W roku stulecia odzyskania przez Polske niepodległości publikujmy kolejne rozdziały książki Pawła Milcarka "Kamienie milowe. Polska chrześcijańska".
Nie sposób pominąć wśród kamieni milowych dziejów chrześcijaństwa w Polsce tego, co wniósł Uniwersytet Jagielloński. Założona w 1364 przez króla Kazimierza Wielkiego, wznowiona i doprowadzona do swego formatu uniwersyteckiego w roku 1400 – w wyniku starań królowej świętej Jadwigi (zm. 1399), a decyzją papieża Bonifacego IX – wszechnica krakowska tworzyła się między innymi w klimacie potrzeb wytworzonych przez unię polsko-litewską i chrystianizację przyłączonych krajów wschodnich. Zanim zasłynął swymi studiami matematycznymi i astronomicznymi, Uniwersytet już na starcie stał się ważnym ośrodkiem doktryny prawa międzynarodowego, z wielkimi postaciami rektorów: Stanisława ze Skarbimierza i Pawła Włodkowica.
Doktryna prawna Uniwersytetu pozostawała w ścisłym związku zarówno z wielką teologią scholastyczną, jak i z kościelną tradycją prawną, jak i z wielkimi sporami współczesności. Uprzedzając naukę dominikanina o. Francisca de Vittoria (dotyczącą Indian amerykańskich), ksiądz Paweł Włodkowic w swym traktacie O władzy papieża i cesarza w stosunku do niewiernych argumentował za nienaruszalnością przyrodzonych praw „pogan”, a więc i za niedopuszczalnością zajmowania ich państw i ziem w imię szerzenia wiary. Włodkowic pisał:
„[…] skoro niewierni chcą żyć spokojnie wśród chrześcijan, nie należy wyrządzać im żadnej przykrości na osobach ani mieniu. […] Grzeszy więc władca, jeżeli bez powodu ich pozbawia; nawet i papież nie powinien zabierać im mienia, lecz przeciwnie, dopóki może, winien ich tolerować. […]
[…] państwa, posiadłości i władza mogą godziwie bez grzechu być przy niewiernych, gdyż zostały one utworzone nie tylko dla wiernych ale dla każdej rozumnej istoty […] Z tego wynika […], że nie wolno zabierać niewiernym ich państw, posiadłości czy władzy, gdyż posiadają je bez grzechu i za sprawą Boga”.[1]
Tezy te były przez Włodkowica przedstawiane na Soborze w Konstancji (1414-1418), w związku ze sporem polsko-krzyżackim. Oczywistym kontekstem tez Włodkowica było bowiem postępowanie Krzyżaków, uzurpujących sobie prawo do zajmowania krajów niewiernych i do narzucania im wiary siłą. Przedstawiciel Królestwa Polskiego pisał wprost:
„[…] pisma cesarzy, nadawane krzyżakom na zawłaszczanie ziem niewiernych, nie dają im żadnego prawa walczenia o nie […]
[…] krzyżacy itd. Walcząc ze spokojnymi niewiernymi jako takimi nigdy nie mieli wojny sprawiedliwej. […]
Ponadto takie napadanie niewiernych, zwłaszcza bez sprawiedliwej przyczyny, nie godzi się z miłością bliźniego, […] bliźnimi zaś naszymi są wedle Prawdy zarówno wierni jak niewierni, bez różnicy […]”[2].
To, co dziś nazwiemy „doktryną Pawła Włodkowica”, nie było jedynie – jak się niekiedy mówi – zapowiedzią nowoczesnej idei tolerancji, gdyż ta ostatnia zakłada na ogół swoistą neutralność lub nawet relatywizm w kwestiach prawdy i religii. Tymczasem myśl Włodkowica nie jest ani rewolucją, ani wynalazkiem sprzeciwiającym się tradycyjnemu nauczaniu Kościoła.
