Liturgia
2022.06.20 15:16

Drzewo bez korzeni usycha, drzewo bez korzeni porywa wiatr. O wzajemnej relacji tradycyjnego zwyczaju rzymskiego do zreformowanego po Soborze Watykańskim II

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

W obrębie rytu rzymskiego relacja zwyczaju dawniejszego do nowszego wydaje się dziś jednym z najważniejszych zagadnień w dziedzinie liturgii. W perspektywie całego Kościoła, sprawa nie dotyczy bowiem czegoś błahego, lecz „źródła życia chrześcijańskiego”[1]. Duch świętości lub desakralizacji, pełne respektu lub lekceważące podejście do liturgii, ortodoksja lub szerzące się błędy, staranność lub niedbałość, powaga lub pośpiech, decydująco wpływają na egzystencję i kondycję Kościoła. Temat odniesienia dawniejszego zwyczaju rzymskiego do zreformowanego podjąłem w mojej książce Msza Święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (Bielsko-Biała, 2020). Teraz, po publikacji motu proprio Traditionis Custodes, pragnę podzielić się kilkoma refleksjami.

Jaka była, jaka jest, szczególnie zaś jaka winna być relacja między tradycyjnym, a zreformowanym zwyczajem rzymskim. Czy w ogóle powinna istnieć jakaś zależność czy zażyłość? Pytanie to staje się zasadnicze w obecnej sytuacji.  

Ową zależność można rozpatrywać z różnych punktów widzenia: prawnego, historycznego, antropologicznego, fenomenologicznego (zjawiska – jego natury i ducha), pobożności, praktycznego, duszpasterskiego czy – określmy to – sytuacyjnego oraz społecznego. Jednakże szczególnie ważna jest analiza od strony teologicznej, wewnętrznej zależności treści wiary i kultu. Przede wszystkim ten ostatni aspekt będzie przedmiotem mojego zainteresowania.

Co się stało?

Czymś niepojętym i zaskakującym jest to, że nagle, od 16 lipca 2021 roku, „starożytny i czcigodny” ryt rzymski został w Kościele całkowicie zmarginalizowany i właściwie przeznaczony na wymarcie.

Trzeba tu mocno podkreślić motyw którym kierował się Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum. Jak sam zaznaczył głównym i podstawowym motywem nie było pojednanie z Bractwem Św. Piusa X. Był on dużo głębszy, dużo istotniejszy, bardziej zasadniczy. Cytuję wypowiedź z rozmowy papieża Benedykta z Peterem Seewaldem, który przywołuje powszechnie panującą interpretację jakoby wprowadzenie „starej” Mszy było jedynie wyjściem naprzeciw oczekiwaniom Bractwu Piusa X:

To absolutnie niewłaściwe podejście! Zależało mi na tym, żeby sam Kościół utożsamił się wewnętrznie z własną przeszłością; żeby to, co wcześniej było święte, nie stało się nagle błędne. Ryt musi się rozwijać, dlatego wskazana jest reforma, ale nie wolno degradować tożsamości. (…) Jak już powiedziałem, moje zamierzenia nie były natury taktycznej, lecz chodziło mi o samą kwestię[2].

Nie chodziło więc jedynie o techniczne rozwiązanie problemu z Bractwem Piusa X i umożliwienie upragnionej jedności, ale o wewnętrzną spójność Kościoła rzymskokatolickiego, którego życie objawia się w liturgii. Chodziło o zrozumienie i przyjęcie samego siebie, swojej przeszłości.

Wynika z tego, że według oceny papieża Benedykta, w łonie Kościoła rzymskokatolickiego nastąpiło rozdzielenie między przeszłością, z jej doktryną wiary oraz liturgią, a współczesnością i nowym postrzeganiem rzeczywistości. Zamiast ciągłości i rozwoju pojawił się rozłam. Nastąpiło zerwanie więzi z minionymi pokoleniami w zakresie tego, co ważne. Podczas Kanonu kapłan wypowiada słowa: „Zjednoczeni z całym Kościołem”. Jedność Kościoła nie polega tylko na zgodności obecnie żyjących, ale obejmuje wiernych wszystkich czasów. Grupa, która tworząc nową interpretację wiary zatraca rozumienie tego, co rozumiały poprzednie pokolenia, przestaje być z nimi w jedności.

