, jak na obrazie Adriaena van Overbeke. Ale nie ma co wypatrywać wzroku – Ten Jezus, który spośród was wzięty jest do nieba, przyjdzie tak, jakoście go widzieli idącego do nieba – kontynuują owi mężowie w białych szatach, jakby wyrywając Uczniów z tego zadziwienia. Znów konkretna, pędząca binarnymi grupami fraza quemádmodum vidístis eum (Jak widzieliście Go) trzyma się wysoko, zawieszona na do, by zatrzymać się na delikatnym melizmacie ozdabiającym ponownie słowo cœlum we frazie ascendéntem in cœlum (wstępującego do nieba). Melizmacie bardzo podobnym, choć prostszym od poprzedniego, pozbawionym dostojnego torculusa i leniwego porrectusa. I rzeczywiście – nie ma co zwlekać i rozciągać melizmatów, jest coś bardzo ważnego do przekazania, Dobra Nowina, która tak często stanowi treść śpiewów w VII tonie: ita véniet – tak przyjdzie! Ta mikro-fraza jest jak nagły rozbłysk – dwa puncti na do rozpędzają się, by na akcencie słownym w véniet (przyjdzie), wyhamować gwałtownie na tristrophie raz jeszcze na tym samym do, a potem opaść łagodnie na finalis sol, dyskretnie zahaczając o la. W mgnieniu oka można tu zobaczyć coś z przyszłości, jakby na chwilę Niebiescy Posłańcy uchylili zasłony czasu, pozwalając wydobyć się błyskowi przyszłej chwały. Choć na razie to wydaje się nieosiągalne, perspektywę przyszłej radości przesłania cień smutku spowodowany rozłąką i wzmagająca się tęsknota, to przecież Pan sam zapowiedział: gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. (J 14,3)
Św. Tomasz z Akwinu komentując odejście Zbawiciela do Ojca pisze, że samo Wniebowstąpienie Chrystusa, pozbawiając nas Jego fizycznej obecności, przyniosło nam jednak większy pożytek, niżbyśmy odnieśli z Jego fizycznej obecności, a dokonało się to poprzez rozwój cnót. Wiary – bo skoro już nie widzi się Pana, trzeba polegać na wierze, na tym przeświadczeniu o rzeczach niewidzialnych (Hbr 11, 1), Nadziei – bo już sam fakt umieszczenia w niebie przez Chrystusa natury ludzkiej przezeń przyjętej, napawa nas nadzieją osiągnięcia nieba, oraz Miłości. W odniesieniu do tej cnoty Doktor Anielski rozwija wspaniałą perspektywę, pisząc, że Wniebowstąpienie skierowało ku niebu uczucie miłości wiernych: Apostoł wzywa: «Zdążajcie do tego, co jest w górze, gdzie i Chrystus zasiadł na prawicy Bożej. Myślą sięgajcie wzwyż, nie lgnijcie ku ziemi». Bo w Ewangelii czytamy: «Gdzie jest skarb twój, tam i serce twoje». A ponieważ Duch Święty jest miłością, porywającą nas ku niebu, Pan mówi do uczniów: «Lepiej dla was, żebym odszedł. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was; a jeśli odejdę, poślę Go do was». Rozwijając ten tekst mówi Augustyn: «Nie zdołacie pojąć Ducha, dopóki obstajecie przy poznaniu Chrystusa według ciała. Ale po fizycznym oddaleniu się Chrystusa, był w nich duchowo obecny nie tylko Duch święty, lecz także Ojciec i Syn» (wszystkie cytaty za: „Summa teologiczna”, t. 26, 57/1).
Taka perspektywa musi powodować owo skierowanie miłości ku niebu, wręcz wyrwanie się serca za Zbawicielem. Jeśli wcześniej Apostołowie wypatrywali oczy za znikającym Chrystusem, gotowi wznieść się za Nim w górę, to teraz – słysząc orędzie tak umacniające w wierze, tak pełne nadziei, tak rozpalające miłość – mogą już niejako podążyć za Nim. Zrozumienie znaczenia owej kadencji ziemskiego życia Bożego Syna, jaką było Wniebowstąpienie, uświadomienie sobie brzemiennej w błogosławione skutki konieczności Jego odejścia, to, co w tak prostych słowach przekazują Apostołom Aniołowie, a wyśpiewuje dzisiejszy introit, jest jak przypięcie skrzydeł do pleców Uczniów, a w konsekwencji także i naszych. Zdążajcie do tego, co jest w górze, gdzie i Chrystus zasiadł na prawicy Bożej. (Kol 3, 1) Odszedł i zasiadł po prawicy Ojca, by posłać Ducha, otwierając tym bramę do osiągnięcia w ludzkim życiu trynitarnej pełni.
Po wyśpiewaniu anielskiego orędzia melodia wyrywa się niespodziewanie w górę – jak serca porwane nakreśloną wyżej perspektywą – szybując do melodycznego szczytu całego introitu na pierwszym z trzech końcowych alleluia. Dwa kolejne opadają łagodnie, najpierw na la, a potem, po jednym jeszcze wzniesieniu do dominantowego re, na finalis sol. Muzyka nie studzi tu emocji – powrócą one w wersecie, wzywającym słowami Psalmu 46 wszystkie narody do świętowania – nie odbiera radości wytryskującej z pierwszego alleluia, raczej kanalizuje i kieruje we właściwą stronę. Apostołowie idą na cały świat by głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (Mk 16, 15), a my wyrastamy z tych zasianych przez nich ziaren, by każdego dnia wydawać obfity plon. Tak jak oni, tak i my czerpiemy siłę z tego samego Źródła. Wszystkich napawa nadzieją ta sama obietnica, pokrzepia ten sam pokarm, umacnia ta sama modlitwa. Wszyscy mamy wspólną ojczyznę – conversatio nostra in coelis est (Flp 3, 20) – nasza ojczyzna, nasze obcowanie jest w niebie. On, który tam przebywa, jest również i z nami; a my, którzy tu jesteśmy, i tam razem z Nim jesteśmy. Chrystus jest w niebie w swoim Bóstwie, mocy i miłości; my nie możemy tam przebywać tak jak On, jednakże możemy tam być naszą miłością, ale w Nim. (Św. Augustyn, „Kazanie o Wniebowstąpieniu Pańskim”, Maj 98, 1-2)
Piotr Tabakiernik
Artykuł ukazał się także na blogu autora.
-----
Drogi Czytelniku, w prenumeracje zapłacisz za "Christianitas" 17 złotych mniej niż w salonach prasowych. Zamów już teraz, wesprzesz pracę redakcji w czasie epidemii. Do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Po więcej unformacji kliknij TUTAJ.
-----
(1986) – kompozytor, kantor na Mszy trydenckiej w Kościele Środowisk Twórczych w Warszawie i w Brwinowie. Nauczyciel przedmiotów teoretycznych w jednej z warszawskich szkół muzycznych, gdzie prowadzi także zajęcia chorału gregoriańskiego wg metody Solesmes oraz polifonii renesansu.