Artykuł pierwotnie ukazał się w internetowym miesięczniku LUX nr 1-2 (2018).
W marcu 2018 roku Katarzyna Lubnauer liderka .Nowoczesnej postanowiła zabłysnąć na politycznym firmamencie jakimś radykalnym poglądem. Lubnauer wyraziła je tak jasno, że trudno o większą jasność: “– Nie ma czegoś takiego jak dziecko poczęte. Jest zarodek, płód. Życie ludzkie jest w momencie, kiedy się człowiek urodzi, a wcześniej nie ma takiego pojęcia.” Co trafnie skomentował Rafał Ziemkiewicz pytając czy tę wypowiedz posłanki należy traktować, jako postulat polityczny równoznaczny z domaganiem się przez Nowoczesną aborcji do dziewiątego miesiąca ciąży. Pytanie bardzo trafne, ponieważ dotyczące faktycznie odpowiedzialności politycznej Lubnauer za własne słowa. Ja wtedy pomyślałem, że jeśli będzie okazja napiszę o tym nieco więcej słów i teraz nadarza się okazja.
O stabilności społecznej
Wypowiedz posłanki Lubnauer z Nowoczesnej rzeczywiście wymaga szerszego komentarza. Zwolennicy legalności mordu prenatalnego lubią snuć metafory dotyczące "średniowieczności” poglądów obrońców życia. Jest to rzecz jasna prosta stygmatyzacja oparta na pachnącym naftaliną przeciwstawieniu epoki cywilizacji chrześcijańskiej i epoki postępu, jaki rzekomo przyszedł później, szczególnie w od czasów gilotyny i skalpela. Tymczasem szefowa liberalnego ugrupowania wypowiedziała się bez specjalnego pojęcia o rzeczach i historii, ponieważ jeszcze w latach 50. XX wieku w Europie zachodniej opinia o bezproblemowości aborcji była nie do pomyślenia w politycznym głównym nurcie. Działo się tak z różnych względów - z powodu wpływów chrześcijańskiej tradycji i jej rozpoznań antropologicznych, z powodu okrucieństw niedawnej wojny czy żywego wciąż wśród ludzi tamtego czasu zdrowego rozsądku. Oczywiście, możemy powiedzieć, że sama metafora “średniowieczności”, która tu i ówdzie się pojawia jest dość trafna historycznie, ponieważ cywilizacja chrześcijańska była jednoznacznie przeciwko zabijaniu nienarodzonych ludzi. Jednak te “średniowieczne” poglądy pasowałaby do wielu innych epok i okresów historycznych. Brak rozpoznania u Lubnauer widać także wtedy, gdy mówi, że nie ma takiego pojęcia jak człowiek przed narodzinami. Pomijam już tradycję filozoficzną naszego kręgu kulturowego, wystarczy, że sięgnę do polskiego prawa - kodeksu karnego czy ustawy o rzeczniku praw dziecka - do odpowiedniego orzeczenia Trybunału konstytucyjnego, nie mówiąc o obowiązującej ustawie o ochronie życia poczętego. Dziecko jest tam objęte opieką przez polskie państwo od samego początku. Jak więc można mówić, że “nie ma takiego pojęcia”? Wracając jeszcze na chwilę do wątku “średniowiecza”, zarzut ten z pewnością jest mało trafny emocjonalnie, ponieważ wielu obrońców życia to ludzie uświadomieni kulturowo, dostrzegający w średniowieczu ważne dziedzictwo religii i myśli, które nie wiadomo dlaczego miałoby być kompromitujące i śmieszne. Średniowiecze, to źródło licznych trafnych rozpoznań natury filozoficznej i społecznej.