Obecna sytuacja Kościoła charakteryzuje się coraz większym zatomizowaniem. „Tradycyjny katolicyzm” walczy o przetrwanie, postulując jedność z minionymi pokoleniami[3]. Apeluje by Kościół rozwijał się wewnątrz Tradycji, ponieważ istnieją prawdy niezmienne. Niekiedy trudno odróżnić w danym zagadnieniu tradycji/Tradycji czy chodzi o sprawy istotne, czy drugorzędne, stanowiące otoczkę, styl, obyczaj. Jednak dawniejsze księgi liturgiczne nie zawierają żadnego błędu, są wyrazem wiary, kształtują zdrową duchowość katolicką. Dlatego współczesny człowiek winien pozwolić się formować modlitwom i wierze, które kształtowały minione pokolenia lub przynajmniej powinny być one poważane i dopuszczone do głosu. Z drugiej strony istnieją poglądy szukające nowego spojrzenia na życie wiary, na moralność, na świat. Przy czym to nowe spojrzenie coraz radykalniej chce wykreślić przeszłość, uznaje ją za przeszkodę w budowie wspólnoty zdolnej prowadzić dialog ze współczesnym światem i potrafiącej godzić i dopasować nowoczesność do wiary. Postrzega liturgię sprzed reformy jako obarczoną brakiem ducha postępu i światłej myśli. Oczywiście te poglądy mają różny charakter i odcienie radykalności. Liturgia okazuje się jednak szczególnym miejscem sporu. Zdaniem swoich zwolenników ta zreformowana uwzględnia okoliczności i warunki życia, cechuje się otwartością i ukierunkowaniem duszpasterskim, jest wyrazem nieskrępowanego życia Ewangelią i otwarcia na działanie Ducha Świętego. Dawniejszej formie przypisują oni skostniałość, w której nie ma życia, w której przepisy i sztywność ograniczają ducha.

Taki punkt widzenia oznacza odrzucenie solidarności międzypokoleniowej wierzących. Staje się to prawdziwą chorobą Kościoła rzymskiego i rozlewa się na całe jego życie, wpływając również na współczesną cywilizację. We wciąż powtarzanych wezwaniach do otwarcia się na nowe i pójścia naprzód, niemal nikt nie zadaje pytania, co to oznacza i na jakim fundamencie należy się oprzeć?

Rodzi się kluczowe pytanie dla Kościoła: czy jego współczesność ma być kontynuacją czy zerwaniem i nowym początkiem? Papież Benedykt XVI pragnął egzystencję Kościoła, liturgię jak i całe nauczanie Soboru Watykańskiego II wpisać w tzw. hermeneutykę ciągłości. W Kościele nie może być zerwania, lecz organiczny rozwój. Nauczanie zawarte w adhortacji Sacramentum caritatis jest wciąż aktualne i czeka na recepcję: Głównie chodzi o to, by odczytywać zmiany, jakich pragnął Sobór, w obrębie tej jedności, o jakiej stanowi rozwój historyczny samego obrzędu, nie stosując nienaturalnego przerwania tej jedności[4].

Motu proprio Summorum Pontificum papieża Benedykta XVI było wezwaniem do budowania mostu, miejsca spotkania, utożsamienia się Kościoła z samym sobą. Liturgia jako miejsce życia Kościoła miała stać się przestrzenią wzajemnego przyjęcia i zgody. Szersze udostępnienie starej liturgii miało służyć temu wewnętrznemu scaleniu, pojednaniu, samoakceptacji. Zamiast konfliktu, Papież zaproponował pojednanie.

Warto zauważyć, że dla nowych pokoleń, tradycyjna liturgia stała się miejscem odkrycia własnego dziedzictwa, odzyskaniem religii własnych przodków. To nowe pokolenia nie były bowiem świadkiem ani stroną sporów liturgicznych, które miały miejsce po Soborze Watykańskim II. Ich spojrzenie na tradycyjną liturgię było świeże, pełne entuzjazmu, nieobarczone garbem konfliktów bezpośrednio posoborowych. Młode pokolenie zostało zauroczone, porwane przez piękno i bogactwo liturgii przodków. Teraz zadaje ono pytanie: „W imię czego ma być ona ograniczona, trudno dostępna lub zabroniona?”.

Dlaczego tak ważną rolą w opisie kondycji Kościoła przypisuje się liturgii? Przecież w niniejszym artykule chodzi tylko o relację dawniejszego obrzędu do zreformowanego. Rozważania dotyczyć winny jedynie ceremonii i modlitw, a rozciągają się na Kościół a nawet na cywilizację. Czy to nie jest przekroczenie założonej tematyki? Pozorny ogląd wydaje się właśnie taki. Jednakże istotnym jest uświadomienie sobie roli liturgii w Kościele oraz stosunku liturgii jako takiej do konkretnej tradycji rytualnej.

