Mówiąc o czasopiśmie “Christianitas” można oczywiście mówić o tradycjonalizmie, określanym przez jego autorów jako przekonanie, że łacińska tradycja liturgiczna jest dla katolików najlepszą formą przechowywania i kształtowania wiary. Ja jednak, na przekór temu skojarzeniu, chciałabym zwrócić uwagę na coś innego, co według mnie równie mocno charakteryzuje to pismo, a co jednocześnie jest jednym z filarów tak rozumianego tradycjonalizmu. Chodzi mi o sposób, w jaki prawda działa przez słowo.
Punktem wyjścia mojej refleksji było pytanie: Jak to się dzieje, że pewne myśli zawarte w tekstach szczególnie nas dotykają, otwierają na ostateczne odpowiedzi, a w końcu przemieniają nasze życie w porządku praktycznym? Co sprawia, że jedne idee uznajemy za prawdziwe, a inne nie? Chociaż filozofia słusznie wskazuje tu na tożsamość myśli z rzeczywistością jako kryterium poznania, to pełnej odpowiedzi udziela dopiero teologia, gdyż jest to nauka dysponująca najszerszą możliwą perspektywą. W ujęciu filozoficznym prawda jest właściwością bytu, lecz dopiero teologia, wskazując na stwórcę tego bytu, wyczerpuje zagadnienie. Wiąże ona “pracę słowa w nas” z obecnością samego Chrystusa w słowie. Jak bowiem uczy Kościół, Jezus Chrystus jest Logosem,“osobową pełnią całego Objawienia” (Dei Verbum, KO 2). Znaczy to, że Ten, który panuje nad całym bytem “wciela” wszelki sens i racjonalność. Jako katolicy wielbimy Boga obecnego w Piśmie świętym i w modlitwach mszalnych, jednak skażeni mentalnością sekularną nie pamiętamy, że przejawia się On również w wytworach aktualnej kultury – literaturze czy publicystyce. Logos przenika bowiem wszystko – nie tylko w porządku materii, ale również w porządku myśli.
Na przykładzie kwartalnika “Christianitas” chciałabym spróbować opisać to tajemnicze działanie sensu, które posługując się słowem, kształtuje osoby i społeczeństwa. Działanie to nazywam “alchemią Słowa”, ponieważ boskie Verbum, “wychodząc z ust Boga nie wraca do Niego bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciał” (Iz 55, 11). Sądzę, że właśnie “Christianitas” – o wiele bardziej niż inne pisma dla inteligencji – rozpoznało, gdzie leży źródło wszelkiego rozumienia.
Gdy biorę do ręki "Christianitas", wszystko wygląda jak w zwyczajnym czasopiśmie. Są artykuły wstępne i merytoryczne, ankiety, wywiady, recenzje. Jest wysmakowana, inteligentna grafika. Ale na górze pierwszej strony stoi krzyżyk – taki sam, jaki stawiali święci, zanim przystąpili do pisania listu czy dziennika. W redakcyjnej stopce znana mi skądś sentencja : Ut in omnibus Deus glorificetur – Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony. Zaś na okładce romańska mandorla – kamienny Chrystus-Pantokrator. Siedzi na tronie, prawą rękę wznosi w geście nauczania, w lewej trzyma księgę.
Te trzy detale, umykające zapewne przypadkowemu czytelnikowi, są w istocie dyskretnymi wskazówkami redakcyjnego credo. Oto cała zawartość pisma ma stać pod znakiem Chrystusa. To On, jak wskazuje symbolizowany krzyżykiem zwrot modlitewny, ma być źródłem redakcyjnych twierdzeń. To On, “przeświecając“ przez literę tekstów, ma poruszać umysły czytelników. On w końcu, na co zwraca uwagę dedykacja w stopce, ma być radosnym spełnieniem wspólnych poszukiwań autorów i czytelników. “Oportet illum regnare. Tylko po to założyliśmy to pismo. Aby On panował“ – napisał w swoim programie jego twórca i wieloletni szef Paweł Milcarek (Ch 1/2).
