Polemiki
2017.07.05 19:34

Franciszek w Poroninie

Zbigniew Nosowski postanowił wytłumaczyć swoim czytelnikom, dlaczego kard. Mueller został odsunięty przez papieża Franciszka od kierowania Kongregacją Nauki Wiary.

 

Dowiedzieliśmy się, że  “Jego sposób bycia mógł więc stanowić pewien kłopot dla papieża, który cechuje się otwartością wobec ludzi i stara się widzieć przede wszystkim grzesznika, a dopiero potem grzech – i tego samego oczekuje od najbliższych współpracowników.”  Dodajmy: chyba, że chodzi o ludzi, na których papież nie jest otwarty. Wtedy stają się “pelagianiami”, “rygorystami”, “faryzeuszami” i ludźmi “ulegającymi koprofagii” - czyli, mówiąc po ludzku, gównojadami. Wtedy wyrzuca się ich z pracy bez ostrzeżenia, rozwiązuje ich zgromadzenia zakonne, nakłada komisarza, zamyka w areszcie domowym. Albo, np. z dnia na dzień pozostawia się bez inkardynacji - co w przypadku duchownego oznacza pozbawienie środków do życia.

 

Przeczytaliśmy, że były prefekt KNW “ochoczo udzielał mediom licznych wywiadów, w których mało czytelne stawało się rozróżnienie między jego osobistymi przekonaniami a stanowiskiem urzędowym.” Jak rozumiem, nie zawsze naśladowanie sposobu działania Ojca Świętego jest nagradzane. A przecież podobno naśladownictwo jest najwyższą formą uznania.

 

“Müller - ciągnie Nosowski -  był zresztą najchętniej udzielającym wywiadów prefektem KNW za mojej pamięci. Jego bezpośredni poprzednik, Amerykanin kard. William Joseph Levada, wolał pracować w ciszy i unikał medialnego rozgłosu. Wcześniej tej kongregacji przewodniczył zaś kard. Joseph Ratzinger, który wywiadów udzielał rzadko.” Ktoś dociekliwy mógłby się zapytać, dlaczego prefekt KNW nie może spełniać swojej misji tak jak jego poprzednicy. W ciszy i spokoju. Może dlatego, że poprzedni prefekci mogli, na zlecenie kolejnych papieży, używać swoich uprawnień ad tuendam fidem. Może po prostu ostatnio tego typu zlecenia przestały przychodzić. Kto wie.

 

Może dlatego, że w takim wypadku KNW musiałaby zareagować na dokumenty niektórych konferencji episkopatu, które wbrew nauczaniu Pisma Świętego, powołując się na tekst adhortacji Amoris Laetitia dopuszczały możliwość przystępowania do stołu eucharystycznego przez osoby trwające w grzechu ciężkim z pełnym przyzwoleniem woli i rozumu.

 

Musiałby zareagować, a z jakichś powodów papież od takich interpretacji swojego dokumentu odciąć się nie chce. I nie są to “różnice mieszczące się w szerokich granicach katolickiej ortodoksji.” To jest kwestia tego, czy przy milczeniu papieża, za to z powołaniem się na niego, Eucharystia będzie przez biskupów udzielana tym, dla których będzie jedynie “spożywaniem śmierci”, żeby powołać się na św. Pawła (1 Kor 11, 26-27).

 

Pisze Nosowski, że przecież kard. Mueller głosował za tekstem dokumentu końcowego synodu, w którym mowa jest o “rozeznawaniu”, wspólnie z duszpasterzem, sytuacji par żyjących w związkach niesakramentalnych.

 

Tyle tylko, że takie rozeznanie nie może nigdy doprowadzić do sytuacji, w której zniesiona zostanie moralna odpowiedzialność za trwanie w grzechu ciężkim z pełnym przyzwoleniem woli i rozumu. W wyniku takiego rozeznania można dojść do wniosku, że para nie miała pełnej jasności co do tego, w jakim obiektywnie jest stanie. Wynikiem tego rozeznania nie może natomiast być uznanie, że stan nieświadomości trwa nadal. Inaczej rozeznanie przestaje być kształtowaniem prawego sumienia, a staje się jego psuciem, jego znieczulaniem. Staje się, dosłownie, gwałtem na sumieniu. Czułym gwałtem.