Sobór Watykański II stwierdza, że „liturgia jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc”.[5] Dogłębna recepcja tej prawdy pozwala zrozumieć jej wyjątkową wagę i rolę. Liturgia w sposób unikalny i wyjątkowy wyraża Ecclesiae, jej wiarę i jej życie. Liturgia jest „domem” wiary i miejscem „przebywania” teologii. Nie w sensie poukładanego zbioru prawd czy doktryn, które można abstrakcyjnie, intelektualnie czy akademicko poznawać i rozważać, lecz w sensie dynamicznego uobecnienia. Liturgia jest również żyjącą i obecną Tradycją. Ta zaś nie jest czymś zewnętrznym wobec liturgii, lecz stanowi jest żywą część, przenika ją. Liturgia to misterium Boga i Jego odkupienia. Liturgia jest trwającą doksologią Boga i wydarzeniem zbawczym. Staje się ekspresją całego Kościoła - ziemskiego i niebieskiego. Liturgia nie jest tylko jakąś praktyczną funkcją, zewnętrznym rytuałem Kościoła, lecz jego realnym a zarazem mistycznym i nadprzyrodzonym życiem, wykraczającym poza doczesność i widzialność[6]. 

Mimo to liturgia realizuje się poprzez konkretna tradycję rytualną. Nie można jej jednak traktować jako czegoś tylko zewnętrznego wobec liturgii, jak ubrania, które można dowolnie zmieniać i dopasowywać, kroić na własną miarę wg chwilowych potrzeb. W tym wypadku forma – czyli ryt – jest integralnie związana z treścią liturgii. Trudno rozdzielić treść od formy. Ta ostatnia wypowiada treść, jest jej nośnikiem. Nie istnieje abstrakcyjna, arytualna liturgia. Zawsze wciela się w konkretny obrządek, który wyraża tajemnicę liturgii. Warto tu zaznaczyć, iż obrządek rzymski jest jednym z najstarszych chrześcijańskich rytów. Trudno wyobrazić sobie organiczny rozwój liturgii dokonujący się  przez pospieszne eksperymenty i chaotyczną kreatywność[7]. Obrządku się nie tworzy, on wzrasta w pobożności wieków – można sparafrazować powiedzenie Owena Chadwicka[8]. Eksperymenty i destrukcja obrządku uderzają w liturgię, co przekłada się na Kościół i niesie dalsze konsekwencje w kształtowaniu cywilizacji. Nie można bezkarnie mącić wód „źródła”. Takie zmącone wody zaczynają wtedy krążyć w żywym organizmie Kościoła. Zanieczyszczone źródło określa kondycję całego Kościoła. Kryzys liturgii prowadzi do kryzysu Kościoła. „W sprawowaniu liturgii decyduje się przyszłość wiary i Kościoła[9]” – pisał J. Ratzinger. Stąd rozważania dotyczące obrządku dotyczą w bezpośredni sposób istoty Kościoła i jego istnienia oraz jego wiary. Dlatego wgląd w relację dawniejszego i nowszego zwyczaju rzymskiego musi wykraczać poza zwykłe zestawienie modlitw i ceremonii.

Lex orandi tradycyjnej Mszy św. wedle nowych przepisów zostało anulowane. Jedynym lex orandi obrządku rzymskiego jest zreformowana liturgia. Pojawia się zagadnienie: czy rzeczywiście można wykluczyć aktem administracyjnym wartość lex orandi i - co za tym idzie - lex credendi wiekowego MissaleRomanum? Przecież on sam w sobie jest modlitwą zbudowaną z tekstów Pisma Świętego i świętych Ojców i niesie przesłanie wiary należące do obrządku rzymskiego. Stwierdzenia, że celebracja według starego rytu nie stanowi już lex orandi Kościoła, nie sposób rozumieć teologicznie. Tym samym mówi się, że zreformowana liturgia nie ma dziedzictwa. Kościół z jego liturgią zostaje ograbiony i wykorzeniony ze swoich modlitw, obrzędów, tradycji. Tworzy się na nowo. Odnowionej liturgii przypisuje się, że stanowi pełną zwartą całość, samodzielny system liturgiczny, tworzący pełne lex orandi, nie potrzebujący żadnego odniesienia do historycznej formy. Czy rzeczywiście zreformowany obrządek rzymski stanowi zamknięty i spójny system zaspokajający całe potrzeby liturgiczne i wyrażające pełnię lex credendi Kościoła Katolickiego?