Pismo chrystocentryczne
Czy można sobie wyobrazić lepsze założenie, a właściwie – gdy się zastanowić nad rzeczywistym powołaniem religijnego pisma – jego rację bytu…? A jednak tylko "Christianitas" wyróżnia się wśród czasopism o podobnym profilu tak wyraźną intencją głoszenia Odwiecznego Słowa. "Christianitas" to “integralnie katolicki kwartalnik inteligencki" – jak stwierdził redaktor Piotr Kaznowski (Wnet, 12.04.2011), ponieważ jedyne pismo tak silnie zorientowane na Chrystusa.
Lecz na czym ten chrystocentryzm polega? Według mnie widać go na kilku poziomach.
Najpierw można go dostrzec na poziomie litery tekstu. "Christianitas" mówi o Chrystusie wprost lub na Nim opiera swoją argumentację. I tak, o współczesnej recepcji Jego ofiary traktuje numer 17/18, a wokół idei Chrystusowego charakteru kapłaństwa jest zbudowany numer 14. Wiele artykułów, jak chociażby ten o adoracji na klęcząco (Ch 7) przyjmuje Chrystusa za podstawowy punkt odniesienia. "Christianitas" to pismo przekonane o konieczności przywracania należnego Mu miejsca w życiu ludzi i społeczeństw. Stąd jego wyraźna formacyjność. Stąd też proklamacja “Aby On panował”, która wyznacza pismu jego ideowy horyzont.
Drugi poziom chrystocentryczny jest związany z zagadnieniem liturgii. "Christianitas" mówi o liturgii z perspektywy katolickiej teologii Chrystusa, czyli chrystologii. Jako jedyne pismo religijne w Polsce przypomina, że kult Boży jest ze swej istoty chrystocentryczny, ponieważ “właściwym podmiotem liturgii jest Chrystus” (Hemming, Ch 43). Cała christianitasowa refleksja jest skupiona wokół myśli, że liturgia jest “żywą epifanią” (Reid, Ch 43) i “wehikułem hermeneutycznym do pierwotnego doświadczenia wiary Apostołów” (Kaznowski, Ch 43). Kwartalnik głosi zapominaną dziś nawet przez wierzących prawdę, że Msza święta jest dla człowieka uprzywilejowaną przestrzenią poznania Boga, gdyż Chrystus objawia się najpełniej przez Kościół.
Lecz chrystocentryzm pisma można dostrzec jeszcze głębiej, w jego warstwie metatekstualnej. Chodzi tu o kategorie, którymi "Christianitas" posługuje się niebezpośrednio, a które składają się na jego głęboką tożsamość. Jedną z nich jest logos. Właśnie ta kategoria pozwala odkryć związek słowa z prawdą.
Logos
O logosie mówią czołowi autorzy "Christianitas". Paweł Milcarek, gdy opisuje polityczny wymiar wydarzeń posmoleńskich, określa logos jako „nadprzyrodzoną naukę”, którą powinien głosić Kościół, przezwyciężając pokusę czysto ludzkiego rozumienia spraw (Ch 45/46). Z kolei Piotr Kaznowski, analizując współczesne prądy intelektualne mówi o „jedności”, do której dąży wszelkie myślenie, o czynniku, który „porządkuje mądrość wielkich filozofów”, czy w końcu – o „spajającym wszystko sensie” (Ch 44). Lecz najdokładniej pojęcie logosu definiuje najwybitniejszy autor "Christianitas" Joseph Ratzinger. W jednym ze swoich wystąpień przypomina za św. Janem Ewangelistą, że Logosem, Słowem jest Chrystus. Obecny papież mówi wprost, że „Bóg [który] nam się objawił (...) to Logos, obecność wiecznego Rozumu w naszym ciele” (Szczepkowska, Ch 40).
Zatem „spajający wszystko sens” to osoba, i to Osoba Boga. A skoro Chrystus jest Słowem, to musi w jakiś tajemniczy sposób „przejawiać się” w słowach. I rzeczywiście w nich się przejawia – jako prawda, którą niosą. Potwierdza to Benedykt XVI mówiąc, że „Chrześcijaństwo widzi w słowach jedyne Słowo, sam Logos, który odkrywa swoją tajemnicę poprzez (...) wielość [znaczeń]” (Ch 40). Znaczy to, że słowa są nośnikami, mediami Logosu, więc jako takie mają wyrażać prawdę. W konsekwencji, wszystkie dyscypliny słowa – literatura, filozofia, retoryka, publicystyka powinny Mu być podporządkowane.
