Komentarze
2006.08.01 11:54

Dzielnie próbowali, nie wcelowali

Ostatnio rocznica Powstania otrzymuje - nareszcie - uroczystszą oprawę, a temu zawdzięczamy też swoiste przebudzenie patriotyzmu, także tego obiecującego patriotyzmu jutra. Wspaniałe Muzeum Powstania, przemówienia pełne czci i dumy, inscenizacje walk ulicznych, nowe, zaskakujące aranżacje piosenek powstańczych, plakaty uderzające przeskokiem od Tamtych Dni do dnia dzisiejszego… - to wszystko było nam mocno potrzebne.

Spotkania z historią wznawiają spory o Polskę i patriotyzm. Znam dwie skrajnie różne oceny Powstania Warszawskiego. Pierwsza jest rygorystycznie racjonalna: powstanie zostało wywołane pod wpływem emocji i romantycznej tradycji polityczno-powstańczej - nie miało jednak żadnych szans i było szaleństwem, za które zapłaciło i Miasto, i Kraj. Druga ocena jest wylewnie sentymentalna: to była hekatomba, stos spalony po to, by zobaczono nasz dramat i by Naród mógł pamiętać w niewoli o tej bohaterskiej ofierze swoich dzieci.

To zrozumiałe, że pamiątkę Powstania obchodzi się zwykle w tym drugim nurcie - romantyczno-sentymentalnym - podczas gdy sceptyczni “racjonaliści” na ogół milkną taktownie, powstrzymując się nie bez trudu od gorzkich ocen.
Powiem, że chciałbym sytuacji innej - takiej, w której nie musielibyśmy wybierać między romantyczną pochwałą “robienia z Warszawy stosu ofiarnego” i dość bezdusznym, choć poprawnym przemądrzalstwem post factum. Wtedy, w sierpniu ’44 nasi dowódcy stali wobec sytuacji niestandardowej, z poczuciem ciężaru odpowiedzialności i dramatyzmu wytworzonego przez przesuwanie się przez Polskę dwóch wrogich sił. Próbowali “wskoczyć” we właściwy moment między cofaniem się Niemców i wchodzeniem Sowietów - próbowali, nie udało się, poszło nie tak. Decyzja, żeby się “wcisnąć” między tylne straże Niemców i nadchodzących Rosjan nie była tak irracjonalna jak to nieraz opiewają (!) poeci - a z drugiej strony nie mogła być tak wymierzona z linijką jak wymagaliby racjonaliści. Była jednak w sumie próbą realizacji rozsądnego planu militarno-politycznego w skrajnie niebezpiecznych warunkach. Potem, gdy okazalo się, że nie utrafiono, a akcja nie ma widoków na powodzenie, nie było już łatwo to przerwać - tym bardziej po niemieckich zbrodniach na Woli.
I tyle. Reszta to dramat całości i ludzkie historie. Nie mieli wiele sprzętu, wróg był silny, umierali w słońcu…

 

Paweł Milcarek

 

Artykuł oryginalnie ukazał się na blogu Pawła Milcarka CyberSylwa.


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.