Symptomatyczne jest to, że odrzucenie starodawnego zwyczaju rzymskiego podobnym jest do zjawisk i procesów, które dzieją się we współczesnym świecie: odrzucenia dorobku historii, nieustannego krytycznego i podejrzliwego postrzegania przeszłości, panującego ducha rewolucji społecznej. Uważamy, że mamy nieograniczone prawo do tworzenia nowości bez oglądania się na straty. Zerwanie dekonstrukcja wydają się naczelną zasadą cywilizacji, w której żyjemy[10]. Ten duch rewizjonizmu w jakiś sposób przeniknął do Kościoła i stał się jego udziałem. A przecież tradycyjna liturgia przez swoją „niezmienność” i skodyfikowanie chroni zreformowaną liturgię, a przez to cały Kościół przed zapędami rewolucyjnymi, przed nieustannym wprowadzaniem kategorii postępu. Inaczej liturgia staje się tylko zwierciadłem czasów współczesnych i ich gorączkowości. Czyż odcięcie się od dawniejszego zwyczaju, które znalazło aplauz w niektórych środowiskach kościelnych nie świadczy o braku akceptacji samych siebie, braku akceptacji własnej przeszłości Kościoła, własnego dziedzictwa wiary, niedocenieniu własnych skarbów? Zachowanie takie przypomina nastolatków, którzy wyzwolili się od opieki rodziców z poczuciem, że mogą robić co chcą. W tej odmowie przyjęcia tradycji i przeszłości tracimy samych siebie[11]. W Kościele nie dostrzegamy już związku między przeszłością a nami samymi. Jakbyśmy wymazali historię, zupełnie zlekceważyli dorobek teologiczny przeszłości, jakby go nie było, jakby nie miał on żadnego znaczenia, nie niósł żadnej prawdy. Chcemy teologię pisać na nowo, bez odniesienia do dorobku przeszłości. Wybieramy teologiczną i liturgiczną amnezję. Czy odrzucając starą liturgię jeszcze zasługujemy na przyjaźń z minionymi pokoleniami wierzących w Kościele? Drzewo bez korzeni usycha, drzewo bez korzeni przewraca wiatr, porywają go dziejowe wichury[12].

Zachodnie i wschodnie obrządki Kościoła zawsze się przenikały i wzajemnie na siebie oddziaływały. Był to proces naturalny. Z punktu widzenia nowych, papieskich zaleceń dawniejszy zwyczaj rzymski ma wymrzeć. Na razie ma zostać hermetycznie zamknięty w trudno dostępnym obszarze, tak aby nie mógł już oddziaływać na zewnątrz. W ten sposób podcina się jednak korzenie  zwyczaju zreformowanego. Na marginesie trudno nie zapytać dlaczego – wbrew werbalnym deklaracjom - nie ma miejsca na ubogacającą różnorodność?

Częste są opinie, że „stara” Mszy św. jest niedostosowana do współczesnych ludzi Zachodu żyjących w dostatku, a tym bardziej nie jest rozumiana przez ludzi ubogich czy żyjących na marginesie. Ta Msza jest rzekomo obca i daleka tym, którzy zmagają się z zaspokajaniem zwykłych potrzeb życiowych. Twierdzi się, iż liturgia powinna być bardziej pospolita, aby stała się komunikatywną. Jednakże istotą liturgii jest wejście w czas zbawienia, w wieczność. W tradycyjnym rycie jest to bardzo wyraźne. Ludzie odczuwają to ponad rozumowo, całym sobą. Natomiast w nowym rycie, w jej rzeczywistej realizacji, wciąż istnieje problem z przeskokiem do „nurtu wieczności”, cały czas dalej jesteśmy gdzieś na brzegu, na zewnątrz. Może gdzieś się zbliżamy, ale nie potrafimy przejść, zajęci za bardzo samymi sobą.

Konsekwencje

Refleksja nad zreformowaną liturgią rzymską pozwala wyraźnie dostrzec motywy będące jej inspiracją. Kluczowe nie były tradycja Ojców Kościoła i świętych początków wiary, lecz idee humanizmu czasów nowożytnych, a zwłaszcza oświecenia. Pod ich wpływem osłabieniu uległa właściwa natura liturgii: uczestnictwo w czymś co jest dane, a nie tworzone, sakralność, nadprzyrodzoność, transcendencja, misterium, perspektywa ofiary. Natomiast  wyrastające z ducha oświecenia prądy nadały ton nowej formie rytu rzymskiego. Wymieńmy kilka: pragmatyczność, użyteczność, przejrzystość i czytelność dla odbioru zmysłowego, scjentystyczna racjonalność, widzialność, „sterylność” obrzędowa, dydaktyzm, subiektywizm, duch demokratyczny, w tym poczucie wspólnotowości i równości, moralizatorstwo, podkreślenie indywidualnej roli uczestników, kryterium duszpasterskie[13]. Zaznaczmy również, że zreformowana liturgia rodziła się przy nieustannych wezwaniach do „aggiornamento” – dostosowania do współczesnych czasów. To odsłania słabą stronę nowej liturgii i zagrażające jej pokusy, którym wciąż może ulegać. Tylko żywa i dogłębna zależność novus ordo od dawniejszego zwyczaju, może chronić go przed upadkiem i uleganiem owym pierwotnym pokusom. Dotyczy to zarówno strony treściowej liturgii zapisanej w rubrykach i nigrykach Mszału, jak i rzeczywistej praktyki celebracji.