Medium Słowa
Uznając założenie, że dyskurs ma służyć prawdzie, publicystyka "Christianitas" chce być więc sztuką przekonywania do prawdy. "Christianitas" pojmuje siebie jako medium Słowa. Świadczy o tym, po pierwsze, spójność ideowa pisma. W najszerszym oglądzie wyczuwalna jest pewna globalna logika, która organizuje myśli lub też płaszczyzna, na której dochodzi do pogodzenia przeciwieństw. Dzieje się tak dlatego, że Logos w jakiś sposób „patronuje” pismu.
Po drugie, inaczej niż dzisiejsze środki przekazu, "Christianitas" nie jest zbiorem tzw. autorskich opinii. Jest to pismo, któremu zależy na prawidłowym myśleniu, na „prawo-myślności”. Stąd podtytuł: „Pismo na rzecz ortodoksji”. Ponieważ źródłem prawidłowego myślenia jest dla "Christianitas" Chrystus, prawomyślność pisma jest naturalnym wynikiem poznawania Boga jako prawdy. Autorzy kwartalnika odkrywają tę Prawdę przez słowa natchnionych tekstów Pisma świętego. Lecz odkrywają ją także przez słowa tekstów kultury, gdyż Logos przenika wszystkie sposoby myślenia, nawet „pogańskie logoi” (Kaznowski, Ch 43).
W końcu, "Christianitas" jest świadome, że „Boża Prawda musi być wyrażalna poprzez widzialną kulturę” (Kaznowski, Ch 43). Za Ojcami Kościoła uważa, że Logos jest przekazywany przez to, co człowiek wytwarza w sferze idei i w życiu praktycznym. Paweł Milcarek pisze, że “Logika wcielenia Słowa ma również wrodzoną dynamikę w obszarze profanum” (Ch 1/2). Znaczy to, że dzięki światłu poznania, którego udziela Logos zwyczajna, ludzka kultura może się stawać „widzialnym chrześcijaństwem”. „Widzialne chrześcijaństwo” to średniowieczne określenie ładu Bożego na ziemi, christianitas. Właśnie tak należy rozumieć wybór tej nazwy: "Christianitas" chce być uczestnikiem tworzenia porządku ideowego, moralnego i politycznego, który – pozostając doczesnym – organicznie wyrasta z Chrystusa.
Dlaczego chrystocentryzm?
Teza o chrystocentryzmie pisma może jednak budzić wątpliwości. Ktoś może pomyśleć, że "Christianitas" „zna prawdę” lub też, że „uważa, że zna prawdę”. Otóż "Christianitas" nie tyle zna prawdę, co wie, gdzie jej szukać. W swoim poszukiwaniu nie stawia się jednak po stronie „świata” i jego obowiązujących narracji, gdyż „świat (...) zawsze będzie powtarzać piłatowe pytanie quid est veritas?” – pisze Kaznowski w swoim programowym manifeście. Autor ten przypomina, że to Chrystus „zna prawdę, a ściślej: (...) jest Prawdą” (Ch 43). Zatem dla poszukiwaczy prawdy, "Christianitas" proponuje „tylko” (i „aż”!) „wspólne poszukiwanie myślenia prawdziwie chrześcijańskiego” (Ch 43), ponieważ – „tylko” (i „aż”!) – potrafi wskazać Przewodnika.
