Jedną z najmocniejszych tez postawionych przez Jacka Woronieckiego OP, było twierdzenie o intelektualnej i emocjonalnej niedojrzałości polskiej inteligencji katolickiej. Współczesna debata na tematy wszelakie pozwala czasami na konstatację (bardzo przykrą), że niewiele się w tej sprawie zmieniło. Ale, co trzeba z całą mocą podkreślić, Woronieckiemu sama diagnoza nie wystarczała. Dawał nie tylko receptę, ale podejmował także działania. Jako duszpasterz, uczony, publicysta…
Przykładem takich działań jest wydana w Krakowie (w czasie okupacji – 1940 rok), broszura zatytułowana: Hagiografia. Jej przedmiot, trudności i zadania w Polsce.[1] Broszura konfrontowała nie tylko czytelników, ale i samego autora, z faktem, że prawda o Obcowaniu Świętych, oraz praktyka ich kultu, stanowią poważne wyzwanie dla Kościoła, nie tylko intelektualne ale i duszpasterskie.
Broszura jest w gruncie rzecz ciekawym wykładem metodologicznym, który do tej pory powinien być omawiany w seminariach duchownych, oraz na seminariach i wykładach wydziałów teologicznych. Niestety, polscy teologowie, stanowiący niewątpliwie część inteligencji katolickiej – dodajmy, że w założeniu, część prominentną – zapomnieli o jednym z najważniejszych polskich myślicieli, działających w Polsce w XX wieku. Aktualność tekstu polega, co oczywiste – wszak liczy sobie osiemdziesiąt lat – nie na stanie badań czy znajomości aktualnych trendów, lecz na dyscyplinie intelektualnej oraz doskonałej znajomości nauki Kościoła. Clou rozumowania Woronieckiego opiera się na głębokim przekonaniu, iż praca hagiografa musi opierać się na metodologicznej i intelektualnej syntezie nauk historycznych i teologicznych.
Pierwsi doskonale nam przedstawiają zewnętrzny przebieg życia w tej lub owej postaci, nie oddają natomiast tego, co nas w niej najbardziej interesuje, to jest jej życia duchowego. Drudzy przeciwnie, tylko tym zajęci, lekceważą sobie zupełnie ramy historyczne, w których jej żyć wypadło, dzięki czemu ich prace mają w sobie coś nierealnego i wymaganiom nowoczesnego człowieka, mającego bądź co bądź zawsze nieco wykształcenia historycznego, zadość uczynić nie są w stanie. Najgorsi są, ma się rozumieć, trzeci, a tych jest legion, dyletanci w obu kierunkach, nie zdolni w dziedzinie historii odróżnić zdarzenia prawdziwego od legendarnego, a w dziedzinie życia nadprzyrodzonego mieszający z sobą łaski uświecające duszę (gratiae gratum facientes) z nadzwyczajnymi zdarzeniami i darami (gratiae gratis datae), które same przez się duszy nie uświęcają i dane bywają nie tyle dla niej samej, co dla wzmożenia jej wpływu na otoczenie. (s.4)[2]
Autor wykazuje doskonałą orientację w materii zarówno historycznej, jak i teologicznej i wskazuje prace, które w jego przekonaniu stanowią dobry wstęp do badań hagiograficznych. Warto zauważyć, że wymienieni przez niego autorzy pozostawali po sobie naprawdę wartościowe opracowania[3].
Celem omawianego tu tekstu jest „określenie przedmiotu i zadań hagiografii”. Woroniecki zaczyna od analizy zagadnień prawnych gdyż: „z wymagań, jakie Kościół stawia od tych, których wynosi na ołtarze, można wysnuć przedmiot hagiografii i określić jej zadania”. (s. 7) Wymagania te w gruncie rzeczy ograniczają się do dwóch podstawowych:
Historia przepisów regulujących postępowanie uznawania za świętych rozwija się od końca XII wieku, gdy Aleksander III zarezerwował odnośne decyzje dla Stolicy Apostolskiej. Woroniecki wyróżnia w tym procesie dwa istotne momenty. Pierwszym jest samo ustanowienie procesu kanonizacyjnego (XIII w.), zaś drugim „wprowadzenie doń surowych wymagań krytyki historycznej” (wiek XVII). Etapem kończącym ten rozwój prawa jest za życia autora broszury Kodeks Prawa Kanonicznego Piusa X. Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie, jak Woroniecki oceniałby reformy procesu kanonizacyjnego (oraz nowy Codex Iuris Canonici) ogłoszone przez Jana Pawła II. Wydaje się, że nie miałby wątpliwości odnośnie fundamentów, gdyż ostatnie zmiany nie odeszły od tego co stanowiło istotę całości rozwoju.