Cechą charakterystyczną w odniesieniu do celebracji Mszy w odnowionym rycie rzymskim, nad którą pragnę się pokrótce zatrzymać, jest to, że staje się na wskroś antropocentryczna, skierowana na człowieka, na wspólnotę. Uczestnicy, którzy są właśnie w tym momencie zebrani na liturgii stanowią punkt odniesienia. Materialnym wyrazem tego jest ołtarz ustawiony versus populum. Cechą charakterystyczną starego obrządku rzymskiego jest całościowe ukierunkowanie na Boga, nieustanne zwracania się ku Bogu, Jego obecność nawet w tych momentach, które odnoszą się także do człowieka, jak choćby wykonywana lekcja czy Ewangelia. Teocentryzm, nieustanne zwracanie się  do świata nadprzyrodzonego, do królestwa niebieskiego oraz świadomość słabości i nędzy człowieka, stanowią o duchu tradycyjnego obrządku. Liturgia zawsze jest sprawowana na cześć Boga i pożytek Kościoła Świętego, jak wyrażamy to podczas Mszy Świętej: „Niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę swojego Imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego”. Celebracja Eucharystii winna być odniesieniem do Boga i przez to właśnie przynosić dobra duchowe i zbawcze człowiekowi. Czy można więc powiedzieć, że ma być teocentryczna i antropocentryczna? Pożytek człowieka z uczestnictwa w liturgii wynika przede wszystkim z tego, że jest ona teocentryczna. W ten sposób człowiek przez Boga otrzymuje przede wszystkim dar zbawienia i odnajduje samego siebie w odniesieniu do Niego. To w tym sensie jest ona antropocentryczna. Nigdy zaś w sensie niezależności od Boga i stanowienia człowieka suwerennym centrum. 

Zreformowany po Soborze ryt rzymski, bez żywego związku z bogactwem tradycji rzymskiej, ulegać będzie skarłowaceniu i tracić będzie wyczucie czym jest liturgia. Będzie tworzony przez doraźne potrzeby, będzie mu dramatycznie brakowało odczucia wieczności, odczucia wkraczania w to, co większe, niż to czym sami jesteśmy i czym w danym momencie żyjemy. Liturgia będzie na miarę człowieka, ale nic poza tym. Istotą świętej liturgii jest wejście w czas wieczności, czas gdzie trwa zbawienie. Natomiast gdy liturgia będzie nieustannie pod wpływem doraźnych, chwilowych trendów czy potrzeb, wejście w czas sakralny staje się utrudnione.

Dobrym przykładem są uroczystości pogrzebowe. Te często są bardziej lub mniej formą akademii na temat zmarłego. Niekiedy akcentują też treści teologiczne inne niż te, które wynikają z liturgii pogrzebowej, dominuje śpiew samych pieśni Eucharystycznych lub sentymentalnych. Natomiast w starym rycie rzymskim pierwszorzędną rolę odgrywa wołanie do Boga o zmiłowanie dla zmarłego, o przyjęcie go do królestwa niebieskiego. Tradycyjny obrzęd, jakby „skostniały”, staje się buforem przeciw zniekształceniom właściwej natury liturgii pogrzebowej. Wygasza on ton wychwalania, czy ton nagany wobec zmarłego, podczas obrzędu wszyscy traktowani są równo, jako grzesznicy, stając wobec majestatu Bożego i błagając o zmiłowanie. Bóg jest najważniejszym punktem odniesienia i do Niego płynie modlitwa o miłosierdzie.

Gdy nowa liturgia ulegać będzie swoim słabościom, to kluczowym w niej stanie się podejście psychologiczne czy socjologiczne i to one będą kształtować wiernych, a nie duchowość wiary. Nastąpi proces tworzenia nowej eklezjologii. Ograniczenie możliwości dostępu do tradycyjnego rytu rzymskiego spowoduje, że zajdą procesy zupełnego oddalenia się od własnego dziedzictwa, od własnej tożsamości, zaniknie poczucie więzi międzypokoleniowej. Korozji ulegać będzie jedność Kościoła rozumiana na osi czasu. I tak np. o świętych minionych wieków będziemy słuchać jakby o bohaterach z innej religii, czy mitologii, nie będzie poczucia bliskości z tymi osobami. Będą to historie, które właściwie nas nie dotyczą i są w gruncie rzeczy obojętne. Postępował będzie proces nieustającego „aggiornamento”, prawie coroczne dostosowywanie się do „współczesnych” czasów, ostatecznie liturgia stanie się igraszką panujących społecznych czy politycznych trendów.