Inni znów mogą pomyśleć, że pismo narzuca swego rodzaju „intelektualną dyktaturę”, że chrystocentryzm jest czymś, co zacieśnia lub zniewala myślenie. Nic bardziej mylnego. Logika Logosu nie ma nic z dogmatyzmu. Specyfiką Logosu jest właśnie to, co lubi każdy myślący człowiek: przekora wobec oczywistości, „wolnomyślicielstwo”, które zawsze owocuje głębokim realizmem. Logos jest bowiem sposobem myślenia, w którym mieści się wszystko, co prawdziwe. Jest „trzecią drogą”, która transcenduje tkwiące w ludzkiej naturze dychotomie, jednością, która godzi skonfliktowane idee. Nie likwiduje ludzkich modeli pojęciowych, lecz – przeciwnie – porządkuje i wywyższa to, co jest w nich prawdziwego. Chrystus jako Książę Pokoju jest dla umysłu człowieka źródłem najgłębszego poznawczego spełnienia.
Ktoś może w końcu spytać: Po co ten cały chrystocentryzm, skoro można przyjmować inne, równie ciekawe paradygmaty...? Już tak postawione pytanie wskazuje na pewien rozłam, który każe eliminować z myślenia wszystko, co zostało uznane za religijne, a rozumować w sposób „czysty”, „obiektywny”, „naukowy”. Taka postawa jest przejawem sekularyzmu, który dotyka dziś nawet tych spośród „niepokornych” inteligentów, którzy pracując na uniwersytetach, w redakcjach czy dla wydawnictw, pragną żyć po chrześcijańsku. I tu "Christianitas" w swoich najgłębszych założeniach przełamuje tę błędną wizję, chcąc powrotu do rozumowania globalnego, „teo-logicznego”, czyli takiego, które w poszukiwaniu prawdy łączy fides i ratio. Christianitasowa odpowiedź na sekularyzm w myśleniu brzmi: nie można myśleć w oderwaniu od Boga z tego prostego powodu, że On Jest. Bóg bytuje w sposób nieskończenie bardziej rzeczywisty niż człowiek, jego myślenie i wszystko, co ma status stworzenia. On istnieje, a najpełniej (bo aż na pięć sposobów: w ofierze składanej Ojcu, w postaciach konsekrowanych, jako Słowo w liturgii, w osobie celebransa oraz w zgromadzeniu liturgicznym, por. Ch 7) objawia się w liturgii Kościoła. „W Boskim Sakramencie św. Eucharystii... Pan nasz Jezus Chrystus... znajduje się prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie...” – przypominają autorzy dossier w Ch 9, cytując dogmatyczne nauczanie soboru trydenckiego. Chrystus żyjący w swoim Kościele jest samą Realnością, to z Niego nasze postawy metafizyczne mają czerpać odnowę i żywotność – pisze Piotr Kaznowski w Ch 44.
Lecz na pytanie o „inne ciekawe paradygmaty” odpowiem jeszcze mocniej, bo słowami św. Augustyna. Wiemy, że ten wielki filozof szukał prawdy w różnych ofertach ówczesnego świata, lecz gdy znalazł Chrystusa, doszedł do wniosku, że i tak cała wiedza prowadzi do Niego. Pisał on: „Któż oprócz Prawdy niezmiennej może nas pouczać? Nawet jeżeli czerpiemy wskazówki ze zmiennych rzeczy stworzonych, w końcu prowadzą nas one do owej niezmiennej Prawdy, gdzie się prawdziwie uczymy” (Wyznania XI, 8).
Augustyn wskazuje tu na to, co – w perspektywie absolutnej – jest rzeczywistym fundamentem poznania. Otóż Chrystus jako początek poznania, a także granica, poza którą nie ma prawdy, jest „alfą i omegą”, czyli „całym alfabetem”. Mówiąc językiem dawnych alchemików, jest On „kamieniem filozoficznym”, „piątą esencją”, która jednoczy żywioły, „wzorem na wszystko”. Mówiąc zaś językiem współczesnej metodologii naukowej, jest On „paradygmatem paradygmatów”, „meta-systemem”, „modelem ostatecznym”, który daje człowiekowi najszerszą możliwą perspektywę poznawczą. Czyż więc nie lepiej od razu zaczynać myślenie od Niego...?
