Pytanie to samo ciśnie się na usta, gdy ze strony zwolenników i przedstawicieli rządzącej w Polsce radykalnej centroprawicy słyszy się liczne pochlebne komentarze na temat amerykańskiego prezydenta. Pytanie to jest tym bardziej zasadne, że demontaż Trybunału Konstytucyjnego stał się dla Prawa i Sprawiedliwościniemal sprawą z zakresu polskiej racji stanu. Oczywiście także w opinii stronników tego ugrupowania. Przekonanie o szkodliwości Trybunału często przyjmowane jest bezrefleksyjnie, a zupełnie ignoruje się fakt, że Trybunał Konstytucyjny nie był instytucją, której działania można łatwo sklasyfikować wedle klucza lewicowości, oportunizmu, czy “resortowości” lub postkomunizmu.
Co więcej, w sprawach jakby się zdawało kluczowych dla polskiego prawicowca, Trybunał wydawał wyroki o znaczeniu zasadniczym, i to wyroki pozytywne. Gdy postkomunistyczny rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego w 1996 wprowadził w Polsce aborcję na życzenie, obalając ustawę o ochronie życia z roku 1993, Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla w 1997 roku uznał niekonstytucyjność tej zmiany. Zmiany tej chciały dokonać ugrupowania historycznie i personalnie będące spadkobiercami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego – satelickiego ugrupowania tej pierwszej, będącej faktycznym fundamentem instytucjonalnym komunistycznej dyktatury w Polsce. Zatem uznawanie en bloc Trybunału Konstytucyjnego za wroga i przeszkodę polskiej suwerenności jest czymś przedziwnym.
Trybunał pisał wtedy w swoim orzeczeniu tak: „Jeżeli treścią zasady państwa prawa jest zespół podstawowych dyrektyw wyprowadzanych z istoty demokratycznie stanowionego prawa, a gwarantujących minimum jego sprawiedliwości, to pierwszą taką dyrektywą musi być respektowanie w państwie prawa wartości, bez której wykluczona jest wszelka podmiotowość prawna, tj. życia ludzkiego od początków jego powstania”.
Trudno zrozumieć, dlaczego te z reform Prawa i Sprawiedliwości, które można uznać za sensowne – np. prodemograficzne 500+ – miałyby być atakowane jako niekonstytucyjne. Praktycznie do dzisiaj nie widać żadnej aktywności opozycji, by rządowe ustawy kierować do Trybunału – jedynie ustawy o samym Trybunale były wprowadzane na ścieżkę weryfikowania ich zgodności z konstytucją. Sposób działania obecnie rządzącej partii wobec instytucji polskiego państwa (czego sprawa Trybunału jest tylko przykładem) stanowi zaprzeczenie formalnie głoszonego przez PiS konserwatyzmu. W czasach po komunizmie oznacza on przede wszystkim umacnianie już istniejących instytucji i, jeśli jest taka potrzeba, tworzenie nowych. Tak rozumiany konserwatyzm wychodzi z założenia, że niszczenie i odbudowywanie instytucji państwa prawie zawsze jest bardziej kosztowne politycznie i społecznie niż ich naprawianie. Owszem, to naprawianie wymaga często znacznego wysiłku legislacyjnego, a nieraz i cierpliwości, ale tak właśnie buduje się siłę państwa i jego powagę.
Nietrudno zgadnąć, jakie mogą być efekty rozbicia i spacyfikowania Trybunału Konstytucyjnego w sposób, w jaki stało się to w ostatnim czasie. Nawet jeśli weźmiemy w nawias skomplikowany spór prawny toczący się wokół nieprawidłowości dotyczących wyboru sędziów – który rozpoczęła jeszcze za „swojej” kadencji Platforma Obywatelska – to bez żadnych wątpliwości najbardziej bolesna jest utrata przez Trybunał Konstytucyjny jego – jednak – metapolitycznej powagi ograniczającej zapędy kolejnych partii rządzących do obsadzania go „swoimi” sędziami wbrew regułom ustawowym.
Czy zatem Donald Trump, któremu na prawicy się dzisiaj kibicuje, rozwaliłby Trybunał Konstytucyjny? Bez wątpienia nie, tak jak nie rozwalił Sądu Najwyższego, ale zachowując normy prawa swojego kraju, zamierza zmienić jego charakter na bardziej konserwatywny poprzez opartą o kalendarz tej instytucji wymianę sędziów. Dlaczego amerykański prezydent nie postępuje tak, jak Jarosław Kaczyński? Być może ma świadomość, że same instytucje są równie ważne dla dobra wspólnego, co sprawiedliwe prawa, ponieważ to powaga instytucji uwiarygadnia racjonalność praw. A powaga nie bierze się z rozwiązań siłowych. Nawet gdy chodzi o tak fundamentalne sprawy, jak wielokrotnie zapisane w polskim prawie prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Tomasz Rowiński
Komentarze Tomasza Rowińskiego ukazują się na łamach Tygodnika Bydgoskiego.
(1981), redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, publicysta poralu Aleteia.org, senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.