W roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości publikujemy kolejne rozdziały książki Pawła Milcarka "Polska chrześcijańska. Kamienie milowe". Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa Dębogóra.
W niewolę rozbiorową wchodziła Rzeczpospolita jako katolickie państwo wielu narodów i wyznawców różnych religii, próbujące oświeceniowej reformy politycznej – a likwidowane przez trzy absolutystyczne państwa: Prusy, Rosję i Austrię, które następnie, po zwycięstwie nad Napoleonem uznały się za „święte przymierze” gwarantujące Europie spokój od rewolucji i trwanie „starego porządku”. W tym układzie polskie dążenia niepodległościowe można było przedstawiać jako jeden z przejawów ogólnoeuropejskiego wrzenia spisków i rewolucji, mającego wywrócić „naturalny porządek rzeczy” i sprzecznego z chrześcijańską nauką o posłuszeństwie władzy.
W początkach niewoli nie było wcale oczywiste, że w dalszych dziejach narodu polskiego tradycyjna więź katolicyzmu i patriotyzmu pozostanie w tych warunkach nienaruszona. Z jednej strony pokolenie stanisławowskiej Szkoły Rycerskiej i kampanii napoleońskich nie odczuwało swej więzi z Kościołem tak mocno jak interferujące z nim starsze pokolenie konfederacji barskiej: pamiętano i biskupów-targowiczan, i formy patriotyzmu budowane bez deklaracji religijnej, jak w strofach biskupa Krasickiego Święta miłości czy Józefa Wybickiego Jeszcze Polska nie umarła. Z drugiej strony – zaborcy próbowali mieć Kościół po swojej stronie, wykorzystując formy „sojuszu ołtarza z tronem” lub próbując się zaprezentować opinii konserwatywnej jako ochrona przed spiskami liberałów i wywrotowców.
Pozostawało więc, do pewnego stopnia, kwestią otwartą czy – jak to słyszymy w śpiewie Konrada w Dziadów części III – walka z wrogiem polskiej niepodległości odbywać się będzie „z Bogiem” czy raczej „choćby i mimo Boga”. Wraz z romantyzmem wlewała się do duszy polskiej ta „pieśń pogańska” i jej pokusa, by w buncie narodowym rywalizować o rząd dusz nie tylko z „carem”, zniewolicielem, ale i z zasadą świętego porządku, Bogiem.
Nie brak było podniet dla takich pokus, dawanych przez lojalizm reprezentantów świata katolickiego. Niech ilustracją tego będą dla nas dzieje jednej pieśni – która sama może być dzisiaj uznana za jakby kamień milowy w naszym przeglądzie.
Chodzi o Boże coś Polskę. Ten znany dzisiaj utwór religijno-patriotyczny począł się w roku 1816 – w pierwszą rocznicę utworzenia tzw. Królestwa Kongresowego – jako hymn Alojzego Felińskiego napisany na cześć cara Aleksandra I, będącego także tytularnie królem polskim, na zamówienie wielkiego księcia Konstantego. W tym brzmieniu pierwotnym[1] pieśń zaczynała się od dobrze znanej zwrotki:
Boże! Coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały
I tarczą swojej zasłaniał opieki
Od nieszczęść, które przywalić ją miały
Zawierała jednak wiernopoddańczy refren:
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Naszego Króla zachowaj nam Panie!
Co więcej, w trzeciej i czwartej zwrotce hymn sławił unię polsko-rosyjską:
Ty, coś na koniec nowymi ją cudy
Wskrzesił i sławne z klęsk wzajemnych w boju
Połączył z sobą dwa braterskie ludy,
Pod jedno berło Anioła pokoju:
Przed Twe ołtarze...
Hymn wykonano po raz pierwszy w sierpniu 1816, „w imieniny Marii Teodorowny, matki najukochańszego cesarza naszego”. Jednak już w lutym 1817 pojawił się w obiegu polemiczny względem lojalizmu tego utworu Hymn do Boga o zachowanie wolności Antoniego Góreckiego[2], który nawiązując do frazy Boże coś Polskę dawał jako refren słowa:
Niesiemy modły przed twoje ołtarze,
Zostaw nas Panie przy wolności darze.
Pierwotna, lojalistyczna wersja Boże coś Polskę nie miała szans się utrzymać: korzystając z utworu Góreckiego i innych, polscy patrioci-konspiratorzy przetworzyli wiernopoddańczy hymn w śpiew religijno-wolnościowy. W dobie powstania listopadowego gotowa już była czterozwrotkowa wersja pieśni, w której refrenie śpiewano:
Naszą Ojczyznę racz nam wrócić, Panie.