Nawrócenie myślenia
Na którymś z „etapów” działania Logosu przez słowo znajduje się przemiana myślenia. Przemiana ta tak mocno reorientuje filozoficzne postrzeganie rzeczywistości, że można ją nazwać epistemicznym nawróceniem. Człowiek, który jej doświadczył „przestawia się” z rozumowania według kategorii kulturowych na rozumowanie według tzw. pierwszych zasad. Percepcja świata jest więc niejako postrzeganiem z perspektywy Boga, czyli faktycznie (chociaż „niejasno jak w zwierciadle”) – tak, jak On. Publicystyka "Christianitas" jest nośnikiem przynajmniej trzech aspektów takiej przemiany.
Pierwszym jest przestawienie myślenia z partykularnego na integralne. Chodzi o to, że dzisiejszy zatomizowany świat używa już tylko szczegółowych i „doczesnych” kategorii, które dodatkowo absolutyzuje. Co gorsza, kategorie te przedostają się do myślenia wierzących, wypierając kategorie fundamentalne, metafizyczne, nadprzyrodzone. Jak pokazuje nr 45/46 poświęcony polityce, szczególnie „ubóstwione” są dziś pojęcia wolności, ojczyzny, skuteczności czy władzy. Tymczasem każdy ład intelektualny powinien być budowany na kategoriach nadrzędnych, takich jak rzeczywistość, prawda, jedność, dobro lub pokój. Dobre myślenie to bowiem takie, które opiera się na solidnych podstawach poznawczych, a przyjęta przez "Christianitas" optyka pokazuje, że nie ma lepszych, niż pryncypia Logosu.
Drugi i niezwykle ważny aspekt przemiany epistemicznej to reorientacja myślenia z antropocentrycznego na teocentryczne. Antopocentryzm, z jego czysto ludzkim punktem widzenia, tyranią kategorii „ja” i odwróceniem relacji między Stworzycielem a stworzeniem jest podstawową współczesną deformacją poznawczą. "Christianitas" wskazuje tu, że aby wydobyć się z pokartezjańskich paradygmatów – subiektywizmu czy relatywizmu, trzeba brać przykład ze sposobu rozumowania wielkich myślicieli Kościoła. Na łamach "Christianitas" myślenie świętych wspaniale „naśladuje” papież Benedykt XVI. Sięga on w głąb dziejów rozumienia wybranej idei (np. racjonalności: Ch 3/4) i – aby ją dobrze zrozumieć – dokonuje interpretacji w świetle zmysłu wiary Kościoła (sensu fidei), który najmocniej wyrażał się właśnie u świętych. Ta tzw. hermeneutyka ciągłości, tak silnie obecna w "Christianitas", uwzględnia zwłaszcza autorytety św. Pawła, Ojców Kościoła, św. Benedykta, św. Augustyna i św. Tomasza.
Lecz to, co wydaje mi się najważniejszym wkładem "Christianitas" w odmianę myślenia jest propozycja wyjścia od filozoficznego poznania Boga na rzecz poznania doświadczalnego. Nawrócenie myślenia ciąży bowiem naturalnie w stronę nawrócenia egzystencjalnego. Poznanie teologiczne – przez rozum – chce się dopełnić w poznaniu teologalnym – przez miłość. To co tekstualne – czyli niejako wtórne wobec rzeczywistości – chce się odnaleźć i zakorzenić w samej rzeczywistości (por. Kaznowski Ch 44). I tutaj, idąc śladem św. Benedykta z Nursji, "Christianitas" odkrywa, że właściwe poznanie Boga odbywa się poprzez liturgię. Liturgia to kult, kult to ofiara, a ofiara to Chrystus. Zatem to nie intelekt jednostki ani kultura społeczeństw, lecz rzeczywisty, umierający i zmartwychwstający Chrystus, który objawia się w Swoim Mistycznym Ciele jest właściwym kontekstem poznawczym.
W duchowości benedyktyńskiej szczególnym środkiem poznania Boga jest studium Jego słowa. Człowiek, także świecki, który żyje według Reguły zbliża się do Boga przez nieustanne obcowanie ze Słowem w modlitwie liturgicznej i w lekturach. Poprzez kult, który życie monastyczne zmienia w „chrześcijaństwo rozżarzone do białości” (Dom Coureau, Ch 37/38) człowiek porzuca siebie i „staje się” Słowem.