O płaskiej ziemi
Skupmy się jednak na wypowiedzi Lubnauer, która naprawdę ładnie poddaje się metaforyzacji, a także bezpośredniemu zrozumieniu z użyciem analogii. Mówić dziś, że życie się zaczyna w momencie porodu jest analogiczne do twierdzenia, że ziemia jest płaska. W epoce zdjęć kosmicznych naszej planety jest to opinia dla rozumu ludzkiego marginalna i jako taka może być - ze względu na wolność słowa - tolerowana. Będzie to podejście liberalne, w którym niezależnie czy ktoś mówi mądrze czy głupio przyznaje mu się (zwykle) prawo do bycia znoszonym. Tolerancja jest wartością ważną dla liberałów ze względu na społeczną stabilność i deklarowaną akceptację różnorodności opinii. Jednak równie liberalne byłoby stanowisko by nie dopuszczać do reprezentacji politycznej doktryny - marginalnej z perspektywy zdolności ludzkiego poznania - głoszącej wolność wykluczania i eksterminacji człowieka w prenatalnym okresie życia. Zero tolerancji dla wrogów tolerancji.
Trzeba, bowiem powiedzieć, że negacjoniści krągłości ziemi są znacznie mniej szkodliwi dla stabilności społecznej niż ci, którzy negują, że człowiek jest żywy przed urodzeniem. Negacjoniści trwają w innym jeszcze błędnym przekonaniu. Chodzi mianowicie o pogląd, że człowiek poddany aborcji znika i nie musi się już rodzić. Widać to w języku “rozwiązywania problemu”, jakim posługują się negacjoniści. Doprawdy żyjemy w świecie przedziwnych, odrealnionych doktryn, których nie powstydziliby się gnostycy ze swoją bajeczną teologią. Każde poczęte dziecko trzeba urodzić i nie zmienia tego aborcja. Im później się jej dokonuje tym większe martwe ciało wyjmuje się z łona kobiety.
O tradycjach moralnych
Każda wspólnota polityczna ma swoją tradycję moralną, z której czerpie przekonania fundujące stabilność polityczną i społeczną. W przypadku społeczeństw chrześcijańskich, a zatem takich jak polskie trzeba by nawet powiedzieć nie tyle o regule stabilności, co o zasadzie sprawiedliwości. Na tym gruncie z tradycją liberalną jesteśmy w dyskusji, ponieważ liberalna sprawiedliwość jest zwykle nominalistyczna, kontraktualna, polega na dogadywaniu się; “dogadajmy się, że zabijanie tych, co się jeszcze nie narodzili jest w porządku”. Tradycja polskiej sprawiedliwości, ale też społecznej stabilności niewątpliwie osadzona jest w racjonalności i rozpoznaniach chrześcijańskich, co pozostaje zgodne z naszą historią i aktem założycielskim polskości, czyli chrztem Mieszka I. Dobre rozpoznania potrzebują czasu i instytucjonalizacji, Polska miała sporo czasu by rozpoznać swoje racje i to, co uważa za sprawiedliwe. I tak jest, że nawet założonej w roku 1989 przez liberałów nowej Polsce, nasze instytucje reprezentują w przypadku ochrony życia polski styl myślenia. Ustawa chroniąca życia aborcji zakazuje i niechętnie czyni pewne koncesje na jej wykonywanie w określonych sytuacjach. Co więcej Trybunał Konstytucyjny rozpatruje właśnie sprawę czy wyjątek eugeniczny w tej ustawie jest zgodny z polską konstytucją.
