Felietony
2014.08.12 09:23

Czy prawo może zastąpić moralność?

Utopia

Ostatnio coraz częściej mówi się o różnego rodzaju legalizacji. Od legalizacji związków homoseksualnych do proponowanej od jakiegoś czasu legalizacji niektórych narkotyków. Zdaje się, że zmiana prawa rozwiąże wszelkie problemy i nie będzie potrzeby dalszego pytania o niebezpieczeństwa i szkodliwość. Problemem nie jest jednak to, że poprzez legalizację ostatecznie zakończymy dyskusje i rozstrzygniemy kwestie sporne. Prawdziwy problem polega na tym, że wielu ludzi uzna, że dzięki legalizacji przez państwo dana rzecz staje się moralna; to, co do tej pory było oceniane jako złe, teraz staje się dobre i warte nawet propagowania. Jednym słowem to państwo i jego prawo jest traktowane jako punkt odniesienia dla moralności.

Czy jednak takie podejście wynika ze zwykłego lenistwa i wygody ludzi, którzy nie chcą angażować własnego rozumu i sumienia, ponieważ wystarczy, aby państwo po prostu określiło (lub raczej narzuciło) im zasady postępowania, aby w konsekwencji mogli przerzucić własną odpowiedzialność na państwo? Czy jest to po prostu wygodne, gdyż z powodu zmienności prawa oraz poprzez legalizację kwestii dotychczas zakazanych można kontrolować moralność i instrumentalizować ją dla własnych celów? Własnych, lub też kogoś innego.

O ile szacunek dla państwa prawa i posłuszeństwo wobec niego jest w najogólniejszym sensie czymś dobrym i w dużej mierze nawet wymaganym, tak sprowadzanie wszystkiego do porządku prawnego ma w rzeczywistości głębokie podłoże filozoficzne, które dla katolików nie jest do zaakceptowania.

Można by powiedzieć, że na pytanie, kto najczęściej odpowiada za to, co jest złe w filozofii politycznej, pierwszą odpowiedzią będzie Thomas Hobbes. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Właśnie z jego teorii wywodzi się "Lewiatan", czyli absolutne państwo prawa.

W teorii Hobbesa wszystko zaczyna się od antropologii, w której człowiek jest z natury zły i kieruje się jedynie własną korzyścią, a także jest nieskłonny do przestrzegania jakiejkolwiek sprawiedliwości. W tym stanie panuje bellum omnium contra omnes i nikt w żaden sposób nie ma zagwarantowanego bezpieczeństwa. To właśnie bezpieczeństwo jest podstawowym motywem tworzącym państwo. Dla jego osiągnięcia jest zawierana umowa społeczna. Jak pisze Hobbes, „zgoda między ludźmi opiera się jedynie na ugodzie, która jest sztuczna”[1].

Jak widać państwo w rozumieniu Hobbesa jest przede wszystkim umową, która ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa. Jednostki nadal kierują się własnym interesem, zaś państwowa wspólnota jest tworem sztucznym. Skoro w takim podejściu państwo jest sprowadzane do elementu gwarantującego bezpieczeństwo i wprowadzającego reguły postępowania w obrębie danej wspólnoty, to nie można się dziwić, że konieczne jest absolutne podporządkowanie się prawu i uznanie go za wyznacznik właściwego postępowania. Poza nim jest tylko stan natury, gdzie nic nie zmusza człowieka do postępowania według praw natury (tutaj rozumianych przez autora Lewiatana jako sprawiedliwość, miłosierdzie, itd.).

Jeszcze dokładniej wyraża to jeden z najbliższych kontynuatorów myśli Hobbesa Spinoza. Dla niego w stanie bezpaństwowym każdy kieruje się jedynie swoją naturą. Polega to na tym, że każdy ma tyle prawa, ile posiada mocy. Jeżeli człowiek (lub jakiekolwiek inne stworzenie) jest w stanie coś zrobić, znaczy to, że ma do tego prawo. Sytuacja zmienia się dopiero, gdy – również poprzez umowę – powstaje państwo. W stanie natury panuje pożądliwość, natomiast państwo powstaje jako efekt dążenia do panowania rozumu nad pożądliwością.

Sprawiedliwość tedy i w ogóle wszystkie nauki prawdziwego rozumu, a zatem i miłość względem bliźniego, nabierają siły prawa i nakazu jedynie dzięki prawu państwowemu, czyli (…) wyłącznie na skutek uchwały tych, którzy mają prawo rządzenia.[2]

Dopiero gdy powstaje państwo, powstaje moralność. Określa się ją z kolei na podstawie przestrzegania prawa lub jego łamania.

Nie chodzi o to, czy ktoś przyjmuje i zgadza się z koncepcjami Hobbesa lub Spinozy. Rzecz w tym, jakie przyjmuje się rozumienie państwa. Państwo, którego prawo w całości wyznacza sposób postępowania i reguluje życie nawet na poziomie moralnym, wyrasta z konkretnego rozumienia zarówno jednostki, jak i wspólnoty.

Absolutna nadrzędność prawa jest konieczna wtedy, gdy nie ma żadnego innego elementu regulującego relacje między jednostkami, które w takim podejściu są całkowicie oderwane od jakiejkolwiek wspólnoty. Zakłada to myślenie nominalistyczne, w którym nie istnieją realnie żadne pojęcia ponadjednostkowe. Społeczeństwo zostaje zastąpione sztuczną umową społeczną, w której ostatecznym celem i tak jest dobro jednostkowe. Człowiek jako jednostka społeczna żyje w społeczeństwie; tutaj natomiast dochodzi do przeskoczenia od jednostki od razu do państwa, które zastępuje społeczeństwo przejmując na siebie jego zadania. Pomija się rolę życia społecznego.

Takie podejście jest o tyle niebezpieczne, że konsekwentnie prowadzi do odrzucenia realności chociażby wspólnoty małżeńskiej, która wobec państwa jest pierwotna. To samo będzie dotyczyło Kościoła, który według nominalizmu również będzie zwykłą umową, nie zaś realna wspólnotą. W dodatku byłaby to umowa tworząca wspólnotę sztuczną, zależną jedynie od ludzkiego ustanowienia.

Konieczne jest zatem takie podejście do państwa prawa, które będzie uwzględniało rzeczywistość społeczną istniejącą poza systemem państwowym, ponieważ prawo samo w sobie nie jest źródłem właściwego postępowania. Dlatego też przy wszelkiej legalizacji konieczne jest, aby pamiętać, że państwo ze swoim prawem ma fundament i nie może być sprowadzane jedynie do umowy między jego członkami. Cały czas trzeba mieć na uwadze, czy na pewno obecne prawo jest właściwe i pamiętać, że nie może ono zastępować moralności, lecz musi ją uwzględniać.

 

Tomasz Kurzydło

 


 

[1] Thomas Hobbes, Lewiatan, Aletheia Warszawa 2009, 257

[2] Baruch Spinoza, Traktat teologiczno-polityczny, w: Traktaty, Etyka, Hachette Warszawa 2009, 672


Tomasz Kurzydło

(1990), student filozofii UJ, współpracuje z kwartalnikiem Pressje. Urodził się i mieszka w Krakowie.