Wracając do głównego wątku rozważań Woronieckiego, istotnym jest zauważenie, że oba, wskazane powyżej wymagania, które kreują kanoniczne pojęcie świętości, występują w stosunku do siebie w relacji przyczyny i skutku. Przyczyną jest heroiczna świętość za życia, zaś skutkiem cuda dokonujące się po śmierci i będące znakiem przedłużenia tej świętości poza samo życie błogosławionej osoby. Ale jednocześnie są to elementy silnie sprzężone. W procesie nie rozpatruje się kwestii cudów dokonywanych za życia ale wyłącznie te pośmiertne. Dla rozpatrywania możności uznania kogoś za świętego, wymagane jest uznanie jego świętości za życia. I mniej więcej w tym punkcie kończy się praca kanonisty, a zaczyna praca hagiografa. Jak bowiem zrozumieć ową świętość, i jak ją rozpoznać w przypadkach życia konkretnej osoby?
W wykładzie podanym w omawianej broszurze, autor wskazuje na fakt, że źródłem świętości jest zjednoczenie z Bogiem, czyli poddanie się Jego mocy, która oczyszcza dusze ludzką z wszystkiego co ją wypacza i osłabia. Owo oczyszczenie zaś daje „uzdolnienie do czynów przekraczających przyrodzone siły” (s. 14) Jak ten fakt rozpoznać? Woroniecki opis ten utrzymuje w nurcie własnej antropologii i etyki cnót. Zatem świętość byłaby wedle niego „harmonijnym zespołem wszystkich cnót podniesionych do wyższego stopnia sprawności. Stopień ten zwykliśmy nazywać heroicznym, i w samej rzeczy, Kościół dziś wymaga przy procesach beatyfikacji i kanonizacji wykazania, ze dana osoba praktykowała podstawowe cnoty doskonałości chrześcijańskiej w stopniu wyższym” (s. 12).
Jednakże, zauważa Woroniecki, samo uznanie czyjejś świętości jest czymś więcej niźli samym badaniem biografii i czasów minionych oraz dopasowywaniem tych badań do kanonicznych reguł. Świętość (chciałoby się powiedzieć: oficjalna) jest bowiem zadaniem nałożonym przez Boga i polega na wywieraniu zbawczego wpływu na otoczenie.
Dlatego też można uznać, że w przypadku procesu kanonicznego, hagiografia pełni rolę służebną i uławia zbadanie owego promieniowania świętości i heroiczności życia. Ale nie jest to ani jedyna, ani najważniejsza rola tej gałęzi wiedzy.
Ich rozpoznanie Wroniecki pozostawia czytelnikom, sam opisuje trudności, z jakimi musi się ona borykać. Pierwszą jest fakt, że chociaż kult świętych oparty jest na naturalnej i niereligijnej tendencji ludzi do upamiętnienia przeszłości, to jest jednak zdecydowanie czymś więcej.