O polskich ustawach
O co się teraz spieramy, także na ulicach? Nie o to czy dziecko kilka minut przed urodzeniem jest życiem i czy jest człowiekiem. Polska i chrześcijańska tradycja moralna, która nie jest chwilowym kaprysem intelektu, podpowiada nam, że kwestionowanie człowieczeństwa dziecka przed urodzeniem jest czymś sprzecznym z rozumem. Wie to także wielu liberałów i ludzi lewicy nawet jeśli do tego nie chcą się przyznać. Spieramy się o zakres koncesji na zabijanie, o ich godziwość, o to czy są one zgodne suwerennym polskim myśleniem i działaniem, ze sprawiedliwością, ale także właśnie z konstytucją. Jest to szczególnie warte podkreślenia w sytuacji, gdy od lat 90. mamy wykładnię trybunału Konstytucyjnego, która zatrzymała ustawę SLD rozszerzającą koncesję aborcyjną. Co ciekawe nawet ustawa SLD nie znosiła zasadniczego rozpoznania polskiej i chrześcijańskiej tradycji, że aborcja musi być zakazana. Zachowana była pierwotna struktura ustawy, a dodano jedynie czwarty wyjątek. Rzecz jasna intencje czwartej koncesji opartej o czynniki psychologiczne były złowieszcze i właściwie zaprzeczały głównej zasadzie ustawy, czyli ochronie życia.
Zatem ktoś, kto mówi że życie zaczyna się od urodzenia i przekonuje o tym ludzi, co więcej zachęca swoich zwolenników do wychodzenia w imię tej opinii na ulice jest podobny do proroka płaskiej ziemi, który wbrew faktom nawołuje do zmiany społecznego ustroju z powodu swoich wyobrażeń. Bardziej niż wyobrażeń należałoby powiedzieć “żądz” - np. żądzy władzy, żądzy uformowania radykalnego - wręcz sekciarskiego - elektoratu odmawiającego odwoływanie się do rozumu, a posłusznego w każdej sprawie w imię tej jednej antynadziei. Tak jak nie oddalibyśmy głosu na negacjonistów krągłości ziemi rozważając o tym, w jaki sposób prowadziliby politykę międzynarodową, tak negacjonistom faktu, że człowiek przed urodzeniem jest już żywy, a po zabiciu w łonie nie znika, ale i tak musi się urodzić, nie chcielibyśmy przekazać uprawnień dotyczących ustalania kształtu praw ludzkich. Ci, którzy chodzą na “czarne marsze” ze świadomością, że spierają się o zmianę w koncesjach, a nie uznanie, że dziecko przed urodzeniem jest “zarodkiem”, powinni także stanowczo przeciwstawić się postulatom radykalnej polityki. Polityki, w której fakty ustala się na podstawie własnych politycznych celów. “Koncesjonalistów” chciałbym zapytać jednak czy naprawdę są za mordem prenatalnym na życzenie? Trzecie drogi nie ma: albo uznajemy, że człowiek to nie człowiek, albo zgadzamy się na jego śmierć bez wyroku w majestacie prawa. Jak widać kłamstwa radykałów są tylko szczytem góry lodowej kłamstw, jakie ludzie muszą sobie opowiadać by uznać jakiekolwiek dobro w zabijaniu dzieci.
O okrucieństwie
Chciałbym się zatrzymać na niewielkiej próbie przekonania liberalnych czytelników, którzy nie jednak nie popierają radykalnej liderki Nowoczesnej. Judith Shklar, jedna z klasycznych autorek XX wiecznej myśli liberalnej, uważała, że choć nie istnieje w życiu społecznym summum bonum to jednak możemy mówić o summum malum (największym możliwym złu) i że to jest rozpoznanie, którego najbardziej brakuje tradycji chrześcijańskiej. Tym złem miałoby być okrucieństwo, które zdaniem Shklar leży u podstaw gwałtownego rozwoju społeczeństw liberalnych. Różnie są rozpoznawane źródła przełomu liberalnego, dla tej autorki są to okopy I wojny światowej. Zatem jeśli liberalizm ma jakiś cel to jest nim likwidacja okrucieństwa w świecie. Warto