Najwyższa Izba Kontroli bije na alarm, że w naszych szkołach ciągle rośnie przemoc. Oczywiście, nie jest jeszcze tak źle jak we Francji, ale nie jest dobrze. To zestawienie właściwie też musi dziwić. Francja czy Stany Zjednoczone to społeczeństwa bez porównania bardziej wielokulturowe od Polski, a przemoc w szkołach większa. Dziwne…
Ale u nas też to jasne nie jest. W naszych szkołach z roku na rok uczy się coraz więcej tolerancji, praw człowieka i społeczeństwa otwartego. Wzrastać powinny tolerancja, otwartość, życzliwość, a tymczasem wzrasta przemoc. Dlaczego?
Niby to podobne do pytania, które nam w kółko stawiają: jak to możliwe, że katolicy głoszą tak wzniosłe zasady, a w życiu są tak okropni. Ale analogii nie ma. Ewangelia jasno mówi, że Apostołowie i ich następcy, wypełniając swoją misję, do Kościoła „sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych” (Mt 22,10).
Nowoczesna demokracja od chrześcijaństwa jest bardziej wymagająca. Nie zaprasza do budowania consensusu złych i dobrych, zwolenników społeczeństwa otwartego i jego przeciwników. Jest też bardzo pragmatyczna, konkretna, nie odkłada spełniania swych obietnic do przyszłego świata. Chce zmieniać ludzi i społeczeństwo. I przecież zmienia: zwolennicy praw człowieka czy tolerancji są z natury rzeczy lepszymi ludźmi od tych, których zwalczają. Skąd więc ta rosnąca przemoc wśród młodzieży?
Obawiam się, że bez światłej pomocy prof. Hartmana, prof. Łętowskiej i innych uczonych w prawach człowieka tej niepojętej kwestii nie rozwiążemy. Oczywiście, prywatnie tej światłej pomocy obawiam się jeszcze bardziej, ale co począć – sprawę trzeba jakoś wyjaśnić.
Marek Jurek
(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.