Kult przodków i wybitniejszych i bardziej zasłużonych postaci minionych pokoleń znajduje się we wszystkich społeczeństwach ludzkich, które doszły do pewnego stopnia kultury. Znakomite postacie przeszłości symbolizują jakby pewien kapitał tradycji duchowej, w którym dany naród przechowuje to, co uważa la swego bytu i rozwoju za najbardziej wartościowe. (…) Otóż na tym świeckim kulcie wielkich ludzi zaszczepiony jest i nasz kult świętych. Jest tu jednak między nimi wielka różnica, a źródłem jej jest dogmat świętych obcowania. Święty, którego czcimy, to nie tylko przeszłość, to teraźniejszość; na dnie bowiem kultu, który mu składamy, tkwi to przekonanie, że i dziś jest on czynny w naszych sprawach i że poprzez granice śmierci możemy z nim utrzymywać stosunki duchowe i czerpać z nich i zachętę i pomoc w postaci wstawiennictwa przed Bogiem. (s. 17-18)
Zatem hagiografia nie jest nauką historyczną, lecz teologiczną, co znaczy, że tyczy się ona nie tylko rzeczywistości ziemskiej, która nas otacza i dzieje się wokół nas, ale także owej rzeczywistości duchowej, owego wymiaru, którego nie możemy do końca ani nazwać ani opisać. Odniesienie do dogmatu o obcowaniu Świętych wyraźnie wskazuje, że mamy do czynienia z zagadnieniami eklezjologicznymi oraz nauką o czasach ostatecznych. Hagiografia, aby była naprawdę wartościowa, musi odnosić się do rzeczywistości Kościoła tu i teraz, i ułatwiać nam rozumienie tajemnicy istnienia Ciała Chrystusowego na ziemi.
Dobrym przykładem może być ciekawa poznawczo (nie tylko z punktu widzenia historycznego, ale i socjologicznego) debata na temat Karola Boromeusza i jego postawy w trakcie zarazy. Ta sama postać była wciągana na sztandary obozu „racjonalistycznego”, nakazującego ostrożność i dystans oraz sugerującego rezygnację ze zbiorowego uczestnictwa w życiu religijnym. Wskazywano na to, że Boromeusz zalecał wiele rozsądnych zachowań, zgodnych w ówczesną wiedza medyczną. Ale tak samo za swego patrona uznali go „fideiści”, głoszący ze wiara w moc sakramentów osłoni nas przed zarażeniem.
Niestety nie skorzystano z okazji aby postać następcy świętego Ambrożego została dobrze poznana przez wiernych, ani aby jego przykład stał się dobrym sposobem opisania stosunku Kościoła do zarazy ogarniającej cały świat. Nie uczyniono też go patronem walki z zarazą i nie rozpowszechniano jego kultu.
Hagiografia może przyczynić się do działań, które już do głowy Woronieckiemu nigdy by nie przyszły. Obecnie mamy do czynienia ze zdumiewającym procesem niszczenia pomników. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że bynajmniej nie rozpoczął się on wraz z buntem „Black Lives Matter”, chociaż obecnie osiągnął ogromne rozmiary i siłę. Ale chyba pora aby przypomnieć światu, bazując na nauce Kościoła, czym jest ów wspominany przez Woronieckiego „świecki kult przodków”. Czas ukazać, że chrześcijaństwo zawsze głosiło, iż ludzie nigdy nie są jednowymiarowi i należy badać ich działania w przeszłości w odniesieniu od ich czasów, a ponadczasowy jest problem ich wpływu na kolejne pokolenia. Jest szansa, że właśnie metoda, na której opiera się hagiografia będzie zaporą przeciw fali barbarzyństwa.
Juliusz Gałkowski
-----
Drogi Czytelniku, prenumerata do potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.
-----
[1] Jacek Wroniecki OP, Hagiografia. Jej przedmiot, trudności i zadania w Polsce, Kraków 1940.
[2] Autor nie wziął pod uwagę, że kilkadziesiąt lat później duża część „nowoczesnych ludzi” nie będzie miała żadnej wiedzy historycznej, a co więcej będzie opierała swoje myślenie na swoistym „paradygmacie anachronicznym”, nie tylko bez znajomości realiów przeszłości, ale nawet bez próby jej poznania i zrozumienia.
[3] Jednocześnie nie podchodzi do nich bezkrytycznie, pisząc o tym co jego zdaniem stanowi braki poszczególnych publikacji.
(1967) historyk sztuki, teolog, filozof, publicysta, bloger. Stały publicysta miesięczników: Egzorcysta i List. Współpracuje z portalami areopag21.pl, rebelya.pl, historykon.pl, teologia polityczna.pl. Ponadto pisuje w wielu innych miejscach. Mieszka w Warszawie.