Świetnie podkreślał i oryginalność, i zakorzenienie Włodkowica jeden z najwybitniejszych badaczy jego twórczości, ksiądz Stanisław Bełch: „Nasi demokraci zaliczają Włodkowica do prekursorów myśli demokratycznej, a wolnomyśliciele do zwiastunów humanizmu i reformacji, zapominając, że Włodkowic był myślicielem oryginalnym, samorodnym i pozaczasowym, który jednak korzeniami tkwił w dotychczasowych zdobyczach myśli ludzkiej, choć sięgał dalej i wyżej, korygując co było, odrzucając co myśl współczesna wprowadzała błędnego, dążąc do ustalenia prawdy obiektywnej. Mistrzem mu był Arystoteles, którego dzieła cytuje prawie żadnego nie opuszczając. Światłem mu było Pismo Święte, św. Augustyn i inni Ojcowie i doktorzy Kościoła, Prawo kanoniczne które doskonale opanował, i prawo rzymskie, które znał wyśmienicie, a z pismami kanonistów był obeznany w pełni. […] Nowinkarzem on nie jest, na oryginalność się nie sadzi, ale tam gdzie potrzeba potrafi zaznaczyć swe zdanie i dowieść jego początki u Cycerona, czy też u św. Tomasza. Jeśli zaś widzi to jako konieczny wymóg myślowy, potrafi świadomie, choć czyni to rzadko, i Tomaszowi zarzucić …, nie że się myli, ale że nie wystarcza to co on sformułował. Jest zaś, przede wszystkim wiernym sługą Chrystusa i jego Kościoła”[3].
Włodkowic wyprowadzał swoje tezy z przeświadczeń najgłębiej chrześcijańskich: o ładzie naturalnym pochodzącym z woli Stwórcy, o granicach władzy i o godności istot rozumnych. Nie miał trudności w łączeniu tych przeświadczeń z przekonaniem o jedności prawdy, o jednej prawdziwej religii i o zbawieniu nadprzyrodzonym wyłącznie w Kościele.
Nauka Włodkowica jest dziś nie tylko świadectwem o pewnej kontrowersji polsko-krzyżackiej, ale i światłem, w którym należałoby zobaczyć w chrześcijańskiej kulturze polskiej niechęć do traktowania wiary jako mandatu do odbierania innym godności, własności czy władzy.
Mimo swego formatu Włodkowic nie stał się na forum europejskim postacią tak znaną jak de Vittoria. Pamiętano o nim w Polsce, traktując trochę jako dowód naszej wyższości moralnej nad krzyżackim narzucaniem wiary mieczem. Jednak znaczenia myśli Włodkowica nie należy sprowadzać do podkreślenia – nigdy niekwestionowanej wewnątrz nauki Kościoła – niezbędnej wolności aktu wiary. Wielkość jego nauki polega na naświetleniu prawdy, że rzecznik racji nadprzyrodzonej nie może w jej imię zanegować racji przyrodzonej: to, co wyższe, nie usuwa tego, co równocześnie niższe i pierwotniejsze.
W czasach Włodkowica chodziło o rozpoznanie trwałości uprawnień w sytuacji zderzenia racji szerzenia „panowania chrześcijańskiego” i racji zastanych „rządów pogan”. Tezy postawione przez rektora Uniwersytetu Krakowskiego zachowują swoją moc, tym bardziej, w warunkach konkurencji wymogów ideologii z prawami podstawowymi: nie ma takich względów, dla których można być obojętnym na pozbawianie kogoś jego uprawnień przyrodzonych.
Uznanie tez Pawła Włodkowica za stanowisko królestwa polskiego na forum Chrześcijaństwa ustawiło nas na linii tej tradycji europejskiej, która w epoce późniejszej miała zostać nazwana „humanizmem chrześcijańskim”. Jest to tradycja zaufania dla nieodwołalności planów Bożych wobec stworzenia: że prawa, które Stwórca zapisał w stworzeniu, nie są przez Zbawiciela lekceważone w odkupieniu; że dzieła Boże dokonują się z szacunkiem dla naturalnych uprawnień, a nie przez złamanie ich w imię Wszechmocnego.
Paweł Milcarek
[1] Pisma wybrane Pawła Włodkowica, tłum L. Ehrlich, Warszawa 1968, t. I, ss. 9 i 13.
[2] Pisma wybrane Pawła Włodkowica, tłum L. Ehrlich, Warszawa 1968, t. I, ss. 58n.
[3] Ks. Stanisław Bełch, Pisma św. Tomasza z Akwinu jako źródło politycznej doktryny Pawła Włodkowica, „Duszpasterz Polski Zagranicą”, Rzym, 1954, nr 4, ss. 289n.
(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.