Poznanie Boga
Na ten intensywny związek, jaki zachodzi w liturgii między modlącym się i Zbawicielem zwraca uwagę benedyktyńska przeorysza Cécile Bruyère. Oto jak „w jednym błysku” streszcza całą drogę docierania człowieka do Słowa przez słowo:
Oto samo Słowo Wcielone (...) odnowiło [życie człowieka] i uświęciło je raz na zawsze, mówiąc: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które wychodzi z ust Bożych”. Tak brzmi cały program ludzkiego przeznaczenia. (...) Duchowym pożywieniem, bardziej niezbędnym niż chleb materialny, jest samo boskie Słowo, istotowa prawda, chleb żywy, który zstąpił z nieba (...); wielkim zaś zadaniem naszego teraźniejszego życia jest zjednoczenie naszych dusz z tym tajemniczym pokarmem, polegające na poznaniu jedynego prawdziwego Boga, i Tego, którego On posłał, Jezusa Chrystusa. (Ch 45/46).
W tym niezwykle skondensowanym fragmencie autorka przypomina, że Logos objawia Siebie jako rozproszoną prawdę. Zwraca uwagę, że owo „każde słowo, które wychodzi z ust Bożych” - a które człowiek szukający prawdy nieustannie „chłonie i kocha” (Dom Delatte, Ch 37/38) – jest w istocie samym Chrystusem. Bóg-Słowo żywi Sobą człowieka jak chlebem. Jest to rzeczywista komunia, bo poznanie Słowa przez Słowo i w Słowie jest poznaniem par excellence, oglądaniem Boga, czyli tym, co nazywa się niebem.
I właśnie ten wielki skrót formuły „od Słowa – przez słowo – do Słowa” pokrywa się ze strategią retoryczną, którą odnajduję w "Christianitas". Kwartalnik zaprasza najpierw do poznania Boga przez tekst. „Tolle et lege” – bierz i czytaj pisma Kościoła, a zrozumiesz wiele rzeczy – zadaje się podpowiadać za św. Augustynem. Lecz zaraz potem zaprasza słowami samego Chrystusa: „chodźcie, a zobaczycie...” (Ch 1/2). „A oni – jak mówi Ewangelia – poszli i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego” (J 1, 38-39). Miejscem, gdzie mieszka Chrystus pośród nas jest Kościół. To na niego ostatecznie wskazuje "Christianitas". W świetle tego faktu tradycjonalizm pisma nie jest więc niczym innym, jak pragnieniem przebywania z Panem, czyli miłością do Kościoła.
Pismo spełnione
Takich mocnych idei, jak ta matki przełożonej z Solesmes jest w "Christianitas" wiele. Szczególnie obfituje w nie piękne pisarstwo Gustave’a Thibona. Pełno jest ich również w tematycznych blokach, które zawierają zdania o rozstrzygającej wadze. Sam fakt, że ktoś je zauważa i utrzymuje w pamięci świadczy o potencjale prawdy, żyjącej w tekstach. Jednak ideą o największym potencjale w tym piśmie jest Logos. "Christianitas" wydobywa ją z zapomnianego skarbca, jakim jest filozoficzne dziedzictwo Kościoła. To dzięki niej kwartalnik nie jest poznawczo rozchwiany, lecz stoi na twardym gruncie. Nie musi maskować intelektualnej bezsilności ani wybujałą erudycją, ani uwodzicielskim estetyzmem, ani doktrynerskim uproszczeniem. Zna krańcową odpowiedź, może więc na niej budować odpowiedzi szczegółowe: na temat kultu i Kościoła (Milcarek), polityki (Jurek), filozofii (Kaznowski), teologii (Żochowska), historii (Kucharczyk), muzyki sakralnej (Karpowicz-Zbińkowska), idei (Rowiński)... Już samo posiadanie takiego klucza czyni z "Christianitas" pismo spełnione.
Pawłowi Milcarkowi dziękuję.
Monika Grądzka-Holvoote
Autorka jest tłumaczką, współpracuje z Christianitas
źródło: rebelya.pl
(1970), romanistka, tłumaczka. Członek redakcji "Christianitas". Mieszka we Francji.