Dwa lata temu wybrano Andrzeja Dudę na prezydenta Rzeczypospolitej. Wtedy też zanotowałem taką uwagę o sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy:
Radość, która towarzyszy dziś ludziom prawicy nie powinna przeszkadzać nam często mówić nowemu prezydentowi: sprawdzam, ponieważ zaciągnął kredyt zaufania u wielu z nas, którzy w pierwszym ruchu raczej nie idą za radykalną centroprawicą, jaką bywa PiS. A PiS zawodził wielu, bo zbyt zajmował się sobą. Na tym też polegała erozja metafizyki, jaką posiadał jeszcze dekadę temu. Utraconej metafizyki nie odzyskuje się dobrą kampanią wyborczą, ale godną polityką. Tego gorąco życzę nowemu prezydentowi.
Dzisiaj można powiedzieć, że spełniły się wszystkie nuty niepokoju, jakie wtedy można było odczuwać. PiS razem ze swoim Prezydentem zajmują się głównie sobą i przede wszystkim bohatersko zmagają się z problemami, jakie sami stwarzają. Duet Macierewicz/Misiewicz stał się już tego trwałym symbolem.
Poza programem 500+ trudno znaleźć reformę, która poza radykalizmem i skutecznością (pisowskimi bożkami) byłaby na tyle - po prostu - dobra, że można byłoby jej bez większych trudności bronić. Po takich jakobińskich działaniach jak te wobec Trybunału Konstytucyjnego - nawet jeśli na pewnych etapach można było bronić działań rządu - w praktyce pozostał tylko chaos i zepsute instytucje. Tak, zepsute - wcześniej może były wadliwe, teraz są zepsute całkiem. Nie dziwi miotła, jaka przeszła przez media publiczne - tak działają ekipy władzy w Polsce, ale dziwi rewolucyjny charakter, w jaki traktuje się nawet dziennikarzy sprzyjających prawicy. Ostatni przykład - zwolnienie z polskiego radia Filipa Memchesa - jest ukoronowaniem złych praktyk. Hasło, “radykalnej centroprawicy”, którym określił kiedyś PiS Marek Jurek, pasuje teraz do tej partii bardziej niż kiedykolwiek. Oto mamy radykalne działania, w opakowaniu zasadniczej zmiany, które nie prowadzą do żadnego celu poza zajmowaniem się własnym radykalizmem i przeżywaniem tego, jacy to jesteśmy radykalni.
Może ktoś zechce powiedzieć, że to nie dotyczy Prezydenta. A jednak, prezydent wziął udział w tych rządach, a swoją odrębność zwykle podkreślał także według zasad “radykalnej centroprawicy”. Zamiast reagować na komplikującą się sytuację w Trybunale Konstytucyjnym i brać udział w realnej polityce, wolał rzucić “radykalne” hasło debaty i referendum konstytucyjnego. Sprawa była tak słabo politycznie przygotowana, że podejrzewam, iż większość i Polaków, i polityków zdążyła już o niej zapomnieć.
Największym rozczarowaniem jednak tych dwóch lat prezydentury jest faktyczna obojętność Prezydenta Dudy na kwestię ochrony życia. Prezydent, który zbudował znaczną część swojego wizerunku na pobożności i katolickości, nie potrafił zareagować na kompromitację swojego obozu, który stanął na czele aborcyjnej rewolucji w Sejmie. Tak to trzeba określić: czarna rewolucja nie odbyła się przede wszystkim na ulicach, ale w Sejmie, gdzie bez żadnych prac porzucono projekt Ordo Iuris i Fundacji PRO. Projekt, którego ułomność można uznać, ale projekt do przepracowania i dopracowania w komisjach. Co były warte lata w opozycji, gdy PiS głosował za projektami poprawiającymi jakość ochrony życia, wiedząc, że nie przejdą? Tyle co każda propozycja mająca za zadanie skorumpować potencjalny elektorat.
Prezydent nie zareagował do dzisiaj, nie zaproponował własnego projektu, a mógł. Miał szansę na społeczne, moralne i polityczne zwycięstwo, gdyby tylko podjął temat np. aborcji eugenicznej, która przecież nawet według słów Jarosława Kaczyńskiego powinna być sprawą do szybkiego “załatwienia”. Co więcej ta kwestia - niejako z marszu - nie budzi wielkich społecznych kontrowersji. “Radykalna” propozycja debaty konstytucyjnej byłaby rzeczywiście celowa, gdyby proponowała rzeczywisty rozwój społeczny. Oglądając jednak efekty “radykalizmu” rządzącego obozu, mogłoby się okazać, że nowa konstytucja będzie jakimś dramatycznym krokiem wstecz lub narzędziem w przyszłości służącym rewolucji kulturalnej, która już zniszczyła Europę, a do nas wpełza przy obojętności partii rządzącej i jej Prezydenta. Co bowiem dobrego może może stworzyć rewolucyjny obóz, który nie ma pomysłu na własną dobrą zmianę? Tylko społeczny i instytucjonalny grunt pod prawdziwą rewoltę - zniszczenie cywilizacji i tego co z niej jeszcze w Polsce zostało.
Po dwóch latach “sprawdzam” wygląda źle - nie da się tego przemilczeć, ale zostały jeszcze trzy lata. By jednak wyglądały one inaczej, Prezydent musi odnaleźć swoją podmiotowość, niezależność, polityczną wolność, wreszcie tak deklarowaną przed wyborem katolicką rozumność. Tego Prezydentowi i Polsce życzę.
Tomasz Rowiński
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.