 

Odchodząc od dymisji kardynała Muellera - może decydujące były inne niż związane z zamętem wokół AL motywy wspomniane przez Zbigniewa Nosowskiego, nie wiem - cała ta wewnątrzkościelna wojna domowa byłaby znośniejsza, gdyby nie ten od dawna obecny w Kościele, ale za obecnego pontyfikatu doprowadzony przez jego akolitów do skrajności nieznośny obyczaj robienia z papieża bohatera bajek z cyklu, przepraszam za dosadność porównania, “Lenin w Poroninie”. Obyczaj robienia z osoby papieża wzoru już nawet nie cnót, ale usposobienia. Jest to o tyle bardziej nieznośne, że wobec osoby aktualnego biskupa Rzymu wymaga się robienia z niego przeciwieństwa kogoś, kim jest w rzeczywistości.

 

Franciszek nie jest osobą szczególnie otwartą wobec ludzi, zwłaszcza takich, z którymi się nie zgadza. A już na pewno nie jest osobą słuchającą, czy pokorną. Franciszek ma typową osobowość autorytarną. Wykorzystują to różni, marni ludzie, którzy doskonale wiedzą, że osobowość autorytarna jest łatwo sterowalna z zewnątrz. Jest impulsywny, z trudem panuje nad językiem. Niezwykle łatwo przychodzi mu używanie niezwykle agresywnych sformułowań nie pod adresem już nie tylko ludzkich czynów czy poglądów, ale motywacji ludzi, z którymi się nie zgadza. "Duchowa koprofagia" to oczywiście najskrajniejszy przykład, ale pozostający, niestety, na trajektorii. Jest to o tyle bolesne, że dotyczy kogoś, kto z całą pewnością nie jest duchowym słabeuszem. Kto ma niesamowicie trafne intuicje duchowe. Dotyczy to osoby, której głos na rzecz sprawiedliwości społecznej jest słyszalny w świecie jak mało który.

 

Tyle tylko, że ten ktoś - jakkolwiek brutalnie to zabrzmi - nie jest w stanie wyzwolić się od koszmarnych schematów myślowych, które zatruły najlepsze umysły jego pokolenia duchownych. Duch zerwania zamiast ducha reformy w ciągłości. To ciągłe przeżywanie wojen sprzed 50 lat, w zupełnie zmienionej rzeczywistości kościelnej. Paradoksalnie: to uparte zapatrzenie się w przeszłość. Niedawną, ale przeszłość. Wszystko to składa się na jakąś dialektykę: brak miłosierdzia w imię miłosierdzia. Brutalność w imię łagodności. Nieustanne moralizowanie w imię zerwania z moralizowaniem. Brak próby zrozumienia inaczej myślących w Kościele w imię otwarcia Kościoła na inaczej myślących. Centralizacja w imię decentralizacji. Rządy starców przeżywających ostatnią bitwę swojej młodzieńczej rewolucji przy deklarowanym otwarciu na przyszłość. Zastąpienie obiektywnego rytuału Kościoła jakimś niesamowitym, niezwykle skomplikowanym nowym rytuałem rzekomo "mocnych gestów", które szybko stają się przewidywalne. Podawanie trucizny nazywane podawaniem lekarstwa. I tak można bez końca.

 

To jest duchowo i intelektualnie niszczące i wyjaławiające, również dla tych, którzy stawiają temu opór. W innej sytuacji mogliby poświęcić duchowe siły na coś bardziej konstruktywnego. Dlaczego przy Benedykcie XVI ludzie przynajmniej próbowali zmądrzeć? Dlaczego przy Franciszku tylu postanowiło zgłupieć?

 

Michał Barcikowski

 

 

Hyperteksty

 

Michał Barcikowski - Trzy hipotezy o Franciszku

Michał Barcikowski - Jarmark światowości

Paweł Milcarek - Kim jest papież?

Tomasz Rowiński - Papież jako wydarzenie

Justyna Melonowska - Papież - przywódca - wzór

Paweł Grad - Unieszkodliwianie Magisterium

Tomasz Rowiński - Papież Franciszek nie jest antychrystem, jest jezuitą

Tomasz Dekert - Odpowiedzialne rodzicielstwo - odpowiedzialne papiestwo

Tomasz Rowiński - Dwa rygoryzmy Papieża Franciszka

Tomasz Rowiński - Króliki w świecie post-prawdy

Tomasz Dekert - Ankieta Franciszka w krzywym zwierciadle sondażu

Tomasz Rowiński - O niegodziwej władzy nad światem

 


Michał Barcikowski

(1980), historyk, redaktor "Christianitas", mieszka w Warszawie.