Komentarze
2019.03.08 22:19

Dzień kobiet

25 marca 1911 r. pożar strawił nowojorską szwalnię (Triangle Shirtwaist Factory). Przepisy przeciwpożarowe w zasadzie wówczas nie istniały. W zakładzie nie było żadnego systemu alarmowego, schody ewakuacyjne kiepskiej jakości, szybko załamały się pod naporem uciekających. Główne wyjście z hali fabrycznej było zamknięte na kłódkę, gdyż pracownice były przed wyjściem poddawane przez nadzorców kontroli osobistej, mającej wykryć ewentualne kradzieże używanego w fabryce materiału. Dozorca trzymający klucz po prostu uciekł Fabryka była na co dzień de facto więzieniem, a w końcu stała się celą śmierci.

Wszystkie te czynniki wpłynęły na rozmiar tragedii. Śmierć poniosło 146 osób. 23 mężczyzn oraz 123 kobiety, w przytłaczającej większości pomiędzy 14 a 20 rokiem życia. Jako że jest to czas szczytowej imigracji z Europy południowej i wschodniej, w szwalni pracowały (i zginęły), głównie pracownice włoskiego i żydowskiego pochodzenia.

Tragedia ta nadała krwawą treść Międzynarodowemu Dniu Kobiet, do którego ustanowienia wezwała Socjalistyczna Międzynarodówka Kobiet kilka miesięcy wcześniej, w sierpniu 1910 r. I miała decydujący wpływ na jego marcowy termin.

W nowojorskim pogorzelisku jak w soczewce skupiły się krzywdy, jakich kobieta doznawała w życiu zawodowym. Trudno wyobrazić sobie, by w 1911 r. Ktokolwiek pozwoliłby sobie zamknąc halę fabryczną montowni samochodów czy huty na klucz jak więzienie a robotników traktować jak potencjalnych złodziei. Inaczej traktowało się (i traktuje) dwudziestoletniego mężczyznę, a inaczej dwudziestoletnią kobietę.

Ofiary zarabiały mniej niż mężczyźni wykonujący analogiczną pracę. Dosłownie mniej, dosłownie za tę samą pracę. Nie tak jak dzisiaj gdzie główną przyczyną “payment  gap” jest fakt, że kobiety średnio biorą mniej nadgodzin za to częściej są na zwolnieniu lekarskim (z różnych przyczyn, nie miejsce tu na ich dokładne omawianie). W wielu krajach jeszcze nie tak dawno przed 1911 r. wynagrodzenie pracującej kobiety odbierał mąż. Jeszcze wiele lat po 1911 r. w wielu przedsiębiorstwach w najbardziej rozwiniętych krajach Zachodu pracodawcy z definicji ubezpieczenia na wypadek choroby dziecka oferowali jedynie mężczyznom.

Takie dni jak 8 marca czy 1 maja to dla tych, którzy nie tylko wierzą w istnienie cywilizacji chrześcijańskiej, ale także uważają ją za naturalną i chcianą przez Boga konsekwencję chrztu - stanowić powinny okazję do rachunku sumienia.

Jak to jest, że mimo oczywistego podniesienia przez chrześcijaństwo poziomu moralnego ochrzczonych (podniesienia relatywnego, w stosunku do wszystkiego, co poza cywilizacją chrześcijańską), co siłą rzeczy wiąże się z przestrzeganiem cnoty sprawiedliwości, również w jej wymiarze społecznym - na rozwiązanie pewnych najbardziej krzyczących niesprawiedliwości zdobyła się ta cywilizacja, która przyszła po rozbiciu Christianitas? Czy robicia tego nie ułatwiły zaniechania samej Christianitas?

Jeśli prawica katolicka będzie utożsamiać zaniechania cywilizacji chrześcijańskiej z jej istotą nie powinna się dziwić, że dla wielu jawić się będzie jako obrońca (i to wyjątkowo perfidny, bo nadający obronie sankcję porządku Bożego) niesprawiedliwości.

Michał Barcikowski

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----

       


Michał Barcikowski

(1980), historyk, redaktor "Christianitas", mieszka w Warszawie.