Jean Delville, Szkoła Platona
W sprawie księdza Charamsy pośród rozmaitych mniej lub bardziej oczywistych głosów, które musiały wybrzmieć znalazły się i takie których katoliccy autorzy postanowili podkreślić, że nie ma dla nich znaczenia czy ksiądz Charamsa ma „narzeczoną”, czy „narzeczonego”, a także czy jest „gejem” i jest z tego dumny. Ważne miałoby być to, że jest księdzem, złamał celibat a zatem wykazał się hipokryzją.
Warto zastanowić się czy tak faktycznie jest. Hipokryzja, jakkolwiek byśmy ją rozumieli, jest faktycznie jednym z największych grzechów w ustach współczesnych liberałów, którzy szukając jakiegoś rodzaju jedności między teorią a praktyką życia, równie marną teorię dostosowaną do marnego życia, co znaczy że hipokrytami nie są. W liberalnej publicystyce hipokryzja, którą byłbym skłonny określić jako świadomy rozdźwięk między nauką i życiem jest tożsama z grzesznością będącą z kolei praktycznym, ale niechcianym rozdźwiękiem między tymi rzeczywistościami. W tej perspektywie znów wszyscy katolicy są hipokrytami. Katolickim lekarstwem zarówno na hipokryzję jak i grzeszność jest spowiedź i postanowienie zmiany życia, czy wola nawrócenia. A także zdolność - niezależnie od upadków - nazywania zła złem. Na drugim biegunie znajduje się opuszczenie wspólnoty Kościoła czy chociaż, w przypadku księdza, zrzucenie sutanny. Mimo, że ksiądz Charamsa nie podjął żadnych formalnych kroków w tym kierunku, to jednak postanowił przeciąć w pewien sposób węzeł, który go oplótł. I zrobił to dość jednoznacznie.
Sedno problemu nie tkwi jednak w złamaniu ślubu celibatu, który liberałowie wyszydzają lub oskarżają w każdej możliwej sytuacji, a liberałowie katoliccy osłabiają jako wymóg czysto dyscyplinarny, właściwie wstydliwy. Chodzi właśnie o praktykowanie homoseksualizmu i ogłaszanie akcesu do „kultury gejowskiej” - to jest istotne. Ostatecznie nawet najbardziej wrogi (w teorii i praktyce) wobec celibatu ksiądz może poprosić o dyspensę i zacząć życie jako członek stanu świeckiego. Może wówczas także godziwie poślubić kobietę. Ksiądz, który żyje z “narzeczonym” nie ma takiej perspektywy – nie dlatego, że takie jest „widzimisię” Kościoła, ale dlatego, że takie są wymogi natury. Nie ma naturalnej drogi realizacji jego skłonności, które są jak mówi KKK, nieporządkowaniem. O „czystych związkach homoseksualnych” pisałem w innym miejscu – nie zmieniają one zasadniczo poruszonego tu problemu .
Wydaje się jednak, że także w środowiskach katolickich nie ma już zrozumienia dla tego co naturalne, natomiast zaczyna być obecna akceptacja pojęcia „orientacji seksualnej” i jego konsekwencji. W katolickich wypowiedziach sprowadza się to do „naturalizacji homonormatywości”. “Orientacja seksualna” zakłada bowiem materialistyczne i pozbawione Boga oraz rozumu pojęcie natury, ponieważ wychodzi z założenia, że naturalne jest wszystko co występuje w świecie. Jednak katolicy liberalni, deiści muszą dodać do tego Boga i odwracają opinię J. S. Milla, ojca liberalizmu, który poza powyższą definicją natury przyjmował także założenie że niczego dobrego od natury oczekiwać nie można (J.S. Mill, O naturze). Skoro zatem, ktoś jest homoseksualny, to znaczy, że stworzył go takim Bóg, a jeśli tak jest, to powinien realizować swoją seksualność w swojej “homoseksualnej naturze”, bo ta jest dobra. Ten niezwykły w formie nawrót do kreacjonizmu i deizmu, omija fakt, że choć Bóg jest naszym stwórcą, dziedziczymy zranioną naturę po pierwszych rodzicach. Skutki grzechu pierworodnego, dotykają nas w rozmaity sposób co sygnalizuje także nauka ukazując brak konsensusu na temat etiologii homoseksualizmu. Grzech pierworodny skaził nie tylko nasze intencje i czyny, ale także resztę stworzenia.
Nowoczesność pomija ostatecznie cel jaki został wyznaczony człowiekowi oraz przyjmuje świat, jako miejsce opuszczone przez Boga pozostającego co najwyżej fenomenem naszej świadomości, rodzajem pocieszenia w świecie, którego natura nic nam nie mówi o naszym przeznaczeniu. Bóg “służy” już tylko, jako wtórne usprawiedliwienie naszego cierpienia, dla większości ludzi nieistotne wobec usprawiedliwienia, jakie daje im na różne sposoby dzisiejszy system społeczny ze swoimi strukturami grzechu czyniącymi z niego cnoty. Bóg w świecie postrzeganym jako nieracjonalny poza tworami człowieka nie znajduje innego miejsca.
Katolickim komentatorom tak wrażliwym na kwestie języka w nauczaniu Kościoła - to znaczy jego przystosowania do “realiów współczesnego człowieka” - nie powinno być zatem wszystko jedno, czy język “kultury gejowskiej” przystaje do prawdy nauki katolickiej. W pewnej mierze język całej nowoczesności do niej nie przystaje. Wydaje się, raczej, że miesza tropy, wprowadza fałszywe rozumienie słów w miejscach, które wydają się oczywiste (natura), ale potocznie odeszły już od katolickiego rozumienia. Zaniedbywanie teologii małżeństwa pozostawia wolne miejsce na charakterystyczną dla języka liberalnego “politykę tożsamościową” - która próbuje zastępować i porządkować objawiającą się liberałom rzekomą niezrozumiałość świata. Jest jednak tylko reprodukcją społecznej przemocy, walką o uznanie, zastępującą rozumne rozpoznanie kondycji ludzkiej. Zatem “kultura gejowska” to tylko i aż bunt wobec natury. Z jednej strony tej natury rozumianej jako cel i reprezentowanej przez Boga, w stosunku do którego nowoczesność odczuwa resentyment, a z drugiej tej natury określonej jako ziemia jałowa oczekująca dopiero konstruktu zwanego kulturą - oddzielającą od rozpaczy i śmierci. Dopóki ona nie przyjdzie.
Tomasz Rowiński
-----
Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.
Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)
-----
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.