W roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości publikujemy kolejne rozdziały książki Pawła Milcarka "Polska chrześcijańska. Kamienie milowe". Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa Dębogóra.
W przedrozbiorowych dziejach Rzeczypospolitej „potop szwedzki” był katastrofą bez precedensu: w następstwie kryzysu politycznego wywołanego powstaniem kozackim Chmielnickiego (1648) i agresją Moskwy (1654) najazd szwedzki w lecie 1655, otrzymawszy wsparcie polskich kolaborantów, praktycznie „zatopił” państwo polsko-litewskie. Po spektakularnych kapitulacjach i klęskach polskich wojsk, po poddaniu Litwy królowi Szwecji przez hetmana Janusza Radziwiłła, po wyjeździe króla Jana Kazimierza za granicę, na Śląsk – obywatele Rzeczypospolitej i wszyscy jej mieszkańcy mieli prawo sądzić, że – jak woła jeden ze zdesperowanych bohaterów Potopu – „jesteśmy już nie Polską, ale Szwecją”.
Tak wyglądały sprawy niemal do końca roku 1655. Natomiast w styczniu następnego roku król wrócił do swego królestwa, a na wiosnę doszło do zwrotu w powodzeniu militarnym: wojsko polskie zaczęło odnosić znaczące zwycięstwa nad Szwedami.
Coś wydarzyło się „pomiędzy” tym czasem totalnej klęski a momentem widocznego zwrotu w wojnie. Tym czymś był wybuch powstania antyszwedzkiego, które już w grudniu 1655 przejawiło się nie tylko w aktywności „partii szlacheckich”, lecz w masowym ruchu partyzantki chłopskiej.
Powstanie potrzebuje symbolu opisującego trwale dramatyzm sytuacji i konieczność walki. Takim symbolem stało się oblężenie klasztoru jasnogórskiego, kierowanego przez przeora Augustyna Kordeckiego. Rozpoczęte przez Szwedów w listopadzie 1655 (w ramach blokowania Janowi Kazimierzowi powrotu ze Śląska), skończyło się 27 grudnia ich odstąpieniem bez sukcesu.
Oblężenie Jasnej Góry nie miało większego znaczenia militarnego i w tych kategoriach nie mogło mieć wpływu na dalszy bieg wojny. Jednak fakt próby zamachu innowierczych Szwedów – jakże obcych pod wszystkimi względami – na świętość klasztoru, sanktuarium, cudownego obrazu Matki Boskiej, dosadnie podkreślał grozę sytuacji. Oddziaływało to nie tylko na wyobraźnię ludu, zirytowanego „potopem” obcych, ale i na decyzje tej części szlachty, która wcześniej była gotowa nawet odstąpić Jana Kazimierza, o ile całość i tożsamość Rzeczypospolitej nie doznają uszczerbku pod nowym panowaniem.
Po powrocie króla i wraz ze wzmaganiem się oporu antyszwedzkiego symboliczne przesłanie obrony Jasnej Góry zostało niejako zwerbalizowane przez samego Jana Kazimierza, w jego ślubach lwowskich z 1 kwietnia 1656. W tym uroczystym akcie król Polski mówił:
Wielka Boga Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico. […] Ciebie dziś za Patronkę moją i za Królową państw moich obieram. Tak samego siebie, jak i moje Królestwo […] oraz wojsko obu narodów i wszystkie moje ludy Twojej osobliwej opiece i obronie polecam, Twej pomocy i zlitowania w tym klęsk pełnym i opłakanym Królestwa mojego stanie przeciw nieprzyjaciołom Rzymskiego Kościoła pokornie przyzywam. […]
Skoro zaś z wielką serca mego żałością wyraźnie widzę, że za jęki i ucisk kmieci spadły w tym siedmioleciu na Królestwo moje z rąk Syna Twojego, sprawiedliwego Sędziego, plagi: powietrza, wojny i innych nieszczęść, przyrzekam ponadto i ślubuję, że po nastaniu pokoju wraz ze wszystkimi stanami wszelkich będę używał środków, aby lud Królestwa mego od niesprawiedliwych ciężarów i ucisków wyzwolić. […][1]
Śluby lwowskie Jana Kazimierza, ponowione przezeń w trakcie bitwy o Warszawę w czerwcu 1656, podkreśliły i objęły w całość trzy wątki zamierzonej reintegracji Rzeczypospolitej po „potopie”: rekatolicyzację, wypędzenie arian (jako tych innowierców, których uznano za najwierniejszych kolaborantów Szwedów) i uwolnienia ludu od niesprawiedliwych ciężarów.
Jednak program ślubów Jana Kazimierza nie został zrealizowany. Skończyło się na wygnaniu arian, natomiast nie została wykonana żadna głębsza reforma państwa – w kierunku reintegracji obywateli Rzeczypospolitej na płaszczyźnie wiary i sprawiedliwości.
Brak reform przybliżył niewątpliwie realizację koszmaru, którego chwilową manifestacją była katastrofa „potopu”, a zapowiedzią – układ w Radnot z 1656 planujący rozbiór Rzeczypospolitej między Szwecję, Siedmiogród, Prusy i Ukrainę. Sto kilkadziesiąt lat później już skrajnie osłabiona Rzeczpospolita nie miała siły, by uniknąć kryzysu anarchii i rozbiorów.
Natomiast chrześcijaństwu polskiemu pozostał z czasów „potopu” kamień milowy w postaci wzmożonego katolickiego nabożeństwa do Matki Bożej, czczonej teraz także jako Królowa Korony Polskiej. Był to również ważny moment w dziejach wzrastającej popularności sanktuarium jasnogórskiego, z cudownym obrazem Matki Bożej.
Częstochowa miała się kiedyś stać duchową stolicą Polski – konfesjonałem i kazalnicą narodu, ośrodkiem gdzie na co dzień i od święta widoczna była więź Polski i Kościoła. Obraz obrony Jasnej Góry – z pierwszymi bohaterskimi owocami przemiany Babinicza-Kmicica, obrońcy twierdzy – ożywił dla pokolenia złamanego niewolą zaborów Henryk Sienkiewicz w Potopie. W powieści znalazł się też oczywiście opis ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza.
Gdy niecałe trzysta lat po „potopie szwedzkim” zalał ziemie polskie zbrodniczy potop niemiecko-sowiecki, nazistowski gubernator Hans Frank, wysłany do Polski dla złamania sił narodu, zapisał w swym dzienniku:
Kościół jest dla umysłów polskich centralnym punktem zbornym, który promieniuje stale w milczeniu i spełnia przez to funkcję jakby wiecznego światła. Gdy wszystkie światła dla Polski zagasły, to wtedy zawsze jeszcze była Święta z Częstochowy i Kościół. Nie należy nigdy o tym zapominać[2].
Paweł Milcarek
[1] Tekst za: Liturgia godzin, t. II, Pallottinum 1984, ss. 1390n.
[2] Dziennik Hansa Franka, opr. St. Piotrowski, Warszawa 1956, s. 147 (wpis z 2 marca 1940).
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.