Zostanie zredukowane teologiczne rozumienie Eucharystii. Dla przykładu - bardzo uwypuklona zostanie kategoria uczty przy zaniku kategorii Ofiary. Swobodnej interpretacji teologicznej poddane będą te elementy Mszy, w których czynnościom rytualnym nie towarzyszą słowa modlitwy np.  okadzenie ołtarza podczas ofiarowania (w zwyczaju dawniejszym do czynności tej przypisane są modlitwy m.in. z psalmu 140, których nie ma w nowszym )[14]

Odcięcie się od przeszłości spowoduje utratę wspólnego, międzypokoleniowego języka. W tym kontekście warto podkreślić rolę łaciny stanowiącej język uniwersalny i niezmienny, będącej węzłem łączącym przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.  Inaczej zdani zostajemy tylko na współczesny, wciąż ewoluujący język danych czasów[15].

Jeśli zostanie zachowana żywa więź pomiędzy starodawnym a zreformowanym zwyczajem rzymskim, wtedy dziedzictwo Kościoła wciąż ma szansę być bliskie, tworzyć dzień dzisiejszy i wyznaczać kierunki przyszłości. To, co przeszłe, dzień dzisiejszy i przyszłość będą stanowić spójną całość. Wierni odzyskają swoją tożsamość, odnajdują klucz do zrozumienia własnej historii i dziedzictwa.

Pragnę podkreślić jeden, choć szczegółowy, to bardzo istotny rys. Tradycyjna liturgia uczy ogromnego respektu i wiary w żywą, realną i substancjalną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Wyraża szacunek wobec tajemnicy Jego Męki, Śmierci i Zmartwychwstania uobecnianych w świętych czynnościach Mszy św. i modlitwie liturgicznej.

Dzięki stałemu odniesieniu do tradycyjnego zwyczaju rzymskiego, zreformowany obrządek ma szansę odzyskiwać właściwą sobie harmonię i naturę, budować należną hierarchię wartości, odniesienie do Boga, a przez to przynosić pożytek człowiekowi. Oczywiście nie jest to wykonalne natychmiast. Potrzebny jest proces coraz dojrzalszego rozumienia liturgii. W tym sensie starszy zwyczaj rzymski może przywracać „ducha liturgii” nowemu. Wobec nadużyć nie da się wszystkiego wykorzenić poprzez przepisy i restrykcje odgórne. Zresztą w końcu i same ośrodki decyzyjne, mające dbać o liturgię będą zagubione. Proces musi dokonywać się wewnętrznie, samoformacyjnie. Instytucjonalnie i jurydycznie niewiele można zdziałać. Ważne jest powstanie wewnętrznego oglądu, tak by ludzie “od środka” poznali czym jest liturgia i co rzeczywiście oznacza. (…) Tu nie chodzi o zgodę na wydumane błahostki, tylko o to, żeby liturgia napełniała Kościół i była celebrowana poniekąd od wewnątrz. Ale tego nie da się rozkazać ani narzucić[16]” – mówił Benedykt XVI. Stary zwyczaj rzymski winien pełnić rolę kustosza właściwego ducha i natury liturgii.

Odgrodzenie się Kościoła z nową formą rytu rzymskiego od formy tradycyjnej spowoduje straty - choć paradoksalnie to zabrzmi – nie w tej drugiej, ona sama w sobie stanowi zwartą, systematyczną całość, lecz w pierwszej. Próba odstawienia tradycyjnego zwyczaju rzymskiego do lamusa wywołuje boleść i smutek. W  istocie to my tracimy, to my odcinamy się od życiodajnych zapisów i obrzędów wiary. To my stajemy się bezbronni, będąc bez korzeni, bez dziedzictwa, bez własnej dogłębnej tożsamości i zmuszeni do budowania własnej tożsamości naprędce, w oparciu o różne idee, w tym wyrosłe nierzadko na jałowej glebie.

Tradycyjny zwyczaj rzymski zebrał w warstwie obrzędowej i modlitewnej,  a także w swoim duchowym przesłaniu, całe bogactwo starożytnego Kościoła. Wiara jaką żył Kościół przez wieki została zapisana w oracjach i rytach. Modlitwy i obrzędy przeszły przez sito wieków, wyrastając w geniuszu wiary dziesiątków pokoleń stały się ponadczasowe. Ograniczając dostęp do tej liturgii odcinamy się od całego tego bogactwa dziedzictwa Kościoła. Zdajemy się na liturgię tworzoną w oparciu tylko o nasze własne siły.