rozważyć czy “poprawka eugeniczna” w ustawie chroniącej życie powiększa sumę okrucieństwa w świecie czy ją pomniejsza. Skoro rozpoznanie chorób lub wad rozwojowych podlegających pod tę poprawkę nie odbywa się na etapie zarodkowym życia człowieka to jest rzeczą oczywistą, że zabicie takiego ludzkiego osobnika jest aktem okrucieństwa. Ktoś mógłby argumentować w tej sytuacji z “jakości życia”, jednak "jakość życia" jest pojęciem subiektywnym lub społecznym. Człowiek w łonie matki nie dysponuje tego typu świadomością, natomiast dysponuje doświadczeniem bólu oraz niezrozumieniem jego przyczyny. Równocześnie urodzenie żywym, bycie przytulonym przez matkę nawet w krótkiej chwili życia nieuchronnie jest czymś kojącym. Zatem prawdopodobieństwo okrucieństwa podczas dokonywania mordu prenatalnego jest zatem bardzo duże bliskie pewności. Co się tyczy matki trzeba zadać pytanie czy urodzenie martwego dziecka jest mniej czy bardziej okrutne dla oczu rodzącej? Czy bardziej okrutne jest przygarnięcie go w krótkich chwilach po urodzeniu czy wrzucenie do wiadra z odpadami ledwie kilka tygodni wcześniej? Jaka będzie jakość życia matki po pierwszym a jaka po drugim geście? Jeśli zaś dziecko przeżyje mając wady to czy bardziej okrutne będzie odebranie mu możliwość przeżywania swoich uczuć radości i smutku nawet w ograniczonej świadomości czy zgoda by mógł z nimi żyć. Rozważania te mają oczywiście właśnie tylko wtedy sens, gdy zakładamy, że można z jakichś powodów odebrać komuś prawo do życia.
Czy w liberalizmie można decydować o życiu drugiego i o tym w jaki sposób on żyje? Jeśli tak jest to znaczy, że mamy do czynienia z doktryną szybko zbliżającą się do przekonania, że Ziemia jednak jest płaska. A bardziej poważnie, z doktryną, która nie potrafi wyjść ze swoich XVIII i XIX wiecznych przesądów, gdy wiedza o ludzkim życiu w okresie prenatalnym była znacznie ograniczona. Skoro za okrucieństwo uważamy wojnę, tym bardziej winniśmy tak traktować aborcję i to ze względu nie tylko na dziecko, ale i matkę, której aborcja cierpień nie ujmuje, ale może jeszcze dodać. Argumentacja z okrucieństwa jest rzecz jasna słaba, ale w sytuacji gdy “liberalizm płaskiej ziemi” arbitralnie zawiesza władzę rozumu tam gdzie jest ona rzeczywiście konieczna argument ten może się okazać jedyną ścieżka przekonywania.
O wolności
Problem zawieszenia władzy rozumu bezpośrednio wiąże się ze skłonnością do fantazyjnych doktryn, które określa się w języku liberalnym mianem “tożsamości”, w ramach tych tożsamości ważniejsze od faktów, od prawdy jest prymat chcenia, czyli politycznego ustalania faktów. Taką ponura fantazją jest właśnie przekonanie, że w aborcji nie ma niczego złego a wręcz, że jest ona lekiem na życiowe trudności. Jednak to nic innego niż manipulowanie. Można przecież przejść dalej i powiedzieć, że człowiek zaczyna się dopiero, gdy zaczyna mówić. Czy ktokolwiek będący przy zdrowych zmysłach może coś takiego sądzić? Sądzę, że tylko oderwany od życia klerk, akademik żonglujący osobami i rzeczami tak jak gdyby były one tylko pojęciami bez osadzenia w realnym życiu ludzi. Czy zatem wolnością jest życie w bajecznych doktrynach, które szkodzą ludziom i powiększają skalę okrucieństwa, tym większego, że milczącego i skazanego na zagładę życia biologicznego i zagładę w ludzkiej pamięci? Aż chce się powiedzieć na koniec: Bóg osądzi! Ale sprawiedliwość doczesna jest też naszą sprawą.
Tomasz Rowiński
(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.