Temat dyktatury w Polsce powraca dość regularnie, choć zwykle w jakimś niedopowiedzeniu. Pewien lewicowy socjolog napisał książkę nie o dyktaturze, ale „nowym autorytaryzmie”, w którym jednak niewiele znajdziemy rzeczywistej analizy autorytaryzmu. Jego głównym przejawem jest to, że ci którzy go wybierają traktują krytycznie liberalną narrację, posługują się bardziej charakterystyczną dotąd dla lewicy logiką podejrzeń wobec dyskursu politycznego oraz szukają „uprawomocnienia przez szeroką mobilizację i głosowanie”. Można, rzec, że to demokracja jest po prostu tym nowym autorytaryzmem, gdy polityczna publiczność nie głosuje tak jak trzeba.
W komentarzach facebookowych i tweetach pojawia się też specyficzna dialektyka walki z dyktaturą już jakoby obecną oraz „życzenie dyktatury”. Pewien zaangażowany politycznie uczestnik dyskusji w serwisach społecznościowych pisał jakiś czas temu: „Niech przestaną wreszcie owijać w bawełnę, niech powiedzą, że jest dyktatura”, albo inny autor o podobnym profilu pisał w porównywalnym tonie: „Czekam który pierwszy powie, że jest dyktatura”. Podobnie jakiś czas temu pytano: „Kiedy wreszcie zaczną pałować/zamykać itp”, by narracja o PiS stojącym tam gdzie funkcjonariusze PRL mogła się dopełnić. Narracje te są oczywiście jeszcze ciekawsze w kontekście tego, że środowiska dziś zbliżone do KOD czy partii liberalnych stały we froncie antylustracyjnym. Z postkomunistami można się było dogadywać, bywali „ludzmi honoru” zaś od PiS ludzi dzisiejszej opozycji zdaj się dzielić przepaść jak dobro od zła.
Zupełnie ostatnio pewna publicystka po obejrzeniu ostatniego filmu Spielberga „Czwarta władza” napisała na Facebooku: „Media są to po, by stać po stronie rządzonych, a nie rządzących. Czy ktoś tu zdaje sobie sprawę co się stanie z krajem, który ma media i sądy na pasku jednej partii? Chyba nie, bo poparcie ta partia ma - dla takich działań. Potem będą płacze i emigracja za ocean bo tu źle...” Mogę się mylić, ale „dyktatura” jest u tej autorki na końcu języka. Przynajmniej jakaś miękka. Jednak to dyktatura bardzo podobna jest to „nowego autorytaryzmu”, w gruncie rzeczy bardzo demokratyczna i polegająca głównie innym rozdaniu fruktów politycznych wśród rozmaitych środowisk.
Obrońcy „dawnego porządku” ironizują z „symetrysów”, zauważających niedoskonałość czasów sprzed 2015 roku, bo przecież te dzisiejsze niewiele różnią się od czasów stanu wojennego. Czyżby? Analogia z PRL-em jest rzecz jasna zupełnie nietrafiona. Widać to właśnie na przykładzie i sądów, i telewizji. Jednocześnie przypadek obu tych instytucji pokazuje na czym na poziomie państwa polega problem z władzą PiS.
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że obecna władza kiedyś odejdzie, że rządy się kiedyś zmienią. Zatem PiS to żadna dyktatura. Dyktatury też się kończą, ale końca ich rządów nie określa zwykle procedura demokratyczna. Zmieni się większość parlamentarna, zmieni się „pasek” trzymający media publiczne i sądy. W czasach 1000 i 1 kanału telewizyjnego oraz nieskończonej ilości mediów internetowych mówienie, że rząd trzyma media trudno traktować poważnie. Jak się Polakom naprawdę przestanie podobać to, co pokazują media publiczne mogą ten stan zmienić jednym kliknięciem pilota, a telewizja Kurskiego po prostu w ogóle straci znaczenie. Za dawnymi rządami nie ma co tęsknić – nie były na pewno lepsze. Z perspektywy polityki społecznej nawet były gorsze, choć bez wątpienia PiS powinien już dekadę temu dobrze wykorzystać czas władzy choćby na ratowanie demografii i wspieranie rodzin. Nie mówiąc o ochronie życia.
Złe w obecnym reżimie jest odebranie stabilności ważnym z perspektywy państwa instytucjom i poddanie ich silniejszej woli władzy wykonawczej. To prosta droga do dalszego osłabiania wewnętrznego Polski przez kolejnych rokoszan - może sprawdzonych już liberałów, a może fioletowych neokomunistów. Kto wie. Jeśli dziś lekceważymy instytucje, to gdy przyjdą rewolucjoniści grasujący od dekad na tzw. Zachodzie nie zawahają się nawet chwili by wyrwać z korzeniami nasze chrześcijaństwo, nasz republikanizm. Po prostu wymienić Polskę na coś innego.
Czyli nie ma w Polsce żadnej dyktatury? Owszem jest i w moralności publicznej, i w polityce od lat w Polsce trwa dyktatura relatywizmu. W tej sprawie nic się nie zmieniło, jej zwolennicy wygrali rok 1989 i dalej rządzą.
Tomasz Rowiński
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.