  1. I co dalej?

Po Traditionis custodes jeszcze bardziej aktualne wydaje się wezwanie by Kościół nie wyrzekał się własnej tożsamości. Pojednał się sam ze sobą. Inaczej tworzony będzie wciąż nowy Kościół, „posoborowy”, „po 16 lipca 2021 roku”. Ten zaś wciąż będzie płynny, zmienny tworzony w oparciu o nowe pomysły duszpasterskie. Winniśmy budować świadomość naszej zależności od tych, którzy kiedyś byli i tych, którzy będą.Zreformowana liturgia w stosunku do zwyczaju sprzed reformy powinna nieustannie budować przyjaźń, poczucie bliskości, więź duchowego pokrewieństwa[17]. Pozwoli to właściwie ujmować nową liturgię. Inaczej rzeczywiście stajemy się jedynie chwilowym i doraźnym Kościołem oraz rozsianymi atomami żyjącymi według własnych pomysłów. Nie zrozumiemy wtedy liturgii jako daru nadprzyrodzonego i boskiego, lecz uznamy ją za rzeczywistość, którą sami tworzymy, kreujemy, wytwarzamy wg potrzeb chwili. Taka liturgia nie nasyci człowieka. Odniesienie do vetus ordo uczy, że liturgia nie jest stworzona przez nas samych. Wykracza poza naszą moc sprawczą i dlatego stanowi źródło łaski i zbawienia. Nie można ważności i świętości modlitwy oceniać na podstawie zachowania poszczególnych osób czy grup wiernych.

Motu proprio Summorum Pontificum papieża Benedykta XVI stanowiło wyzwanie dla  współczesnego Kościoła, by odrobił lekcję historii, zaakceptował samego siebie. Jeśli pytamy więc o relacje starego zwyczaju do zreformowanego, to zadanie to jest wciąż aktualne. Trzeba pochylić się nad teologią liturgii zawartą choćby w nauczaniu J. Ratzingera/Benedykta XVI. Otóż celebracja według starych ksiąg liturgicznych stanowi korzeń, podstawę i fundament zreformowanej celebry. Naturalnie więc powinna stanowić żywe i obecne dziedzictwo obecne w odnowionej celebracji. Trzeba myśleć w kategoriach podjęcia dziedzictwa i kontynuacji.

Osoba ludzka zawsze nosi charakter relacyjny. Ale ta relacyjność nie może zamykać się tylko na „tu i teraz”, ponieważ odnosi się ona również do tych, którzy żyli w przeszłości. Kościół nie może być budowany tylko w oparciu o „teraźniejszość,” lecz w żywej relacji do tych, którzy byli i tego czego nauczali. To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas[18] – pouczał Benedykt XVI. To stawia problem stosunku przeszłości względem teraźniejszości a właściwie osób z przeszłości i zobowiązań żyjących współcześnie względem nich. Odniesienie dawnej liturgii do zreformowanej staje się więc kategorią personalną. Nie jest to tylko zagadnienie teoretyczne, ale dotyczące relacji osobowych[19].

Papież Benedykt XVI, rozróżniając w obrządku rzymskim dwie jego formy: zwyczajną i nadzwyczajną, podkreślał wspólne dziedzictwo oraz pewną jedność wybranych elementów Mszy św. Oczywistym przy tym było, że forma zwyczajna i nadzwyczajna ma również podstawowe różnice i to nie tylko w sposobie wykonania. Te ostatnie z czasem mocniej się uwypukliły, co powoduje coraz większą trudność dostrzeżenia pokrewieństwa obu form. A przecież, przykładowo, odnowiona Msza mogłaby być celebrowana we wspólnym ukierunkowaniu i kapłana, i wiernych ku Krzyżowi. Podobnie może być sprawowana – choćby części stałe - w języku łacińskim. Można w czasie nowej liturgii używać Kanonu rzymskiego, mogą być wykonywane antyfona na wejście, na ofiarowanie i na komunię z Graduału rzymskiego. Można czerpać ze wzorca tradycyjnej liturgii. Niestety utrwala się raczej inny praktyka sprawowania zreformowanej liturgii. Nowa Msza kojarzy się już niemal zawsze z celebracją versus populum, czymś wyjątkowym jest wykonanie gregoriańskich antyfon czy użycie Kanonu Rzymskiego.  

Jeśli w zewnętrznym sposobie celebracji odchodzimy od zakorzenienia w dawniejszym zwyczaju, tym bardziej widoczne stają się różnice w treści i doborze modlitw. Poza Kanonem pozostałe Modlitwy Eucharystyczne nowego Mszału to nowe kompozycje, podobnie jak modlitwy offertorium czy układ lekcjonarza. Także kalendarz liturgiczny poddany został istotnym zmianom. 