Po upadku Powstania Boże coś Polskę jest już jedną z najważniejszych pieśni patriotycznych. Przybywa w niej zwrotek, a w refrenie pojawiają się słowa: „Ojczyznę wspólną zachowaj nam, Panie”.
Jednak swoje prawdziwie wielkie dni ma pieśń w okresie manifestacji patriotycznych w Warszawie sprzed wybuchu powstania styczniowego. Do historii przeszła chwila gdy 29 listopada 1860, w trzydziestą rocznicę Nocy Listopadowej, przed kościołem karmelitów w Warszawie zaśpiewano ją z jeszcze raz zmienionymi słowami refrenu:
Ojczyznę, wolność racz nam wrócić, Panie.
Po tej kolejnej odmianie pieśń stała się równocześnie jeszcze bardziej popularna – i od roku 1862 zakazana przez władze rosyjskie. Odtąd była jakby hymnem narodowym, a w czasie powstania styczniowego zyskała sobie nawet, przejściowo, dość niezwykły tytuł Marsylianki 1863 roku.
I tak dzieje jednej pieśni są ilustracją tego jak polski patriotyzm niepodległościowy – patriotyzm konspiratorów, manifestantów, powstańców – mimo wszystkich pokus nie chciał iść „choćby i mimo Boga”, lecz właśnie „z Bogiem”, a nawet domagał się, by zanoszona w imieniu Polski wzniosła modlitwa hymniczna była pieśnią wolności.
To sprzężenie Ewangelii, Kościoła, wolności i Polski widzimy jasno w pierwszych punktach napisanego przez Adama Mickiewicza w roku 1848 Składu zasad jego Legionu:
1. Duch chrześcijański, w wierze świętej katolickiej rzymskiej, jawiony czynami wolnymi.
2. Słowo Boże, w Ewangelii zwiastowane, prawem narodów, ojczystym i społecznym.
3. Kościół stróż Słowa.
4. Ojczyzna pole życia Słowu Bożemu na ziemi.
5. Duch polski Ewangelii sługa, ziemia polska ze swym społeczeństwem ciało.
Gdzieś na linii tej walki duchowej o religijny charakter polskiego patriotyzmu – walki, którą zaznaczyliśmy tu przykładem dziejów Boże coś Polskę, lecz która jest widoczna w całej twórczości polskich romantyków– znajduje się dyktator powstania styczniowego Romuald Traugutt, w jednej osobie wybitny katolik i Polak. Składając swe wyjaśnienia w śledztwie po aresztowaniu przez Rosjan, Traugutt w następujący sposób opisywał motywy i dążenia polskiego patriotyzmu:
„…skoro Bóg podzielił ludzkość na narody, dając każdemu z nich pewne odrębne cechy, każdy więc naród równe ma prawo do swego istnienia jako niezależna jednostka, rozwijająca ze swobodą zupełną tę myśl, którą Stwórca w jej łonie złożył. Stąd następstwa, że nie należy ludziom działać niezgodnie z zamiarami Boga, a jeżeli zechcą to zrobić, ich trudy i wysiłki zawsze muszą się udaremnić zostawując po sobie tylko pamiątkę wielkich cierpień i nieszczęść wszelkiego rodzaju.
Celem zaś jedynym i rzeczywistym powstania naszego jest odzyskanie niepodległości i ustalenie w kraju naszym porządku opartego na miłości chrześcijańskiej, na poszanowaniu prawa i wszelkiej sprawiedliwości, udzielając obywatelom należytą swobodę, bez naruszenia powagi i prawdziwej siły, jaka się władzy najwyższej, strzegącej porządku i bezpieczeństwa wszystkich, należy. Uważając to wszystko za konieczne dla siebie, nie mamy żadnego zamiaru mieszać się do innych, rozumiejąc to dobrze, że każdy naród chrześcijański prócz wspólnej zasady społecznej, mieć musi rozmaite oddzielne, sobie właściwe instytucje”[3].
Paweł Milcarek
[1] Pierwotna wersja pieśni została opublikowana w „Gazecie Warszawskiej” z 20 lipca 1816.
[2]Opublikowany w "Pamiętniku Warszawskim czyli Dzienniku Nauk i Umiejętności", t. VII, luty 1817.
[3] Fragment ten pochodzi z czwartego zeznania Traugutta, z 22.IV/4.V.1864. Cyt. za: Traugutt, opr. ks. J. Jarzębowski, Londyn 1970, s. 209.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.