Dlatego vetus ordo, jako przez wieki funkcjonujący zwyczaj, ma pełne prawo do oddzielnej i samoistnej, żywej obecności, a nie tylko jako historyczny dodatek do zreformowanego rytu rzymskiego. Kardynał Newman stwierdzał, że Kościół w całej swej historii nigdy nie zakazywał czy unieważniał prawowiernych obrządków. Jest to zupełnie obce duchowi Kościoła[21]. W historii kultu chrześcijańskiego istniały obok siebie różne ryty i nie uderzało to w jedność. Różnorodność obrządków i zwyczajów nie występuje przeciwko jedności Kościoła. Dziś dobrze zdajemy sobie sprawę, że to nie „jednakowość” czy „jednolitość” tworzy jedność, lecz wiara. Ona wyraża się w różny sposób w bogactwie modlitw i rytów. W obecnej sytuacji tradycyjny ryt rzymski pwoinien być włączony  w „wielką orkiestrę” jedności i harmonii, „w której panuje różnorodność” Kościoła[22]. Stary ryt rzymski w żaden sposób nie zasłużył, aby zostać wyalienowanym, traktowanym podejrzliwie czy wrogo[23]. Kapłani i wierni przywiązani do tego zwyczaju mają prawo do pełni jego bogactwa. Nie powinni być spychani na margines Kościoła czy stygmatyzowani.

Pytając o relację starszego zwyczaju rzymskiego wobec nowszego, wskazówką - nadal aktualną przez siłę prawdy i argumentu - jest oczywiste i podstawowe stwierdzenie zawarte w Liście papieża Benedykta do biskupów, towarzyszącemu publikacji Summorum Pontificum: To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce[43]. Tradycyjny zwyczaj był i jest święty, i pewnego dnia nie przestał nim być. Z punktu widzenia doktryny i teologii nie może być zabroniony. Księża i wierni mają prawo do korzystania z niego. w pełni.

W obecnej chwili trzeba być gotowym do wytrwałości, wyrzeczeń i poświęceń.  Istnieje konieczność podjęcia wszelkiego wysiłku dla zachowanie tradycyjnej liturgii rzymskiej dla nas i następnych pokoleń. W końcowym efekcie bez niej grozi erozja Kościoła i wiary.

ks. Grzegorz Klaja

Bielsko-Biała, 26 października 2021 roku

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

[1] KDK 11, KL 10.

[2] P. Seewald, Benedykt XVI Ostatnie rozmowy, przekł. J. Jurczyński, Kraków 2016, s. 236-237.

[3] Por. J. Melonowska, Pisma Machabejskie. Religia i walka, Warszawa 2020, s. 13nn.

[4] Benedykt XVI, Posynodalna adhortacja apostolska Sacramentum caritatis, nr 3 wraz z przypisem nr 6.

[5]KL 10.

[6] Por. Liturgy and Tradition, Theological Reflectioons of Alexander Schmemann, red. T. Fisch, New York 2003, s. 11-47.

[7] Por. J. Ratzinger, Duch liturgii, w: Opera omnia, Teologia Liturgii, t. XI, s. 128-136.

[8] Cyt. za A. Nichols, Patrząc na liturgię, b.m.r., s. tytułowa.

[9] Por. J. Ratzinger, Opera omnia, Teologia Liturgii, t. XI, okładka. 

[10] Por. J. Melonowska, Pisma… dz. cyt., s. 118nn, 166nn, 232.

[11] Por. tamże, s. 200-201; por. J. Ratzinger, Europa i jej podwaliny dzisiaj i jutro, przekł. S. Czerwik, Kielce 2005, s. 31-32.

[12] Por. J. Ratzinger, Europa Benedykta, W kryzysie kultur, przekł. W Dzieża, Częstochowa 2005, s. 62.

[13] Por. A. Nichols, Patrząc na liturgię, dz. cyt., s. 9-65.

[14] Por. G. Klaja, Msza Święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, dz. cyt., s. 58-59.

[15] Por. J. Melonowska,  Pisma…, dz. cyt., s. 185.

[16] Benedykt XVI, Ostatnie rozmowy, dz. cyt., s. 237.

[17] Por. J. Melonowska,  Pisma…, dz. cyt., s. 214-216.

[18] Benedykt XVI, List do biskupów z okazji publikacji Listu apostolskiego Motu proprio Summorum Pontificum, w: P. Wulgaris (red.) Vademecum Nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego, Gdańsk 2015, s. 227.

[19] Por. J. Melonowska,  Pisma…, dz. cyt., s. 9-10, 219.

[20] Por.  M. Davies, Report from Rome, The papal audience for traditionalists, w: “The Latin Mass, Chronicle of Catholic Reform, Vol. 8, nr 1, 1999, s. 16. 

[21] Por. Franciszek, Audiencja generalna, 9.10. 2013 r.,  https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/audiencje/ag_09102013.html

[22] Por. J. Melonowska,  Pisma…, dz. cyt., s. 155.

[23] Por. Benedykt XVI, List do biskupów…, dz. cyt., s. 227.




Ks. Grzegorz Klaja

Kapłan diecezji bielsko-żywieckiej, doktor teologii z zakresu liturgiki w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Autor książki Msza Święta w nadzwyczajenej formie rytu rzymskiego, Bielsko-Biała 2020.